www.mateusz.pl/mt/dp

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Sztuka podejmowania decyzji

 

 

W modlitwie chodzi przede wszystkim o to, aby bardziej świadomie być dla Boga. To doświadczenie sprawia, że nasze drogi się „wyprostowują”, a skłębione emocje, przypominające czasem burzę w szklance wody, uspokajają się. Spotkanie z Bogiem pozwala nam ujrzeć z większą jasnością, co tak naprawdę liczy się w życiu.

Teoretycy zarządzania pouczają nas, że skuteczne przywództwo zależy od zdolności podejmowania dobrych decyzji. Ta sztuka wymaga jednak odpowiedniej atmosfery i spełnienia kilku warunków, m.in: wybór właściwego miejsca i czasu, stawianie trafnych pytań, bycie otwartym na różnorodne alternatywy, ważenie argumentów za i przeciw, konsultacja i uwzględnienie ryzyka.

Wydaje się, że te same zasady obowiązują także w innych sferach życia. Nieustannie musimy podejmować rozmaite decyzje. Niektóre z nich dotyczą spraw prozaicznych, na przykład jaki rodzaj chleba powinienem kupić lub jaki film obejrzeć w telewizji. Inne są bardziej złożone i poważne. Na przykład, jaką drogę powinienem obrać w życiu. Która szkoła średnia lub kierunek studiów byłby bardziej odpowiedni dla mnie? Czy powinienem przeprowadzić się do innego miasta lub kraju w poszukiwaniu lepszej pracy i mieszkania? Czy rozpocząć ryzykowną budowę nowego domu lub wyremontować stare lokum? Jak poradzić sobie z kłopotliwą osobą w mojej rodzinie? Od czego zacząć rozwiązywanie narastającego kryzysu w małżeństwie, życiu zakonnym lub kapłańskim?

Te decyzje są złożone i znacznie ważniejsze, ponieważ określają jakość naszego życia. Sposób w jaki je podejmujemy i przedmioty naszych wyborów odzwierciedlają kim tak naprawdę jesteśmy oraz jaką hierarchię wartości posiadamy w życiu. Jako chrześcijanie nie możemy decydować w pośpiechu bez zarezerwowania sobie czasu na rozważenie różnych opcji, ponieważ środki, które wybieramy muszą korespondować z celami wyznaczonymi przez Ewangelię. W przeciwnym wypadku, bylibyśmy chrześcijanami tylko z nazwy. Nie możemy zapomnieć, że jesteśmy uczniami Chrystusa.

W swojej Ewangelii św. Łukasz ukazaje nam Jezusa, który modli się w decydujących momentach swojego życia. Chrystus modli się całą noc tuż przed wyborem apostołów z szerszego grona swoich uczniów; spędza dużo czasu na modlitwie zanim opuści Galileję, by udać się do Jerozolimy w Judei, gdzie zostanie ukrzyżowany; udręczony Jezus modli się w Ogrodzie Oliwnym i ponawia decyzję wydania się w ręce ludzi; w końcu na krzyżu woła do swego Ojca.

W dzisiejszej opowieści o Przemienieniu, Jezus również udaje się na górę, „aby się modlić”. Nieco później w Ewangelii św. Łukasza dowiadujemy się, że właśnie po Przemienieniu, Chrystus postanawia udać się w ostateczną podróż do Jerozolimy, aby tam oddać swoje życie za ludzi. Modlitwa na górze oświeciła Go, dodała mu mocy i zapewniła o słuszności podjętej decyzji.

Co roku, w Środę Popielcową, słyszymy fragment z szóstego rozdziału Ewangelii św. Mateusza, w którym Jezus wyjaśnia na czym polegają prawdziwe praktyki religijne. Wśród nich wymienia post, jałmużnę (albo raczej miłosierdzie) i modlitwę. Myślę, że dzisiaj Bóg daje nam kolejną szansę, abyśmy przemyśleli, jaka jest rola modlitwy w naszym chrześcijańskim życiu oraz jak winniśmy się modlić, będąc członkami wspólnoty Kościoła. Jeśli chcemy podejmować dobre decyzje, dzięki którym odpowiadamy na wezwanie Chrystusa i poruszenia Ducha Świętego, nie możemy zaniedbywać modlitwy, zwłaszcza w punktach zwrotnych naszego życia. Oczywiście, rozeznanie decyzji nie jest jedynym celem modlitwy. Nie powinniśmy jej zamieniać w zwykłe narzędzie, gwarantujące powodzenie w życiu. W modlitwie chodzi przede wszystkim o to, aby bardziej świadomie być dla Boga. To doświadczenie sprawia, że nasze drogi się „wyprostowują”, a skłębione emocje, przypominające czasem burzę w szklance wody, uspokajają się. Spotkanie z Bogiem pozwala nam ujrzeć z większą jasnością, co tak naprawdę liczy się w życiu. Dobre decyzje są owocem modlitwy, a nie jej celem.

Nie posiadamy szczegółowej relacji o przebiegu Jezusowej modlitwy. Niemniej w Ewangelii św. Łukasza znajdujemy kilka cennych wskazówek. Przede wszystkim, Chrystus udaje się zazwyczaj w odosobnione miejsce lub na górę, by pozostać z Bogiem w samotności, chociaż niezupełnej. W dzisiejszej Ewangelii trzej uczniowie towarzyszą Mu dyskretnie, obserwując wszystko w bliskiej odległości. W Ogrodzie Oliwnym Jezus prosi ich, aby czuwali i modlili się razem z nim, chociaż nieco się od nich oddala. Niepodobna modlić się owocnie pośrodku krzątaniny, mając uwagę zajętą tysiącem spraw, chociaż trudno o nich zupełnie zapomnieć. (Podobnie jak nie sposób oglądać filmu i równocześnie rozmawiać przez telefon).Musimy znaleźć właściwą porę i miejsce, co czasami nie jest łatwe, ponieważ modlitwa domaga się zrezygnowania z innych zajęć.

Po drugie, w Ewangelii czytamy, że w trakcie modlitwy Jezus mówi do Boga. Rozmowa jest znakiem bliskości i wzajemnego zaufania. Jeśli chcemy się modlić, Bóg musi być dla nas rzeczywistą osobą, a nie jakąś nieokreśloną, kosmiczną siłą, w dodatku oddaloną od nas w swej nieskończoności. W przeciwnym wypadku, jak mielibyśmy wylać przed Nim nasze serce, mówiąc Mu o naszych troskach i pragnieniach, radościach i smutkach, niepewności i nadziei?

W końcu, w każdym z przykładów Jezusowej modlitwy, które wcześniej przywołałem, Chrystus nazywa Boga Ojcem. Poucza nas, abyśmy czynili podobnie: „Kiedy się modlicie, mówcie: ‘Ojcze nasz…’. Na modlitwie nie zwracamy się do jakiegoś kapryśnego, surowego lub złośliwego Boga, lecz do naszego Ojca. Jesteśmy w obecności Boga, który rzeczywiście się o nas troszczy i nigdy nie da nam kamienia zamiast chleba lub węża zamiast ryby. Czasem trudno jest uznać w Bogu Ojca, zwłaszcza jeśli nie doświadczyło się miłości ziemskiego ojca. Przekroczenie tej bariery wymaga długiej modlitwy i procesu uzdrowienia.

Chociaż modlitwa chrześcijańska pozostaje w sercu duchowego rozeznania, oprócz niej, pojawia się jeszcze inny, równie ważny, element. W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa, który rozmawia z Mojżeszem i Eliaszem „o Jego odejściu w Jerozolimie”. Ich obecność na górze zaświadcza o istniejącej ciągłości między misją Jezusa a misją zapoczątkowaną z woli Boga przez owych mężów we wcześniejszej historii Izraela. Dla mnie jest to również wspaniały obraz ilustrujący rolę, jaką inni ludzie pełnią w procesie rozeznania i podejmowania decyzji. Ich rozmowa z Jezusem sprawia wrażenie, jakby konsultowali z Nim ważne sprawy. Najpierw Jezus rozmawia z Ojcem, a następnie zwraca się do dwóch sług Bożych, przedstawicieli wspólnoty Izraela.

W zakonie jezuitów cieszymy się długą tradycją kierownictwa duchowego i rządów opartych na wspólnotowym rozeznaniu. Co więcej, zanim przełożony wyśle jezuitę do konkretnego miejsca i dzieła, co roku zobowiązany jest odbyć rozmowę (oczywiście nie o pogodzie) z każdym z podległych mu współbraci. Ta praktyka umożliwia lepsze poznanie poszczególnych jezuitów, by móc właściwiej rozeznać, do jakiego rodzaju pracy Bóg pragnie przeznaczyć konkretnego zakonnika.

Jest w tej praktyce dużo mądrości, którą, jak sądzę, można stosować także w innych dziedzinach życia. Dlatego, kiedy nie wiem, jak postąpić, kiedy doświadczam trudności lub przechodzę przez okres ciemności i zamieszania, oprócz modlitwy, zwykle staram się szukać rady u ludzi godnych zaufania, zarówno w zakonie jak i poza nim.

Czynię tak z różnych powodów. Wiele razy w życiu doświadczyłem, że Bóg po prostu mówi przez ludzi. Nie mam wątpliwości co do tego. Kiedy zdobywam się na otwartą i szczerą rozmowę z tymi, którzy są mi bliscy i rozumieją mnie, w pewnym sensie ta rozmowa staje się modlitwą. Obecność drugiego człowieka stwarza we mnie inny rodzaj otwarcia na światło. Nie mam pojęcia jak to się dzieje. Ale wiem, że sam nigdy nie doszedłbym do pewnych wniosków, odkryć i zrozumień. Czasem wystarczy tylko wypowiedzieć to, co się przeżywa, i sprawy zaczynają wyglądać zupełnie inaczej. Z czego wnoszę również, że nie jest to oryginalne odkrycie psychoanalizy, bo ta praktyka sięga czasów starożytnych i Ojców Pustyni.

Oprócz tego, warto zasięgać rady, ponieważ nikt z nas nie jest wszechwiedzący i samowystaczalny. Wbrew pozorom nie czuję, abym sam sobie był „sterem, żeglarzem i okrętem”. I wcale nie wierzę, chociaż czasem tak mi się wydaje, że cokolwiek przyjdzie mi do głowy, od razu nosi znamiona doskonałości i roztropności. Mogę się mylić. Mogę być pod wpływem silnych emocji takich jak lęk, niepewność, poczucie niedocenienia, chwilowy zapał, smutek, euforia. Ale uczucia szybko mijają i zazwyczaj odsyłają do głębszych przyczyn, których mogę nie zauważać. Poza tym, jakże często mogę nie doceniać lub przeceniać swoje możliwości. Te i podobne czynniki mogę znacznie ograniczyć moje rozumienie spraw i ich okoliczności oraz skłonić mnie do szybkiej i nierozważnej decyzji. Muszę jednak przyznać, że do tej pory, nie zawiodłem się na tej praktyce. Przeciwnie, w większości wypadków okazała się ona bardzo pomocna w życiu. Nie żałuję więc, że wiele razy pytałem o pomoc i radę.

Eucharystia, którą sprawujemy w każdą niedzielę i w dzień powszedni, jest również szkołą modlitwy. Kiedy przychodzimy na Mszę św., jesteśmy zaproszeni do aktywnego uczestnictwa we wspólnotowym dialogu z Bogiem. To zaangażowanie przybiera wiele form: śpiewanie i milczenie, gesty i postawy ciała, słuchanie i odpowiadanie, zwracanie uwagi na to, jak Bóg działa we mnie i pośrodku nas, kiedy wspólnie celebrujemy liturgię. Ten rodzaj modlitwy angażuje ducha i ciało. W czasie wspólnotowej komunikacji z Bogiem i innymi uczestnikami liturgii Bóg powoli przemienia nasze życie; przygotowuje nas przez wypowiadane Słowo oraz przyjęte przez nas Ciało i Krew Chrystusa do podejmowania dobrych decyzji w życiu. Kiedy na końcu Mszy św słyszymy wezwanie: „Idźcie w pokoju Chrystusa”, jesteśmy wysłani w świat, aby to, co przeżyliśmy w kościele, znalazło odzwierciedlenie w konkretnych wyborach i idących za nimi czynach. Jeśli wierzący pozbawia się tego wsparcia, jeśli odcina się od wspólnoty i Eucharystii, zamykając się we własnej samowystarczalności i prywatnej religijności, trudno mu będzie właściwie wybierać w życiu.

Dariusz Piórkowski SJ
darpiorko@mateusz.pl

 

Dariusz Piórkowski, jezuita, studiuje obecnie filozofię na Boston College w USA.

 

 

© 1996–2010 www.mateusz.pl