www.mateusz.pl/10 sposobów na głupotę

O. DOMINIK

Dziesięć sposobów na głupotę – lekarstwo szóste

UKOCHAJ WOLNOŚĆ

 

Gdy duch nieczysty opuści człowieka błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje mówi: wrócę do swego domu, skąd wyszedłem. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów, złośliwszych, niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni (Łk 11, 24-26)

 

Niejeden z nas budząc się z iluzji długo nie może wyjść z podziwu nad własną głupotą. Tyle miesięcy, lat trwania w jakiejś paranoi. uporczywe łudzenie samego siebie, zacieranie ostrych konturów problemu, który wysysał z nas życie. Owszem w niektórych momentach mieliśmy szczerze dość pożerającej nas udręki, ale już za chwilę umieliśmy w niezwykły sposób wmawiać sobie, że w nie jest tak źle jak sądziliśmy. Staliśmy się mistrzami w odsuwaniu od siebie dyskomfortu na jaki skazywał nas jakiś nie rozwiązywany problem.

Od poczucia, że konamy w jakimś więzieniu, w lochu bez wyjścia, potrafiliśmy przejść do „zakręconego” przekonania, że otwiera się przed nami obiecująca przestrzeń wolności.

W jednej chwili byliśmy pewni, że nie przeżyjemy następnej godziny w jakimś chorym związku, a już w następnej godzinie odchodził nas przykry, beznadziejny nastrój. Spod gilotyny przenosiliśmy się w dużo przyjemniejszą scenerię. Nie jest tak źle. Kłopoty miną same, będzie lepiej, będzie lepiej, nie dramatyzujmy...

Bywało tak, że spowiadając się z jakiego powtarzanego grzechu czuliśmy ulgę. Już teraz się za siebie wezmę, to się nie powtórzy. Teraz już koniec! Więcej tego nie zrobię!

 

Z chwilą gdy przestajemy oszukiwać samych siebie, gdy podejmujemy ciężką pracę nad zmianą własnego myślenia i chorych postaw, możemy poczuć ogromną ulgę. Czujemy jak wreszcie coś się naprawdę zmienia. Problem dręczący nas od wielu lat zaczyna tracić swoje mordercze ostrze. Poczucie rzeczywistej zmiany w jakimś kluczowym kawałku naszego życia jest doświadczeniem niesamowitym. Nazywamy problem po imieniu i korzystając z pomocy innych uczciwie się nim zajmujemy. Mamy poczucie niebywałego odbarczenia. Zrzucamy z pleców długo ukrywany przygniatający nas bagaż.

Doświadczenie uwolnienia od głównego problemu może nas uśpić w samozadowoleniu. Taki sen, byłby kolejną odsłoną naszej głupoty, która umie urządza długotrwała imprezę świętując zaledwie początek drogi. Wyprawa grzęźnie w miejscu ponieważ tak bardzo upojeni jesteśmy samym faktem wyjścia za próg.

Potrzeba nam pójścia dalej. Dużo dalej niż usunięcie podstawowego dyskomfortu. Jesteśmy wezwani do poszerzania przestrzeni naszej wolności. Do pracy nad sobą wszędzie tam, gdzie dotyka nas niedorozwój.

Jeśli tym zasadniczym problemem było nadużywanie alkoholu – nie wystarczy uporać się z tym zniewoleniem. Gdy taką dręczącą ucieczką był seks, nie wystarczy przestać go nadużywać. Jeżeli zerwało się niszczącą więź z drugim człowiekiem – na tym nie kończy się droga rozwoju. Nie wystarczy wyjąć z zawalonej rupieciami studni najgrubszych śmieci. Jeśli mamy z niej czerpać świeżą wodę, w pracy nad oczyszczeniem musimy pójść do końca. Zgodzić się na wciąż dalej sięgający proces uwalniania swojego serca z wszelkich brudów. Jan Chrzciciel wzywa Prostujcie ścieżki dla Pana. Uporawszy się na początek z największymi zwichrowaniami naszego życia jesteśmy wezwani do prostowania wszystkiego, co pokręcone. Nie podjęcie tej pracy byłoby bardzo niemądre. Życie bowiem pokazuje, że nie sposób skutecznie trwale rozwiązać poważnych problemów lekceważąc pomniejsze fiksacje naszego charakteru.

Nie załatwia sprawy wyprowadzka złego ducha. Za chwile przyjdzie on odwiedzić swoją starą siedzibę. Przyjdzie z pewnością. Człowiek mądry kocha wolność. Nie tylko poczucie komfortu jaki daje uporanie się z największym bałaganem. Głupiec zadawala się poczuciem zmiany na lepsze. Mądry nie ustaje w drodze do pełnego poczucia się u siebie w domu. A ta droga do „domu”, tu na ziemi nie ma końca. Oznacza stałą otwartość na wewnętrzną przemianę do której wzywa nas „W Pełni Wolny”. Coraz bardziej czujemy, że Bóg zaprasza nas w rozległe przestrzenie swojego Królestwa. Jesteśmy tam wywoływani z ciasnego świata własnych ograniczeń oraz bardzo małego „kąta widzenia” siebie, innych i Boga.

Ojciec posłał swojego Syna, by nas, przywykłych do niewoli i wegetacji poruszyć potężna obietnicą życia! Byśmy zapragnęli ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę i zostać napełnieni całą Pełnią Bożą (Ef 3, 18-21). Właśnie tej niepowstrzymanej i niosącej życie Miłości mamy stworzyć przestrzeń w sobie. Aby nią oddychać, smakować i przekazywać innym. Wolność zaczyna dla nas oznaczać szukanie pełni miłości. Nie chcemy już niczego, co to Bogactwo więzi i powstrzymuje Jego rozkwit.

 

Lekarstwo siódme – Naprawiaj popełniane błędy

 

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl