www.mateusz.pl/mt/10lat

KS. MARIUSZ POHL

Odnaleźć właściwe słowo, właściwą stronę…

 

 

Biblijne porównanie: „liczny jak piasek na morskim brzegu i gwiazdy na niebie”, można dziś z powodzeniem zastąpić zwrotem: liczny jak słowa w Internecie. Któż zdoła – już nie policzyć, ale chociaż z grubsza oszacować – liczbę słów w Sieci?! A choćby tylko w samym portalu mateusz.pl? Już wszystkie czytania plus komentarze w trzyletnim cyklu dają około miliona (106) wyrazów, a to zaledwie jeden odnośnik jednej witryny. Takich witryn jest w sieci miliardy (109), a odnośników dziesiątki i setki. Da to być może 1018 słów, albo jeszcze więcej – kto to zliczy… Nawet nazwać tej liczby nie potrafię.

A trzeba by do tego doliczyć jeszcze słowo drukowane: wszystkie książki w bibliotekach, księgarniach, na domowych półkach, w składnicach makulatury i magazynach. Każda książka to z grubsza 20-50 tys. słów. Och – i jeszcze prasa: codzienne gazety, dzienniki, tygodniki, miesięczniki – wszystko w średnich nakładach przynajmniej kilku tysięcy egzemplarzy, a każda sztuka to może z 5000 wyrazów. A jeszcze książki telefoniczne, ulotki reklamowe, urzędowe druki – nie potrafię już tego przemnożyć i zsumować. Słowa, słowa, słowa…

I wśród tej przytłaczającej mnogości słów, książek, gazet, stron internetowych – słowo Boże! Biblia składa się z około miliona wyrazów. Wydań i egzemplarzy Pisma św. nie brakuje. Ale można zaryzykować stwierdzenie, że i tak jest to jedynie kropla w morzu słowa drukowanego i cyfrowego. Czy wobec tego słowo Boże zdoła się jakoś przebić do naszej świadomości i serca?

Gdyby było ono tylko słowem ludzkim – choćby nawet najlepiej wydrukowanym, rozreklamowanym i rozpowszechnionym – zapewne nie: zginęłoby w zalewie innych treści i pustosłowia. Ale to słowo jest święte: kryje się w nim mądrość i moc Boga. I obietnica, zagwarantowana autorytetem samego Boga, że nie będzie ono bezowocne i czcze, i że nie wróci do Boga zanim nie spełni swego posłannictwa. Świadectwo setek milionów Żydów i chrześcijan, którzy w ciągu dziejów poszli za tym słowem, którzy według niego ułożyli swoje życie i byli mu mniej lub bardziej posłuszni, potwierdza, że nie jest to obietnica bez pokrycia.

Jednakże każda obietnica Boża jest także wezwaniem, zobowiązaniem i zadaniem dla człowieka. A więc i każdy z nas: Ty, ja, każdy z redaktorów i czytelników Mateusza, ma coś do zrobienia, by słowo to nie było bezowocne. Najpierw wobec mnie samego. Słowo Boże nie powinno być tylko towarem na eksport: materiałem do mówienia kazań, przedmiotem zachęty dla innych, tematem rozprawy, artykułu czy świadectwa. Muszę najpierw sam to słowo czytać, rozważać, przekładać na życiowy konkret i stosować. Muszę je pokochać i uczynić swoim.

A wtedy da mi to siłę, by słowo Boże przekazywać innym: głosić je, bronić go, wyjaśniać, zachęcać do czytania, okazywać dumę z jego znajomości. Jeśli tego nie robimy, to głównie dlatego, że sami go nie znamy, albo też nie zachowujemy. Wstyd człowiekowi przyznać się do czegoś, czego nie jest pewien, czego nie sprawdził i nie stosuje. To jest źródło naszych lęków i niepewności. Co prawda nigdy nie będziemy mogli powiedzieć, że już je rzeczywiście w całej pełni stosujemy, ale przynajmniej dobrze byłoby mieć pewność, że chociaż idziemy we właściwym kierunku, że słowo jest dla mnie wiarygodnym drogowskazem: nawet jeśli wlokę się ślamazarnie i co chwila przystaję, potykam się i upadam, to jednak wiem, gdzie jest droga i cel.

Dzisiaj wielu ludzi nie widzi albo nie chce widzieć tego drogowskazu ani ścieżki. Mają swoje drogi, swoje cele, swoją prawdę, i uwłaczałoby im, gdyby mieli się kierować jakimiś wskazówkami z zewnątrz, zwłaszcza takimi, które uchodzą za absolutne i nieomylne. Może to pusto- i wielosłowie współczesności jest jedną z metod – albo skutków, odwrócenia się od prawdy, zatarcia jej śladów i zagubienia pośród miliardów pozorów, namiastek, falsyfikatów, plotek… Jakoś łatwiej odstąpić od prawdy i zdradzić ją, gdy ma się na podorędziu dobre kłamstwo lub uprawdopodobnioną wymówkę.

Jednakże w takiej sytuacji człowiek prędzej czy później zabłądzi, a wówczas – być może – stanie się bardziej podatny na czyjeś świadectwo. Może zacznie wtedy szukać, pytać, wątpić w dotychczasowe pewniki? I byłoby dobrze, gdyby wtedy wiedział, że gdzieś blisko jest ktoś, kto zna właściwą drogę, bo słucha się drogowskazów, bo je szanuje i ceni, nawet jeśli nie zawsze zdąży ze wszystkim na czas. Dobrze, gdyby poszukujący znał jakiś adres – może mateusz.pl :), albo chociaż odpowiednie hasło do wyszukiwarki, jakiś punkt zaczepienia, jedno właściwe słowo…

Tu jest zadanie dla każdego z nas. Nie wiemy, kiedy Pan Bóg zechce posłużyć się nami, kiedy słowo, które jakoś zakorzeniło się już w moim sercu, niespodziewanie wyda ziarno, które padnie na podatny grunt czyichś pytań, wątpliwości, zasłuchania, kryzysu sensu i głodu prawdy. W swoim czasie Bóg to da i sprawi, swoją mocą i sposobem – nie moja to rzecz wiedzieć kiedy ani jak, to nie zależy ode mnie, tylko od Boga. Ale ode mnie zależy, czy będę na taką chwilę dobrze przygotowany, czy sprostam wtedy wymaganiom, przed którymi Bóg mnie postawi.

Dlatego moim obowiązkiem jest umiłować to słowo i trzymać się blisko niego, nosić je – już nie tylko na czole i ramieniu, ale w głowie i sercu. Trzeba w porę i nie w porę czytać, studiować, może i pisać, nie oglądając się na doraźny pożytek i skuteczność, lecz na wolę Boga, który na pewno ma wobec mnie jakieś plany, który mi kogoś podeśle, postawi na mojej drodze, wyposaży w łaskę i przygotuje na rozstrzygającą rozmowę czy lekturę.

Wtedy moje ludzkie słowo spotka się ze słowem Boga. To Bóg da moim argumentom i słowom siłę przekonania, ale ja muszę te argumenty mieć, muszę je czytelnie sformułować, być przekonanym o ich prawdzie i słuszności. To ja będę musiał nadać swoim słowom odpowiednią formę: zrozumiałą i współczesną, ale to Bóg tchnie w te słowa zbawczą moc. To my będziemy musieli zaprojektować i poskładać atrakcyjną stronę, wyszukać tematy, autorów, materiały, ale to Bóg pokieruje myszą, by kliknięcie nastąpiło w odpowiednim miejscu i momencie.

Może to jest klucz do odnalezienia pośród tych kwadrylionów słów, książek, gazet i stron – tego jednego właściwego, niezastąpionego – Słowa Życia.

ks. Mariusz Pohl
skrzebowa@tlen.pl

 

 

 

© 1996–2006 www.mateusz.pl