Katarzyna

3. Kłopoty z władzą

Po przedstawieniu w poprzednim odcinku krótkiej historii życia Katarzyny Sieneńskiej, chcę obecnie zwrócić uwagę czytelników na dość istotny rys życia świętej. Można by go nazwać: "kłopoty z władzą". Towarzyszyły one nie tylko Katarzynie. Każdy mistyk, zgodnie ze słowami Henryka Bergsona, napotyka na swej drodze niezrozumienie i nieufność, także ze strony władzy kościelnej. Nie jest to wcale dziwne!

Oto co Katarzyna pisała do Rajmunda z Kapui na temat swoich doświadczeń duchowych: "ani mężczyźni, ani kobiety nie nauczyli mnie niczego. Co się tyczy dróg Bożych, miałam za nauczyciela wyłącznie Pana Jezusa. Uczył mnie albo poprzez natchnienia wewnętrzne, albo przemawiając do mnie wprost, tak jak ja mówię do was". Oczywiście, takie stwierdzenie musiało budzić niepokój. Kościół nigdy nie śpieszył się z uznaniem objawień prywatnych. A więc gdy Katarzyna powtarzała swoje rozmowy z Chrystusem Panem, gdy przytaczała Jego słowa, skierowane tylko do niej, w najgłębszej intymności, musiało to budzić co najmniej zastanowienie. Poza tym musimy zdać sobie sprawę, że czternastowieczny Kościół był nieustannie zagrożony herezjami, przyjmującymi postać wynaturzonego spirytualizmu. Wynikało to w pewnej mierze także z błędów czy wręcz grzechów popełnianych przez jego pasterzy. Powiemy zresztą więcej na ten temat przy okazji omawiania zaangażowania Katarzyny w sprawę reformy Kościoła. Teraz ograniczmy się jedynie do stwierdzenia, że ostrożność Kościoła względem objawień Katarzyny nie była czymś nadzwyczajnym.

Ta nieufność będzie towarzyszyła świętej przez całe jej krótkie życie. Znane jest na przykład spotkanie Katarzyny z Gabrielem de Volterra, Franciszkaninem, pełniącym w swoim czasie funkcję Wielkiego Inkwizytora. Gabriel, z gruntu nieufny i podejrzliwy, nie dawał wiary nadzwyczajnym łaskom Katarzyny. Pewnego dnia, wraz z innym zakonnikiem, udał się do świętej, by udowodnić jej herezję. Łatwo zgadnąć, czym skończyłaby się cała sprawa, gdyby powiódł się zamiar Gabriela. Przesłuchanie wygląda jednak dziwnie! Na wszystkie zarzuty, pytania i wątpliwości, wyrażane przez uczonego Franciszkanina, Katarzyna nie udziela żadnej odpowiedzi. Gdy wreszcie zakonnicy, zmęczeni swoim dyskursem, zamilkli, odzywa się ona. A to co mówi, jest znamienne: "cóż wam po wiedzy, z którą się tak obnosicie, skora nie czyni was ona ani lepszymi, ani mądrzejszymi? W oczach Boga fałszywa wiedza jest głupotą"! Jakże wielkie było zdumienie tych, którzy przysłuchiwali się tej dyspucie, gdy po tych słowach Katarzyny, mistrz Gabriel nie tylko nie zapłonął gniewem, lecz w wielkiej pokorze uznał słowa świętej. Nie tylko uznał! Stały się one dla niego źródłem głębszego nawrócenia do Boga; rozdał bowiem tego dnia swoje majętności biednym i rozpoczął prawdziwie ubogie życie, godne syna świętego Franciszka.

Nie jest natomiast rzeczą jasną charakter wizyty Katarzyny na Kapitule Generalnej zakonu dominikańskiego, jaka zebrała się w Zielone Świątki 1374 roku, we Florencji. Przez długi czas sądzono, że Katarzyna została wezwana na kapitułę, by zdać sprawę ze swej działalności i swych poglądów. Gdyby było tak w istocie, oznaczałoby to realną groźbę oskarżenia Katarzyny o herezję, a w rezultacie także i stosu. Ani życiorysy świętej, ani oficjalne akta zakonu nie potwierdzają jednak tej wersji. Pozostaje więc ona jedynie pewnym przypuszczeniem. Ważne jest natomiast to, że spowiednikiem i ojcem duchownym Katarzyny stał się od tej pory Rajmund z Kapui, człowiek niezwykle wykształcony i pobożny. Cieszył się on też pełnym zaufaniem zakonu i w tym sensie można przypuszczać, że jego obecność u boku Katarzyny nie była przypadkowa. Po prostu zakon chciał mieć pewność, że słowa i czyny Katarzyny będą osądzane z wielką roztropnością i mądrością. W istocie, tak też się stało. Rajmund został jednym z najbliższych przyjaciół Katarzyny, jej powiernikiem i doradcą, a po śmierci świętej stał się głównym postulatorem jej kultu.

Również w Awinionie, w trakcie misji pokojowej, jaką Katarzyna spełniała na prośbę Florencji, święta spotkała się z bardzo surowym przyjęciem i z wielką podejrzliwością. Biskupi z otoczenia papieża, nie mogąc zrozumieć, jak to się stało, że potężna i butna Florencja wysłała jako swego ambasadora do papieża ową skromną mniszkę, pojawili się pewnego dnia u Katarzyny. Chcieli wiedzieć, na jakiej podstawie święta prowadzi pertraktacje pokojowe, jakim prawem z taką poufałością zwraca się do papieża, a w końcu, czym są jej dziwne stany ekstazy i od kogo pochodzą. Rozmowa trwała długo i wcale nie należała do kurtuazyjnych. Przyznał to następnego dnia lekarz papieża, mówiąc do Stefana Maconiego, sekretarza Katarzyny, że "Katarzyna otarła się o stos. Gdyby oskarżono ją przed Inkwizycją, to okazałoby się, że była to jej najgorsza podróż".

W kolejnym odcinku powiemy o celu tej podróży do Awinionu.

 

 

4. Poselstwo pokojowe w Awinionie


początek strony
© 1996-1997 Mateusz