W Jego ranach

ROZWAŻANIA REKOLEKCYJNE

XXII. ŻYWA EUCHARYSTIA

 

1. Wdzięczność

Eucharystia jest modlitwą wdzięczności. Poprzez nią chrześcijanin włącza się w wielkie dziękczynienie zanoszone przez Jezusa Chrystusa Bogu Ojcu. Dziękujemy przede wszystkim za odwieczną miłość Boga do człowieka, za dzieło stworzenia oraz za wszystko, co Bóg zdziałał w całej historii zbawienia i w naszej osobistej historii. Dziękujemy także za ofiarowaną nam obietnicę Jego obecności po wszystkie dni aż do skończenia świata.

Momentem szczególnego dziękczynienia w czasie Mszy św. jest prefacja. Kapłan wzywa wiernych: Dzięki składajmy Panu, Bogu naszemu, a oni odpowiadają: Godne to i sprawiedliwe. Podejmując te słowa kapłan kontynuuje: Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, abyśmy dzięki Ci składali. W tym pięknym dialogu kapłan i wierni zachęcają się wzajemnie do wejścia w ducha modlitwy dziękczynnej.

Uczestnicząc w Eucharystii chrześcijanin uczy się zatem postawy wdzięczności Bogu i ludziom za wszystko, kim jest i co posiada. Być wdzięcznym znaczy nie przyjmować rzeczy jako oczywistych, lecz podążać ich śladem aż do prapoczątku, do Boga (P. van Breemen).

W Eucharystii uczymy się najpierw postawy wdzięczności wobec Boga. Przyjaźń i miłość jest darem samego Boga, jest odblaskiem Jego nieskończonej miłości. Darem jest każda miłość: narzeczeńska, małżeńska, rodzicielska, koleżeńska, przyjacielska, wspólnotowa. Eucharystia uczy nas nie tylko wdzięczności wobec Boga, ale także wzajemnej wdzięczności wobec siebie. Wspólne życie w małżeństwie, rodzinie, w przyjaźni, we wspólnocie jest nieustannym obdarowywaniem siebie. Wszystko to, co czynimy dla siebie nawzajem, jest wzajemnym darem.

Darem są wspólnie przeżyte chwile radości i szczęścia. Darem jest także trudzenie się dla siebie wzajemnie. Darem są również wspólnie niesione krzyże. To właśnie one oczyszczają naszą wzajemną miłość i nie pozwalają nam zamykać się w nas samych, ale uczą nas postawy większego otwarcia się na ludzi i zaufania Bogu.

Wdzięczność wnosi ducha młodości i świeżości we wzajemne odnoszenie się ludzi do siebie. Wdzięczność nie pozwala im nigdy zapomnieć, iż jesteśmy wzajemnym darem dla siebie. Świadomość tego obdarowania pobudza do miłości. Im większa będzie świadomość obdarowania i z nią związana potrzeba wdzięczności, tym większa będzie wzajemna miłość i przyjaźń. I odwrotnie. Wzrastanie we wzajemnej miłości będzie prowadzić do coraz obfitszego obdarowywania się i związanej z nim wdzięczności. Wdzięczność staje się źródłem delikatności wobec siebie. Nawet długie lata przeżyte razem w rodzinie, we wspólnocie, w miejscu pracy, nie powinny stępić tej delikatności i czułości.

Kto zagubił uczucie wdzięczności, ten pozbawia się doświadczenia głębszej rzeczywistości, ten spłyca swoje życie. Taki człowiek ma mniej radości z rzeczy, zdarzeń i ludzi. W zasadzie wdzięczność jest najbardziej realistyczną postawą życiową: pomaga ona pełniej doświadczać życia i wzmacnia poczucie odpowiedzialności (P. van Breemen).

2. Spełnianie pragnień

Eucharystia uobecnia godzinę Jezusa, czas, w którym oddaje się On wyłącznie do dyspozycji Ojcu i spełnia Jego wolę: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie (Łk 22, 42). Nieskończona miłość Syna do Ojca wyraża się w szukaniu jedynie Jego woli.

W naszej wzajemnej miłości jesteśmy wezwani do takiej samej postawy względem siebie: do oddania się sobie i szukania wypełniania swoich wzajemnych pragnień. Rezygnacja z własnej woli i upodobań, by poddać je woli i upodobaniom kochanej osoby, wyraża prawdziwą miłość i przyjaźń. Taka postawa staje się źródłem prawdziwej jedności i harmonii nawet w najtrudniejszych momentach życia.

Codzienność pokazuje jednak, że życie wspólnotowe, przyjacielskie, małżeńskie, rodzinne, staje się nierzadko miejscem walki o realizowanie własnej woli. W tej walce, nie zawsze świadomej, najczęściej wygrywa osoba bardziej odporna psychicznie, mniej wrażliwa lub po prostu mniej zmęczona. Pójście za wolą i upodobaniami bliźniego niekiedy uważane jest nawet za słabość i niewolnicze poddanie się drugiemu. Walka o spełnianie swojej woli i wymuszanie uległości na bliźnim zawsze przeczy miłości, wyraża brak zaufania do niego i niedocenianie jego oddania.

Chrystus mówiąc swojemu Ojcu: Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie — wzywa nas do wyrażania miłości i przyjaźni w zgodnym szukaniu spełniania wzajemnych pragnień i życzeń.

Kiedy chcemy rozwijać naszą miłość ludzką, winniśmy wychowywać najpierw siebie samych do rezygnowania z własnych ludzkich upodobań i potrzeb po to, by móc wsłuchiwać się w upodobania i pragnienia kochanej osoby. Tylko w ten sposób możemy zagwarantować trwałość i jedność miłości i przyjaźni.

Aby móc realizować swoje wzajemne potrzeby i życzenia, winniśmy uczyć się wypowiadania ich przed sobą. Najpierw trzeba nam słuchać pragnień, życzeń, potrzeb bliźnich. Miłość i przyjaźń wolne od lęku przed odrzuceniem, pozwalają nam wypowiedzieć także nasze osobiste pragnienia, życzenia i upodobania. W prawdziwej miłości międzyludzkiej panuje postawa partnerskiego słuchania siebie i partnerskiej uwagi skierowanej na pragnienia, upodobania i życzenia drugiej osoby.

Niewolnicza uległość jednej ze stron płynąca ze słabości i lęku o siebie nie gwarantuje trwałości przyjaźni czy miłości. W prawdziwej miłości nie ma lęku (por. 1 J 4, 18). Ludzka przyjaźń i miłość nie może budować na niewolniczym podleganiu jednej osoby drugiej. Prawdziwa miłość i przyjaźń doprowadza do partnerstwa i wzajemnej wolności wobec siebie. Potrzeby, pragnienia, upodobania i wola obu stron winny być brane pod uwagę we wszystkich wzajemnych relacjach. W prawdziwej miłości i przyjaźni uczucia obu stron mają tę samą wartość. Obie strony mają prawa do tych samych odczuć, pragnień i życzeń. Można wprawdzie zmuszać osobę, którą się kocha, do uległości, szczególnie wówczas kiedy jest słabsza psychicznie, ale zawsze za cenę stopniowego rozpadania się istniejącej więzi emocjonalnej.

Niechaj Eucharystia, w której Jezus spełnia wolę swojego Ojca, będzie dla nas pytaniem, czy potrafimy rezygnować ze swojej woli, aby przyjąć wolę osoby kochanej? Czy potrafimy być tolerancyjni uznając odmienność upodobań i pragnień kochanej osoby? Czy nie robimy nacisków na drugiego, aby zrealizować najpierw naszą wolę?

Ponad dążeniem do spełniania swoich pragnień w ludzkiej miłości i przyjaźni winniśmy się troszczyć o wspólne wypełnianie Bożych pragnień. Życie według woli Bożej winno być najważniejszym celem każdej miłości i przyjaźni. Nie możemy budować szczęścia w oparciu o nasze tylko ludzkie odczucia i pragnienia. Bóg daje nam innych, daje nam siebie nawzajem, abyśmy wspólne dążyli do Niego. Bóg pragnie, abyśmy korzystali z pomocy innych w dążeniu do Niego, ale pragnie również, abyśmy sami byli także pomocą dla nich. Otwierając się na otrzymywanie pomocy, winniśmy także udzielać pomocy tym, którzy jej potrzebują.

Autentyczna miłość i przyjaźń między ludźmi nie sprzeciwia się Bogu. Jest nam ona dana jako miejsce szukania Boga. Każda miłość i przyjaźń pochodzi od Boga i winna także prowadzić do Niego. Jeżeli narzeczeni, małżonkowie, rodzice i dzieci, przyjaciele mogą kochać się wzajemnie, to właśnie dlatego, iż tą zdolnością obdarzył ich sam Bóg. Najgłębszym źródłem ludzkiej miłości jest zawsze stwórczy akt Boga, czyli zrodzenie człowieka z miłości i powołanie go do życia w miłości. Realizując autentyczne pragnienia miłości ludzkiej, człowiek wypełnia jednocześnie Bożą wolę.

Każda ludzka miłość i przyjaźń ma jednak bardzo określone granice. Nawet najgorętsza ludzka miłość nie jest nigdy nieskończona. Zapewnienia o miłości i przyjaźni zmieniają się nieraz bardzo szybko na skutek zmiany uczuć i nastrojów. Słabość i podatność na zranienia sprawiają, że uczucia miłości i przyjaźni okazują się bardzo zmienne i niestałe. Nierzadko po pierwszym okresie fascynacji emocjonalnej przyjaźnią i miłością młodzi doświadczają rozczarowania sobą, ponieważ odkrywają granice wzajemnego oddania, ofiarności. Przeżywają wówczas nierzadko także poczucie bezsilności i bezradności.

Rozczarowanie miłością i przyjaźnią choć jest doświadczeniem bolesnym, to jednak posiada tę pozytywną stronę, iż naprowadza na głębszy wymiar miłości, na miłość samego Boga. Uświadomienie sobie ograniczeń w miłości człowieka do człowieka jest zaproszeniem Boga do szukania absolutnej miłości, która jako jedyna może wypełnić niepokój ludzkich serc, które jeszcze nie spoczęły w Bogu. Pragnąc nieskończonej miłości, pragniemy samego Boga. On sam w ten sposób ukształtował nasze serce.

3. Miłość ukrzyżowana i zwycięska

Młodzi ludzie dążący konsekwentnie do prawdziwej miłości i przyjaźni bardzo szybko przekonują się, iż domagają się one od człowieka gotowości podejmowania cierpienia i krzyża. Miłość i przyjaźń domagają się wzajemnego noszenia swoich ciężarów. Samo życie szybko rozwiewa mit o miłości i przyjaźni jako drogi usłanej różami. Jeżeli brakuje w życiu narzeczeńskim, małżeńskim, rodzinnym, wspólnotowym, przyjacielskim gotowości cierpienia jedno dla drugiego i wzajemnego noszenia swoich krzyży, wówczas panoszy się egoizm. Może on objawiać się w różny sposób: np. w wykorzystywaniu bliźniego dla łatwiejszego i bardziej wygodnego życia czy też we wzajemnym przerzucaniu na siebie ciężarów życia wspólnego. Taka postawa staje się źródłem nieustannych konfliktów, coraz większej izolacji emocjonalnej, cierpienia, a nawet stopniowego rozkładania się istniejącej więzi. Jeżeli osoby pragnące żyć w miłości i przyjaźni nie chcą wzajemnie dla siebie cierpieć w sposób dobrowolny ze względu na istniejącą miłość i przyjaźń, cierpią wówczas z przymusu, cierpią dotkliwiej i głębiej. Takie cierpienie jest jednak tym trudniejsze, że jest wymuszane przez rozliczne sytuacje życiowe. Powracanie do pierwszej miłości i wierności oznacza powrót do wzajemnego podejmowania cierpienia i krzyża.

I chociaż życie narzeczeńskie, małżeńskie, rodzinne, wspólnotowe, przyjacielskie niesie ze sobą wiele radości i szczęścia, jest ono zawsze okupione wysoką ceną — własnym życiem. Jak ziarno pszeniczne umierając kiełkuje i wydaje owoc, tak samo ludzie obumierając dla siebie, wzrastają we wzajemnej miłości (por. J 12, 24). Każdy rodzaj miłości wymaga nieustannego umierania sobie, na wzór Chrystusa umierającego za nas wszystkich: Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci (1 J 3, 16).

Rezygnacja z własnej woli i upodobań na rzecz pragnień i upodobań bliźniego, przebaczenie raniących słów, akceptacja negatywnych postaw, wzajemna tolerancja dla swoich słabości i granic ludzkich, które czynią życie trudnym — wszystko to jest oddawaniem swego życia, umieraniem dla drugiego.

Eucharystia ukazuje nam bardzo ścisły związek miłości z cierpieniem i krzyżem. Uobecnia ona bowiem mękę i śmierć Syna Bożego — najwyższy znak miłości Boga do człowieka. Jezus zdecydowanie odrzuca pokusę uniknięcia krzyża tylko dlatego, że krzyż wyraża Jego miłość. Kiedy Piotr będzie usiłował odwrócić uwagę Jezusa od cierpienia, Chrystus nazwie go po prostu szatanem (por. Mt 16, 23). Tylko bowiem szatan może kusić człowieka do szukania miłości bez krzyża. Miłość zawsze wiąże się z cierpieniem i krzyżem, ponieważ domaga się od człowieka przekraczania granic wyznaczonych przez ludzkie zranienie, słabość, odczucie bezsilności i bezradności. Żywe uczestnictwo w Eucharystii winno z jednej strony być dla nas nieustannym przypomnieniem tej prawdy, że miłość wymaga cierpienia i krzyża, z drugiej zaś winno dawać siłę i odwagę do podejmowania go w życiu codziennym.

Eucharystia jest jednak uobecnieniem nie tylko samego krzyża i cierpienia Jezusa, ale także Jego Zmartwychwstania. Miłość Chrystusa w Eucharystii jest więc nie tylko miłością ukrzyżowaną, ale także miłością zmartwychwstałą — zwycięską, pokonującą wszelkie ludzkie zło: grzech, cierpienie i śmierć.

Uczestnicząc w Eucharystii jesteśmy wzywani i jednocześnie uzdalniani do życia zwycięską miłością. Jeżeli miłość wielu par narzeczeńskich, małżeńskich, wielu rodzin, wspólnot i przyjaźni jest taka słaba, niezwycięska, pokonana przez zło, to czyż nie dlatego, że nie czerpie mocy ze swojego źródła — z Eucharystii? Pogłębiając nieustannie uczestnictwo w Eucharystii: we Mszy św., w Komunii św., w adoracji Najświętszego Sakramentu, winniśmy odnawiać w sobie źródło zwycięskiej miłości, która pozwala pokonywać każde zło zagrażające miłości i przyjaźni. Cierpienie, umieranie i krzyż nie są wówczas naznaczone tragizmem i rozpaczą, opromienia je bowiem miłość zwycięska. To właśnie ona sprawia, że jesteśmy zdolni cierpieć jedni dla drugich, wzajemnie nosić swoje krzyże. Nasze uczestnictwo w Eucharystii nie może być wyizolowane z naszego codziennego życia. Winno służyć naszej codzienności, szczególnie zaś winno pogłębiać nasze współżycie z bliźnimi. Wpływ Eucharystii na naszą codzienną miłość bliźniego sprawia, iż całe nasze życie staje się żywą Eucharystią.

Jeżeli w miłości i przyjaźni słabnie zwycięska miłość, wówczas zło bierze górę. Pragnąc kochać się wzajemnie winniśmy być świadomi tkwiących w nas zagrożeń: odruchów niechęci, egoizmu, zmysłowości, pychy itp. Stąd też potrzebujemy szczerego dialogu, w którym będziemy wypowiadać wzajemnie przed sobą swoje odczucia i wspólnie odkrywać źródła nieporozumień i konfliktów. A ponieważ jesteśmy skłonni koncentrować się tylko na słabych stronach naszego życia, będzie rzeczą bardzo pożyteczną, jeżeli we wzajemnym dialogu będziemy rozpoczynać od wydobywania naszych pozytywnych cech.

Najszczersze jednak rozmowy narzeczonych, małżonków, rodziców i dzieci, członków wspólnoty, przyjaciół nie przyniosą pożądanych rezultatów, jeżeli nie będą poprzedzone uważnym wejściem w siebie, wnikliwą analizą własnego sposobu reagowania, myślenia i działania. Ogromną pomocą w poznawaniu siebie mógłby stać się codzienny osobisty rachunek sumienia, który rozpoczynałby się jednak nie od liczenia własnych grzechów, ale od dziękczynienia za wszystkie dobrodziejstwa otrzymane od Boga w życiu. Dopiero na tle otrzymanych darów możemy prawdziwie ocenić popełnione grzechy, które zawsze ujawniają braki pełnej miłości i wierności wobec Boga i ludzi. Tak więc dialog poprzedzony osobistą rozmową z Bogiem może stać się miejscem wspólnego przezwyciężania zagrożeń dla naszej miłości i przyjaźni.

4. Dawanie świadectwa

Eucharystia ma także wymiar apostolski i misyjny. Chrześcijanie, którzy w niej uczestniczą, otrzymują dary nie tylko dla osobistego pożytku, ale także dla dobra ludzi, z którymi żyją na co dzień. Słowa kończące Mszę św.: Idźcie w pokoju Chrystusa są rozesłaniem wiernych, aby dawali świadectwo Jezusowi całym swoim życiem. Winny być one pomostem pomiędzy Eucharystią a życiem codziennym, w którym chrześcijanie przekazują innym tę Rzeczywistość, której stali się uczestnikami. Najbardziej nawet osobiste i prywatne sprawy chrześcijanina stają się miejscem dawania świadectwa i nie mogą być oddzielane od Eucharystii, która uświęca życie człowieka we wszystkich jego wymiarach. Gdyby chrześcijanin nie otwierał się na innych w dawaniu świadectwa Jezusowi swoim życiem, wówczas jego uczestnictwo w Eucharystii byłoby tylko pewną formalnością.

Apostolski wymiar każdej miłości i przyjaźni przejawia się najpierw w fakcie, iż każda miłość i przyjaźń otwiera się na innych. Miłość i przyjaźń pragną dzielić się z innymi, nie są nigdy zamknięte na innych.

Często podkreśla się i słusznie docenia apostolski charakter powołania kapłańskiego czy zakonnego, ale jednocześnie zaniedbuje się może nieco odkrywanie misyjnego i apostolskiego charakteru każdego małżeństwa i rodziny.

Miłość musi się dzielić i rozszerzać. Miłość współmałżonków nie zamyka ich i nie ogranicza do nich, ale wręcz odwrotnie — otwiera ich. Taka jest natura miłości. Mąż może kochać innych nie pomimo tego, że ma żonę i dzieci, ale właśnie dlatego, iż ma kochającą żonę i dzieci. Podobnie i żona. Małżonkowie kochając się wzajemnie uzdalniają siebie i swoje dzieci do prawdziwej miłości każdego człowieka. Jeżeli nawet w pierwszych latach pożycia małżonkowie są bardziej zajęci własnym domem i dziećmi, to jednak w miarę rozwijania się ich wzajemnej miłości i dorastania dzieci, spontanicznie otwierają się na bliźnich wychodząc ku nim razem ze swoimi dziećmi, podobnie jak Chrystus otwiera się i wychodzi do każdego człowieka.

Swoją wzajemną miłością rodzice uczą swoje dzieci nie tylko ludzkiej miłości, ale także miłości i zaufania do Boga. Miłość rodzicielska jest fundamentem prawdziwej miłości Boga. Człowiek, który nie doświadczyłby w swoim życiu miłości ludzkiej, nie będzie w stanie pojąć miłości Boga i uwierzyć w nią. Sam Bóg objawiając miłość człowiekowi, miłość która jest przecież całkowicie inna od miłości ludzkiej, odwołuje się właśnie do miłości rodzicielskiej. Sam Bóg każe nazywać siebie Ojcem i Matką (por. Oz 11, 1–4).

Opierając się na miłości matki i ojca, dzieci będą zdolne uwierzyć, że Bóg je kocha naprawdę; będą mogły także kształtować w sobie prawdziwe pojęcie o Bogu, który jest Miłością. Miłość rodziców staje się obrazem miłości Boga. Jest to odpowiedzialna i ważna misja rodziców wobec swoich dzieci. Wypełnienie tej misji będzie możliwe tylko wówczas, kiedy małżonkowie będą wspólnie czerpać z miłości samego Boga, która uobecnia się nieustannie w Eucharystii. Człowiek bowiem sam z siebie nie jest zdolny do miłości, może jedynie dzielić się z innymi tą miłością, którą uprzednio przyjmie.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
XXI. EUCHARYSTIA SZKOŁĄ MIŁOŚCI XXIII. EUCHARYSTIA ŹRÓDŁEM SIŁY I RADOŚCI
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz