Daj mi pić

ROZWAŻANIA REKOLEKCYJNE

XXVI. EWANGELICZNE UBÓSTWO

 

1. Wezwanie do ewangelicznego ubóstwa

Słowa Jezusa: Idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, (...) potem przyjdź i choć za Mną (Mt 19, 21) — skierowane są nie tylko do zakonników. Jezus kieruje je do wszystkich, którzy chcieliby więcej Go kochać i odznaczyć się w służeniu Mu. Jezusowe zaproszenie do ewangelicznego ubóstwa w przeszłości było rezerwowane niemal wyłącznie dla zakonników. Jednakże zarówno w przeszłości jak i dzisiaj, wiele osób świeckich i duchownych pragnie żyć ideałem ewangelicznego ubóstwa. Pragnienie to rodzi się w uczniach Jezusa w miarę ich coraz większej zażyłości z Mistrzem. Uczeń zakochany w swoim Mistrzu spontanicznie zadaje sobie pytanie: Jak mogę upodobnić się do Jezusa ubogiego?

Pragnienie ewangelicznego ubóstwa nie jest tylko owocem wysiłku człowieka. Płynie przede wszystkim z zaproszenia Jezusa, jest owocem działania Jezusa w duszy człowieka.

Ewangeliczne ubóstwo jest osobistym wyborem, ale zawsze w odpowiedzi na wezwanie Chrystusa. Nie można siłą woli przymusić się do ubóstwa. Ubóstwo podjęte pod przymusem byłoby jedynie krępującym ciężarem. Ciężar ten nie ubogacałby wewnętrznie człowieka i nie zbliżałby go do Jezusa.

2. Sens ewangelicznego ubóstwa dzisiaj

Sens i istotę ewangelicznego ubóstwa dobrze ukazuje nam przypowieść o bogaczu. Bogacz zgromadziwszy wiele dóbr powiedział do siebie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Jezus zaraz dodaje: Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie (Łk 12, 19–20). Słowa bogacza skierowane do niego samego w przypowieści są przeciwstawione Słowu Bożemu.

Bogacz — odwołując się do swojego bogactwa — pragnie decydować sam o swoim losie. Ale to przecież Bóg ostatecznie decyduje o losie człowieka. Przypowieść przestrzega nas przed próbą zabezpieczania swojego życia przy pomocy dóbr materialnych.

Pan Jezus nie kwestionuje w tej przypowieści znaczenia samego bogactwa, ale jedynie zniewolenie ludzkiego serca bogactwem. Człowiek, który nie nagromadził wielkich dóbr materialnych, nie staje się ubogim w sensie ewangelicznym przez ich brak.

Doświadczając biedy materialnej, przeżywając różne braki, człowiek może jednocześnie mieć serce chciwego bogacza. Może go bowiem trawić wewnętrzna chciwość i zazdrość. Niemal wszystkie rewolucje społeczne rodziły się z nienawiści klasowej biednych do bogatych. Opierały się przy tym na ich zazdrości, zachłanności i chęci zemsty.

Wprawdzie tyran dobrobytu trzyma nas wszystkich mocno w szponach — stwierdza P. van Breemen — to jednak biedacy są jego największymi ofiarami. Reklama telewizyjna działa dużo skuteczniej w środowisku biednych niż bogatych. Ludzie bogaci na podstawie własnych przeżyć dobrze wiedzą, że każdy dzień nie może być usłany różami. Mają świadomość, że mogą korzystać z luksusów i jednocześnie cierpieć z powodu różnych nieszczęść. Najczęściej człowiek biedny, zaślepiony żądzą posiadania, nie uświadamia sobie tego. Marzy o większej ilości pieniędzy, aby mieć dostęp do większych przyjemności. Sądzi bowiem, że one przyniosą mu szczęście.

Dobrowolne ubóstwo ewangeliczne może ukazać także ludziom biednym materialnie, jak niewiele potrzeba, aby być prawdziwie szczęśliwym. Tylko ubóstwo wybrane dobrowolnie, może być dla człowieka źródłem wolności wewnętrznej.

3. Ubogacenie się przez ubóstwo

Jezus dobrowolnie wybrał ubóstwo ze względu na nas. Naszą odpowiedzią może być dobrowolne ubóstwo wybrane dla Niego. Motywem tej wymiany jest tylko miłość i oddanie. Bez miłości do Jezusa ubóstwo stałoby się bezsensownym i dokuczliwym brakiem, którego należałoby się pozbyć za wszelką cenę. Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał (1 Kor 13, 3) — powie św. Paweł.

Ewangeliczne ubóstwo ma prowadzić nas do ubogacenia wewnętrznego. Jezus będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8, 9).

W niektórych środowiskach społecznych można wyraźnie zaobserwować pewną zależność: im większe ubóstwo duchowe, tym większy nacisk kładzie się na bogactwo materialne. Posiadanie ma podkreślać wielkość i niezależność osoby. Celem otaczania się materialnym bogactwem i luksusem jest często nie tyle chęć wygodnego życia, ile pragnienie pokazania swojej siły i władzy.

Pierwszym motywem ewangelicznego ubóstwa ma być przede wszystkim pragnienie naśladowania Chrystusa ubogiego i upodobnienie się do Niego. Wzorem ubóstwa jest sam Jezus Chrystus, który dla nas stał się ubogi, aby nas ubóstwem swoim ubogacić.

Upodobnienie się do Jezusa nie polega jednak najpierw na zewnętrznym upodobnieniu się. W ewangelicznym ubóstwie chodzi o całkowite oddanie serca Bogu i oparcie swojego życia tylko na Nim, na wzór Jezusa oddanego swojemu Ojcu.

Ubogacenie się przez ubóstwo rozpoczyna się od zdobywania coraz większej wolności wobec wszystkiego, co krępuje i zniewala człowieka. Chciwość, zazdrość i inne namiętności związane z posiadaniem, mogą być źródłem wielkiego niepokoju i cierpienia. Człowiek, nawet bardzo bogaty, owładnięty żądzą posiadania, potrafi zatruć sobie życie także wówczas, kiedy opływa we wszystko.

Ubogacenie przez ubóstwo polega więc między innymi na uwolnieniu się od zbytniej troski o siebie, zdobyciu wewnętrznego pokoju, radości życia, pełniejszym zawierzeniu Bogu. Wolność wobec rzeczy materialnych sprawia również, iż człowiek może radośnie i bez najmniejszego poczucia winy korzystać z dóbr ziemskich.

Doświadczenie ewangelicznego ubóstwa tworzy w nas jakby szerszą przestrzeń, tworzy więcej miejsca w naszym sercu na sprawy duchowe. Jeżeli całą energię życiową poświęcalibyśmy na pogoń za dobrami oraz na ich konsumowanie, zatracalibyśmy wówczas stopniowo wrażliwość duchową. Nie można dwom panom służyć — mówi Jezus. Ubogacenie się przez ubóstwo to przyjęcie Jezusa jako jedynego Pana naszego życia.

Ubogacenie się przez ubóstwo to także uwolnienie się od dręczących człowieka lęków. Ubóstwo uczy nas, iż bogactwo nie jest żadnym lekarstwem na lęk przed bezradnością i zagubieniem. Nie można bogactwem uspokoić lęku przed cierpieniem i śmiercią. Nie można za pieniądze kupić sobie życzliwości i miłości innych. Przy pomocy pieniędzy nie da się uspokoić stanów zniechęcenia i depresji.

Ubogacenie przez ubóstwo to odkrycie zaufania do Boga jako jedynego Lekarza i jedynego lekarstwa na wszystkie najtrudniejsze sytuacje ludzkie. Powierzenie się człowieka Bogu wyprowadza nas ze zbytniego lęku o nas i nasze życie.

Poprzez zaufanie Bogu pokonujemy naszą bezradność. Wyjście z każdej sytuacji znajdujemy w Nim. On staje się dla nas źródłem wewnętrznej mocy, która pozwala stawić czoła nawet największym zagrożeniom. Człowiek żyjący ewangelicznym ubóstwem zdobywa beztroskę ptaków niebieskich, wewnętrzny spokój i piękno lilii polnych.

4. Sposoby praktykowania ewangelicznego ubóstwa

Podstawą rozważań o sposobach praktykowania ubóstwa jest soborowy Dekret o przystosowanej odnowie życia zakonnego (Perfectae caritatis). I choć nauka ta odnosi się najpierw do zakonników, to jednak poprzez nich zaproszenie do praktykowania ubóstwa Sobór kieruje do wszystkich chrześcijan. Zakonnicy nie żyją dla siebie, lecz dla innych.

Sobór stwierdza, iż dobrowolne ubóstwo wybrane ze względu na Chrystusa zakonnicy powinni gorliwie praktykować. Winni też szukać nowych form wyrażania go we współczesnym świecie. Ewangeliczne ubóstwo — stwierdza także Sobór — jest dziś bardzo cenionym znakiem.

Oto najważniejsze przejawy ewangelicznego ubóstwa, które wymienia Sobór:

po pierwsze: poddanie się powszechnemu prawu pracy, która staje się źródłem utrzymania siebie i źródłem pomagania innym;

po drugie: odrzucenie nadmiernej troski o sprawy materialne a powierzenie się Opatrzności;

po trzecie: dzielenie się tym, co się posiada z ludźmi ubogimi oraz szukanie kontaktu i solidarności z nimi;

po czwarte: unikanie wszelkiego pozoru zbytku, niegromadzenie majątku i wystrzeganie się nieumiarkowanego zysku;

po piąte: zależność od innych w korzystaniu z dóbr materialnych.

Przejdźmy teraz do bardziej szczegółowego omówienia form ewangelicznego ubóstwa zaproponowanych przez Sobór.

a) Poddanie się powszechnemu prawu pracy zostaje wymienione jako pierwszy przejaw ewangelicznego ubóstwa.

Podstawową formą wyrażania ubóstwa w wiekach przeszłych — zwłaszcza przez zakonników — było żebranie. Wielkie wspólnoty zakonne, jak np. franciszkańskie, nazywano zakonami żebrzącymi.

Tę formę ubóstwa praktykowali jednak nie tylko zakonnicy, ale także wielu świeckich. Sam Ignacy Loyola tuż po swoim nawróceniu przez długi czas utrzymywał się z żebrania.

Kościół nie rezygnuje z żebrania jako przejawu ubóstwa. W wielu wspólnotach kościelnych, także dzisiaj sięga się po tę tradycyjną formę praktykowania ubóstwa. W naszym zachodnim świecie dobrobytu i wolności człowieka, żebranie jako forma ewangelicznego ubóstwa jest może bardziej wymagające i znacznie trudniejsze niż w przeszłości.

Jezus praktykował obie formy ubóstwa. W Nazarecie ciężko pracował na swoje utrzymanie i na utrzymanie swoich najbliższych. W czasie publicznej działalności On sam i Jego uczniowie utrzymywali się z ofiar otrzymanych od ludzi. Była to forma żebrania.

Kościół zachęca nas dziś do wyrażania naszego podobieństwa do Chrystusa ubogiego najpierw poprzez pracę na swoje własne utrzymanie. Codzienna praca pozwala także naśladować Chrystusa ubogiego, który całe życie ciężko pracował; pracował jako rzemieślnik, jako rolnik czy też jako wędrowny nauczyciel. Człowiek ubogi musi ciężko pracować na swój chleb. Tylko bogaty może sobie pozwolić na luksus bezczynności i na korzystanie z dóbr nie zdobytych w pocie czoła.

Poddanie się powszechnemu prawu pracy jest także formą współpracy ze Stwórcą. W szczególny sposób możemy współpracować z Bogiem przez pracę apostolską. Poprzez nią wypełniamy polecenie Chrystusa: Odtąd ludzi łowić będziesz. Zadajmy sobie kilka pytań odnoszących się do tej formy naszego ubóstwa:

Czy praca nie jest dla nas złem koniecznym?

Czy nie uciekamy od pracy? Czy nie zrzucamy jej na naszych najbliższych? Czy praca jest dla nas formą służenia bliźnim?

Ale z drugiej strony pytajmy także, czy nie uciekamy w zapracowanie? Czy nie ma w nas pokusy pracoholika, który wszystkie swoje problemy dławi poprzez przepracowywanie się?

Na ile naszą codzienną pracę traktujemy jako formę współpracy z Bogiem, jako sposób naśladowania Chrystusa? Czy nasza praca staje się miejscem naszego życia duchowego, naszego codziennego spotkania z Bogiem?

b) Odrzucenie nadmiernej troski o sprawy materialne i powierzenie się Opatrzności — oto drugi przejaw praktykowania ewangelicznego ubóstwa. Jezus nie tylko wzywał uczniów do zaufania Bogu w trosce o zaspokajanie potrzeb materialnych, ale sam doświadcza ubóstwa i nieustannie powierza się swojemu Ojcu.

Zarówno samo życie Jezusa, jak i Jego męka i śmierć są świadectwem całkowitego powierzenia się Opatrzności. Męka i śmierć Jezusa są szczytem Jego ubóstwa. Są też najwyraźniejszym zaproszeniem nas do naśladowania Jego ubogiego życia. Jezus poprzez mękę i śmierć stopniowo obnaża się ze wszystkiego, co posiada.

Odrzucenie zbytniej troski oznacza przezwyciężanie rodzącego się odruchowo niepokoju związanego z niepewnością ekonomiczną jutra. Człowiek ubogi jest przyzwyczajony do tego, iż doświadcza wielu, nieraz bardzo dokuczliwych braków.

Szczególnym wyrazem ubóstwa jest powierzenie się Opatrzności w każdej sytuacji: w dostatku i w niedostatku, w obfitości i w brakach. Pięknie świadectwo powierzenia się Opatrzności daje nam św. Paweł: Ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 11–13). Ta postawa św. Pawła, pełna wolności wewnętrznej, była owocem jego całkowitego powierzenia się Opatrzności.

Inną cechą tego powierzenia się Opatrzności jest wdzięczność wobec Boga i ludzi za wszystko. Ducha wdzięczności odkrywamy również u św. Pawła: Stwierdzam, że wszystko mam i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony, otrzymawszy (...) od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu. (...) Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków. Amen (Flp 4, 18–20). Pomoc otrzymaną od Filipian św. Paweł nazywa wdzięczną wonią. Sam też wyraża wdzięczność Bogu za otrzymaną pomoc.

Człowiek ubogi wie, że sam z siebie nic nie posiada, ale wszystko otrzymuje od Boga. Każdy najmniejszy dar przyjmuje jako wyraz hojności i dobroci Boga.

Również ludzka dobroć, życzliwość budzi u człowieka ubogiego wdzięczność. Ubogi uznaje z pokorą swoją zależność od ludzi. Ale nie czuje się nią bynajmniej zniewolony. Zdaje sobie bowiem sprawę, że człowiek jest tylko pośrednikiem, a nie źródłem dobroci. Ostatecznie wszystko otrzymujemy od Boga.

Tylko człowiek, który zaufał swojemu bogactwu, jest pełen pychy, wyniosłości. Ta pycha rodzi się z oparcia się o swoje bogactwo. Człowiek bogaty nie umie być wdzięcznym, ponieważ sądzi, iż wszystko zawdzięcza tylko sobie: swojej pracy, przemyślności, zapobiegliwości. Bogactwo może stać się przeszkodą do wejścia do Królestwa, ponieważ skłania do opierania się na sobie, a odwodzi od zaufania Bogu.

W kontekście tych rozważań możemy sobie zadać kilka pytań dotyczących naszego stosunku do pieniędzy i innych rzeczy materialnych:

Czy mógłbym za św. Pawłem powtórzyć, iż umiem cierpieć biedę? Czy umiem znosić cierpliwie jakieś braki materialne lub inne niedogodności związane z codziennym życiem?

Czy umiem obfitować w dobra materialne? Czy umiem korzystać z nich spontanicznie i w wolności i cieszyć się nimi? Czy mam świadomość, iż dobra materialne są darem Pana Boga i darem ludzi? Czy umiem być za te dobra wdzięczny Bogu i ludziom?

c) Dzielenie się tym, co się posiada, z ludźmi ubogimi, szukanie łączności w solidarności z nimi — oto inny przejaw ewangelicznego ubóstwa.

Wolność od przywiązania do dóbr sprawia, iż możemy chętnie dzielić się tym, co posiadamy z uboższymi i bardziej potrzebującymi od nas. Im większe byłoby nasze przywiązanie do rzeczy i pieniędzy, z tym większym oporem dzielilibyśmy się z innymi.

Dzielenie się z bardziej potrzebującymi od nas nie powinno być traktowane jako zło konieczne. Możliwość dzielenia się z innymi jest darem samego Jezusa. Dzieląc się z uboższymi, dzielimy się z Jezusem. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25. 40). Sprzeciwialibyśmy się naszemu powołaniu chrześcijan, gdybyśmy odmawiali pomocy człowiekowi, który prosi nas o nią. Jezus mówi: Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie (Mt 5, 42).

Sobór zwraca nam uwagę, że nie tylko powinniśmy dzielić się z ubogimi tym, co posiadamy, ale także szukać z nimi kontaktu. Celem takiego kontaktu jest solidaryzowanie się z nimi.

Ale możemy zapytać, z jakimi ubogimi ludźmi winniśmy się solidaryzować? Z pewnością nie chodzi tylko o ludzi, którzy z wyciągniętą ręką proszą o materialną zapomogę. Wobec takich ubogich łatwiej jest okazać się dobrym. Pojęcie ubogiego trzeba nam rozszerzyć na ludzi zagubionych psychicznie, znerwicowanych, upośledzonych, uzależnionych od alkoholu czy narkotyków.

Wychodzenie do tych ludzi i solidaryzowanie się z nimi sprawia często tym więcej trudności, że w pierwszym zetknięciu się z nimi odrzucają oni wszelkie gesty okazywanej im pomocy i zainteresowania. Trzeba wówczas pokonać ich uprzedzenia i nieufność wobec ludzi.

Zwróćmy uwagę, iż nie tylko ubodzy potrzebują naszej solidarności. Także i nam samym jest ona potrzebna. Ubodzy odsłaniają bowiem dobrze to, kim my sami jesteśmy. Ludzie ubodzy, upośledzeni umysłowo, znerwicowani, z którymi mamy jakiś kontakt, zwykle czują nasz lęk wobec nich. Nieraz uciekamy od takich ludzi, ponieważ obawiamy się, iż odsłonią oni prawdę o naszym wewnętrznym ubóstwie. Nasza wyniosłość czy paternalizm wobec ubogich jest próbą postawienia się ponad nimi.

Kiko Arguello na obrazie Dobrego Pasterza, który wręczył Janowi Pawłowi II, umieścił napis: Strzeżcie się, abyście nie gardzili kimkolwiek z moich najmniejszych. Za nich bowiem sam wyciągnąłem ręce swoje na krzyżu.

O. Romano w książce Mój Chrystus połamany pisze: Powinniście mieć więcej Chrystusów połamanych. Niech krzyczą do was zawsze swoimi połamanymi członkami i swoją bezkształtną twarzą; niech krzyczą o bólu i tragedii mojej drugiej męki w moich braciach, w ludziach.

W ubogich Chrystus jest połamany. Ale jeżeli naprawdę zbliżymy się do Chrystusa, to odkryjemy, jak bardzo sami wewnętrznie jesteśmy połamani. Doświadczymy też wewnętrznej potrzeby Jego pomocy.

Ta właśnie łączność z ubogimi może stać się szczególnym świadectwem dla dzisiejszego świata. Dziś nie możemy nikogo zadziwić wielkimi osiągnięciami naukowymi, kompetencją. Dzisiaj możemy zadziwić świat bezinteresowną, czystą i ofiarną miłością; miłością, która oddaje wszystko, niczego w zamian nie żądając. Tym właśnie zadziwiła świat prosta zakonnica, Matka Teresa z Kalkuty. Tym także zadziwił świat Jean Vanier zamieszkując pod jednym dachem z upośledzonymi umysłowo.

A teraz zadajmy sobie kilka pytań na temat naszego stosunku do ludzi ubogich i biednych:

Czy jestem wrażliwy na ludzką biedę, cierpienie, poniżenie? Czy dostrzegam ludzi ubogich i potrzebujących pomocy wokół siebie? Czy nie uciekam od nich? Czy usiłuję wychodzić im naprzeciw? Czy staram się im w jakiś sposób pomagać? ? Czy szukam jakiejś formy kontaktu i solidarności z nimi? Czy dzielę się posiadanymi dobrami z uboższymi ode mnie?

Czy bliskie są mi słowa Jezusa: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40)? Czy doświadczam, iż Jezus objawia się w sposób szczególny w ludziach biednych i ubogich?

d) Unikanie wszelkiego pozoru zbytku, niegromadzenie majątku oraz wystrzeganie się nieumiarkowanego zysku — oto dalsze przejawy ewangelicznego ubóstwa. W unikaniu zbytku, niegromadzeniu majątku przejawia się przede wszystkim pokora człowieka. Zbytek, przepych, luksus służy nie tylko użyciu zmysłowemu, ale przede wszystkim ludzkiej pysze.

W naszej współczesnej cywilizacji sposobem obrony przed bezradnością i lekceważeniem innych jest nieraz dążenie do posiadania. Bogactwo zapewnia władzę i szacunek innych. Irracjonalna pogoń za bogactwem jest u nas tak powszechna — mówi K. Horney — że jedynie dokonując porównań z innymi kulturami zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jest to instynkt ogólnoludzki. Stan posiadania chroni człowieka przed obawą, że może zubożeć, popaść w nędzę i być uzależnionym od innych. Strach przed takimi sytuacjami może działać jako bicz zmuszający człowieka do bezustannej pogoni za pieniądzem.

Źródłem owego nerwicowego dążenia do bogactwa w dzisiejszym świecie jest lęk przed bezradnością, przed lekceważeniem innych, przed zubożeniem, przed zależnością od innych.

Właśnie dlatego, że lęki popychają dzisiejszego człowieka do pogoni za posiadaniem, Sobór stwierdza, że ewangeliczne ubóstwo jest znakiem cenionym dziś w sposób szczególny. Dobrowolne ubóstwo ma pokazać ludziom żyjącym w lękach, że można przezwyciężać w nas owo chore dążenie do posiadania.

Zdobycie bogactwa nie uspakaja bynajmniej ludzkich lęków. Wręcz przeciwnie. Jeszcze je potęguje. Do istniejących już lęków dochodzi lęk przed utratą tego, co się posiada.

A teraz zadajmy sobie kilka pytań na temat naszego stosunku do rzeczy materialnych:

Czy nie ulegam jakiejś formie chciwości pieniędzy lub innych rzeczy materialnych? Czy nie ulegam pokusie gromadzenia majątku? Czy w mojej pracy i działalności nie szukam nieumiarkowanego zysku?

Czy nie poddaję się lękom związanym z brakami materialnymi? Czy nie próbuję zabezpieczać się przez gromadzenie dóbr materialnych? Czy jestem wolny wobec pieniędzy i innych rzeczy, z których korzystam na co dzień? Czy unikam wszelkiego pozoru zbytku?

e) I jeszcze jedna forma praktykowania ubóstwa, na którą wskazuje Sobór: zależność od innych w korzystaniu z dóbr materialnych. W życiu zakonnym, w którym zasady praktykowania ubóstwa ściśle określa prawo, będzie to zależność od przełożonych. Zależność od innych w korzystaniu z dóbr wyraża pokorne poddanie się Bogu. Zakonnik prosi o wszystko przełożonego, ponieważ wie, że wszystko jest darem Bożym. Przełożony jest świadkiem Boga, który obdarza nas wszystkimi swoimi darami. Ale także w życiu małżeńskim i rodzinnym istnieje podobna zależność od innych w korzystaniu z dóbr, choć ma ona nieco inny charakter. Polega ona nie tyle na jakiejś zależności prawnej, ale jest sposobem szukania jedności i wzajemnego obdarzania się tym, co się posiada. Wspólne dzielenie się dobrami materialnymi staje się wówczas symbolem daru serca.

Zapytam siebie, czy doświadczam w jakiejś formie zależności od innych w korzystaniu z dóbr materialnych? Czy nie marnotrawię dóbr materialnych? Czy nie żądam dla siebie jakichś przywilejów materialnych we wspólnocie, w której żyję?

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie (Mt 5, 3). Jakże daleki jest nasz świat od zrozumienia, że ten tylko jest szczęśliwy, kto jest ubogi w duchu — mówi P. van Breemen.

Nie tylko światu jest trudno zrozumieć błogosławieństwo dotyczące ubogich w duchu. Również nam przychodzi to z trudem. Lekceważenie ubóstwa lub też formalizm, z jakim go praktykujemy, sprawia, że trudno nam dostrzec ukryte w nim błogosławieństwo.

Naśladowanie Jezusa wymaga wyzbywania się tego wszystkiego, co nie może nas zbawić. Wymaga pokornego przyjęcia prawdy, że sami przy pomocy stworzeń, nie możemy ocalić swego życia, ponieważ życie człowieka nie jest zależne od jego mienia (Łk 12, 15). Wszyscy, którzy czują się uczniami Jezusa, zaproszeni są do ubóstwa. Jest ono bowiem konsekwencją przyjęcia Jego Osoby i Jego nauki. Z Chrystusem i dla Niego rezygnujemy z opierania się na posiadaniu materialnym i na posiadaniu władzy, aby móc oprzeć się tylko na woli naszego Ojca, który jest w niebie.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
XXV. POWOŁANIE DO CELIBATU JAK MOŻNA WYKORZYSTAĆ PROPONOWANE ROZWAŻANIA?
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz