Daj mi pić

WPROWADZENIA DO KONTEMPLACJI EWANGELICZNYCH

VII. DWUNASTOLETNI JEZUS

 

Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi (Łk 2, 41–51).

Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa siedzącego między nauczycielami, przysłuchującego się w skupieniu ich naukom oraz zadającego im pytania. Dostrzeżmy prostotę i naturalność w zachowaniu Chłopca. Zauważmy podziw tych, którzy Go słuchają. Słuchajmy pytań Jezusa i odpowiedzi udzielanych Mu przez uczonych.

Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy najpierw, abyśmy wzorem dwunastoletniego Jezusa pragnęli wzrastać w mądrości u Boga i ludzi. Prośmy także o głębokie pragnienie naśladowania Jezusa w byciu w tym, co należy do Ojca. Módlmy się również o wielką wolność wewnętrzną, dzięki której moglibyśmy wszystko włączyć w naszą więź z Bogiem.

1. Dom modlitwy

Opowiadanie o pobycie dwunastoletniego Jezusa w Świątyni Jerozolimskiej nie przedstawia jedynie odizolowanego szczegółu w trzydziestoletniej historii życia ukrytego w Nazarecie. Z jednej strony zamyka ono Ewangelię Dziecięcych lat Jezusa. Z drugiej strony opowiadanie to tworzy jakby przejście do życia publicznego.

Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. F. Mauriac mówi, że dwunastoletni Żyd nie jest już dzieckiem. W czasach Jezusa od dwunastego roku życia mężczyzna był dopuszczany do życia dorosłych.

Celem pielgrzymki Jezusa i Jego Rodziców do Jerozolimy były obchody Świąt Paschy. Pielgrzymi w drodze do Świętego Miasta modlili się, śpiewali Psalmy. Gdy po trzech dniach drogi Jezus ujrzał z dala złote mury Jerozolimy, serce Jego żywo zabiło na jej widok. Wysunął się na czoło pochodu i wpatrzony w mury i spiętrzone domy, i obwarowaną portykami Świątynię, górującą nad miastem, szedł ku niemu jak w transie, [szedł] ku stolicy Dawidowej, którą przez tyle lat nosił w swoim sercu (R. Brandstaetter).

Jezus jako dorastający Chłopiec, jak każdy pobożny Żyd, kochał Święte Miasto, a w nim w sposób szczególny Świątynię. Ze zdziwieniem i zachwytem przyglądał się wielkości i potędze tego miasta.

Po zakończonych uroczystościach, choć Jego Rodzice udali się w powrotną podróż do Nazaretu, On jeszcze przez trzy dni pozostaje w Jerozolimie, jakby chciał zatrzymać całą Mądrość i Świętość, którą kryły mury świątyni, jakby chciał się nacieszyć pięknem miasta.

Kontemplujmy zachwyt dwunastoletniego Chłopca pięknem Jerozolimy, zachwyt wielką Świątynią (której obwód liczy 1500 m.) odbudowaną przez Heroda Wielkiego. Przebywanie w niej było dla Jezusa czasem wielkich duchowych wzruszeń i doświadczeń. W świątyni Jezus był u siebie, w domu swojego Ojca.

W czasie życia publicznego miłość do Jerozolimy, zagrożonej jej własną niewiernością, wyciśnie z Jego oczu łzy żalu i bólu. Jezus kocha Święte Miasto pomimo całej jego nieprawości i grzechu. Będzie je upominał i karcił, ale jednocześnie będzie je kochał: Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście (Łk 13, 34).

Miłość Jezusa do Jerozolimy może naprowadzić nas na naszą miłość do Kościoła. Kościół jest Nową Jerozolimą, Nowym Miastem, Nową Świątynią. Jak dla Jezusa Świątynia Jerozolimska była domem modlitwy, tak teraz dla nas tym miejscem jest Kościół.

Orygenes pięknie łączy szukanie przez Maryię i Józefa Jezusa w Świątyni z naszym szukaniem i odkrywaniem Jezusa w Kościele: I szukając odnaleźli Go w świątyni. Nie w jakimkolwiek innym miejscu, lecz w świątyni (...) pośrodku uczonych, gdy ich słuchał i zadawał im pytania. Ty więc także szukaj Jezusa w Kościele Boga, szukaj w świątyni, szukaj Go pośród nauczycieli, którzy są w świątyni i nie wychodzą z niej; a gdy tak będziesz szukał, odnajdziesz Go.

Dziękujmy Jezusowi za Jego miłość do Świętego Miasta, dzięki której uczy nas miłości do Kościoła. Prośmy, aby słabości i grzechy Kościoła, podobnie jak grzechy Świętego Miasta dla Jezusa, nie były powodem naszego zwątpienia i odrzucenia Go.

Wielki współczesny teolog, kardynał H. de Lubac w książce Medytacje o Kościele pisanej w czasach próbowania jego wierności Kościołowi napisze: Nigdy Kościół nie daje nam bardziej Jezusa Chrystusa jak właśnie wtedy, gdy mamy okazję bycia jak On, w chwilach męki.

2. Przysłuchiwał się i zadawał im pytania

W krużgankach Świątyni otoczeni kręgiem uczniów nauczali doktorzy i biegli w Zakonie. Dzieci wciskały się między gromadę słuchaczy; zdarzało się nawet, że pozwalano im stawiać pytania. Historyk Józef opowiada, że jako chłopiec uczestniczył w tych turniejach umysłowych, a ponieważ nie odznacza się skromnością, dodaje nawet, że starsi kapłani i ważniejsze osobistości miasta udawały się do niego po dokładne wyjaśnienia zagadnień Prawa. Między tymi doktorami i mędrcami Izraela siedział właśnie Jezus (H. Daniel–Rops).

Wbrew ogólnie przyjętemu mniemaniu, zwłaszcza w ikonografii, dwunastoletni Jezus nie naucza w świątyni, ale siedzi między nauczycielami, przysłuchuje się im i zadaje im pytania. Podziw budzi niezwykła zdolność Jezusa wnikania w sens Pisma.

Profesor nauk biblijnych, D. Flusser, stwierdza, że dwunastoletni Jezus dyskutujący z uczonymi w Piśmie jest podobny do dzisiejszego zdolnego studenta. Pytania, jak i całe zachowanie się Jezusa objawiają Jego niezwykłą mądrość. Nie polega ona tylko na wiedzy, nagromadzonych informacjach. Mądrość Jezusa polega przede wszystkim na odkrywaniu znaczenia nauki proroków, których zapowiedzi miał wypełnić swoim życiem.

Zauważmy, że Jezus — Bóg–Człowiek — nie zdobył mądrości przy pomocy jakiegoś zewnętrznego cudu, ale poprzez pokorną i uważną pracę. Właściwie Jezusa wychowała Jego własna natura, promienna, potężna — zauważa E. Renan. Nauczył się czytać i pisać prawdopodobnie według metody, rozpowszechnionej na całym Wschodzie. Metoda ta polegała na tym, że chłopcom daje się książkę do ręki, a oni powtarzają tekst rytmicznie, chóralnie, aż go zapamiętają.

Dziękujmy Jezusowi, że trudził się w zdobywaniu mądrości razem z nami i dla nas. Prośmy, aby Jego trud rozbudził w nas pragnienie poznania Słowa Bożego, poznania wielkiej Tradycji Ojców od czasów Abrahama aż do naszych dni.

Patrząc na 12–letniego Jezusa pytajmy się, czy i my trudzimy się dla zdobycia prawdziwej mądrości? Czy szukamy głębszego poznania naszej wiary, naszej historii zbawienia? Czy szukamy nauki o Bogu, nauki o Jezusie? Głęboka wiara, nawet najbardziej prostego człowieka, nie jest nigdy wiarą bezmyślną. Ludzie prostej, ale głębokiej wiary odruchowo szukają zgłębiania jej przez refleksję, lekturę czy nawet systematyczne studium. Dziękując Jezusowi za Jego wzrastanie w mądrości, prośmy, abyśmy i my pragnęli wzrastać w niej.

3. Być w tym, co należy do Ojca

Podczas, gdy Jezus siedział między uczonymi, słuchał ich i zadawał im pytania, Jego Rodzice z bólem serca szukali Go przez trzy dni. Po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?

Odwołując się do ewangelicznego opowiadania, wyobraźmy sobie to wydarzenie. Przedstawmy sobie najpierw Maryię i Józefa, którzy chodzą po całej Jerozolimie i pytają o dwunastoletniego Chłopca. Opisują, w jaki sposób był ubrany, jak wygląda. Być może wiele razy przychodzą do Świątyni. Aż ktoś w trzecim dniu szukania zwrócił im uwagę, iż widział Chłopca pomiędzy uczonymi.

Kontemplujmy najpierw zdziwienie Rodziców, pełne wielu różnych uczuć: ból sprawiony ucieczką Jezusa, radość z odnalezienia Go, zaskoczenie nieoczekiwanym Jego zachowaniem i udzieloną własnym Rodzicom odpowiedzią. Wsłuchajmy się w ten delikatny wyrzut Maryi, w którym jest wiele cierpienia: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie.

Bardzo pięknie tę scenę spotkania opisuje R. Brandstaetter: W tej właśnie chwili Miriam i Josef spostrzegli Jezusa. Miriam w przypływie radości biegła do Niego, by Go uścisnąć. Lecz Josef, urzeczony widokiem Chłopca wśród doktorów, przytrzymywał niewiastę za ramię i zapomniawszy o niedawnym niepokoju, chłonął w siebie Jego natchnione i mądre słowa. Ale niewiasta, uwolniwszy swoje ramię z mężowej dłoni, pobiegła po stopniach portyku, roztrąciła doktorów i rzuciła się na szyję ukochanemu Synowi wołając: Jeszuo, dziecko moje, czemuś mi to uczynił? Oto ojciec twój i ja szukaliśmy ciebie.

Następnie kontemplujmy zachowanie Jezusa, Jego radość oraz wielki pokój w słowach i gestach. Wsłuchajmy się w wyjaśnienie Jego zachowania, w którym również z pewnym odcieniem wyrzutu tłumaczy, iż Rodzice powinni byli wiedzieć, że Jego miejsce jest w Świątyni — przed Ojcem: Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?

W tych pierwszych słowach zanotowanych w Ewangeliach, Jezus powołuje się na swojego Ojca. H. Daniel–Rops twierdzi, iż te pierwsze znane nam słowa Jezusa są twarde. Ujawnia się w nich bowiem, iż Jezus jest w pełni świadomy swej misji. W tych słowach zarysowuje się wielkie pouczenie Ewangelii, że ten, kto chce iść za Chrystusem, musi zerwać wszystkie, choćby najdroższe węzły i przywiązania ludzkie.

Dwunastoletni Jezus w świątyni zgłębia co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego (Łk 24, 27). Jezus wchodzi także w jakąś tajemniczą, mistyczną więź ze swoim Ojcem. Sam Ojciec i Jego sprawy wypełniać będą odtąd całą ludzką Osobę Jezusa: całe Jego serce, cały Jego umysł, całą Jego duszę, wszystkie Jego siły (por. Pwt 6, 5).

Wszystko inne zostanie zrelatywizowane. Zrelatywizowany zostanie także ból sprawiony własnym Rodzicom. I właśnie dlatego 12–letni Jezus powie swojej Matce i przybranemu Ojcu: Czemuście Mnie szukali?

Oddanie się wyłącznie do dyspozycji Ojca daje Jezusowi absolutną wolność wewnętrzną. Wolność wobec wszystkich ludzkich spraw; wolność wobec wszystkich ludzi, także wobec własnej Matki i przybranego Ojca. W życiu Jezusa nie będzie najmniejszego kompromisu. Wszystko zostanie poświęcone sprawie Ojca niebieskiego. Ukoronowaniem całego oddania się Jezusa swojemu Ojcu jest Jego modlitwa na krzyżu: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23, 46).

Dziękujmy Jezusowi za Jego całkowite oddanie się sprawie Ojca. Prośmy jednocześnie, aby i dla nas było coraz bardziej oczywiste, że sens naszego życia odnajdziemy tylko w naszej przynależności do Boga. Prośmy także, aby nasze pragnienie bycia w tym, co należy do Ojca, rodziło w nas wielką wolność wewnętrzną: wolność wobec rzeczy i ludzi; wolność wobec siebie samych; wolność wobec swoich słabości i talentów; wolność wobec tego, kim jesteśmy i co posiadamy. Owa wolność pomoże włączyć w relację z Bogiem wszystkie, nawet najtrudniejsze sprawy życia.

4. Oni jednak nie zrozumieli

Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Miriam i Josef — pisze R. Brandstaetter — usłyszawszy te słowa powinni ulec wewnętrznemu wstrząsowi i w nagłym olśnieniu ujrzeć to wszystko, co się potem, po latach wydarzyło. Ale nie ulegli temu wstrząsowi. Niczego nie ujrzeli. Słowa, w których Jezus podporządkował prawo ziemi nieubłaganemu prawu niebios, nie zostały przez Jego rodziców zrozumiane. Miriam zachowała je w pamięci, albowiem Elohim nie chciał, aby ich oczy otworzone były na to, co jeszcze powinno być przed nimi zakryte i utajone.

Pełne poznanie spraw Ojca przez dwunastoletniego Jezusa Łukasz przeciwstawia brakowi poznania u Jego Rodziców. Ewangelista pokazuje, iż Maryia i Józef nie mogą przekroczyć wiary Starego Przymierza. Sami nie mogą wyjść poza Stare Przymierze. Nie mogą zrozumieć Nowego, które ustanawia ich własny Syn swoim przyjściem na ziemię. Ten brak pełnego poznania nie jest jednak żadną winą, nie jest bowiem brakiem na poziomie moralnym. Nie rozumieją, ponieważ nie było im jeszcze dane zrozumieć.

Z powodu braku pełnego zrozumienia ich wiara przechodziła przez wiele trudności. Wymagała całkowitego zaufania Jahwe, zaufania ich Synowi. Brak zrozumienia był dla nich miejscem oczyszczenia wiary, miejscem jej wzrostu.

Maryia nie rozumiała tego, co mówił i czynił Jej Syn, ale nie wątpiła: chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Maryia domyśla się bowiem, że jest On kimś większym od człowieka — pisze Orygenes — i dlatego zachowywała wszystkie te słowa w sercu swoim. Zachowywała słowa Jezusa, ale nie jako słowa dwunastoletniego chłopca, ale jako słowa Tego, który został poczęty z Ducha Świętego; jako słowa Tego, którego widziała, jak wzrastał w mądrości i w łasce u Boga i ludzi.

Jakżeż bliska jest nam Maryia nie rozumiejąca słów swojego Syna. Bliska, ponieważ bardzo podobna do nas. Nierzadko i my znajdujemy się w sytuacjach, które przerastają nasze możliwości rozumienia. Nie rozumiemy tego, co dzieje się w nas i z nami. Wchodzimy w jakąś niemożność wewnętrznego poznania celowości i sensowności wielu naszych doświadczeń życiowych, wielu praw życia ludzkiego, wielu prawd wiary. Wchodzimy w jakąś pustkę poznawczą.

W jakimś wewnętrznym rozdarciu — jak Maryia i Józef — szukamy długo i z bólem serca. A kiedy wreszcie znajdujemy to, czego szukaliśmy, nie rozumiemy tego do końca. Jest to dla nas zakryte. Nierzadko przed pewnymi prawdami naszej wiary stajemy jak przed murem, którego w żaden sposób nie jesteśmy w stanie przekroczyć.

Odczuwamy wówczas wielką pokusę odmówienia tym wydarzeniom, prawdom, prawom jakiegokolwiek sensu, ponieważ sami go nie widzimy. Jeżeli poszlibyśmy za tą pokusą, wówczas przekreślilibyśmy Boże plany wobec naszego życia. Odmówilibyśmy Bogu prawa prowadzenia nas przez życie. Układalibyśmy sobie życie po swojemu.

Maryine rozważanie w sercu niezrozumiałych wydarzeń prowadzi nas do odkrywania sensu Tajemnicy. Tajemnica przechodzi przez trudne, bolesne i często niejasne sytuacje życiowe. Tajemnica Boga w życiu człowieka nierzadko spełnia się poza jego osobistym rozumieniem. Bóg nie ma obowiązku tłumaczyć się przed człowiekiem ze swoich dzieł dokonywanych w jego życiu. Bóg domaga się zaufania.

Bóg nie dokona jednak niczego w życiu człowieka bez jego wyraźnego przyzwolenia. W Maryi Bóg mógł dokonać wielkich rzeczy, także poza Jej osobistym rozumieniem, gdyż Ona pozwoliła Mu działać oddając się do Jego dyspozycji.

Na zakończenie rozmawiajmy najpierw z Matką Najświętszą prosząc Ją, aby przeprowadzała nas przez trudne chwile, w których — jak Ona — nie będziemy rozumieli tego, co mówi nam Jej Syn.

Rozmawiajmy również z dwunastoletnim Jezusem. Wraz z uczonymi podziwiajmy Jego mądrość, Jego całkowite oddanie się Ojcu oraz Jego pełną wolność. Prośmy Go, aby miłość, którą żywimy do Niego, przynaglała nas do coraz pełniejszego poznawania Go oraz do coraz wierniejszego naśladowania.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
VI. NARODZENIE JEZUSA VIII. ŻYCIE UKRYTE
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz