Adamie, gdzie jesteś? |
ROZWAŻANIA REKOLEKCYJNE
Dla św. Ignacego życie wewnętrzne człowieka nie polega na ciągłym wzroście w dobrym nastroju wewnętrznym, ale przede wszystkim na szukaniu i znajdywaniu woli Bożej pośród zmienności uczuć związanych zarówno z naszą sytuacją duchową, jak i okolicznościami zewnętrznymi. Stany pocieszenia i strapienia duchowego, o których będziemy mówić w dalszej części tych rozważań, przeplatają się nieraz jak zmienna aura. W procesie duchowego wzrostu przechodzenie od jednego stanu do drugiego nie jest jednak cyklicznym powrotem tej samej pociechy i strapienia, jak nieustanne powroty pór roku. Tworzy ono raczej spiralne wznoszenie się ku górze, któremu towarzyszy zmienność doświadczeń wewnętrznych. Autentyczność i stałość powierzenia się Bogu sprawdza się właśnie pośród tej zmienności.
Zmienność przeżyć, najczęściej niezależna od nas, ukazuje nam bardzo jasno, że nasza wiara jest drogą (Dz 16, 17; 22, 4), a życie pielgrzymowaniem. Droga naszego życia prowadząca do niebieskiej ojczyzny (por. Flp 3, 20) wiedzie poprzez wiele doświadczeń (Dz 14, 22). Za przykładem patriarchów, proroków i świętych winniśmy uznać siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi (Hbr 11, 13). Tę fundamentalną prawdę naszego życia przypomina nam nieustannie zmienność naszych wewnętrznych uczuć.
W życiu wewnętrznym nie można zatrzymać się w jakimś neutralnym punkcie: w każdym dniu, poprzez każdą decyzję albo zbliżamy się do Boga, albo się od Niego oddalamy.
Jeden z głównych sposobów działania złego ducha polega na tym, żeby przekonać człowieka o istnieniu trzeciej możliwości, jakiegoś stanu neutralnego; stąd pokusa zdystansowania się od spraw wiary i przyjęcie postawy agnostycyzmu religijnego. Uleganie pokusie trzeciej możliwości nierzadko podbudowywane jest pięknymi i szlachetnymi racjami w rodzaju: skoro o Bogu nie można nic pewnego powiedzieć, to trzeba się zająć raczej czynieniem dobra ludziom; w życiu nie liczą się dogmaty głoszone o Panu Bogu, ale przede wszystkim pomaganie bliźnim, itp. Te piękne deklaracje są jednak często tylko przykrywką dla duchowego lenistwa w szukaniu prawdy, w dawaniu zdecydowanej i jasnej odpowiedzi na ostateczne pytania związane z istnieniem człowieka.
Życie ludzkie wymaga od człowieka konkretnego opowiedzenia się w zasadniczych kwestiach: istnienia Boga, nieśmiertelności duszy, sensu istnienia ludzkiego na ziemi. Agnostycyzm czy obojętność wobec Boga najczęściej popycha nas w kierunku realizowania naszych namiętności, które trzymając nas w niewoli jeszcze bardziej oddalają od możliwości poznania Stwórcy. Człowiek bez Boga traci swoją tożsamość, nie wie kim naprawdę jest. Człowiek powszechnej chwiejności i przeciętności, w którego krwi krążą nęcące powaby grzechu, żyje jak w odurzeniu i nie wie już, gdzie naprawdę jest sobą: w swych brutalnych, butnych popędach czy w jakże słabym już, jakże onieśmielonym sumieniu (K. Rahner).
A. Ludziom, którzy przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego, nieprzyjaciel szatan ma przeważnie zwyczaj przedstawiać przyjemności zwodnicze i sprawia, że wyobrażają sobie rozkosze i przyjemności zmysłowe, aby ich tym bardziej utrzymać i pogrążyć w ich wadach i grzechach (ĆD, 314).
Ludzie opanowani namiętnościami przechodząc od grzechu do grzechu żyją jak w odurzeniu. Nie są w stanie wyobrazić sobie, że można żyć inaczej. Ewangelicznym przykładem jest głupi bogacz, który wobec obfitości urodzajów wyobraża sobie rozkosze i przyjemności zmysłowe snując marzenia o tym, co go czeka w niedalekiej, jego zdaniem, przyszłości: I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj. Ale marzenia bogacza okazały się tylko kuszeniem szatana, który posługiwał się jego własnymi namiętnościami. Ocena Boga jest jednoznaczna: Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twej duszy od ciebie (Łk 12, 19–20).
Zły duch przedstawia człowiekowi w grzechu zwodnicze przyjemności, aby utrzymać i pogrążać go w jego dotychczasowym stanie. Utrwalanie grzesznego życia dokonuje się także przez ideologię, którą człowiek dorabia sobie dla usprawiedliwienia swojego niemoralnego życia. Czasem polega ona na oskarżaniu i sądzeniu innych: nie tylko ja tak żyję, są jeszcze gorsi ode mnie. Człowiek może utwierdzać się w swoim grzechu także przez to, co K. Rahner nazywa mistyką grzechu: Człowiek w nas, będący kłamcą, wynajduje tysiące przyczyn, dla których nasz przypadek nie podpada pod codzienne, trzeźwe prawo Boga: (...) prowadzi on swój subtelny i może całkiem pobożny wykład o tym, że nasza sytuacja jest wyjątkowa i nie da się ocenić zwyczajną miarą. Módlmy się o odporność na mistykę grzechu.
Najgorszym sposobem utwierdzenia się w grzechu jest przewrotna pycha, która z buntu wobec Boga robi bohaterski czyn prowadzący rzekomo do prawdziwej wolności i autonomii człowieka. Pycha uważa zabicie Boga w sercu za tryumf człowieczeństwa: Biada temu, kto w swym upadku nie jest biedny, kto nie wierzy, że upadł, kto nie chce przystać na to, aby Bóg był większy od jego winy (K. Rahner).
B. Dobry duch zaś u tych, którzy przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego (...) stosuje sposób działania zgoła przeciwny, kłując ich i gryząc sumienia ich przez prawo naturalnego sumienia (ĆD, 314).
Zły duch uspokaja człowieka żyjącego w stanie grzechu, ale jednocześnie niepokoi go duch dobry. Żyjąc w grzechach potrafimy się okłamywać, zagłuszać nasze sumienia, nakładać sobie maski, ale zawsze tylko do pewnego stopnia. Nigdy nie udaje nam się zniszczyć duchowej wrażliwości tak, aby stać się zupełnie nieczułymi. Człowiek jest ze swej istoty bytem stworzonym na obraz i podobieństwo samego Boga, i tego faktu nie potrafią wymazać nawet największe namiętności. Duchowy człowiek w nas daje słyszeć swój głos przez prawo naturalnego sumienia.
Wyrzuty sumienia są naturalną reakcją duchowości człowieka, który w stanie grzechu przestaje być sobą; są naturalnym głosem wewnętrznym domagającym się od wolności człowieka przyznania jej należytego miejsca. Wyrzuty sumienia to niepokój ludzkiego serca, które nie spoczywa w Bogu, swoim Stwórcy.
Kłucie i gryzienie zdrowego sumienia należy jednak odróżnić do wyrzutów sumienia zafałszowanego. Kryterium rozróżnienia są zawsze owoce działania obu sumień. Dobry duch, kłując i gryząc sumienia przez prawo naturalnego sumienia daje człowiekowi jednocześnie nadzieję. W wyrzutach sumienia zawsze można znaleźć jakąś obietnicę pokoju wewnętrznego. Natomiast poczucie winy sumienia zafałszowanego daje tylko rozpacz popychającą do przekreślania lub nawet samozniszczenia siebie.
A. U tych zaś, co postępują w oczyszczaniu się ze swoich grzechów, a w służbie Boga, Pana naszego, wznoszą się od dobrego do lepszego, rzecz ma się odwrotnie niż w regule pierwszej. Wtedy bowiem właściwością ducha złego jest gryźć, zasmucać i stawiać przeszkody, niepokojąc fałszywymi racjami, aby przeszkodzić w dalszym postępie (ĆD, 315). Doskonały komentarz do tej reguły podaje Autor Ćwiczeń duchownych w liście do siostry zakonnej Teresy Rejadell. Św. Ignacy stwierdza w nim między innymi, że wobec początkujących w służbie Boga szatan używa trzech rodzajów broni.
Pierwszy rodzaj broni polega na stawianiu przed nimi trudności i przeszkód. Święty odwołując się zapewne do własnego doświadczenia przytacza przykłady trudności spotykanych przez początkujących w życiu wewnętrznym. Nieprzyjaciel podsuwa takie np. myśli: Czy możesz pędzić całe życie w ten sposób, podejmując takie pokuty? (...) Czy nie możesz zbawić się w inny sposób bez narażania się na takie ryzyko? Stawiając przed oczyma trudy, jakie nas czekają, daje nam do zrozumienia, że będziemy żyli bardzo długo, że będziemy musieli prowadzić życie, jakiego jeszcze nikt nie prowadził; nie wspomina natomiast zupełnie o ogromnym zadowoleniu i pociechach, jakie Pan zwykł dawać nowemu swojemu słudze, gdy ten nie licząc się z niewygodami wybierze cierpienie ze swoim Stwórcą i Panem.
Drugi rodzaj broni używany przez szatana przeciwko ludziom postępującym na drodze oczyszczenia polega na nakłanianiu do chełpliwości i próżnej chwały, dając do zrozumienia osobie kuszonej, że jest pełna dobroci i świętości i stawiając ją w jej własnych oczach znacznie wyżej, niż na to zasługuje. Jest to częsta pułapka zastawiana na neofitów, którzy uporali się z jakimś ciężkim grzechem. Ponieważ nie wpadają w grzechy, natychmiast sądzą, że są święci. Ale jeżeli szczerze postępują na drodze oczyszczenia, autentycznie się modlą, szybko odkrywają tę pychę, którą najczęściej demaskuje osąd innych.
Jeżeli drugi rodzaj broni: nakłanianie do pychy nie skutkuje, zły duch sięga po jej kolejny rodzaj: fałszywą pokorę. Polega ona między innymi na koncentrowaniu się na swojej słabości, zniechęceniu do siebie z powodu najmniejszej słabości, uważaniu się za bezużytecznego, pomniejszaniu swoich dobrych czynów i pragnień. We wspomnianym liście św. Ignacy wykazuje s. Teresie tę właśnie fałszywą pokorę: Po przedstawieniu niektórych swoich słabości i obaw związanych z omawianym przedmiotem piszesz: Jestem biedną zakonnicą. Wydaje mi się, że pragnę służyć Chrystusowi, Panu naszemu. Dlaczego nie masz śmiałości napisać: Pragnę służyć Chrystusowi, Panu naszemu, albo Otrzymałam od Pana pragnienie służenia Mu, lecz mówisz: Wydaje mi się, że pragnę. Jeżeli dokładniej się zastanowisz, to jasno zrozumiesz, że te pragnienia służenia Chrystusowi, Panu naszemu, nie pochodzą od Ciebie, lecz od samego Chrystusa, który ci ich udziela. Przedstawiając więc sprawy w ten sposób, że Chrystus daje mi wielkie pragnienie służenia Mu, oddajesz chwałę Panu, ponieważ ujawniasz jego dary.
Św. Ignacy zachęca następnie s. Teresę do demaskowania złego ducha przez działanie przeciwne jego działaniom: powinniśmy bardzo uważać i upokarzać się, przypominając sobie nasze grzechy i naszą nędzę w chwilach, gdy nieprzyjaciel stara się nas wywyższyć; i na odwrót, podnosić się przez prawdziwą wiarę i nadzieję w Panu, (...) gdy nieprzyjaciel stara się nas poniżyć i pognębić.
B. U tych, co usilnie postępują w oczyszczaniu się ze swoich grzechów (...) właściwością ducha dobrego jest dawać odwagę i siłę, pocieszenie, łzy, natchnienia i odpocznienie, zmniejszając lub usuwając wszystkie przeszkody, aby mogli postępować naprzód w czynieniu dobrze (ĆD, 315).
Bóg jest Bogiem pokoju, a nie udręczenia. Jeżeli więc człowiek z pokorą wznosi się od dobrego do lepszego, to rodzące się w nim niepokoje wewnętrzne nie pochodzą od Boga, ale od złego ducha.
Człowiek postępujący w oczyszczaniu się ze swoich grzechów zostaje poddany jeszcze wielu próbom. Namiętności, z których się co dopiero wyrwał, dają o sobie znać szczególnie w momentach krytycznych. W znużeniu i zmęczeniu walką z żądzami ciała (2 P 2, 18) człowiek nowo nawrócony powraca do rozkoszy i przyjemności zmysłowych jak Izraelici na pustyni znużeni jedzeniem manny tęsknili za pokarmem spożywanym w niewoli egipskiej: Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy pozbawieni tego wszystkiego. Oczy nasze nie widzą nic poza manną (Lb 11, 5–6). Podobnie też człowieka, który wyzwolił się z grzechu, nachodzą myśli, czy nie lepiej byłoby powrócić do dawnego życia, w którym ludzkie pożądania były zaspokojone. I w ten sposób z powodu ludzkiej przewrotności dar samego Boga (manna) może stać się powodem do nowego buntu.
Stąd też dobry duch dodaje odwagi i siły do kroczenia przez pustynię do ziemi obiecanej, w której człowiek otrzyma radość i wesele duchowe (ĆD, 329). Dobry duch zmniejsza lub też usuwa przeszkody, smutek i zakłócenia spotykane na tej drodze. Doświadczamy nieraz, że w momentach osaczenia przez trudności nagle spływa na nas jakieś światło i niemal natychmiast wewnętrznie czujemy, że to, co dotąd wydawało się bardzo trudne lub też wprost niemożliwe, staje w zasięgu naszych możliwości.
Wraz z usuwaniem przeszkód, dodawaniem odwagi, dobry duch daje pocieszenie i łzy, natchnienie i odpocznienie. Człowiekowi usilnie wzrastającemu od dobrego do lepszego dane jest nieraz doświadczyć, że nie ma nic lepszego nad bojaźń Pana i nic słodszego nad wypełnianie Jego przykazań (Syr 23, 27).
A. Czym jest pociecha duchowa?
Pocieszeniem nazywam przeżycie, gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie może już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy (ĆD, 316).
W zmienności przeżyć duchowych nie chodzi najpierw o odczucia psychiczne, które są bardzo często uwarunkowane przyczynami psychosomatycznymi lub innymi warunkami zewnętrznymi. Pociecha i strapienie duchowe powstają w człowieku w konfrontacji człowieka z Bogiem, z jego reakcji na wołanie Boże do doskonałości ewangelicznej (N. Kotyła). Chociaż z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że doświadczenia duchowe uzewnętrzniają się w sferze psychicznej a nawet somatycznej (np. przez łzy) ze względu na jedność wszystkich warstw w człowieku.
Pierwsze istotne doświadczenie pociechy duchowej to odczucie wzrostu w miłości do Boga — dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy. Drugim natomiast doświadczeniem pociechy, złączonym istotnie z pierwszym, jest wolność wobec wszystkich rzeczy stworzonych. Człowiek, który kocha Boga ze wszystkich swoich sił, nie może już kochać z takim samym oddaniem czegokolwiek innego. Jeśli kocha Boga całym sercem, to nie potrafi kochać stworzeń w tym samym stopniu.
Pociesze duchowej towarzyszy nieraz bardzo szeroka gama doświadczeń wewnętrznych, które uzewnętrzniają się w sferze psychicznej i somatycznej. Szczególnym objawem pocieszenia, bardzo cenionym przez św. Ignacego, są łzy. Podobnie i wtedy jest pocieszenie, gdy (dusza) wylewa łzy, które ją skłaniają do miłości swego Pana, czy to na skutek żalu za swe grzechy, czy to współczując męce Chrystusa, Pana naszego, czy to dla innych jakich racji, które są skierowane wprost do służby i chwały Jego (ĆD, 316). Łzy towarzyszyły często św. Ignacemu w jego przeżyciach mistycznych. Pisze o tym w bardzo wielu miejscach w swoim dzienniku duchowym. Powtarza się tam krótkie stwierdzenie Świętego: W czasie i po Mszy wielka obfitość łez bez przerwy. Ta obfitość łez (podobnie jak u św. Franciszka z Asyżu, który z powodu wylewanych łez na modlitwie chorował na oczy) rodzi u św. Ignacego obawę o utratę wzroku. Przyjmując z wdzięcznością ten dar, św. Ignacy doskonale zdaje sobie sprawę, że łzy są tylko zewnętrznym przejawem pociechy, stąd prosi Boga, żeby był zadowolony także wówczas, kiedy nie będzie łez (Dziennik duchowy).
Wreszcie nazywam pocieszeniem — pisze dalej św. Ignacy w Regułach o rozeznawaniu duchowym — wszelkie pomnożenie nadziei, wiary i miłości i wszelkiej radości wewnętrznej, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do właściwego dobra (i zbawienia) własnej duszy, dając jej odpocznienie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim (ĆD, 316). Każdy rodzaj pocieszenia duchowego daje człowiekowi odpocznienie i uspokojenie w Stwórcy i Panu naszym. Obrazem pocieszenia dającego odpocznienie i uspokojenie może być dla nas syn marnotrawny przebywający w ramionach ojca po swoim powrocie z dalekich stron (por. Łk 15, 20) lub też św. Jan Ewangelista spoczywający na piersiach Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy (por. J 13, 25).
Ta Boska pociecha — dająca odpocznienie i uspokojenie — sprawia wreszcie, że wszystkie wysiłki stają się przyjemne, a zmęczenie staje się odpoczynkiem. Nie ma takiej pokuty, ani tak wielkiego ciężaru, ani innych tak ciężkich prac, które nie wydawałyby się lekkie i słodkie temu, kto postępuje z tą gorliwością, zapałem i wewnętrzną pociechą. Ona pokazuje i otwiera przed nami drogę, jaką powinniśmy postępować, oraz wskazuje to, czego musimy unikać (św. Ignacy).
B. Jak człowiek winien zachować się w pociesze?
Będący w okresie pocieszenia niech myśli o tym, jak się zachowa w strapieniu, które potem przyjdzie, i niech już teraz nabiera nowych sił na tę przyszłą porę (ĆD, 323). W pociesze duchowej człowiek łatwo może ulec iluzji, popaść w niezdrową euforię, stąd św. Ignacy nawołuje do realizmu duchowego. Doświadczenie autentycznego pocieszenia ma przede wszystkim charakter duchowy, a więc winna mu towarzyszyć równowaga i harmonia wewnętrzna. Stany zbytniego podniecenia emocjonalnego, ujawniającego się w nadmiernej wesołości zewnętrznej, narzucaniu się innym, braku delikatności i wyczucia wobec innych są raczej wyrazem niedojrzałej euforii niż pociechy wewnętrznej.
Będący w okresie pocieszenia — pisze dalej św. Ignacy — niech się stara upokorzyć i uniżyć, ile tylko może, myśląc o tym, jak niewiele może w czasie strapienia bez łaski i pocieszenia (ĆD, 324). Podobnie pisze św. Ignacy do s. Teresy Rejadell: Gdy odczuwamy pociechę, poniżajmy się i upokarzajmy, pamiętając że wkrótce doświadczy nas pokusa. Ojciec Ignacy przestrzega człowieka postępującego od dobrego do lepszego przed pokusą pychy, która może zrodzić się z pociechy. Jak wspominaliśmy wyżej, tą właśnie bronią posługuje się zły duch wobec początkujących na drodze życia wewnętrznego. Dlatego też w stanie pocieszenia należy szukać upokorzenia i uniżenia. W pociesze należy myśleć o tym, jak mało człowiek może sam z siebie bez Boga. Jezus mówi wprost, że beze Mnie nic uczynić nie możecie (J 15, 5). Natomiast w strapieniu duchowym należy myśleć o tym, że dzięki łasce można stawić opór wszystkim swoim przeciwnościom. W tym właśnie wyraża się istota ignacjańskiego agere contra (działać przeciwnie). Nie jest ono wyrazem jakiegoś uporu psychicznego czy też niezdrowego woluntaryzmu, ale jest znakiem wierności Bogu i sobie.
Pociecha duchowa nie jest owocem naszych wysiłków, ale jest czystym darem, dlatego też winniśmy ją z wdzięcznością i pokorą przyjmować wiedząc, że nie zawsze nam ona towarzyszy, ale przychodzi w chwilach określonych przez Boga. Wszystko to dzieje się dla naszego pożytku (św. Ignacy).
Św. Ignacy w Regułach o rozeznawaniu duchowym poświęca znacznie więcej miejsca strapieniu duchowemu niż pocieszeniu, ponieważ wobec przebiegłości złego ducha działającego w stanie strapienia o wiele trudniej jest zachować się w taki sposób, aby nie tylko nie ponieść jakiejś szkody duchowej, ale uczynić ten stan człowieka szczególną — choć bardzo trudną — okazją do wzrostu wewnętrznego.
A. Co to jest strapienie duchowe?
Dla przybliżenia odpowiedzi na to pytanie posłużmy się najpierw dwoma tekstami św. Ignacego: opisem strapienia zawartym w Regułach o rozeznawaniu duchowym oraz fragmentem cytowanego wyżej listu Autora Ćwiczeń duchowych do s. Teresy Rejadell.
To, co jest przeciwieństwem reguły trzeciej (o pocieszeniu) nazywam strapieniem. I tak ciemność w duszy, zakłócenia w niej, poruszenia do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana (ĆD, 317).
Nieco bardziej rozbudowany opis strapienia zamieszcza Ojciec Ignacy we wspomnianym liście. W strapieniu nieprzyjaciel dręczy nas bez przerwy, wywołuje smutek, którego przyczyn zupełnie nie rozumiemy. Nie odczuwamy żadnej pobożności ani w modlitwie, ani w kontemplacji, żadnego smaku i upodobania wewnętrznego w mówieniu i słuchaniu o rzeczach Bożych. Na tym jednak nie koniec, bo gdy nieprzyjaciel spostrzeże, że jesteśmy osłabieni i upokorzeni przez tego rodzaju przykre przeżycia, wówczas podsuwa nam myśl, że Bóg, nasz Pan, zupełnie o nas zapomniał. W takich chwilach zaczyna nam się wydawać, że jesteśmy daleko od Pana naszego i że wszystko, co zrobiliśmy i chcielibyśmy jeszcze zrobić, nie ma żadnej wartości. W ten sposób nieprzyjaciel stara się doprowadzić nas do całkowitej utraty ufności.
A oto jeszcze jeden opis strapienia podany w książce Przez Syna do Ojca wnikliwego znawcy Ćwiczeń duchownych K. Rahnera: Jest rzeczą pewną, że w życiu ludzkim przychodzą okresy rozprężenia, chłodu, oschłości; okresy, w których Bóg, życie wieczne, światło cnót moralnych, takich jak prawość, czystość, sprawiedliwość, wierność itp., odsuwa się jakby od człowieka, staje się mgliste, wydaje się czymś w rodzaju luksusu, na który można sobie pozwolić tylko w jakichś pogodniejszych czasach. W takich okresach natomiast jasno i mocno rysuje się przed człowiekiem to, co da się dotknąć, czego można użyć: sukces, bogactwo, namiętności, wygoda. I słodkie powaby tego wszystkiego krążą już w duszy i we krwi, napełniają człowieka jakby ładunkiem pożądliwości ślepej na prawa wyższe, duchowe, na Bożą strefę, zanim jeszcze nasunie się pytanie, jak właściwie zareagować na to odmienienie własnego wnętrza. Jest to tak, jakby prawdziwa pokusa, zanim zaatakuje, była już obecna w sposób ukryty w twierdzy duszy (jakby miała w niej swą piątą kolumnę) i osłabiała już znacznie siły oporu. Taki jest więc stan, w którym znajduje się człowiek w chwili autentycznej i niebezpiecznej próby.
Jak w pocieszeniu istniały zasadniczo dwa rodzaje przeżyć: rozpalanie się w miłości do Stwórcy i wolność wobec wszystkich stworzeń, tak również przeżycie strapienia charakteryzuje się podobną dwoistością. Z jednej strony człowiek doświadczany strapieniem czuje się jakby był odłączony od Boga. Wyraża się to w braku jakiegokolwiek smaku i upodobania w sprawach duchowych, w rodzącej się niechęci do modlitwy, do słuchania czy też rozmowy o sprawach Bożych. Życie duchowe wydaje się być czymś wprost nierealnym lub niemożliwym do urzeczywistnienia. Z drugiej zaś strony rodzi się silny pociąg do rzeczy ziemskich i niskich. W strapieniu odzywają się te wszystkie żądze i namiętności człowieka, o których tak łatwo zapomina się w chwilach pocieszenia. W pocieszeniu można nawet ulec złudzeniu sądząc, że zostały one już raz na zawsze pokonane. Strapienie demaskuje tę iluzję i każe nam z całym realizmem podejść do starego człowieka mieszkającego w nas.
Ponieważ w strapieniu Bóg wydaje się bardzo odległy, jakby był snem, dlatego istnieje potrzeba oparcia się na czymś, co da się dotknąć. W strapieniu duchowym rodzi się nienasycalna wprost potrzeba konsumpcji pojętej w najszerszym znaczeniu, przy czym konsumpcja zmysłowa jest pierwszą, po którą sięga się najczęściej. Rozdarcie pomiędzy sferą duchową a emocjonalną i zmysłową rodzi silny niepokój wewnętrzny, poczucie winy i zniechęcenie.
Św. Ignacy zwraca uwagę, aby nie dać się zaślepić rodzącymi się w takiej sytuacji myślami, albowiem, jak pocieszenie jest przeciwieństwem strapienia, tak myśli rodzące się z pocieszenia są przeciwieństwem myśli rodzących się ze strapienia (ĆD, 317). O ile w pocieszeniu człowiek doznaje pokusy próżności i wyniosłości w sprawach duchowych, o tyle w strapieniu szatan popycha go do fałszywej pokory, która jest tylko drugą stroną medalu pychy. W strapieniu pod wpływem podsuwanych nam zwodniczych myśli zanadto upokarzamy się i zbytnio pogrążamy w rozważaniu naszej nędzy; oto w jaki sposób powstaje w nas bojaźń i osłabienie ducha. Dlatego tak konieczna jest czujność u tego, kto walczy (św. Ignacy). Zachowanie tej czujności umożliwia dobra znajomość tego, co powinniśmy robić, a czego nie w tym czasie szczególnej próby, jaką jest strapienie.
B. Potrzeba rozpoznania stanu strapienia duchowego.
Według św. Ignacego strapienie to jakiś szczególny czas działania złego ducha, stąd też nie wystarczy czekać biernie, aż ono minie, ale należy podjąć duchową walkę z nim. Pierwszym niebezpieczeństwem, przed którym staje człowiek w strapieniu i którego — o ile chce zwyciężyć — musi unikać, jest możliwość zaślepienia przeżywanymi emocjami i identyfikacja z nimi. Szatan dąży najpierw do tego, aby człowiek w ogóle nie rozpoznał swojego stanu strapienia: Musisz doprowadzić swojego pacjenta — poucza stary diabeł młodego w Listach o moralności C. S. Lewisa — do takiego stanu, w którym godzinami mógłby analizować swoje postępowanie, nie odkrywając w sobie żadnej rzeczy, które są widoczne dla każdego, kto kiedykolwiek zamieszkał z nim pod jednym dachem czy też pracował w tym samym biurze.
Stan strapienia jest doświadczeniem bolesnym, stąd też nierozpoznanie go łączy się z szukaniem przyczyn swojego cierpienia na zewnątrz, często przez oskarżanie otoczenia. W strapieniu bardziej niż w jakimkolwiek innym czasie jesteśmy narażeni na oskarżanie innych. Pierwsze oskarżenie kierujemy zazwyczaj nie do ludzi, ale właśnie do Boga.
C. Czego nie należy robić, a co należy robić w strapieniu duchowym?
a) W czasie strapienia nigdy nie robić żadnej zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy postanowieniach i przy decyzji, w jakiej się trwało w dniu poprzedzającym strapienie, albo przy decyzji, którą się miało podczas poprzedniego pocieszenia. Bo jak w pocieszeniu prowadzi nas i doradza nam duch dobry, tak w strapieniu — duch zły, a przy jego radach nie możemy wejść na drogę dobrze wiodącą do celu (ĆD, 318). W strapieniu, kiedy człowiek odnajduje pozorne, zewnętrzne tylko przyczyny swojego bolesnego stanu, przychodzą silne impulsy wewnętrzne do dokonywania nagłych, szybkich zmian, bez głębszego zastanowienia się czy też radzenia się innych. Im bardziej intensywne strapienie, tym silniejszy impuls do podejmowania decyzji. W takich właśnie momentach sprawdza się prawda ludowego przysłowia: Co nagle, to po diable. Zły duch pałając wielkim gniewem przeciwko człowiekowi, jest świadom, że jego czas jest krótki (Ap 12, 12), stąd też tak mocno nalega na dokonanie zmian pod jego wpływem. Czas szatana jest krótki, jak krótki jest nieraz czas strapienia, dlatego należy się uzbroić w cierpliwość. W stanie strapienia nie ma żadnych możliwości podejmowania dobrych i rozsądnych wyborów i decyzji.
b) Chociaż w strapieniu nie powinniśmy zmieniać poprzednich postanowień, to jednak jest rzeczą wielce pomocną usilnie zmieniać samego siebie nastawiając się przeciw temu strapieniu, np. więcej oddając się modlitwie, rozmyślaniu, rzetelnemu badaniu sumienia i do pewnego stopnia pomnażać nasze praktyki pokutne (ĆD, 319).
Św. Ignacy zachęca do otwartej walki przeciwko strapieniu nie poprzez zewnętrzne zmiany, ale przez przełamanie swoich oporów wobec modlitwy i wszystkich spraw duchowych oraz fascynacji ludzkimi namiętnościami budzącymi się w strapieniu. Trzeba sobie uświadamiać, że jesteśmy ludźmi wolnymi i nie możemy dać się posiąść przez nasze pożądania i działającego w nich złego ducha. Ogromną pokusą jest sądzić, że w stanie strapienia nie można nic zrobić. Nie mówmy nigdy: Nie, nie mogę. Mówmy do Boga: Ty możesz. Nie mówmy: Bez tego (z czego mam właśnie zrezygnować) nie mogę żyć, lecz powtarzajmy wciąż uparcie, cierpliwie i głośno: Tylko bez Ciebie, Boże, nie mógłbym istnieć (K. Rahner).
Demona działającego w nas w czasie smutku często nie wyrzuca się inaczej jak tylko przez modlitwę i post (Mt 17, 21), stąd też św. Ignacy zachęca do wydłużonej modlitwy, uważniejszego badania swojego sumienia oraz do pomnażania praktyk pokutnych. Zanim stwierdzimy, że nie możemy zrezygnować z jakiegoś grzesznego przywiązania módlmy się długo i gorąco, wspomagając tę modlitwę postem i jałmużną, a Jezus da nam odczuć, że to, co jest niemożliwe u ludzi, staje się możliwe dla łaski Boga działającej w nas.
Oto do jakiej modlitwy zachęca nas K.Rahner w strapieniu: Kiedy w naszym wnętrzu, w naszym ciele powstaje pokusa słabości, pożądliwości, tchórzostwa, nienawiści, mściwości, niewiary, ślepego samolubstwa, rozgoryczenia, równocześnie powstaje w nas coś ostatecznego, coś najbardziej wewnętrznego, coś, co nie może paść łupem pokusy, chyba, że my sami otworzymy jej drzwi. I to najgłębsze w nas zaczyna wołać — dziko, uporczywie, jak ktoś zdjęty śmiertelną trwogą, zaczyna krzyczeć do Boga, z gniewem, z twardym oporem przeciw własnemu ciału, przeciw kuszonemu duchowi.
c) Będący w okresie strapienia niech zastanawia się nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom naturalnym, ażeby stawiał opór różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela; albowiem może on tego dokonać z pomocą Bożą, na której mu nigdy nie zbywa, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa, bo Pan odebrał mu dużo zapału, wielką odczuwalną miłość i silną łaskę, pozostawiając mu jednak łaskę wystarczającą do osiągnięcia zbawienia wiecznego (ĆD, 320).
Ignacy nie chce, aby człowiek żył jako ofiara swojego strapienia, stąd też zachęca go do silnej wiary i ufności w działanie Boga w człowieku. Chrześcijanin nie może nigdy tracić nadziei. Nadzieja jest bowiem jednym z głównych darów naszego zakorzenienia się w Bogu.
W stanie strapienia stajemy jakby przed murem niemożliwości osaczeni z różnych stron. Ale przecież ten właśnie mur niemożliwości przedstawia jakąś stałą sytuację człowieka w ciągu całej historii zbawienia. Przed murem niemożliwości stawał Abraham, kiedy Bóg rozkazał mu złożyć syna w ofierze; przed murem niemożliwości stanął cały naród izraelski nad Morzem Czerwonym, przed murem niemożliwości stawali prorocy i stanął również Jezus Chrystus, Boży Syn. Kiedy staje się przed sytuacją po ludzku niemożliwą do rozwiązania nie wystarczy wierzyć ogólnie, że Bóg może dokonać wszystkiego. Wiara winna być wyrażona w bardzo konkretnym przekonaniu wewnętrznym, że cud przemiany duchowej może się dokonać także w naszym życiu.
Ignacy każe nam pamiętać, że nawet jeżeli Bóg odbiera nam odczuwalną miłość do Boga i do ludzi, odczuwalny zapał do spraw duchowych, to jednak zostawia nam zawsze łaskę wystarczającą do osiągnięcia zbawienia. Nie pozostajemy nigdy bezbronni wobec całego demonicznego zła, które daje o sobie znać w chwilach strapienia.
d) Będący w okresie strapienia niech się sili na wytrwanie w cierpliwości, która jest przeciwna napaściom, jakie go spotykają, i niech myśli, że rychło dozna pocieszenia, jeśli tylko z pilnością przeciwstawi się temu strapieniu (ĆD, 321). W stanie strapienia winniśmy przyjmować postawę cierpliwości. Św. Ignacy wie jednak, że nie przychodzi to łatwo, stąd też zachęca do wysiłku i do pilnego przeciwstawiania się temu wszystkiemu, co przeżywa się w strapieniu. Kłamliwe działanie szatana w strapieniu polega także na tym, iż przekonuje człowieka, że stan ten będzie trwał w nieskończoność. Dlatego też św. Ignacy, aby zwyciężyć to kuszenie zachęca do wiary, że wkrótce będziemy pocieszeni. W strapieniu człowiek winien podnosić się przez prawdziwą wiarę i nadzieję w Panu, przypominając sobie otrzymane dobrodziejstwa oraz Jego wielką miłość (św. Ignacy).
D. Przyczyny strapienia duchowego.
W rozważanych Regułach o rozeznawaniu duchowym św. Ignacy podkreśla, że dla trzech głównych racji znajdujemy się w strapieniu.
Pierwsza: Ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi lub niedbali w naszych ćwiczeniach duchownych; i tak z powodu naszych win oddala się od nas pocieszenie duchowe (ĆD, 322). W czasie strapienia trzeba szukać prawdziwych przyczyn swojego wewnętrznego stanu. Najpierw trzeba pytać siebie, czy przyczyna strapienia nie leży w nas: w skoncentrowaniu się na naszych pragnieniach i potrzebach, w naszym braku zaangażowania w modlitwę, w autentyczne oddanie się Bogu. Nie można doznawać duchowych pociech, jeżeli w całym swoim życiu człowiek myśli i reaguje egoistycznie. Serce cielesne nie umie przyjmować darów duchowych.
Źródłem strapienia może być także jakiś wewnętrzny problem, którego człowiek nie chce dotykać i rozwiązywać. Z tego może korzystać szatan, utrwalając i pogłębiając stan strapienia. Każdy człowiek ma wprawdzie swoje słabe punkty i nie w tym leży problem, aby je natychmiast usunąć, bo jest to najczęściej niemożliwe, ale w tym, jak je dobrze przeżywać, aby nie były one miejscem zamieszkania i pracy złego ducha. Na własne problemy i bolące miejsca trzeba patrzeć w świetle Słowa Bożego i rozeznania w kierownictwie duchowym, poddać je mocy Ducha Świętego czerpanej na modlitwie, wówczas, nawet gdyby były one bardzo poważne, stają się szczególnym miejscem miłosierdzia Bożego, a nie źródłem strapienia i udręki duchowej. Gdybyśmy nie chcieli dotknąć naszych bolących miejsc i nie usiłowali ich odczytywać w nowym świetle, nigdy nie uwolnilibyśmy się od stanu strapienia.
Druga racja strapienia: Bóg chce nas wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w Jego służbie i chwale bez takiego odczuwalnego wsparcia pocieszeń i wielkich łask (ĆD, 322).
Czas strapienia, o ile człowiek rozpoznając go stara się przezwyciężyć, nie jest więc czasem straconym dla życia duchowego. Człowiek winien wzrastać w chwilach strapienia w coraz pełniejszym powierzaniu się Bogu i pogłębianiu znajomości praw, którymi rządzi się życie wewnętrzne.
W stanie strapienia mamy skłonność koncentrować się na sobie i użalać się nad naszą trudną sytuacją, stąd też św. Ignacy zachęca nas, aby nasze doświadczenia odczytywać w perspektywie życia wiary. Stan strapienia jest próbą, w której ukazuje się prawdziwość naszego zaufania Bogu. Stan strapienia najlepiej odsłania braki naszej wiary. Jednym z największych niebezpieczeństw w życiu duchowym, któremu nierzadko ulegają początkujący w nim, jest szukanie zadowolenia z własnych wysiłków i osiągnięć duchowych.
Nie zawsze zadowolenie z siebie świadczy o wielkim wzroście wewnętrznym, jak też przeciwnie, nie zawsze niezadowolenie z siebie oznacza cofnięcie się w życiu duchowym. Trzeba uczyć się rozróżniać pomiędzy sensownością i celowością jakiegoś doświadczenia życiowego a samym odczuciem psychicznym z nim związanym. Odkrycie głębokiego sensu ukrytego w wielu naszych doświadczeniach życiowych może nam być dane nieraz dopiero po wielu latach. Bóg domaga się od nas zaufania do sposobu, w jaki nas przez życie prowadzi.
Trzecia racja strapienia duchowego podana przez św. Ignacego: Bóg nam chce dać prawdziwe poznanie i uświadomienie sobie, tak iżbyśmy to wewnętrznie odczuwali, że nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też inne jakie pocieszenie duchowe, lecz że to wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego, i żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe, podnosząc się rozumem do jakiejś pychy czy próżnej chwały i przypisując sobie pobożność lub inne jakieś skutki pocieszenia (ĆD, 322). Poprzez strapienie Bóg chce nas nauczyć, że wszystko jest łaską darmo daną, że w życiu wewnętrznym nic sobie sami nie bierzemy, ale wszystko otrzymujemy. Stąd też nasza modlitwa winna nieustannie przechodzić od prośby do dziękczynienia.
Właśnie w stanie strapienia lepiej rozumiemy, że nie jesteśmy najemnikami oczekującymi zapłaty, jaką jest pociecha i dobre samopoczucie, ale że jesteśmy oddanymi choć nieużytecznymi sługami. Nie trzeba bać się strapienia, przez które Bóg nas doświadcza, ponieważ dla tych, co kochają naprawdę Boga wszystko staje się pomocne do wzrostu.
W człowieku istnieje ścisła zależność pomiędzy przeżywaniem stanów radości i smutku. Szukanie prawdziwej równowagi i harmonii duchowej polega na relatywizowaniu zarówno doświadczenia wielkich pociech jak też i wielkich strapień duchowych i psychicznych. Zachowanie równowagi i opanowania wewnętrznego (nie przez dławienie, ale przez akty zaufania Bogu) w zmiennych stanach duchowych i psychicznych stanowi ważny czynnik wychowywania siebie do dojrzałej wiary, z którą łączy się dojrzała emocjonalność.
W trzech ostatnich regułach o rozeznawaniu duchowym św. Ignacy podaje nam kryteria, dzięki którym możemy rozpoznać sposoby działania złego ducha.
A. Autor Ćwiczeń duchowych porównuje najpierw działanie złego ducha do zachowania się pewnego typu kobiety zachłannej, narzucającej się i żądnej dominacji. To porównanie wynika nie z jakiegoś negatywnego nastawienia św. Ignacego do kobiet, ale z uważnej obserwacji życia. Nieprzyjaciel w zachowaniu się podobny jest do kobiety, w tym mianowicie, że siły ma słabe, ale chęć szkodzenia mocną. Bo właściwością kobiety w czasie sprzeczki z jakimś mężczyzną jest tracić odwagę i uciekać, jeśli mężczyzna stawia jej dzielnie czoło; a przeciwnie, jeżeli mężczyzna zaczyna uciekać tracąc odwagę, wtedy gniew, mściwość i dzikość kobiety nie zna granic, ni miary.
Podobnie właściwością nieprzyjaciela jest tracić siły i odwagę i uciekać ze swymi pokusami, jeżeli osoba ćwicząca się w rzeczach duchownych stawia odważnie czoło pokusom nieprzyjaciela i działa wręcz odwrotnie. A znów jeśli osoba ćwicząca się zacznie się lękać i tracić odwagę pod naporem pokus, wtedy nie ma na całej ziemi bestii bardziej dzikiej niż nieprzyjaciel natury ludzkiej, w dążeniu do spełnienia swego przeklętego zamiaru z niezmierną przewrotnością (ĆD, 325).
Autor Ćwiczeń duchowych chce nam tutaj powiedzieć, że człowiek powinien zachować się wobec złego ducha w sposób bardzo zdecydowany i jasny. Najmniejsze niezdecydowanie i zamęt szatan wykorzystuje, aby wprowadzić człowieka na swoje kręte drogi. Charakterystyczną cechą każdej pokusy jest stan wewnętrznego zamieszania, niejasności, dwuznaczności i wątpliwości. Również namiętność człowieka lubi chwiejność i niezdecydowanie.
Opierając się na własnym doświadczeniu możemy potwierdzić, że brak zdecydowania, brak jasności wewnętrznej w czasie kuszenia był nieraz początkiem naszego grzechu. Zły duch staje się tym silniejszy, im człowiek jest bardziej chwiejny. Kiedy człowiek zachowuje się w sposób zdecydowany i jasny, trwa mocno przy Bogu, pokusa złego ducha traci na sile i atrakcyjności.
B. W kolejnej regule o sposobach działania złego ducha św. Ignacy, jakby dla pewnej równowagi, porównuje działanie szatana do zachowania się mężczyzny. Nieprzyjaciel zachowuje się jak uwodziciel, który chce pozostać w ukryciu i nie być ujawnionym. Albowiem człowiek przewrotny, namawiając do złego córkę jakiegoś dobrego ojca, albo żonę jakiegoś dobrego męża, chce, żeby jego słowa i namowy zostały w tajemnicy; a przeciwnie bardzo mu się nie podoba, gdy córka ojcu, lub żona mężowi wyjawi jego chytre słowa i zamiar przewrotny, bo wtedy łatwo wnioskuje, że sprawy rozpoczętej nie będzie mógł doprowadzić do skutku.
Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej, kiedy poddaje duszy sprawiedliwej swoje podstępy i namowy, chce i pragnie, żeby zostały przyjęte i zachowane w tajemnicy; a kiedy się je odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inną osobą duchowną, która zna jego podstępy i złości, bardzo mu się to nie podoba; wnioskuje bowiem, że nie będzie mógł doprowadzić do skutku swego już zaczętego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zostały jego wyraźne podstępy (ĆD, 326).
Działanie złego ducha, jeżeli ma być szybko i skutecznie pokonane, winno być ujawnione przed Kościołem: przed spowiednikiem lub kierownikiem duchownym. Otwartość i szczerość w kierownictwie duchowym daje nam jasność widzenia naszej sytuacji. Św. Ignacy mocno wierzył, że poprzez otwartość człowieka przed przedstawicielem Kościoła w sposób szczególny działa Bóg. Dobre korzystanie z kierownictwa duchowego daje nam tę wewnętrzną pewność, iż nie kierujemy się jakimiś nieuporządkowanymi, nieświadomymi motywami wewnętrznymi, ale rzeczywistym pragnieniem odkrywania Boga i Jego woli.
C. W trzeciej regule mówiącej o działaniu złego ducha św. Ignacy odwołuje się do swojego długoletniego doświadczenia żołnierza w służbie króla ziemskiego. Nieprzyjaciel zachowuje się także jak wódz na wojnie, gdy chce jakiś gród zwyciężyć i złupić. Wódz bowiem lub dowódca wojskowy, rozbiwszy obóz i zbadawszy siły i środki obronne jakiegoś zamku, atakuje go od strony najsłabszej. Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej krąży i bada ze wszech stron wszystkie nasze cnoty teologiczne, kardynalne i moralne, a w miejscu, gdzie znajduje naszą największą słabość i brak zaopatrzenia ku zbawieniu wiecznemu, tam właśnie nas atakuje i stara się nas zdobyć (ĆD, 327).
W walce duchowej to nie my wybieramy miejsce walki i rodzaj broni, ale zły duch atakuje nas sam z najsłabszej strony i najbardziej skuteczną bronią. Trzeba nam dobrze znać siebie samych, nasze słabości, szczególnie słabości w wierze, aby być nieustannie uzbrojonymi (zaopatrzonymi) przeciw atakom złego ducha. Rozeznawanie duchowe, to nieustanne szukanie i wybieranie tego, co ofiaruje nam sam Bóg, który pragnie naszego życia i pełnego szczęścia.
W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecania, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan Bóg twój, będzie ci błogosławił.(...) Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im — oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie. (...) Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego, bo tu jest twoje życie (Pwt 30, 15–20).
Chciejmy z uwagą skonfrontować nasze dotychczasowe reakcje w chwilach pocieszenia i strapienia duchowego z zasadami, które podaje św. Ignacy, by w ten sposób uczyć się większej wrażliwości na to wszystko, co Pan Bóg chce nam powiedzieć poprzez zmienność naszych codziennych odczuć, przeżyć i natchnień.
P O P R Z E D N I | N A S T Ę P N Y |
XXIII. ROZEZNAWANIE DUCHOWE | XXV. JAK KONTYNUOWAĆ ĆWICZENIA DUCHOWNE? |
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |