Adamie, gdzie jesteś? |
WPROWADZENIA DO MEDYTACJI
Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić (Łk 15, 11–24).
Obraz dla obecnej medytacji: przedstawmy sobie powitanie syna marnotrawnego przez ojca. Posłużmy się obrazem Rembrandta Syn marnotrawny. Zwrócimy uwagę na gest przygarnięcia syna oraz na ręce ojca na jego ramionach. Jedna ręka wyraźnie kobieca: wydłużona, subtelna ręka matki. Druga dłoń ma charakter męski: szeroka, wypracowana dłoń ojca. Symbol ten ukazuje integralną miłość: miłość ojca i miłość matki w jednej osobie. Miłość ojcowska i macierzyńska w doświadczeniu ludzkim jest zawsze rozdzielona. W doświadczeniu Boga te dwie miłości łączą się w jedno.
Prośba o owoc rozmyślania: Będziemy prosić o łaskę poznania bezinteresownej, przebaczającej miłości Boga Ojca. Będziemy też prosić o wewnętrzne wzruszenie miłością Ojca.
W prawdziwym żalu za grzechy musimy przejść od doświadczenia grzechu do doświadczenia miłosierdzia Bożego. Nasze rozważania o grzechu byłyby niewłaściwe, a nawet wręcz szkodliwe, gdyby zabrakło w nich wyraźnego odniesienia do miłosierdzia Bożego, do przebaczającej i bezinteresownej miłości Ojca niebieskiego. Jeżeli nasze grzechy nieraz tak długo nas dręczą, pomimo tego iż wyznawaliśmy je wielokrotnie w sakramencie pojednania, to właśnie dlatego, iż zabrakło kontemplacji miłości Boga. Przygotowując się do sakramentu pojednania trzeba tak długo cieszyć się miłosierdziem Bożym, jak długo liczymy nasze grzechy. W dobrym przygotowaniu do spowiedzi winna istnieć wielka równowaga pomiędzy rozważaniami o grzechu, a rozważaniami o miłosiernym Ojcu.
Tak naprawdę nie leczy nas samo wyznanie grzechu. Judasz wyznał wprawdzie grzechy, ale było to wyznanie rozpaczliwe. Uświadomiwszy sobie swój grzech, poszedł i powiesił się. Nie leczy nas także sama świadomość grzechu. Leczy nas doświadczenie miłosierdzia Boga okazane nam w naszej grzeszności. Leczy nas miłość przyjmująca i przebaczająca. W przygotowaniu do sakramentu pojednania może zbyt duży nacisk kładziemy na samo wyznanie grzechu. I choć jest ono koniecznym warunkiem do przeżycia tego sakramentu, to jednak nie ono najpierw decyduje o doświadczeniu wewnętrznego pokoju i radości. Doświadczenie spotkania z miłosiernym Ojcem nie może być traktowane jedynie jako dodatek do spowiedzi, ale jako jej centrum.
W obecnej medytacji zapomnijmy na chwilę o grzechach, aby pełniej skoncentrować się na bezinteresownej miłości Ojca. Będziemy ją odkrywać poprzez pryzmat ojca z przypowieści o synu marnotrawnym.
A gdy był jeszcze daleko ujrzał go jego ojciec. Młodszy syn, który odjechał w dalekie strony, wyrwał się spod władzy ojca. Nie mógł jednak w żaden sposób wyrwać się spod jego ojcowskiej miłości. Ojciec nieustannie myśli o swoim synu i wyczekuje jego powrotu. A kiedy skruszony syn wybrał się i poszedł do swojego ojca, ten ujrzał go, gdy był jeszcze daleko i wybiegł naprzeciw niego. Bóg oczekuje i wypatruje każdego grzesznika. Grzesznik oddala się od Boga, ale Bóg nigdy nie rezygnuje ze swej miłości do grzesznika. Grzesznik przekreśla Boże prawo, ale nie może przekreślić Jego miłości. Miłosiernym wzrokiem swojej Opatrzności Bóg nieustannie mu towarzyszy. A kiedy człowiek wyraża najmniejsze pragnienie powrotu do Niego, wybiega mu naprzeciw, pomagając pokonać tę odległość, którą on sam stworzył pomiędzy sobą a Nim.
W obecnej medytacji dziękujmy Bogu za to, iż nigdy nie odwołał swojej miłości do nas, pomimo wszystkich naszych niewierności i zdrad. Dziękujmy Mu za miłosierne oczy Jego Opatrzności, które nam zawsze towarzyszą. Prośmy o wrażliwe serce, które mogłoby dostrzec wybiegającego nam naprzeciw Ojca, gdy z powodu naszych niewierności oddalimy się od Niego. Prośmy także o głęboką świadomość bliskości Boga w chwilach naszych słabości i grzechów. Módlmy się, byśmy nie przerzucali na Boga naszego osobistego doświadczenia oddalenia, oziębłości, obojętności wobec Niego.
Powinniśmy właściwie zinterpretować wejrzenie Boga. Wzrok jest potężnym środkiem komunikacji, wspaniałym środkiem przekazu. O ile łatwo udaje nam się kłamać słowami, o tyle trudniej przychodzi nam kłamać wzrokiem. Np. dzieci, które kłamią słowami, błądzą nieraz swoim wzrokiem gdzieś daleko po ścianach, aby nie patrzeć w oczy. A kiedy rodzic lub wychowawca chce wymusić na dziecku mówienie prawdy, mówi do niego: popatrz mi w oczy i powiedz prawdę.
Prośmy, abyśmy odkryli, że Bóg patrzy na nas dobrze, patrzy miłosiernie, ciepło, łagodnie. Wielu ludzi czuje na sobie prześladujący wzrok Boga. Odbierają wejrzenie Pana Boga jako swoiste podglądanie ich życia. Niektórym ludziom wydaje się, jakby Pan Bóg znajdował przyjemność w przyłapywaniu ich na gorącym uczynku. Prośmy o głęboką świadomość, iż Bóg nie patrzy na nas w sposób podejrzliwy, nieufny. Bóg patrzy na nas akceptująco. Dziękujmy Bogu za to Jego dobre wejrzenie i prośmy, aby pomogło nam pokonać istniejące w nas lęki przed Nim, aby ono uspokoiło nas wewnętrznie.
Widząc swojego syna marnotrawnego powracającego do domu ojciec wzruszył się głęboko. Wzruszenie ojca jest znakiem delikatności i głębi jego miłości, którą zawsze darzył swojego syna. Odejście syna z domu zraniło ojcowską miłość, uczyniło ją trudną i bolesną. Ale nie umniejszyło jej. Wzruszenie ojca wyraża ogromną radość z odzyskania utraconej miłości syna.
W obecnej medytacji kontemplujmy to niezwykłe zachowanie się ojca na widok marnotrawnego syna. Mamy przed sobą obraz reakcji Boga na widok powracającego grzesznika. Wzruszenie Ojca objawia Jego wielką miłość. Bóg wzrusza się na widok grzesznika, podobnie jak kochające się osoby wzruszają się, kiedy spotykają się po długiej nieobecności. Im dalej odchodzimy od Boga, im głębszy jest nasz grzech, tym głębsze jest Boskie wzruszenie przy naszym powrocie. Prośmy, abyśmy uwierzyli, że Bogu naprawdę na nas zależy, że On interesuje się naszym ludzkim losem.
Nieraz zbyt łatwo i zbyt szybko interpretujemy zachowanie Boga stosując analogie prymitywnych wręcz zachowań ludzkich. Mówimy np., że Bóg się obraża. Ale to obrażanie się Boga rozumiemy czasami bardzo powierzchownie, czy wręcz prymitywnie. Bóg nie obraża się tak, jak obrażają się ludzie na siebie nawzajem. Jakże łatwo nieraz dziecko może urazić tatę, mamę. Musi ono bardzo uważać, by przez przypadek nie wyrwało mu się jakieś niewłaściwe słowo. Bóg nie obraża się w taki sposób. Bóg nie jest nadąsanym staruszkiem siedzącym na chmurach, którego byle co może dotknąć i urazić.
Wzruszenie Boga objawia głębię Jego miłości, głębię tęsknoty Boga za człowiekiem. Prośmy, abyśmy umieli odpowiedzieć szczerym wzruszeniem na wzruszenie Boga, naszą tęsknotą na Jego tęsknotę, naszym otwarciem na Jego otwarcie, naszym zaufaniem na Jego zaufanie, naszą miłością na Jego miłość. Kiedy mam szczerą wolę powrotu do Boga, On wzrusza się na mój widok, bo jestem Jego dzieckiem. W obecnej medytacji będę więc prosił gorąco, aby zachwyciło i poruszyło mnie wzruszenie się Boga nade mną, powracającym do Niego grzesznikiem. Będę prosił o wewnętrzne doświadczenie delikatności i głębi Jego miłości.
Zauważmy pośpiech ojca w wyjściu naprzeciw synowi: wybiegł naprzeciw niego. Motywem pośpiechu jest ojcowska miłość. Miłość zawsze się spieszy. Pośpiech ojca wypływa też z jego świadomości niszczącego charakteru grzechu. Nie jest obojętne, czy człowiek grzeszy miesiąc, rok, czy też wiele lat. Dlaczego? Ponieważ grzech, nawet jeżeli zostaje przebaczony, pozostawia swoje destruktywne ślady w człowieku. Poranienie ludzkiej emocjonalności, poranienie ludzkiego serca jest faktem także wówczas, kiedy grzesznik uznał i wyznał swój grzech przed Bogiem.
Prośmy, aby i nam spieszno było do Boga, do wewnętrznego nawrócenia. Im szybciej zrozumiemy istotę własnego grzechu, tym większy będzie nasz pośpiech w walce z nim. Przeprośmy Boga za nasze lenistwo, naszą opieszałość w dotychczasowym nawracaniu się.
Oto kolejny niezwykły gest ojca wobec swojego marnotrawnego syna. W tym geście widać jakąś wielką gwałtowność. Ale przecież każda prawdziwa miłość jest gwałtowna. Gwałtowność wyraża przede wszystkim wielkość, intensywność miłości, a jednocześnie także jej głębię. Tym mocnym gestem wobec syna ojciec wyraża swoją bezinteresowną i bezwarunkową miłość, swoją pełną akceptację.
Kiedy skruszony syn zaczyna wypowiadać samooskarżenie przygotowane skrupulatnie w ciągu długich rozmyślań o głodzie przy pasieniu świń, ojciec przerywa mu przy stwierdzeniu, że nie jest godzien nazywać się jego synem. Ojciec wyraźnie nie podziela tej opinii. Wie bowiem dobrze, że syn nie stwarza sam siebie, sam nie daje sobie życia. Synem czyni go jedynie bezinteresowna miłość ojca. Bezinteresowna miłość Boga czyni nas przybranymi dziećmi.
Prośmy, abyśmy przeczuli głębię miłości Boga, jej bezinteresowność. Bóg nie robi interesu na człowieku. Ofiaruje nam swą miłość całkowicie darmo. Człowiekowi trudno uwierzyć w bezinteresowność Boga. Wiara w nią jest dla niego jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy wychowywani zazwyczaj w miłości bardzo interesownej. Na wszystko musimy sobie zasłużyć. Kiedy ktoś bliski ofiaruje nam jakiś dar, natychmiast niemal rodzi się w nas pytanie: co on za to będzie chciał? Ale kiedy my z kolei ofiarujemy drugiemu jakiś dar, w nas także odruchowo powstaje podobne pytanie: w jaki sposób on mi się odpłaci? Zauważmy tę interesowność w naszych relacjach międzyludzkich. Zobaczmy jak bardzo oczekujemy wdzięczności, przywiązania, ludzkiego ciepła, serdeczności.
Nierzadko w naszych oczekiwaniach wobec ludzi jesteśmy trochę nieuczciwi. Dajemy bowiem rzeczy materialne, dajemy czas, a żądamy uczucia. Dajemy to, co zewnętrzne i powierzchowne, a żądamy serca. W takich właśnie wielkich żądaniach kryje się nieczystość naszej miłości. Niekiedy mówimy z żalem: nawet mi nie podziękował. Zobaczmy tę naszą pretensjonalność w miłości. Za co spodziewam się odpłaty? Do kogo mam pretensje i o co?
Zauważmy, jak bardzo źle się czujemy wobec ludzi, którzy żądają od nas odpłaty za oddane nam przysługi. Najczęściej unikamy tych, którzy mają wobec nas jakieś żale. Krępuje nas żądanie wdzięczności. Bardzo nas boli wypominanie nam ofiarowanych darów. W wielu wypadkach wolelibyśmy zwrócić dar, by móc nie słuchać wypominania. Dlaczego? Właśnie dlatego, że interesowność nas boli.
Podajmy przykład. Ktoś ofiarowuje nam jakiś dar. Odbieramy go najpierw jako przejaw przyjaźni. Dar ten bardzo nas cieszy. Ale z innych dobrze poinformowanych źródeł dowiadujemy się, że darem tym człowiek ten chciał nas kupić. Czujemy się wówczas bardzo rozczarowani, czujemy się wręcz oszukani. Dar przestaje nas cieszyć, ponieważ przestał być symbolem przyjaźni i miłości, ale stał się znakiem zimnego wyrachowania. Najważniejsza w darze jest bezinteresowność serca. Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nienawiścią — mówi Księga Przysłów (Prz 15, 17). Bóg kocha nas miłością absolutnie bezinteresowną. Bezinteresowność miłości Boga do nas wyraża się najpełniej w Jezusie ukrzyżowanym.
Jedyną odpowiedzią z naszej strony może być przyjęcie tej miłości. Tylko tego Bóg oczekuje od nas. Nasze wysiłki w życiu wiary nie są zasługiwaniem na miłość, ale są jedynie wyrazem otwarcia się na nią, są wyrazem przyjęcia miłości. Prośmy, abyśmy mieli odwagę uwierzyć w bezinteresowną miłość Boga, byśmy przyjęli Jego szczery uścisk. Prośmy, byśmy dali się przytulić Bogu, byśmy przyjęli Jego pocałunek pokoju. Prośmy też, aby doświadczenie przebaczenia wprowadziło w nasze serce wielki pokój, który wyrazi się w pojednaniu z sobą samym. Najwyraźniejszym znakiem Bożego przebaczenia jest przebaczenie sobie.
Miłość winno się zakładać więcej na czynach niż na słowach (ĆD, 230) — mówi św. Ignacy. Na czynach też oparta była miłość ojca do syna marnotrawnego. Po serdecznym przyjęciu syna ojciec natychmiast wydaje rozkazy sługom: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się. Szata, pierścień i sandały są symbolem odzyskanej wolności syna marnotrawnego, przywrócenia mu godności i wszelkich praw związanych z synostwem.
Niewierność syna nie odmieniła i nie uszczupliła w niczym miłości ojca do niego. Jego odejście i powrót sprawiły, że miłość ojca istniejąca od początku mogła się objawić z nową mocą. To objawienie się miłości przywróciło radość zarówno w sercu ojca, jak i syna. Ojciec tęsknił za synem i pragnął jego powrotu do domu nie tylko ze względu na siebie, ale także ze względu na niego. Ojciec wiedział dobrze, że syn nie znajdzie nigdzie szczęścia poza swoim domem.
Grzesznik, który powraca do Boga, odzyskuje wolność, ponieważ wyrywa się z niewoli namiętności. Odzyskuje godność i szacunek, jakimi darzy go Ojciec. Grzesznik odzyskuje także szacunek do siebie samego. Człowiek uwikłany w grzech czuje się nim poniżony i upokorzony. Nawrócony grzesznik otrzymuje na powrót wszelkie prawa dziecka Bożego. Wyraźmy Bogu wdzięczność za to, że swoją miłością przywraca nam stan dziecięctwa, iż na powrót obdarza nas wewnętrzną wolnością i godnością.
Rozważane przez nas gesty i słowa ojca ukazują nam jego inicjatywę w przywracaniu zerwanej przez syna więzi. To przede wszystkim sam ojciec działa. Syn marnotrawny otwiera się jedynie na inicjatywę ojca. Przyjmuje wszystkie objawy ojcowskiej troskliwości i dobroci. W przeżywaniu sakramentu pojednania niejednokrotnie koncentrujemy się bardzo na nas samych i na naszym działaniu, zapominając o działaniu Boga. Ma to miejsce szczególnie wtedy, kiedy naszemu wyznaniu grzechów towarzyszy lęk.
Rozważana przypowieść ukazuje nam doskonale, że pierwszym, który działa w sakramencie pojednania, jest sam Bóg. To On przede wszystkim jedna nas z sobą. Nasza rola, nasze działanie ogranicza się do przyjmowania działania Boga. Całe przygotowanie do spowiedzi jest wyrazem naszego otwarcia i dyspozycyjności wobec Boga, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa. Stańmy więc w głębokim milczeniu przed tą niepojętą miłością Boga do grzesznika. I chociaż jej nie rozumiemy do końca, to jednak odpowiada ona najgłębszym pragnieniom naszego serca.
Powróćmy jeszcze do obrazu Rembrandta. Zauważmy ponownie dwie różne ręce na ramionach syna: rękę ojca i rękę matki, symbol miłości integralnej. Przebaczająca miłość Boga jest mocna, stanowcza, rodząca poczucie bezpieczeństwa jak miłość ojca; ale ta sama przebaczająca miłość jest jednocześnie subtelna, delikatna, czuła jak miłość najlepszej matki. To, co u ludzi bywa podzielone między ojca i matkę, między kobietę i mężczyznę, u Boga w sposób cudowny zostaje złączone. Miłość Boga jest miłością pełną. Prośmy, abyśmy poczuli na naszych ramionach obie ręce: rękę ojcowską i rękę matczyną.
Wracając do naszej historii życia, chciejmy zobaczyć, która ręka jest może nieco słabsza, jakby mniej odczuwalna, mniej widoczna na naszych ramionach. Czego nam bardziej brakuje? Mocy, stanowczości, poczucia bezpieczeństwa miłości ojca; czy może bardziej brakuje nam delikatności, ciepła, serdeczności, akceptacji, miłości matki? Prośmy także, aby doświadczenie przebaczenia Bożego uzupełniło zranienia w miłości, abyśmy głębiej doświadczyli obecności tej ręki, której bardziej potrzebujemy.
Przebaczająca miłość Boga jest mocna. Nieraz pytamy z niepokojem, czy potrafimy pokonać nasze grzechy, słabości, czy ponownie nie uwikłamy się w grzech. Boże przebaczenie daje nam moc. Możemy się oprzeć na nim, aby skutecznie zmagać się ze złem w naszym życiu. Prośmy jednak także o to, abyśmy doświadczyli ciepła i delikatności przebaczającego Boga. Bóg nam nie wypomina naszych grzechów. Jeżeli z niepokojem powracamy do grzechów z przeszłości to tylko dlatego, iż nie uwierzyliśmy jeszcze w Boże przebaczenie. To my sami wypominamy sobie grzechy. Bóg tego nie czyni.
W zakończeniu medytacji rozmawiajmy z Matką Pięknej Miłości. Ona doskonale łączy w swoim doświadczeniu miłości: moc, siłę i stanowczość z delikatnością, serdecznością i ciepłem. Rozmawiajmy także z Jezusem, który doświadczał zarówno mocy miłości swojego Ojca niebieskiego, jak i Jego delikatności i czułości. Rozmawiajmy również z Bogiem Ojcem, prosząc Go, aby nam objawił swoje prawdziwe oblicze; oblicze pełne miłości mocnej, ale także delikatnej i czułej.
P O P R Z E D N I | N A S T Ę P N Y |
XIII. JAK WIELKIE JEST MIŁOSIERDZIE PAŃSKIE! | XV. SZYMONIE, SYNU JANA, CZY MIŁUJESZ MNIE? |
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |