Adamie, gdzie jesteś? |
WPROWADZENIA DO MEDYTACJI
Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 28–30).
Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawmy sobie Jezusa — Nauczyciela, który daje nam przykazanie miłości. Możemy w tym celu posłużyć się obrazem Ikony Jezusa Nauczyciela.
Prośba o owoc rozmyślania: Będziemy prosić o poznanie, co powinno być pierwsze w naszym życiu. Będziemy też prosić o prawdziwe rozeznanie naszej hierarchii wartości.
Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? — pyta uczony w Piśmie. Pytanie to oddaje powszechny problem wszystkich ludzi. Praktycznie każdy stawia sobie pytanie, co jest dla niego najważniejsze. W konkrecie naszej codzienności zadajemy je sobie nieraz bardzo często. Dokonując różnych wyborów życiowych musimy odwołać się do konkretnych kryteriów, do zasad, do wartości.
Uczony w Piśmie pyta Jezusa: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań, ponieważ zauważył, że Jezus dobrze odpowiedział saduceuszom w sprawie zmartwychwstania. Uczony w Piśmie zadaje więc to pytanie Komuś, kto okazał się wiarygodnym w innych ważnych ludzkich sprawach. Ewangelia odsłania nam w ten sposób jedną z bardzo ważnych prawd: nie można byle gdzie, byle kogo i byle jak pytać o rzeczy najważniejsze.
Podkreślmy jednak, że człowiek nie może pytać o rzeczy najważniejsze tylko samego siebie. Zamykając się w sobie, w swoim własnym myśleniu i odczuwaniu, człowiek nie znajdzie pełnej odpowiedzi na to pytanie. Trzeba otworzyć się na Boga. Odpowiedź na pytanie, co jest pierwsze i najważniejsze przychodzi poprzez ludzkie serce, poprzez jego najgłębsze pragnienia i tęsknoty. Samo serce człowieka nie jest jednak ostatecznym źródłem tej odpowiedzi. Robimy nieraz wiele poważnych pomyłek życiowych tylko dlatego, iż odpowiedzi na najważniejsze pytania szukamy u przypadkowych osób, przypadkowych mistrzów. W takiej sytuacji nierzadko otrzymujemy też przypadkowe odpowiedzi. I te właśnie przypadkowe, niesprawdzone odpowiedzi bywają często przyczyną wielu ludzkich dramatów.
Czy interesuje mnie tak naprawdę, jaki jest fundament mojego życia? Na kim lub na czym jest ono budowane? Dokąd ono zmierza? Czy nie uciekam od ważnych pytań, które stawia mi życie? Chciejmy sobie przypomnieć momenty, w których zadaliśmy sobie te pytania w sposób bardzo wyraźny. Czy nie żyjemy z dnia na dzień lekceważąc zasadniczy cel i sens całego naszego życia? Czy naszym życiem nie kierują przypadki, szczęśliwe lub nieszczęśliwe zbiegi okoliczności?
Nasz życiowy nieporządek, nieład, niepokój często wynika właśnie z braku jasno postawionego pytania, co jest dla nas najważniejsze. Nasze plany, decyzje i działania będą często krótkowzroczne, jeżeli braknie im fundamentu odpowiedzi na te pytania. Jeżeli chcemy prowadzić życie pełne ładu i pokoju, musimy mieć wizję naszego życia, musimy wiedzieć, skąd ono pochodzi i dokąd ono zmierza.
Patrząc z boku na wielu ludzi można by odnieść wrażenie, że sens ich życia zamyka się w kręgu codziennych zajęć: porannego wstawania, pracy, posiłków, obowiązków wobec najbliższych, rozrywki, małych przyjemności itd. I właśnie dlatego, że życie zamyka się w tym ciasnym kręgu codziennych czynności, tak szybko staje się ono nużące i nudne. Człowiek znużony życiem szuka wówczas mocnych doznań i wrażeń, dzięki którym mógłby trochę urozmaicić, ożywić to swoje mało ciekawe życie. Nasza cywilizacja ofiaruje nam wiele takich mocnych wrażeń dla ubarwienia nieco naszego życia.
Bądźmy jednak szczerzy. Są to ubarwienia sztuczne i dlatego trwają krótko. Po mocnych wrażeniach i doznaniach przychodzi większe zmęczenie i jeszcze większa jałowość i nuda. V. E. Frankl nazywa ją pustką egzystencjalną i stwierdza, że jest ona główną chorobą współczesnego człowieka. Tę pustkę V. E. Frankl łączy z brakiem poczucia sensu i celu życia. Pustka egzystencjalna posiada zwykle ścisły związek z pewną bez–myślnością, czyli z brakiem jasnego myślenia, z brakiem jasnej myśli, jasnej wizji życia, z brakiem całościowego oglądu swojej egzystencji. Życie człowieka, jako istoty wolnej i rozumnej, wymaga spojrzenia dalekowzrocznego i integralnego; spojrzenia, które objęłoby zarówno początek, czyli genezę życia, jak również koniec, czyli cel ostateczny.
Aby położyć fundament życia, trzeba nabierać dystansu — choćby minimalnego — do naszych emocji, naszych lęków, ludzkich potrzeb, zagrożeń. Nie zdobędziemy odpowiedzi na pytanie, co jest najważniejsze w naszym życiu, jeżeli poddamy się lękowi, jeżeli będziemy tkwić pośród pożądań. Trzeba wznieść się ponad wszystkie emocje, żeby móc mądrze zadać pytanie i szukać na nie mądrej odpowiedzi.
Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Odpowiedź Jezusa na pytanie, co jest najważniejsze w naszym życiu, nie pozostawia cienia wątpliwości. Pierwsze jest słuchanie Boga. Podstawę wiary stanowi prawda: Bóg mówi, człowiek słucha; Bóg daje, człowiek przyjmuje; Bóg działa, człowiek podlega działaniu; Bóg kocha, człowiek pozwala się kochać. Nigdy odwrotnie. Przesiąknięci aktywizmem łatwo nieraz zmieniamy kierunek ustalony przez Boga. Zamiast najpierw słuchać Boga, zaczynamy sami do Niego mówić; zamiast pozwolić się kochać, próbujemy udowadniać Mu najpierw naszą miłość; zamiast dostrzegać Jego działanie w naszym życiu, sami pierwsi rzucamy się w wir działania; zamiast przyjmować Boże dary i cieszyć się nimi, usiłujemy sami dawać. Jak faryzeusz modlący się w świątyni szukamy w ten sposób potwierdzenia dla własnej wielkości we własnym mówieniu, kochaniu, działaniu.
Fundamentem naszego życia jest pierwszeństwo Boga, pierwszeństwo Jego Słowa, Jego działania, pierwszeństwo Jego miłości, pierwszeństwo Jego obecności. Zafałszowanie fundamentu wiary powoduje jednocześnie zafałszowanie samej wiary. Nasza wiara bywa bardzo płytka, banalna, dlatego że najpierw sami dużo mówimy do Boga nie słuchając Go; zapewniamy, iż bardzo Go kochamy, choć wcale nie czujemy się kochani przez Niego; bardzo dużo robimy dla Boga, chociaż nie widzimy, co On dla nas czyni.
Kiedy mimo wszystko próbujemy mówić do Boga, okazywać Mu naszą miłość, dawać Mu dary, działać dla Niego, wówczas szybko odkrywamy nasze ubóstwo wewnętrzne; dostrzegamy, że jesteśmy puści i jałowi wewnętrznie. Ale to doświadczenie pustki i ubóstwa jest bardzo cenne. Naprowadza nas bowiem na potrzebę otwarcia się na Boga. Przypomina nam fundament naszego związania z Bogiem: Słuchaj Izraelu.
Nie możemy bowiem mówić do Boga, zanim Go nie usłyszymy; nie możemy Go kochać, zanim nie pozwolimy się pokochać; nie możemy dla Niego działać, zanim nie przyjmiemy Jego działania. Nasze mówienie do Boga jest bowiem tylko odpowiadaniem na Jego Słowo; nasze dawanie jest dzieleniem się z Nim Jego własnymi darami; nasze działanie jest współdziałaniem z Nim; nasze kochanie jest odpowiadaniem miłością na miłość.
W tej medytacji zadajmy sobie pytanie, co stoi na pierwszym miejscu w życiu: moje działanie, czy działanie Boga; moja miłość do Niego, czy doświadczanie Jego miłości; moja słowa wypowiadane przed Nim, czy słuchanie Jego słowa? Czym bardziej przejmuję się w życiu: działaniem Pana Boga, czy moim działaniem; miłością Boga do mnie, czy też moją miłością do Niego? Czy w mojej modlitwie nie ulegam pokusie wielomówstwa, pokusie wielu słów, które najczęściej nie pasują do mojej sytuacji?
Czy w moim doświadczeniu wiary nie ma pewnego moralizmu, który każe zmieniać życie tylko dlatego, aby udowodnić sobie swoją doskonałość, świętość? Czy moja wiara nie jest najpierw szukaniem poprawności moralnej? Autentyczna moralność ma być owocem spotkania z Bogiem, owocem Jego działania w nas. Doświadczając miłości Boga spontanicznie dostrzegamy grzech i widzimy potrzebę walki z nim.
Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. W odpowiedzi Jezusa zwróćmy uwagę na ważne słowo nasz. Jezus tym jednym słowem pragnie powiedzieć nam, że Bóg jest nasz, Bóg jest mój.
Prawda, że Bóg jest nasz, mój, to wielka Dobra Nowina pierwszego przykazania; to istota Ewangelii. To, co ma być pierwsze w życiu człowieka, nie jest mu więc obce, nie przebywa gdzieś daleko w górze, nie leży też gdzieś głęboko w otchłani. Pierwsze w ludzkim życiu — jak mówi św. Augustyn — jest bliższe człowieka, niż człowiek sam siebie.
Jeżeli rozmijamy się z Bogiem, to nie z powodu Jego wielkiego oddalenia od nas, ale wprost przeciwnie, z powodu niesamowitej Jego bliskości. Nowicjusze w poznawaniu Boga zwykle szukają Go tylko na zewnątrz: w świecie, w przyrodzie, w bliźnich, natomiast rozmijają się z Nim we własnym sercu. Odkrywanie Boga łączy się z jednoczesnym odkrywaniem samego siebie. Człowiek musi wiedzieć, kim jest i jaki jest, aby mógł dogłębnie poznać i doświadczyć prawdy, że Pan Bóg jest nasz, mój.
Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Wróćmy do historii naszego życia i chciejmy dostrzec chwile i miejsca doświadczenia bliskości Boga. Nie jest ważne, czy nasza wiara była wówczas dojrzała czy też nie. Liczy się samo doświadczenie bliskości, intymności. Spróbujmy zauważyć, czy doświadczenie bliskości Boga narastało w nas, powiększało się, było coraz częstsze, intensywniejsze, czy też może przeciwnie — wygasało, pomniejszało się, było coraz rzadsze. Jeżeli człowiek ucieka od Boga, to właśnie dlatego, że brak mu doświadczenia Jego bliskości, Jego intymności. Pytajmy siebie, czy cenimy sobie momenty bliskości i intymności Boga? Czy powracamy do nich w chwilach trudnych? Momenty bliskości są nam dane jako pomoc, jako drogowskazy na chwile zagubienia, niepewności. Chwile pocieszenia są nam dane jako umocnienie na chwile smutku i strapienia.
Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. To, co pierwsze i najważniejsze w życiu człowieka, jest jednocześnie jedyne — mówi Jezus. Izrael oglądając bożki narodów pogańskich kuszony jest do odrzucenia prawdy o jedyności swego Boga. Izraelitom trudno jest uwierzyć, że tylko ich Bóg jest prawdziwy, wyjątkowy, jedyny. Gotowi są przyjąć, że ich Bóg jest największy spośród bogów. Ale trudno im jest uwierzyć, że On istnieje jako naprawdę jedyny.
Izrael jako mały naród, chciał być podobny do innych wielkich narodów, które miały wielu bogów. Naród Wybrany doświadczał swoistego kompleksu inności swojego Boga. Nie umiał pogodzić się z prawdą o absolutnej odmienności Boga Jahwe.
Podobnie jak Izraelici, my również nie jesteśmy najpierw kuszeni do ateizmu, do czystej niewiary. Ateizm jest sztucznym tworem filozofów dziewiętnastego wieku. Ateista chcąc być uczciwym wewnętrznie, musiałby sobie uzasadnić swój ateizm. Czysty ateizm przedstawia również pewną formę wiary. O wiele prostszym rozwiązaniem problemu Boga jest włączenie Go w wielość różnych idei, potrzeb, pragnień człowieka.
Mało ludzi twierdzi, że Bóg jest nieważny. Niemal wszyscy mówią, że Bóg jest ważny. Ale najczęściej stawiamy Boga pośród innych spraw życiowych. Mówimy: w życiu liczy się rodzina, przyjaźń, studia, praca zawodowa, pieniądze, kariera, trochę przyjemności... i liczy się także Pan Bóg. Jeżeli jednak Bóg zostaje włączony pośród ludzkie sprawy i przestaje być dla człowieka Bogiem jedynym, tym samym przestaje być także Bogiem prawdziwym. Bóg w życiu człowieka jest prawdziwym tylko wówczas, kiedy istnieje jako jedyny.
Łatwo przyjąć Boga, jako tylko jednego z wielu bogów, natomiast szalenie trudno przyjąć, że On jest jedyny. Kiedy człowiek stawia cudzych bogów obok Boga Jahwe, prawdziwa wiara staje się już niemożliwa. Zaczyna się bowiem manipulowanie Bogiem jedynym. Mistycy, święci, ludzie w obliczu własnej śmierci, którą przyjmują z zaufaniem, przenikają najpełniej prawdę, iż Bóg jest jedyny. Nam zanurzonym w codzienność pełną przywiązań i słabości z trudem udaje się intelektualnie zrozumieć, a jeszcze trudniej przyjąć sercem, prawdę o Jego absolutnym pierwszeństwie we wszystkich płaszczyznach naszego życia.
Jeżeli nawet doświadczamy wewnętrznie tajemnicy Jedynego Boga, to jednak nasza codzienność pokazuje, że często nasze praktyczne działanie, postępowanie nie odpowiada wewnętrznym przeżyciom. Doświadczenie jedyności Boga rodzi się stopniowo. Trzeba głęboko pragnąć i usilnie trudzić się, aby odrzucić cudzych bogów i móc doświadczyć, że Bóg nasz jest jedyny. Kiedy doświadczamy Pana Boga jako jedną z wielu naszych ważnych spraw, wówczas najczęściej traktujemy Go mniej lub bardziej instrumentalnie. Włączamy Go w załatwianie naszych ważnych spraw życiowych: mieszkania, studiów, pracy, zdrowia, dobrego samopoczucia itd. Pozwalamy Mu także łatać nasze różnorakie życiowe dziury i rozwiązywać nasze rozliczne problemy i konflikty. W takim jednak układzie, to nie Pan Bóg kieruje naszym życiem, ale raczej my usiłujemy kierować Jego działaniem. To nie Bóg dyktuje człowiekowi swoją wolę, ale raczej człowiek dyktuje Panu Bogu własną wolę.
A teraz bardzo ważne ćwiczenie w tej medytacji. Zachęcam, aby poświęcić mu tyle czasu, ile będziemy potrzebować. Ćwiczenie to może być dla nas ważnym krokiem w dalszej dynamice rekolekcyjnej. Przed rozpoczęciem tego ćwiczenia chciejmy modlić się szczerze do Ducha Świętego o wielkie światło, o ducha prawdy. Prośmy też, abyśmy byli bardzo szczerzy i uczciwi, robiąc to ćwiczenie; abyśmy mieli odwagę uznać i przyjąć to, co Pan Bóg zechce nam powiedzieć o nas samych, o naszym związku z Nim.
Przygotujmy sobie najpierw kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt małych karteczek — skrawków papieru. Następnie chciejmy w sposób bardzo spontaniczny wypisywać na tych karteczkach to, co jest dla nas ważne w życiu. Róbmy to bardzo odruchowo, spontanicznie. Nie zastanawiajmy się zbyt długo nad tym, co winniśmy wymienić. Spontaniczność jest bardzo ważnym elementem tego ćwiczenia. Im mniej będziemy myśleć w tej części ćwiczenia, tym może być ono prawdziwsze. Zachęcam, aby wypisywać wszystkie ważne sprawy, problemy. Nie tylko te piękne, którymi moglibyśmy się pochwalić przed innymi, ale także te brzydkie, których moglibyśmy się wstydzić. Trzeba nam zauważyć to wszystko w naszym życiu, o czym często myślimy, na czym przyłapujemy się w naszych marzeniach, snach. Zauważmy także to, czego się obawiamy, do czego jesteśmy kuszeni, od czego uciekamy. Wszystkie te sprawy są ważne, ponieważ zajmują nasze serce, zabierają nam czas, energię.
W drugiej części tego ćwiczenia prośmy najpierw o przenikliwość i jasność naszego poznania. Następnie zaś chciejmy ułożyć z tych małych karteczek, jakby z małych cegiełek, piramidę wartości. Zacznijmy od wartości najmniej liczących się w życiu. Co jest dla mnie najmniej ważne? Czemu najmniej poświęcam czasu, sił, energii, myśli, uczuć? Na nich ułóżmy wartości, które zajmują więcej naszej uwagi, sił i czasu. I tak stopniowo kładźmy przygotowane cegiełki coraz wyżej. Im wyżej chcemy położyć jakąś wartość, tym głębiej chciejmy sobie uzasadnić, że jest to jej miejsce. Zwróćmy jednak uwagę, by nasza hierarchia wartości nie miała charakteru życzeniowego i intelektualnego. Winna ona odzwierciedlać nasz aktualny stan ducha; winna opisywać stan serca. Kończąc to ćwiczenie polećmy Bogu jego owoce. Prośmy, abyśmy coraz bardziej świadomie i w sposób bardziej zaangażowany odpowiadali sobie na podstawowe pytanie o to, co jest dla nas w życiu najważniejsze.
Na zakończenie całej medytacji rozmawiajmy najpierw z Matką Najświętszą. Oddajmy w Jej ręce owoc modlitwy. Rozmawiajmy także z Jezusem, dla którego Ojciec był zawsze jedyną i najwyższą wartością. Prośmy Jezusa o wewnętrzne pragnienie naśladowania Go w oddaniu się Ojcu. Wreszcie rozmawiajmy z Bogiem Ojcem, prosząc Go, aby swoją miłością pociągał nas ku sobie, by ona stawała się dla nas najważniejszym kryterium wszystkich wyborów życiowych.
P O P R Z E D N I | N A S T Ę P N Y |
V. MOJE SERCE SIĘ NIE PYSZNI | VII. BĘDZIESZ MIŁOWAŁ PANA, BOGA SWEGO |
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |