Adamie, gdzie jesteś?

IGNACJAŃSKA METODA MEDYTACJI

II. METODA MEDYTACJI

 

1. Przygotowanie do medytacji

Każdą medytację w rekolekcjach poprzedzamy osobistym przygotowaniem. Jest ono ważnym elementem szkoły modlitwy, którą proponuje nam Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych. Nieraz długimi latami modlimy się powierzchownie tylko dlatego, że do spotkania z Bogiem przystępujemy nie przygotowani, wchodzimy w modlitwę jakby prosto z ulicy.

Nierzadko zdarza się, że choć szczerze szukamy głębszej modlitwy, nieraz całymi latami modlimy się dość powierzchownie. Mamy np. pół godziny czasu na modlitwę. Bierzemy jakiś tekst biblijny, zaczynamy go czytać i analizować z całą szczerością i z wysiłkiem wewnętrznym. Budzi się w nas pewne wewnętrzne doświadczenie. Ale w tym momencie, kiedy zaczyna rodzić się jakieś przeżycie, jesteśmy najczęściej zmuszeni przerwać modlitwę, ponieważ nasz czas się już skończył. Modlitwa, jeżeli ma być pogłębiona, winna być uprzednio przygotowana. Modlitwa poranna będzie bardzo owocna, jeżeli zostanie przygotowana wieczorem. Jednym z wielkich owoców rekolekcji, które odprawiamy, może być odkrycie przygotowania do modlitwy, jako ważnego warunku dobrego spotkania z Bogiem.

A oto konkretna propozycja bezpośredniego przygotowania się do modlitwy. Zaproponowany tekst do medytacji czytamy kilka razy różnymi metodami.

Pierwsza metoda. Wybrany tekst czytamy w sposób ciągły, zdanie po zdaniu. Warto tą metodą przeczytać proponowany fragment biblijny dwa lub trzy razy. W ten sposób dobrze poznajemy najpierw perykopę biblijną.

Druga metoda czytania. Za drugim razem czytamy tekst wolniej, zatrzymując się krótko po każdym zdaniu lub nawet fragmencie zdania. W tym sposobie czytania nie chodzi już tylko o to, by poznawać treść, ale także ją smakować. Św. Ignacy zauważa, że nie obfitość wiedzy nasyca duszę, ale wewnętrzne smakowanie (ĆD, 2).

I wreszcie trzecia metoda czytania. W tej metodzie zatrzymujemy się w dowolnym miejscu tekstu dowolną ilość czasu. Trwamy w wybranym zdaniu, słowie, myśli tyle czasu, ile potrzebujemy. Próbujemy w ten sposób uchwycić to, co nas najbardziej uderza, co przyciąga naszą uwagę. Mogę zatrzymać się na tym, co mi się podoba, budzi moją radość, nadzieję, entuzjazm; warto też zatrzymać się w tych miejscach, które budzą mój opór i sprzeciw.

Podczas przygotowania możemy sobie pewne zdania, słowa, odczucia i myśli wypisać, podkreślić, zatrzymać się na nich. Doświadczenie pokazuje, iż takie przygotowanie wymaga około 15 — 20 minut. Nie powinniśmy się spieszyć podczas przygotowania modlitwy.

Na zakończenie przygotowania do medytacji warto skorzystać także z obrazu ściśle dostosowanego do tematu medytacji. Obraz ten możemy oglądać przez kilka minut. Można też korzystać z podkładu muzycznego. Kontemplowanie obrazu ma na celu pobudzenie wyobraźni, a przez nią całej sfery emocjonalnej (serca) i zapobieganie w ten sposób zbytniemu intelektualizowaniu na modlitwie. Modlitwa Kościoła Wschodniego, jak wiemy, kładzie większy nacisk na działanie wyobraźni i serca i jest ściśle związana z kontemplowaniem ikony. Korzystanie z obrazu w rekolekcjach odprawianych samotnie może być nieco trudniejsze. Jest ono jednak możliwe, o ile rekolektant sam przygotuje sobie wcześniej odpowiednie obrazy. W Ćwiczeniach duchownych odprawianych w grupach zorganizowanych, np. w domach rekolekcyjnych, odpowiedni obraz wraz z muzyką może proponować rekolekcjonista.

2. Trzy akty strzeliste poprzedzające medytację

Ignacjańska metoda medytacji, którą proponujemy, jest prostą modlitwą, w której obecne są wszystkie najważniejsze elementy duchowości chrześcijańskiej. Na rozpoczęcie medytacji Ignacy proponuje trzy krótkie akty strzeliste, które są jakby wejściem do namiotu spotkania z Bogiem.

Pierwszy akt strzelisty jest krótką prośbą o prawość intencji, o wewnętrzną uczciwość na modlitwie. Św. Ignacy zachęca, by prosić o łaskę, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu (ĆD, 46); prosić, by cała moja modlitwa była skierowana ku Bogu. Jezus przestrzega nas przed fałszywą modlitwą, w której istnieje przede wszystkim odniesienie do naszych ludzkich potrzeb i pragnień, natomiast brakuje odwołania się do Boga i Jego Słowa. Klasycznym przykładem fałszywej modlitwy w Ewangelii jest modlitwa faryzeusza w świątyni, podczas której przemawia on bardziej do siebie samego niż do Boga. Ponieważ nie szukał Boga i Jego sprawiedliwości, ale jedynie własnej ludzkiej chwały, wyszedł ze świątyni nie usprawiedliwiony (por. Łk 18, 10–14).

Drugi akt strzelisty dotyczy obrazu, który ma nam towarzyszyć w czasie modlitwy. Obraz ten ma być pewną pomocą we włączeniu w modlitwę naszej wyobraźni. Św. Teresa Wielka stwierdza, że dwie władze w człowieku, pamięć i wyobraźnia, przeszkadzają nam najbardziej w modlitwie. Nie należy jednak z nimi walczyć, ale jedynie włączyć je w proces modlitwy; zaangażować je w dialog z Bogiem dostarczając im pokarmu. Jeżeli mamy możność kontemplacji obrazu, o której wspominaliśmy wcześniej, zaangażowanie naszej wyobraźni w modlitwę może być nieco łatwiejsze.

Trzeci krótki akt strzelisty dotyczy prośby o owoc medytacji. Prośba powinna być odpowiednia do przedmiotu medytacji. Jeżeli np. medytacja jest o zmartwychwstaniu, [trzeba] prosić o radość z Chrystusem radosnym; jeżeli jej przedmiotem jest męka, [trzeba] prosić o ból, łzy i cierpienie z Chrystusem cierpiącym (ĆD, 48). Istotą życia duchowego — od naszej ludzkiej strony — są głębokie pragnienia i dążenia. Jeżeli nie byłoby w nas tych głębokich pragnień i tęsknot, nie byłoby też prawdziwego życia duchowego. Przed każdą modlitwą pytamy się więc, jakimi pragnieniami kieruje się nasza modlitwa. Nasze modlitewne spotkania z Bogiem bywają nieraz płytkie, ponieważ nie są motywowane najpierw głębokimi dążeniami, ale przede wszystkim poczuciem obowiązku, poczuciem winy, lęku, ludzkimi względami.

Czego chcę, czego pragnę? O co mi naprawdę chodzi? Dlaczego rozpoczynam to szczególne doświadczenie? — są to ważne pytania na początku tych rekolekcji. Chciejmy sobie uświadomić, iż w czasie rekolekcji Bóg okaże się hojnym na miarę naszych pragnień. Wielkie pragnienia będą źródłem wielkich darów Bożych, małość naszych pragnień może zniweczyć hojność Boga w naszym życiu. Bóg każdemu z nas daje tyle, na ile się przed Nim otwiera. Jeżeli będziemy prosić o wiele, Bóg udzieli nam wiele.

Jest rzeczą ważną, aby nasza modlitwa była prawdziwa. Trzeba więc przedstawiać Bogu pragnienia, które w nas odnajdujemy. Na modlitwie nie tyle trzeba być najpierw pięknym, ile raczej prawdziwym. Jesteśmy piękni przed Bogiem właśnie wtedy, kiedy jesteśmy prawdziwi. Na modlitwie nie trzeba udawać pragnień, ale przedstawiać te, które mamy i prosić o ich pogłębienie i utrwalenie. Jeżeli nie posiadalibyśmy wielkich pragnień, wówczas tę naszą sytuację winniśmy przedstawić Bogu prosząc o pragnienie pragnień. Nasze duchowe pragnienia są nie tylko owocem naszego wysiłku. Są one także owocem łaski. Bóg daje wielkie pragnienia. Dzięki prośbie o owoc rozmyślania możemy rozwijać i pielęgnować nasze duchowe pragnienia.

3. Słowo Boże zasadniczym źródłem medytacji chrześcijańskiej

Mistrzowie medytacji z reguły nie bardzo chcą mówić o tym, czym jest medytacja i co chce ona osiągnąć, wskazują raczej na konieczność jej uprawiania. Pouczają, że samo mówienie o doświadczeniu nie jest równoznaczne z byciem człowiekiem doświadczonym (H. Waldenfels). Samo mówienie o metodzie medytacji nie wprowadza nas jeszcze w jej doświadczenie. Jest to jedynie opis zewnętrzny tego, co może dopiero stać się naszym udziałem, jeżeli rozbudzając w nas duchowe pragnienia dostosujemy się wiernie do wskazówek przekazanej nam metody.

Istotą medytacji ignacjańskiej, a także istotą chrześcijańskiej modlitwy, jest doprowadzenie do rzeczywistego spotkania Słowa Bożego z życiem człowieka w całej jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W medytację wnosimy nie tylko to, jacy jesteśmy w czasie teraźniejszym, ale także całą swoją przeszłość i przyszłość. Człowiek wchodzi w medytację w sposób integralny.

Jedną z pierwszych rzeczy, na którą winniśmy zwrócić uwagę w medytacji, jest potrzeba autentycznego słuchania Słowa Bożego, obiektywnego patrzenia na medytowaną historię (ĆD, 2). Człowiek wchodzący w medytację winien uświadomić sobie niebezpieczeństwo odczytywania Słowa Bożego poprzez własne, najczęściej nieuświadomione oczekiwania, lęki i potrzeby. W medytacji osądzamy nie Słowo Boże, ale własne życie w świetle Słowa. Istnieje ciężka choroba — pisze P. Antoine — na którą cierpimy wszyscy: jest to przerost sądzenia. Posiadamy pasję wydawania sądów. Jesteśmy spokojni tylko wówczas, jeśli udaje nam się sprowadzić każdą rzecz do jednej tylko kategorii dobra lub zła. Pierwszą konsekwencją tej choroby jest trzymanie się na uboczu i ocenianie wszystkiego z góry. Drugą konsekwencją jest zniekształcenie poznania a przez to zniekształcenie także i działania. Jeżeli nie widzimy u siebie tej tendencji do przesadnego oceniania wszystkiego wokół nas, to w medytacji możemy łatwo przyjąć niepokorną postawę patrzenia z góry na prawdę Słowa Bożego. Grozi nam wówczas manipulowanie Słowem Bożym.

Inne niebezpieczeństwo, przed którym stoimy w medytacji, to zatrzymanie się przede wszystkim na płaszczyźnie intelektualnej. W naszej mentalności zachodniej, w której intelekt odgrywa wielką rolę, intelektualizacja w medytacji nie jest rzadkością. Rozmawiając z osobami uprawiającymi dłuższą modlitwę myślną odnosiłem wrażenie, że ich modlitwa jest nieraz przede wszystkim myśleniem. Po okresie zapału, entuzjazmu, szybko jednak czują się zmęczone tym myśleniem na modlitwie. Rodzi się wówczas potrzeba wielu treści religijnych, aby ubogacić medytacyjne myślenie. Jeżeli takie osoby nie odkryją sfery serca, to z czasem porzucają dłuższą modlitwę medytacyjną nabierając nawet do niej pewnego urazu.

Słuchanie prawdy Słowa Bożego wiąże się nie tyle z intensywnym, aktywnym myśleniem, ile raczej z pewną pasywnością; chodzi raczej o poddanie się działaniu Słowa Bożego, niż o samo działanie człowieka. Pytania, które człowiek medytujący stawia sobie szukając prawdy Słowa, nie powinny być spekulatywne. Prosta, dłuższa koncentracja poprzedzona wewnętrznym wyciszeniem jeszcze przed modlitwą, sprawia, iż nasza uwaga spontanicznie zwróci się ku pewnym konkretnym treściom, zawartym w jednym słowie, zdaniu czy myśli. Rodzą się wówczas pewne uczucia wobec tych treści, uczucia, które nie są zależne od naszej woli. Niektóre treści mogą przyciągać człowieka medytującego, inne mogą budzić jego wewnętrzny opór. W medytacji trzeba nam zatrzymywać się zarówno na tym, co budzi nasze reakcje pozytywne: entuzjazm, nadzieję, pokój wewnętrzny, jak i na tym, co budzi nasz wewnętrzny sprzeciw, opór, uczucia znużenia, nudy i inne uczucia negatywne. Rodzenie się uczuć negatywnych w medytacji jest dobrym objawem, stanowi bowiem znak, iż Słowo Boże dotyka w nas miejsc najbardziej zranionych, nieuporządkowanych, których może sobie w życiu jeszcze nie uświadomiliśmy. Kiedy człowiek wchodzi w medytację, ujawnia się z całą mocą przytłumiony dotychczas niepokój wewnętrzny, brak uporządkowania, wina i pożądanie, strach i opór, wielorakie formy przywiązania i zniewolenia. Człowiek przeżywa wówczas swoje Ja, które kryje się zwykle na co dzień za maską człowieka poczciwego (H. Waldenfels).

4. Słowo Boże zdolne osądzić myśli serca

Świadome przyjęcie reakcji emocjonalnej, która budzi się w nas pod wpływem słuchania Prawdy Słowa prowadzi nas do prawdy o naszym życiu. Słowo Boże nie tylko potwierdza nasze dobre pragnienia, decyzje i czyny, które są zgodne z wolą Bożą, ale także osądza nas; ukazuje nam zasadnicze rozdarcie istniejące pomiędzy tym, kim powinniśmy być zgodnie z Bożym planem, a tym kim jesteśmy w rzeczywistości z powodu grzechu. Żywe bowiem jest Słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12). W Apokalipsie Świadek wierny i prawdomówny mówi Kościołowi w Laodycei: Ja wszystkich, których kocham karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3, 19).

W medytacji winniśmy z jednej strony spontanicznie przyjmować prawdę Słowa Bożego i uczucia, które ono w nas budzi, ale z drugiej strony trzeba nam wykazać się wielką aktywnością w badaniu i ocenianiu naszego życia. Słowo Boże — o ile otwieramy się na jego prawdę — ujawni wszystkie zamysły naszego serca oraz ich wpływ na nasze świadome i nieświadome reakcje, na nasz sposób myślenia i wartościowania, na nasze wybory i czyny z nimi związane. Odkrywanie naszych najgłębszych zamysłów serca, szczególnie wówczas, gdy utarły się w nas od dawna zakłamane sposoby reagowania, myślenia i postępowania, kiedy poddaliśmy się zadziwiającej i niesamowitej ludzkiej skłonności do fałszerstw moralnych (K. Rahner), może być procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu budzić się będzie w nas bunt, opór wewnętrzny i sprzeciw. Gdybyśmy nie dostrzegli tego buntu, gdybyśmy nie rozpoczęli z pokorą szukać jego źródeł, łatwo popadlibyśmy w stan smutku i depresji. W psychologii znane jest pojęcie oporu, który rodzi się w człowieku, kiedy odsłania się jego zachowania i postawy dotychczas nieuświadomione. Na opór wewnętrzny, który rodzi się wobec Słowa Bożego odsłaniającego swoistą tępotę (K. Horney) serca, trzeba nam patrzeć nie tylko z punktu widzenia psychologicznego, ale przede wszystkim z punktu widzenia duchowego. Opór wobec Słowa Bożego złączony z ową niesamowitą ludzką skłonnością do fałszerstw moralnych jest wpisany w naszą zranioną grzechem osobowość. Św. Paweł mówi, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna (Rz 8, 7). Jan Paweł II w encyklice Dominum et vivificantem nawiązując do tego Pawłowego tematu walki człowieka cielesnego z człowiekiem duchowym pisze: Słowa św. Pawła pozwalają nam poznać i żywo odczuć wielkość owego napięcia oraz walki, jaka toczy się w człowieku pomiędzy otwarciem wobec Ducha Świętego a oporem i sprzeciwem względem Niego, względem Jego zbawczego daru. Te przeciwstawne czynniki czy bieguny, to od strony człowieka jego ograniczoność i grzeszność — newralgiczny punkt jego rzeczywistości psychologicznej i etycznej, a od strony Boga — tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie się życia Bożego w Duchu Świętym. Kto zwycięży? Ten, który potrafi przyjąć Dar (Jan Paweł II, Dominum et vivificantem, 55). Świadomość, że zwycięstwo dążności ciała w człowieku jest możliwe tylko dzięki przyjęciu Daru, otwiera nas na dialog z Bogiem.

5. Serdeczna rozmowa

Św. Ignacy zachęca do wielkiej szczerości i otwartości w naszym dialogowaniu z Bogiem w medytacji. Rozmowę końcową, ujmując ją trafnie, należy odbyć tak, jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do pana swego, już to prosząc o jaką łaskę, już to oskarżając się przed Nim o jakiś zły uczynek, już to zwierzając Mu się ufnie ze swoich spraw i prosząc Go w nich o radę. Na końcu odmówić Ojcze nasz (ĆD, 54).

Zasadnicza treść dialogu wyłania się ze spotkania Słowa Bożego z naszym życiem. Dialog ten nie musi zawsze być cichym i uległym błaganiem, podniosłym wielbieniem, radosnym dziękczynieniem. Może on być także bolesnym krzykiem. Człowiek medytujący naśladując Psalmistę lub Jezusa w Ogrójcu może wypowiadać z odwagą cały swój ból wewnętrzny, cierpienie. Przyjacielowi mówi się zawsze prawdę, nawet jeżeli jest ona bardzo trudna i bolesna. Dialog jest wymianą, jest przyjmowaniem miłości i dawaniem na nią odpowiedzi. W samym przyjmowaniu znajduje się już odpowiedź.

Działanie Boga jest zawsze uwarunkowane ludzką wolnością. Wolność bowiem jest jedynym miejscem w człowieku, do którego nikt nie ma dostępu — nawet sam Bóg. Istotą medytacyjnego dialogu z Bogiem jest wolne oddawanie Mu tego jednego miejsca do Jego całkowitej dyspozycji.

Ta właśnie wolność wobec siebie samego oraz oddanie się Bogu staje się źródłem wielkiej przejrzystości wewnętrznej. Przyjmując Słowo Boże człowiek otrzymuje niezwykłą zdolność przenikania rzeczywistości świata na podobieństwo przenikania samego Boga. Dla człowieka medytującego nic nie jest już płytkie i powierzchowne, wszędzie bowiem otwiera się przed nim przepastna perspektywa; dlatego kroczy on poprzez istnienie i poprzez świat (...) jako ten, który widzi (J. B. Lotz). Właśnie ta przejrzystość wewnętrzna i zdolność widzenia otwiera medytującego na Chrystusa i uzdalnia go do kontemplacji Jego Osoby, życia, nauki, śmierci i Zmartwychwstania.

6. Refleksja po medytacji

Po skończonym ćwiczeniu przez kwadrans, siedząc lub chodząc, zbadam, jak mi się powiodła ta kontemplacja lub rozmyślanie. Jeśli źle, zbadam przyczynę tego, a tak poznawszy przyczynę, będę żałował za to, chcąc się poprawić w przyszłości. A jeśli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będę się trzymał tego samego sposobu (ĆD, 77). W medytacji człowiek winien poddać się dobrze rozumianej spontaniczności. Polega ona przede wszystkim na otwarciu się na działanie Ducha Świętego, który wieje tam, gdzie chce (J 3, 8). Podczas modlitwy nie powinniśmy zbytnio obserwować siebie pytając się, czy nasza modlitwa jest zgodna z metodą, której się uczymy. Stopniowe zapominanie o stosowanej metodzie, rezygnacja z odczuwania przyjemności modlitwy pozwalają dopiero skoncentrować się całym sercem na dialogu z Bogiem, który jest centrum medytacji. Dopiero po medytacji winniśmy zreflektować nad naszą postawą i naszymi przeżyciami na modlitwie. W pytaniu: jak mi się powiodła medytacja? św. Ignacy każe nam bardziej odwołać się do spontanicznego odczucia sumienia niż do analizy intelektualnej odbytego czasu modlitwy. Sumienie daje człowiekowi ogólne poznanie jego zaangażowania na modlitwie, wysiłku i ofiary z nią związanej oraz hojności wobec Boga; sumienie spontanicznie pochwali lub zgani medytującego.

Od ogólnego odczucia trzeba przejść do konkretów i zbadać przyczynę tego, że medytacja powiodła mi się źle lub dobrze. W refleksji nad medytacją możemy zadawać sobie dwa rodzaje pytań. Pierwszy dotyczy osobistego zaangażowania na modlitwie: wyciszenia wewnętrznego, rozbudzania w sobie hojności wobec Boga, wierności proponowanej metodzie. Pytania te dotyczą tego wszystkiego, na co mamy wpływ. Drugi rodzaj pytań dotyczy wewnętrznych odczuć, poruszeń, na które nie mamy bezpośredniego wpływu, ale są nam one dane, np.: Jakim Bóg mi się wydał? Co działo się we mnie? Co mnie szczególnie uderzyło? Jak się czułem podczas modlitwy? Co Bóg starał mi się w tym wszystkim powiedzieć? Czy jest jakiś punkt, do którego powinienem wrócić w następnej modlitwie? (Przyłącz mnie do swego Syna. Ćwiczenia duchowne w życiu codziennym, Kraków 1987/88). Zbadanie przyczyny tego, jak mi się powiodła medytacja, ma konkretny pedagogiczny cel: jeżeli medytacja powiodła mi się źle, będę żałował za to, chcąc poprawić się w przyszłości; a jeśli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będą się trzymał tego samego sposobu (ĆD, 77).

Dzięki refleksji nad naszą modlitwą rekolekcje stają się prawdziwą szkołą modlitwy, w której uczeń najpierw sam siebie koryguje, a następnie może skonfrontować rozeznanie swojej sytuacji z kierownikiem duchownym. W tym kontekście popełnione błędy nie stają się przyczyną rozczarowania samym sobą i niszczącego uczucia zniechęcenia, ale są raczej okazją do pogłębienia własnego doświadczenia na modlitwie. Niepowodzenie w medytacji ma się stać dla nas okazją do większego upokorzenia przed Bogiem. Taka postawa jest prośbą o przebaczenie, a także modlitwą o łaskę większej wierności. Poprawa w przyszłości zależy bowiem nie tylko od nas, ale również od otrzymanej łaski. Natomiast medytacja, którą odprawiliśmy dobrze, winna zrodzić uczucia wdzięczności wobec Boga, ponieważ była ona nie tylko owocem naszego wysiłku, ale także owocem Bożego działania; winna też stać się zachętą do większej wierności Bogu w następnych Ćwiczeniach duchownych. Zgodnie z tym, co mówi św.Ignacy, refleksja jest nie tylko analizą własnych postaw i odczuć, lecz także modlitwą — jakby przedłużeniem samej medytacji.

7. Powtórzenia medytacji

Św. Ignacy poleca bardzo często robić powtórzenia medytacji. W drugim tygodniu Ćwiczeń duchownych każe odprawiać tylko jedną kontemplację dziennie i trzy, a nawet cztery powtórki. Powtórzenia są sposobem pogłębiania rozważanej prawdy. Ponieważ pamięć i rozum nie otrzymują nowej treści, możemy poznaną uprzednio treść bardziej zgłębić sercem. Poprzez powtórzenia medytacji rozważane tajemnice mają zstąpić z pamięci i rozumu do serca. Ignacjańska powtórka nie polega na powracaniu do wszystkich treści i doświadczeń z poprzednich medytacji, ale tylko do tych, które miały dla nas szczególne znaczenie: Powtórzyć ćwiczenie (...), zwracając uwagę i dłużej się zatrzymując, nad tymi punktami, w których odczułem większe pocieszenie lub strapienie, albo też w ogóle miałem jakieś większe przeżycie duchowe (ĆD, 62). W medytacjach powtórkowych wracamy więc do konkretnych pojedynczych słów, zdań, myśli, odczuć, natchnień, szczególnie ważnych w poprzedniej modlitwie.

Ojciec Ignacy podkreśla jednak, że należy zatrzymać się nie tylko nad tymi punktami, które przyniosły nam szczególne pocieszenie, ale także nad tymi, które powodowały strapienie wewnętrzne. Ignacjańskie powtórzenia medytacji zbiegają się w przedziwny sposób z doświadczeniem modlitwy chrześcijańskiego Wschodu (chrześcijański hesychazm). Mnisi na Wschodzie od pierwszych wieków chrześcijaństwa korzystali z krótkich medytacyjnych wersetów nierzadko zaczerpniętych z Psalmów, które powtarzali nieraz wiele lat. Szczytem tej modlitwy jest tak zwana modlitwa Jezusa polegająca na wielokrotnym powtarzaniu w rytm oddechu słów: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną.

tym rodzaju medytacyjnego modlenia się stosowali Ojcowie całkiem prostą zasadę psychologiczną: im bardziej modlący się, przez powtarzanie wciąż tego samego słowa, wnika w głębię jego sensu, tym lepiej przyswaja sobie wyrażoną w nim wewnętrzną postawę, tym milsze staje mu się to słowo i tym częściej i łatwiej przychodzi ono przez jego wargi. Nieprzerwanie powtarzane słowo modlitwy staje się czymś więcej niż dźwiękiem, który przebrzmiewa. Staje się wewnętrzną postawą, która pozostaje i wpływa na życie, nawet gdy nie wymawia się już aktualnie modlitwy. Dążenie mnichów do trwałej postawy modlitewnej, niezależnie od tego, czy ktoś się aktualnie modli, czy nie, osiąga w ten sposób swój cel (R. Scherschel). Zbieżności ignacjańskich powtórzeń w medytacji z doświadczeniem modlitwy chrześcijańskiego Wschodu nie należy upatrywać we wpływach Wschodu na Autora Ćwiczeń duchownych, ale przede wszystkim w fakcie, iż oba te doświadczenia modlitwy nie szukały najpierw rozumienia intelektualnego Bożych tajemnic (obfitości wiedzy), ale wewnętrznego odczuwania i smakowania rzeczy, które zadowala i nasyca duszę (ĆD, 2).

Metoda medytacji ignacjańskiej winna być podawana i przyjmowana w sposób integralny, tzn. bez uszczerbku dla właściwej jej wewnętrznej siły oddziaływania. Winna być jednak tak przetwarzana i przyswajana, aby stała się bardzo osobistym narzędziem spotkania człowieka z Bogiem. Każdy medytujący w ramach podanej metody medytacji winien szukać swojej własnej, dostosowanej do swojego doświadczenia psychicznego i duchowego. Byłoby dobrze, gdyby wytworzyło się tyle form medytacji, ilu jest medytujących: im bardziej proces ten jest osobisty, tym bardziej może być autentyczny (J. B. Lotz). Szukajmy więc w czasie rekolekcji własnej formy medytacji, która stałaby się przestrzenią naszego spotkania z Bogiem.

8. Postawa ciała na modlitwie

W czasie medytacji modlimy się nie tylko sercem — duszą, ale całą naszą osobą. Ofiarujemy Bogu na ofiarę żywą, świętą i Bogu przyjemną nie tylko nasze dusze, ale także i nasze ciała (1 Kor 12, 1); chwalimy Boga nie tylko w naszym sercu, ale także i w naszym ciele (Rz 6, 20). Jest to naturalna konsekwencja faktu, iż nasze ciało stanowi integralną część naszego człowieczeństwa. Skoro żyjemy w ciele winniśmy również wykorzystać nasze ciało do szukania i znajdowania Boga. Do fundamentalnych błędów zachodniej duchowości należy przesadne podkreślanie momentu duchowego przy równoczesnym gardzeniu bratem ciałem. (...) Pismo święte zna całego człowieka i nie jest wrogie ciału (H. Waldenfels). Stąd też Biblia często zachęca nas do włączania ciała w modlitwę: Wraz z dłońmi wznieśmy i serca do Boga w niebiosach (Lm 3, 41); Wejdźcie, uwielbiajmy, padnijmy na twarz i zegnijmy kolana przed Panem (Ps 95, 6).

Możemy włączać nasze ciało w modlitwę w podwójny sposób: po pierwsze, duszą wpływać na ciało. Na modlitwie postawa ciała winna być kształtowana tym, czego doświadcza ludzkie serce. Stąd też św. Ignacy zachęca nas, aby w momencie bezpośredniej serdecznej rozmowy z Bogiem przyjąć postawę większego uszanowania (ĆD, 3). Ale nierzadko zdarza się nam na modlitwie, że dusza nie może rozmawiać serdecznie z Panem, bo czuje się całkiem leniwa, letnia, smutna, jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana (ĆD, 317). Jeżeli nie umiemy się modlić sercem, módlmy się przynajmniej ciałem. W chwilach oschłości przyjmijmy pokorną postawę prośby, zaufania, żalu. W ten sposób będziemy oddziaływać ciałem na duszę, której cierpliwość w strapieniu rychło zostanie nagrodzona pocieszeniem (por. ĆD, 321).

Św. Ignacy dopuszcza w medytacji każdą możliwą postawę ciała: Rozpocząć kontemplację już to klęcząco, już to leżąc krzyżem, już to leżąc na wznak, już to siedząc lub stojąc, zawsze jednak starając się znaleźć to, czego chcę (ĆD, 76). Ponieważ nie każda postawa jest dobra dla każdego, stąd też Autor Ćwiczeń duchownych zachęca najpierw do szukania najbardziej odpowiedniej dla siebie postawy ciała, a następnie do wiernego stosowania jej w medytacji: Jeżeli znajdę to, czego chcę, klęcząc, nie przejdę do innej postawy, a jeżeli leżąc krzyżem, to tak samo, itd. (ĆD, 76). Zauważmy, że wszystkie proponowane przez św. Ignacego postawy są nieruchomym trwaniem w jednym miejscu. Św. Ignacy dopuszcza spacerowanie dopiero w czasie refleksji. Związane jest to z pewnością z możliwością większego skupienia, któremu Autor Ćwiczeń duchownych przypisuje ogromną wagę w czasie modlitwy. Św. Ignacy jako człowiek bardzo dyskretny, zwraca także uwagę, aby tę dowolność postaw stosować w samotności, np. w domu, nigdy zaś w kościele w obecności innych (ĆD, 88). Nie lekceważmy więc postawy ciała w czasie rekolekcji, ale zgodnie z zachętą św. Ignacego szukajmy swojej własnej, najbardziej odpowiedniej dla nas, w której moglibyśmy wyrazić na zewnątrz wewnętrzne poznanie siebie samych w Bogu.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
I. WARUNKI MODLITWY MEDYTACYJNEJ III. WALKA JAKUBA Z ANIOŁEM
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz