Ból krzywdy, radość przebaczenia
R O Z D Z I A Ł   X I I I
OD JAK DAWNA TO MU SIĘ ZDARZA?

 

 

Gdy przyszli do uczniów, ujrzeli wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi. Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go. On ich zapytał: "O czym rozprawiacie z nimi?". Odpowiedział Mu jeden z tłumu: "Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli". On zaś rzekł do nich: "O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie!". I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. Jezus zapytał ojca: "Od jak dawna to mu się zdarza?". Ten zaś odrzekł: "Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!". Jezus mu odrzekł: "Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy". Natychmiast ojciec chłopca zawołał: "Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!". A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: "Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!". A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: "On umarł". Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał. Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: "Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?". Rzekł im: "Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem" (Mk 9,14-29).

 
1. O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami?

Jezus zstępuje z Góry Przemienienia razem z trzema swoimi uczniami. U podnóża góry pozostali uczniowie czekali na Mistrza. Podczas nieobecności Jezusa przyszedł ojciec ze swoim chorym synem, który miał ducha niemego. Ojciec chciał prosić Jezusa o uzdrowienia chłopca. Skoro jednak nie zastał Chrystusa, poprosił o to Jego uczniów. Uczniowie przyjęli prośbę ojca i usiłowali dokonać cudu uzdrowienia. Wokół zgromadził się tłum ludzi oraz uczeni w Piśmie. Wszyscy obserwowali wysiłki uczniów. Chcieli być świadkami cudu.

Możemy sobie wyobrazić, jak bardzo musiało zależeć uczniom, aby ich próby okazały się skuteczne. Prawdopodobnie powtarzali jakieś gesty i słowa, którymi posługiwał się Jezus: wkładali ręce, dotykali chorego, modlili się nad nim. Byli bardzo przejęci swoją rolą. Byli przejęci obserwującymi ich tłumami, uczonymi w Piśmie, niepokojem ojca oraz cierpieniem chłopca. Ale im gorliwiej wykonywali gesty i powtarzali słowa, tym bardziej zapominali o tym, co jest istotą uzdrowienia: zapominali o wierze w moc Boga. Zabrakło im żywej wiary.

Uczniowie prawdopodobnie kilka razy podejmowali próby uzdrowienia. Jednak każda była bezskuteczna. Z powodu nieskuteczności ich działania powstały dyskusje i zamieszanie w tłumie. W tę sytuację wkracza sam Jezus. On ich zapytał: "O czym rozprawiacie z nimi?". Wówczas ojciec chłopca krótko przedstawia całą sprawę. Podaje objawy choroby swojego dziecka. Stwierdza jednak, iż interwencja uczniów była bezskuteczna: Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli.

Jezus, nie pytając uczniów, w jaki sposób próbowali dokonać uzdrowienia, jakie wykonywali gesty, jakich używali słów, od razu z pewną niecierpliwością podaje przyczyny bezskuteczności ich działania: O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie!

Chciejmy z pomocą naszej wyobraźni wejść w tę scenę. Wyobraźmy ją sobie tak, jak opisuje nam ją Ewangelia. Kontemplujmy w sposób szczególny zniecierpliwienie Jezusa. Wsłuchajmy się w Jego trudne słowa: O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Jezus kieruje te słowa zarówno do ojca, do uczniów, jak i do tłumu oraz do uczonych w Piśmie. Wsłuchajmy się w nie z uwagą. Pytajmy siebie, w jakich okolicznościach, w jakich sytuacjach życia Jezus mógłby skierować do nas takie właśnie słowa.

Pytajmy siebie także, czy nie próbujemy uzdrawiać siebie samych o własnych siłach, powodowani czysto ludzką motywacją: aby zadowolić siebie, aby zdobyć świadomość, że jesteśmy poprawni, doskonali lub też by zyskać aprobatę innych. Które z naszych postaw, zachowań świadczyłyby o takiej próbie?

Próba uzdrawiania siebie lub innych oparta tylko na ludzkich wysiłkach będzie zawsze nieskuteczna, nawet gdybyśmy pomagali sobie gestami, słowami, modlitwami, praktykami pokutnymi itp., które stosował sam Jezus. Uzdrowienie jest owocem działającej w nas mocy Bożej, która przychodzi poprzez modlitwę prośby, jałmużnę i post. Te ludzkie działania są jednak wyrazem zaufania mocy Boga. To Bóg sam uzdrawia. Czyni to jednak dzięki zaufaniu, wierze i ofierze człowieka.

O, plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Chciejmy odpowiedzieć Jezusowi na to pytanie z całym realizmem, licząc się z naszą słabością, z głębią naszego zranienia, z głębią naszej nieufności. Dajmy Jezusowi odpowiedź: "Bądź, Jezu, zawsze z nami. Bez Ciebie nic dobrego uczynić nie możemy". Chciejmy odpowiedzieć jak bezbronne, słabe, ale ufne dziecko, które zdaje sobie sprawę, iż nie może liczyć na siebie. Prośmy Jezusa, aby cierpliwie znosił naszą niewiarę, aby cierpliwie nas upominał, wychowywał, uczył zaufania i wiary.

 
2. Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy

Na prośbę Jezusa przyprowadzono do Niego chorego chłopca. Sama bliskość Jezusa zdawała się pogarszać stan chłopca: Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach.

Ten bardzo przykry obraz musiał wzbudzać współczucie i litość. Wtedy Jezus rozkazał duchowi niememu i głuchemu wyjść z niego. A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: "On umarł".

Kiedy Jezus zbliża się do tego, co jest w nas chore, wówczas zły duch - posługując się naszym zranieniem i słabością - jakby zdwaja swoje działanie. Chce przekonać człowieka, że interwencja Jezusa może jedynie pogorszyć istniejącą już sytuację. Pragnie powiedzieć człowiekowi: "Nie ufaj Jezusowi. Jego działanie może ci jedynie zaszkodzić".

Wielu ludzi daje temu wiarę. Aby uniknąć chwilowego odczucia bólu, wielu zamyka się w swoich ranach i urazach. Broni się przed jakąkolwiek pomocą z zewnątrz. Swoje obronne zachowania racjonalizuje poprzez stawianie retorycznych pytań: "Po co jeszcze grzebać w przeszłości? Czy to coś pomoże?". Przyjmując taką lękową i obronną postawę, wielu utrwala w sobie zranienia. Działają one wówczas głębiej i skuteczniej - działają bowiem poza ich świadomością i wolnością.

Człowiek, który pragnie uzdrowić swoją przeszłość, musi "przebić się" przez paniczny lęk przed chwilowo odczuwanym bólem. Otwieranie starych, zaschniętych ran zawsze sprawia ból. Ale jest to ból przejściowy, ból, który trwa tylko pewien czas.

Ojciec chłopca nie zniechęcił się bezskutecznymi próbami uczniów. Miłość do syna była źródłem jego siły, jego odwagi. Jeszcze raz zwraca się więc do Jezusa z prośbą o uzdrowienie chłopca. Wówczas Jezus zapytał ojca: "Od jak dawna to mu się zdarza?". Ten zaś odrzekł: "Od dzieciństwa". Jest to bardzo "ludzkie" pytanie. Jezus zwraca w nim uwagę na "historię choroby" dziecka. Do cudu uzdrowienia nie była potrzebna znajomość "przebiegu choroby". Jezus zadaje jednak to pytanie, aby dać ojcu możliwość zwerbalizowania jego długiego cierpienia i bólu, aby dać mu możliwość wyżalenia się przed Nim.

Ojciec podejmuje pytanie i opisuje przebieg choroby dziecka. Historia choroby syna jest także historią jego cierpienia: Często (duch niemy i głuchy) wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Opis choroby chłopca ojciec kończy szczerą i serdeczną prośbą: Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!

W obecnej kontemplacji, w kontekście naszych zranień, słabości, nałogów, chciejmy usłyszeć Jezusowe pytanie: "Od jak dawna to ci się zdarza? Od kiedy czujesz się taki zagubiony, nieszczęśliwy, nieufny, skrzywdzony, lekceważony, pogardzany, niekochany, odrzucony itp.?". Tym pytaniem Jezus nie chce nas obnażać, upokarzać, poniżać. Daje nam jedynie okazję, byśmy podzielili się tym, co nas boli, co jest źródłem naszego cierpienia.

Odwołując się do tego pytania, chciejmy sobie przypomnieć historię "naszej choroby": historię naszego zagubienia, historię odrzucenia, historię nałogu itp.

Na pytanie: "Od jak dawna to mi się zdarza?" być może odpowiemy razem z ojcem chłopca: "Od dzieciństwa. Od zawsze. Jak sięgam moją pamięcią, zawsze byłem właśnie taki. Nie pamiętam, abym czuł się wolny, ufny, pełen pokoju, pełen radości".

Chciejmy wyżalić się Jezusowi, wypowiedzieć przed Nim jeszcze raz to, co jest naszym zranieniem, bólem. Uczmy się modlitwy, która rozpoczyna się od wypowiedzenia tego, co nas martwi, boli, krzywdzi. Nie możemy jednak zakończyć naszej modlitwy na żaleniu się. Podobnie jak ojciec chorego dziecka prośmy: Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam! "Nie zostawiaj nas w takim stanie."

Jezus, przyjmując prośbę ojca, zwraca mu jednak uwagę na nieufność, która pozostaje jeszcze w jego sercu. Ojciec chłopca zdaje się mówić do Jezusa z cieniem wątpliwości: "Twoi uczniowie nie mogli uzdrowić mojego dziecka. A może Ty potrafisz?".

Jezusowi wystarcza jednak sama prośba. Choć przebija z niej jeszcze nieufność, to jednak prośba ta jest szczera i żarliwa. Wychodząc od niej, Jezus pragnie najpierw uzdrowić wiarę ojca: Jezus mu odrzekł: "Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy".

Każde uzdrowienie wewnętrzne, niezależnie od tego, czego ono dotyczy, rozpoczyna się od uzdrowienia wiary, od zbudowania zaufania do Boga, do bliźnich i do siebie samego. Jezus mówi otwarcie ojcu o jego nieufności, ale jednocześnie daje mu nadzieję. Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy.

To jedno zdanie Jezusa stoi w centrum rozważanej Ewangelii. Jezus zwraca nam uwagę, iż nie można do Boga mówić: Jeśli możesz... W takim sformułowaniu kryje się nieufność. Jest ona wyrazem podejrzliwości wobec Boga. W naszej modlitwie o uzdrowienie trzeba zrobić inne zastrzeżenie: "Jeżeli chcesz. Jeżeli taka jest Twoja wola". Tak właśnie modlił się trędowaty: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić (Mt 8,2).

W tak sformułowanej prośbie wyraża się wiara w moc Jezusa, a jednocześnie otwartość wobec Jego działania i woli. "Ja wiem, że Ty wszystko możesz. Ale nie wiem, jaka jest Twoja wola, jakie są Twoje zamiary wobec mnie. Nie chcę działać według własnych pragnień i planów, ale jedynie zgodnie z Twoją najświętszą wolą".

Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. Jezus pragnie powiedzieć ojcu, że cud uzdrowienia nie zależy tylko od samej mocy Boga, ale także od wiary człowieka. Jeżeli brakuje nam wiary, to Boża wszechmoc wobec nas będzie bezsilna. Moc Boża pozostaje "związana" dla tego, kto w nią nie wierzy. Bóg nie może nic zrobić w sercu człowieka, jeżeli ten zamykając się w sobie mówi Mu "nie". W swoim rodzinnym miasteczku Jezus niewiele zdziałał (...) cudów, z powodu (...) niedowiarstwa swoich współziomków (Mt 13,58).

Uzdrowienie poznanych ran, słabości i grzechów rozpoczyna się od uzdrowienia wiary człowieka. Gdy wierzę, że mogę przezwyciężyć moją nieufność, zamknięcie, obawy, skrzywdzenia i lęki, wówczas jest mi to dane dzięki łasce Boga.

 
3. Zaradź memu niedowiarstwu!

Natychmiast ojciec chłopca zawołał: "Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!". Ojciec uznaje i jednocześnie wyznaje istniejącą w nim wewnętrzną sprzeczność. Zdaje się mówić: "Wierzę, a jednak istnieje we mnie niewiara. Wierzę, ale nie do końca. W chwilach powodzenia życiowego wydaje mi się, że wierzę. Ale w momentach kryzysu i trudności nachodzi mnie niewiara".

Wiara jest wartością dynamiczną. Podlega nieustannemu rozwojowi. Od niewiary i małej wiary przechodzi się stopniowo do coraz silniejszej i pełniejszej wiary. Ten wzrost wiary w nas wymaga naszego wysiłku, zaangażowania, hojności serca. Wiary nie można posiąść raz na zawsze. Nie można jej utrwalić w spiżowym posągu tak, jak można utrwalić kształty jakiegoś przedmiotu.

Nasza wiara to nieustanne odpowiadanie Bogu na Jego stwórcze i zbawcze działanie w nas. Podobnie jak Bóg nieustannie rodzi nas i podtrzymuje w istnieniu, tak my nieustannie rodzimy i podtrzymujemy w nas naszą wiarę. Gdyby Bóg choć na chwilę przestał podtrzymywać nasze życie, natychmiast zapadlibyśmy się w nicość.

To, co jeszcze wczoraj budziło nasze zaufanie, dziś - przy zmianie zewnętrznych okoliczności, przy zmianie wewnętrznych przeżyć - może rodzić podejrzliwość, zniechęcenie, nieufność. Trudne czy wręcz bolesne sytuacje życiowe, przeżycia wewnętrzne są wezwaniem do większej wiary, do oczyszczenia wiary.

Natychmiast ojciec chłopca zawołał: "Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!". Zauważmy pośpiech ojca, który natychmiast kieruje swoją prośbę o łaskę wzrostu wiary.

Aby nasza wiara mogła dojrzeć, Bóg nieraz dopuszcza na nas oczyszczające doświadczenia życiowe. On sam nas w nie wprowadza i On sam z nich wyprowadza. Samo pragnienie wiary jest decyzją serca, możliwą natychmiast, "od zaraz". "Dziś wierzę tak, jak umiem. Pragnę jednak większej, głębszej wiary. Prowadź mnie, Panie, do wiary pełniejszej, dojrzalszej."

Pragnienie zaufania, pragnienie wiary wystarcza, aby Jezus mógł wkroczyć ze swoją Boską mocą. Jezus rozkazał surowo duchowi nieczystemu: "Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego!".

Interwencja Jezusa jest jasna, zdecydowana i mocna. Jest to interwencja skuteczna. Ale samo wyjście ducha niemego i głuchego jeszcze nie uleczyło chorego chłopca. Zły duch opuszczając chłopca, "z zemsty" pozostawił go jak martwego, tak że wielu mówiło: "On umarł". Dopiero kiedy Jezus ujął go za rękę i podniósł, (...) on wstał.

Podanie ręki chłopcu przez Jezusa naprowadza nas na inny cud - wskrzeszenie dwunastoletniej dziewczynki. Jezus ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: "Talitha kum", to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" (Mk 5,41). Ostatecznie, to sam Jezus przywraca człowiekowi zdrowie, życie. On daje człowiekowi "tchnienie życia".

Prośmy, abyśmy doświadczyli mocy Jezusowej ręki, aby ona podniosła nas, podźwignęła, abyśmy dzięki niej odczuli w sobie pełnię Jego życia, pełnię Jego radości, Jego pokoju. Prośmy szczególnie, aby Jezus uzdrowił naszą małą wiarę.

 

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
OJCZE NASZ - MODLITWĄ PRZEBACZENIA I POJEDNANIA PANIE, ILE RAZY MAM PRZEBACZYĆ?

początek strony
(c) 1996-1999 Mateusz