KONSTYTUCJA DOGMATYCZNA O KOŚCIELE O Maryi nigdy dość, ale poprawnie Z o. Stanisławem Celestynem Napiórkowskim rozmawiają Elżbieta Adamiak i Monika Waluś |
Dlaczego II Sobór Watykański podjął temat maryjny? Celem Soboru było aggiornamento, czyli uwspółcześnienie, odnowa Kościoła (gdybyśmy się nie lękali polonistów, przetłumaczylibyśmy: udzisiejszenie). Tej operacji potrzebowała najpilniej nauka o Kościele, czyli eklezjologia. A wykład o Kościele byłby wyraźnie niepełny bez tematu "Maryja". Poza tym wielu ojców soborowych prosiło i domagało się ogłoszenia Maryi "Matką Kościoła". Zatem problem zależności między Kościołem a Matką Pana nabrał dodatkowej wagi i aktualności. Mariologia przedsoborowa cierpiała na kilka chorób i pilnie potrzebowała kuracji. Sobór stał się uzdrawiającą kuracją mariologii. Jak rozumieć stwierdzenie Soboru, że nie chce "wykładać pełnej nauki o Maryi" (KK 54)? Sobór nie chciał wykładać w pełni żadnego działu teologii. Dlaczego miałby wykładać w pełni mariologię? |
KURACJA MARIOLOGII Jakie były blaski i cienie mariologii przedsoborowej? Mariologia przedsoborowa to przede wszystkim mariologia serca, mariologia entuzjastyczna, pełna gorliwej żarliwości w czci okazywanej Matce Bożej, dążąca do nadawania Jej ciągle nowych tytułów. Niekiedy jednak "grzeszyła" brakiem poprawności teologicznej -- była bezkrytyczna, wyobcowana z chrystologii i eklezjologii, opierała się raczej na nauczaniu papieskim niż na Piśmie Świętym i Tradycji. Dominujący maksymalistyczny nurt przedsoborowej mariologii zdawał się budować dla Matki Pana osobną kapliczkę, kaplicę, bazylikę... o b o k wielkiej świątyni kultu chrześcijańskiego. Istniały też inne nurty, ale nie one grały pierwsze skrzypce. Należy sobie również uświadomić, że ta "przedsoborowa" mariologia jest żywa do dziś; przejawia się np. w ruchu dążącym do dogmatyzacji tytułów Maryi -- Współodkupicielki, Pośredniczki i Orędowniczki. Dlaczego główny nurt mariologii przedsoborowej nazywano "maksymalistycznym", a mariologię opartą na Biblii i Tradycji "minimalistyczną"? Mariologia przedsoborowa za wszelką cenę -- także za cenę poprawności teologicznej -- pragnęła przyznawać Maryi nowe tytuły w myśl źle rozumianego hasła "O Maryi nigdy dość". Pismo Święte nie uzasadniało wielkich tez o Maryi Współodkupicielce i Wszechpośredniczce. Oparcie się na rzetelnej egzegezie i poprawnym studium Ojców Kościoła zmuszało do ostrożniejszego formułowania tez, a to niektórzy oceniali jako małoduszność i minimalizm uwłaczający Matce Bożej. Jak powstał soborowy dokument o Maryi? Co zaważyło na tym, że dokument mariologiczny włączony został do Konstytucji dogmatycznej o Kościele? Autorem pierwszego schematu mariologicznego był o. Carlo Balić, Chorwat, brązowy franciszkanin, który dokonał w nim swoistej syntezy nauczania papieży ostatnich dziesięcioleci. Biblia i Ojcowie Kościoła zdecydowanie zeszli na dalszy plan. Za przełom w dziejach prac nad mariologią soborową uważa się dzień 29 października 1963 r., czyli głosowanie w sprawie odrębnego dokumentu mariologicznego. Maksymaliści traktowali sprawę jednoznacznie: cześć Maryi domaga się odrębnego dokumentu! Nieznaczną większością zwyciężyła propozycja włączenia mariologii do eklezjologii, czyli do Konstytucji dogmatycznej o Kościele. Ten przełom spowodował nadto, że inicjatywę w konstruowaniu soborowej mariologii przejął ks. Gerard Philips, profesor eklezjologii z Lowanium. W pasjonującej historii soborowego tekstu o Matce Pana zaskoczyło mnie, że 44 ojców z Ameryki Łacińskiej poparło biskupów kręgu języka niemieckiego, by mariologię włączyć do nauki o Kościele. Tłumaczyli, powołując się na doświadczenie Kościoła tamtego subkontynentu, że wyizolowanie kultu maryjnego z szerokiego kontekstu kultu chrześcijańskiego rodzi złe owoce. Entuzjastyczni i gorący czciciele Maryi żyją często jak poganie... koniecznie potrzebują gruntownej formacji chrześcijańskiej, w której stary człowiek przemienia się w człowieka nowego. Dlatego wykład o Matce, która nas wspiera, należy łączyć z nauką o grzechu, Odkupicielu, Krzyżu, nowym życiu i Kościele. Wielu ojców soborowych, m.in. kard. Augustyn Bea, apelowało o większą odpowiedzialność w nadawaniu Matce Najświętszej różnych tytułów. Na skutek tego Sobór nie przyjął tytułu "Współodkupicielka" czy "Rozdawniczka wszelkich łask", a włączając do Konstytucji dogmatycznej o Kościele tytuł "Pośredniczka", nie umieścił go w kontekście teologicznym, ale wyraźnie pobożnościowym. Z wypiekami na twarzy śledzi się wkład polskiego episkopatu w mariologię soborową. Polska mariologia przedsoborowa bowiem zdawała się stać blisko mariologii maksymalistycznej, a 19 polskich biskupów postulowało ogłoszenie nowego dogmatu maryjnego z zakresu pośrednictwa. Jakie jest podstawowe novum Soboru w nauczaniu o Maryi? Soborowe novum w mariologii dobrze wyraża litera "w": Sobór ukazał Maryję w tajemnicy Chrystusa, w tajemnicy Kościoła i w tajemnicy kultu chrześcijańskiego. Jest to więc mariologia zanurzona w szeroki kontekst innych regionów teologii, a cześć maryjna w kontekst kultu chrześcijańskiego. Soborowe novum w mariologii polega również na zdumiewającym potrząśnięciu hierarchią źródeł teologicznych. Na pierwsze miejsce powróciło Pismo Święte, na dalsze spadły teksty ostatnich papieży. Przedsoborowe gwiazdy teologiczne twierdziły, że postawienie na Pismo Święte z konieczności zuboży wykład o Maryi. Okazało się, że historiozbawcze odczytanie biblijnego świadectwa o Matce Pana zrodziło piękne, oczyszczone i pogłębione słowo o Matce Słowa wcielonego i wkościelnionego (o, P.T. Redaktorzy, pozostawcie mi ten językowy wynalazek!). Jak zareagowano na wizję mariologii przekazaną przez Sobór? Odpowiedź bez uproszczeń graniczyłaby z cudem... Na ogół wszystkie nurty mariologii ogłaszały soborowe słowo o Maryi jako własne zwycięstwo. Także maksymaliści podkreślali własny olbrzymi wkład w mariologię Vaticanum II. W środowiskach mariologicznych -- tuż po Soborze -- do głosu doszli nowi ludzie -- bardziej otwarci na Biblię i ekumenizm. Czy w posoborowej historii mariologii była "faza milczenia"? Jeśli tak, to czy przyczynił się do tego sam Sobór? Można chyba mówić o swoistym milczeniu o Maryi po Soborze, z całą pewnością nastąpiło przyciszenie. Niezwykle płodni przed Soborem maksymaliści cierpieli. Wyrażanie jednak niezadowolenia z nauki Soboru podpadało by pod kategorie: "ortodoksja -- brak ortodoksji". Zatem milczeli. Odłożyli pióra, nie mogąc pisać dalej tak, jak pisali. Przyczynił się do tego Sobór i chwała mu za to. Miał miejsce swoisty kryzys, kryzys przesilenia i wzrostu. W wielu krajach nastąpiła eksplozja fascynacji odnową biblijną, liturgiczną i eklezjologiczną, rozumianą bardzo skrajnie. Mariologia wyraźnie straciła pierwsze miejsce. Sobór tworzy swą wizję mariologii czerpiąc przede wszystkim z Pisma Świętego, postulując w ten sposób, by każda mariologia była biblijna. Czy jest to jednak postulat wystarczający, skoro już w Nowym Testamencie istnieje kilka teologicznych wizerunków Matki Pana? Naukowa rzetelność i zwyczajna ludzka uczciwość nakazują przyjmować z radością wszystkie biblijne obrazy Boga, Chrystusa i Maryi. Inna sprawa, czy potrafimy dokonać udanej syntezy. Trzeba się zgodzić na naszą bezradność w tworzeniu jednego "syntetycznego obrazu". Stare międzykonfesyjne spory, które zasadniczo dzielą Kościoły, wyrastają między innymi z pluralizmu wspomnianych obrazów biblijnych. Kalwin odkrył w Biblii nieco inny obraz Boga niż Luter, bracia Wesley'owie, twórcy ruchu metodystycznego, odnaleźli znacznie inną ikonę Boga niż obaj wielcy ojcowie Reformacji. Bracia ewangelicy chętnie prowadzą katolików do Marka, by pokazywać namalowaną jego słowem Maryję, którą Jezus zdaje się usuwać w cień. Analogicznie, choć w innym kierunku katolicy: chętniej kontemplują Łukaszowy i Janowy obraz Maryi. Postawa ekumeniczna, czyli autentycznie katolicka, tzn. powszechna, nie przyjmuje do wiadomości propozycji: "Wybierz sobie!" Wyciąga ręce do każdego Chrystusa Ewangelii i do każdej ewangelicznej Maryi, chociaż nie umie wskazać ich "wspólnego mianownika". Jak Ojciec ocenia recepcję mariologii soborowej w Polsce? Czy można powiedzieć, że problematyka mariologiczna "przoduje" w polskiej recepcji teologicznej myśli Soboru? Najpierw muszę zgłosić poważne zastrzeżenia co do własnej bezstronności i obiektywności... Nie znalazłem w Polsce ani jednego tekstu, który by wyrażał niezadowolenie z mariologii soborowej. Wypowiedziano natomiast wiele słów solidarności. Lecz w pierwszych latach posoborowych nie mariologia, a eklezjologia Vaticanum II przyciągała uwagę teologów. O "przodowaniu" recepcji odnowionej po soborowemu myśli mariologicznej w tamtych latach nie ma mowy. Trzeba jednak odnotować spory wysiłek o. Bernarda Przybylskiego, dominikanina, wkładany w przybliżenie mariologom polskim orędzia Soboru o Matce Pana. Zorganizował on w 1967 r. krajowy Kongres Mariologiczny, z którego akt wynika, że ówcześni mariologowie polscy mieli poważne trudności z recepcją Soboru, chociaż wszyscy, oczywiście, byli "za". Z niewielkim uproszczeniem można powiedzieć, że przełomowym momentem w procesie polskiej recepcji mariologii soborowej stały się dwa sympozja z lat 1986 i 1987, zorganizowane przez Katedrę Mariologii KUL na temat adhortacji Pawła VI "Marialis cultus". W Polsce raczej mało wiemy o tym dokumencie... Niestety, mało; stanowczo za mało, jak na naród maryjny. Zaraz po Soborze -- 13 maja 1967 r. -- papież Paweł VI opublikował adhortację apostolską "Signum magnum" (o czci i naśladowaniu Najświętszej Panny Maryi, Matki Kościoła i wzoru wszystkich cnót), a następnie -- 2 lutego 1974 r. -- znacznie obszerniejszą adhortację apostolską "Marialis cultus" (o należytym kształtowaniu i rozwijaniu kultu Najświętszej Maryi Panny). W tych dwu wielkich tekstach Papież przedłożył program odnowy i pogłębienia czci maryjnej. |
TAK JAK MARYJA Jasno wskazany został w tej adhortacji kierunek postulowanych przemian: naśladowanie. W tradycyjnej pobożności maryjnej zdecydowanie dominuje wzywanie Matki Bożej (wystarczy przypomnieć "powodzenie" nabożeństw do Nieustającej Pomocy Najświętszej Maryi Panny). Wielki papież Paweł VI zachęca do n a ś l a d o w a n i a: tak jak Maryja zasłuchać się w słowo Boże, rozważać je w swoim sercu, tak jak Ona otwierać się na Ducha Świętego i być Jego sprawnym narzędziem, tak jak Matka Pana całkowicie oddać się Chrystusowi i być Jego sługą, tak jak Ona bez reszty poświęcić się sprawom Chrystusa i Jego Królestwa, tak jak Maryja spieszyć z pomocą potrzebującym... Wpatrując się w Nią jako nowego człowieka, przemieniać się na Jej wzór. Oba dokumenty zostały napisane jak gdyby specjalnie dla Polski z jej ludową pobożnością nastawioną raczej na "Matko, daj!" niż na nowe życie w Chrystusie jak Maryja, na Jej wzór. Czy można mówić o "polskich szkołach mariologii"? Byłoby to chyba przesadą. "Szkoła" to środowisko, uprzywilejowana tematyka, nowa metoda, jakaś tradycja, mistrz i uczniowie... Nie znam w takim sensie polskiej szkoły mariologicznej w dziejach naszej teologii. Ojciec prof. Andrzej Ludwik Krupa wspomniał kiedyś o mariologicznej szkole lubelskiej. Chodziło mu o cały szereg prac dyplomowych pisanych pod jego kierunkiem z dziejów mariologii polskiej. A może nie mam racji, powątpiewając w istnienie polskiej szkoły mariologicznej? Skłonniejszy byłbym widzieć polską szkołę mariologiczną, czy raczej maryjną, w trójcy jezuickich "niewolników Maryi": Kasprze Drużbickim, Franciszku Stanisławie Fenickim i Janie Chomentowskim z pierwszej połowy XVII w., tym bardziej, że w naszych czasach pojawiła się analogiczna czwórca: o. Honorat Koźmiński, o. Maksymilian Kolbe, ks. prymas Stefan Wyszyński i ks. kard. Karol Wojtyła... Sobór głosząc "podporządkowaną rolę Maryi" (KK 62) naucza, że "nie przyćmiewa i nie umniejsza [ona] jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje Jego moc" (KK 60). Jakie ujęcie pośrednictwa Maryi nie kłóciłoby się z postulatem chrystocentryzmu? Bardzo ostrożnie przedstawił Sobór sprawę owego "ujmowania" i "nieujmowania". Ewidentną przecież jest prawdą, że św. Józef nie ujmuje chwały Maryi i Jezusowi, a Matka Boża św. Józefowi, Panu Jezusowi czy komukolwiek. Oni sobie nie "ujmują". Tak jest w porządku obiektywnym. Nie Oni stwarzają problem, ale my, kiedy o Nich mówimy. Jeśli jakiś sługa Boży głosi np. co tydzień kazanie o tym, jak Matka Boga niezawodnie oręduje za nami, a nie wygłasza ani jednego kazania o Panu Jezusie naszym Orędowniku, należy poważnie pytać, czy nauczanie owego kaznodziei nie zaciemnia objawionej prawdy o orędownictwie Chrystusa. Sformułowania Soboru przypomniane w pytaniu mówią o porządku obiektywnym. Zastanawiam się nad nieprawdopodobną, ale hipotetycznie możliwą sytuacją. Spada na mnie wola Boża: mam przez cały rok, co środę, mówić kazanie o Matce Bożej Nieustającej Pomocy. Nie umiem w tej chwili zaproponować gotowego programu, ale wiem jedno: musiałbym wiele i pięknie mówić o wspaniałej miłości naszego Ojca, który się nami niezawodnie opiekuje i spieszy nam nieustannie z pomocą. I że objawił nam swoją niezawodną pomoc w naszym Zbawicielu Jezusie Chrystusie. I o tym, że Jezus, Odkupiciel rodzaju ludzkiego i nasz niezawodny Orędownik-Wspomożyciel objawia nam Ojca bogatego w miłosierdzie... Dopiero w tym kontekście próbowałbym mówić o tym, że Ojciec i Syn zdumiewająco chętnie przychodzą nam z pomocą p r z e z l u d z i. W szczególny sposób przez szczególnych ludzi(-- w tym przez świętą Matkę Pana i naszą duchową Matkę. Mówiłbym, że taką ekonomię zbawienia odsłania nam słowo Boże: Przez ludzi! Przez Kościół! Przez kapłana! Przez rodziców, wychowawców, przyjaciół, także przez obcych. Możliwie często kończyłbym tak: Spróbujmy, by także przez nas Jezus przychodził komuś z pomocą... Sobór stonował dążenia do dogmatyzacji pośrednictwa Maryi. Jak rozumieć powrót do tematu pośrednictwa i rozwinięcie go w encyklice "Redemptoris Mater" Jana Pawła II? Celnie powiedziane: Sobór stonował. Właśnie -- s t o n o w a ł, ale nie wyrzucił poza burtę swojego nauczania. Jakaś ważka, aktywna obecność stworzeń -- aniołów, świętych, Najświętszej -- w przepływie Jezusowego zbawienia od Ojca do nas oraz chwały płynącej przez Jezusa w Duchu Świętym do Ojca jest elementem wiary wyrażanej w świętej liturgii, przeżywanej i przekazywanej przez Ojców Kościoła oraz inne formy wielkiej Tradycji chrześcijańskiej. Sobór nie mógł więc odrzucić tego tytułu i tego nie uczynił. Dostrzegł jednak problem niewielkiej uwagi zwracanej na słowa i tytuły, braku wrażliwości językowej, co zaciemnia różnice. Sam temat należy do najtrudniejszych w chrześcijaństwie. Gdyby tak nie było, odrzucenie wzywania świętych i Matki Bożej nie należało by do zestawu ładunków dynamitu rozsadzających olbrzymi blok zachodniego chrześcijaństwa. Sobór nie mógł więc i nie chciał odrzucić ani modlitwy do Matki Bożej, ani modlitwy do świętych, należy ona bowiem do odwiecznej Tradycji tak Wschodu, jak i Zachodu. Nie mógł jednak i nie chciał nie przyjmować do wiadomości poważnych problemów, jakie tkwią w tzw. kulcie świętych i tzw. pobożności maryjnej. Wyraźnie szukał bardziej przekonywających ujęć, mniej prowokujących, mniej wieloznacznych, wyraźniej chrystocentrycznych... W tym kierunku poszedł papież Paweł VI, zwłaszcza w swojej adhortacji "Marialis cultus". Wyraźnie inaczej, ale zasadniczo też w tym poszukującym i odmładzającym kierunku poszedł papież Jan Paweł II w encyklice "Redemptoris Mater". Okazał się wielkim twórczym kontynuatorem mariologii Vaticanum II w teologii maryjnego pośrednictwa interpretowanego przy zastosowaniu idei uczestnictwa (myśl o pośrednictwie Maryi w Chrystusie, a nie do Chrystusa). Jeszcze bardziej twórczo zinterpretował pośrednictwo Maryi, odwołując się do pośredniczącego działania Ducha Świętego. Jan Paweł II poszukuje wreszcie bardziej "macierzyńskiego" ujęcia i wyrażenia tego, co zwykło się głosić jako pośrednictwo Maryi. W jakim stopniu polska pobożność miała wpływ na maryjność obecnego Papieża? Może nie za wcześnie na takie pytania, za szybko jednak na odpowiedzi. Brakuje czasowego i psychicznego dystansu. Można chyba mówić o wielorakim wpływie polskiej maryjności na maryjność Jana Pawła II: doświadczenie masowej maryjności polskiej, duchowe przyjaźnie z osobami -- o. Maksymilian Kolbe, ks. prymas Stefan Wyszyński, ks. Franciszek Blachnicki -- i miejscami: Kalwaria Zebrzydowska, Jasna Góra, Niepokalanów, kościół Mariacki w Krakowie... Można zasadnie domniemywać, że doświadczenie masowej pobożności w Polsce w znacznej mierze zadecydowało o stylu papieskiego duszpasterstwa. Myślę o postawieniu na "wielką ewangelizację", na spotkania z milionami... W czasie swoich pielgrzymek apostolskich programowo nawiedzał maryjne sanktuaria i dokonywał poświęceń Matce Bożej. Przecież uczył się tego w polskiej szkole pobożności, gdzie pierwszą katedrę dzierżył wielki Profesor Stefan Wyszyński. Sobór podjął też problem hierarchii prawd wiary. Jakie miejsce zajmują prawdy mariologiczne w teologii katolickiej? Jaka jest hierarchia prawd mariologicznych? Hierarchia prawd to problem raczej świeży. Dostrzegł go Sobór w Dekrecie o ekumenizmie przypominając teologom katolickim o istnieniu porządku czy "hierarchii" prawd w nauce katolickiej, ponieważ różne jest ich powiązanie z zasadniczymi podstawami wiary chrześcijańskiej (DE 11). Jest nad czym myśleć. W teologii maryjnej nie ma wątpliwości -- na szczycie prawd stoi dogmat o Bożej Matce. Prawda o Bożym macierzyństwie łączy się wewnętrznie z prawdą o Chrystusie Bogu-Człowieku oraz z artykułem wiary o Trójcy Przenajświętszej. Inne prawdy mariologiczne łączą się wyraźniej z nauką o człowieku i Kościele. Natomiast w kalendarzu liturgicznym najuroczyściej obchodzi się Niepokalane Poczęcie i Wniebowzięcie, a więc wcale nie najważniejsze misteria Maryi -- a przecież liturgia ma być "złotą regułą pobożności"! W pobożności ludowej zdecydowanie na pierwszym miejscu świeci prawda o Orędowniczce, Nieustającej Pomocy, Wszechpośredniczce, Wspomożycielce. Jeśli pobożność ma korespondować z wiarą, jeśli funkcjonująca w pobożności hierarchia prawd ma odpowiadać hierarchii prawd ustalonej przez objawione słowo Boże, wiarę Kościoła i teologię, nie sposób nie widzieć problemu. Teologowie go nie tworzą, oni go stwierdzają. |
MATKA I SIOSTRA Sobór akcentuje, że Maryja należy do Kościoła, jest Jego członkiem, szczególnym członkiem. Jak w tym kontekście należy rozumieć tytuł "Matka Kościoła"? Tytuł "Matka Kościoła" nie należy do tradycyjnych. Po raz pierwszy pojawił się w XII wieku. Nie podjęli tego tytułu papieże, również Pius XII i Jan XXIII. Paweł VI ogłosił go mocą własnego autorytetu na prośbę biskupów -- w tym także polskich. Sobór powiedział temu tytułowi "nie" z różnych względów, między innymi z racji jego nowości i rzadkości. Ponadto zdaje się stawiać Maryję ponad Kościołem. Tytuł ten niesie ze sobą także pewne wątpliwości; np. matka z ojcem są źródłem życia dla dziecka, tymczasem Maryja nie jest źródłem życia Kościoła, gdyż jest nim sam Jezus Chrystus. Jeśli życiem Kościoła jest Jezus, a Maryja jest Matką Jezusa, to czemu nie nazywać Jej raczej Babcią Kościoła? Boleśnie daje o sobie znać niedorastanie naszego języka, konstruowanego na podstawie ziemskiej i ludzkiej rzeczywistości, do wyrażania rzeczywistości z innego świata. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że tytuł ten wnosi do tradycyjnej nauki o duchowym macierzyństwie Maryi nowy element -- podkreśla społeczny wymiar tego macierzyństwa. Czy tytuł "Siostra", użyty przez Pawła VI w adhortacji "Marialis cultus", nie jest jaśniejszym wyrażeniem tego, że Maryja stoi po naszej, ludzkiej stronie w dziele odkupienia? Czy można czcić Maryję jednocześnie jako Matkę i Siostrę? Spory o tytuły rodzą się często z braku szerszego widzenia świętych misteriów naszej wiary. Matka Pana jest zarazem naszą Matką i naszą Siostrą, jest Matką Kościoła i Córką Kościoła, jest Typem Kościoła, Kościołem już urzeczywistnionym i jest też Cząstką Kościoła -- a to wszystko pod pewnymi względami. Przez swoje macierzyństwo w stosunku do Chrystusa, Twórcy i Pana Kościoła w niepowtarzalny sposób przyczyniła się do narodzin Kościoła, jego wzrastania, a swoim wzorem i wstawiennictwem nie przestaje przyczyniać się do jego rozwoju. W tym znaczeniu zasadnie możemy Ją nazywać "Matką Kościoła". Żyła jednak przez określony czas na ziemi we wspólnocie wierzących w Chrystusa, karmiła się słowem Bożym zwiastowanym w tej wspólnocie, najprawdopodobniej uczestniczyła w świętej Eucharystii. Niepokalana i obdarowana łaską wzrastała w świętości w e w n ą t r z rodzącego się i narodzonego już Kościoła. W takim sensie zasadnie możemy i powinniśmy widzieć w Niej "Córę Kościoła" czy jego "Cząstkę", oczywiście najpiękniejszą Córę i najznamienitszą Cząstkę. Te dwie prawdy wzajemnie się uzupełniają. Wykluczenie jednej z nich lub milczenie o niej nieuchronnie przekłamuje rzeczywistość. Tytuł "Matka Kościoła" podkreśla wyższość Maryi nad wspólnotą kościelną. Tytuł "Córa (Cząstka) Kościoła" wskazuje na obecność Maryi wewnątrz kościelnej wspólnoty. Jedno i drugie wyraża część prawdy o związkach Maryi z Kościołem. Jeśli się przyjmie, że Najświętsza jest Córą i Cząstką Kościoła -- a przyjąć to należy -- tytuł "Maryja -- nasza Siostra" staje się czymś oczywistym. Sobór ukazuje Maryję także jako typ i wzór Kościoła -- pod względem wiary, miłości i zjednoczenia z Chrystusem. Maryja nadto -- przypomina Sobór -- jest typem matki i dziewicy. Nietrudno poprawnie uchwycić tę myśl, jeśli "bycie oblubienicą Chrystusa" rozumie się jako oddanie Mu się bez reszty w wiernej miłości. Taka miłość do Chrystusa zawsze owocuje zbawczo. Wyrasta z niej nowe życie dla wielu, czyli spełnia się duchowe macierzyństwo. Zakochani w Chrystusie chrześcijanie, czyli Kościół, zamieniają się w duchowe matki i duchowych ojców Kościoła. Odważne sięgnięcie po nowy język otwiera piękne możliwości wyrażania w niekonwencjonalny sposób trudnej prawdy o wewnętrznych związkach Matki Bożej z Kościołem. Sobór przypomina, że Maryja "zajmuje pierwsze miejsce wśród ubogich i pokornych Pana" (KK 55). Jakie znaczenie ma ta prawda dla nauki o Kościele i człowieku? Sobór ponownie zaskoczył mariologów, tym bardziej kaznodziejów maryjnych -- wydobył z głębin słowa Bożego starotestamentową ideę, która już od dawna powinna wspierać chrześcijan w ich kontemplacji Pierwszej Chrześcijanki. Bóg w Starym Testamencie coraz jaśniej ujawnia postać Matki Odkupiciela. Zajmuje ona pierwsze miejsce wśród "Reszty Izraela", pokornych i ubogich Pana, którzy całkowicie "stawiają" na Boga i tylko od Niego oczekują ratunku. Czy można wskazać kogoś, kto radykalniej niż Ona zawierzył Panu? Szkoda, że ta idea była dotąd nieobecna w naszej eklezjologii. Osłania bowiem przed niszczącymi tajfunami triumfalizmu: Kościół przed triumfalizmem kościelnym, wyznanie -- przed triumfalizmem wyznaniowym, wiernych przed poczuciem samowystarczalności i pewności siebie. Puste ręce wyciągnięte -- z zaufaniem i błaganiem o wypełnienie -- do Boga to prawda o człowieku i symbol najbardziej poprawnej antropologii. Pozostaje niejaki problem dla duszpasterzy: jak ideę Maryi, Ubogiej Sługi Jahwe przenieść do naszych świątyń, na nasze ołtarze i do pobożności ludowej? Jak ją zharmonizować z berłami i koronami Maryi Królowej? Od Pisma Świętego poprzez histozię pobożności i meandry ludzkiej psyche nie wiedzie do nich prosta droga... |
WZÓR DLA KOBIET I MĘŻCZYZN Katolickiej dyskusji o roli i miejscu kobiety w Kościele i społeczeństwie nie sposób wyobrazić sobie bez odniesienia do osoby Maryi. Czy takie przyporządkowywanie Maryi do kobiet jest uprawnione? Czy Maryja jest wzorem dla mężczyzn? Nic dziwnego, że dziewczęta, panie i damy czują szczególną solidarność z tą Dziewczyną, Narzeczoną, Matką, Wdową i Panią. Jednak zbyt radykalne przyporządkowanie Maryi do kobiet ograniczałoby Jej rolę. Jeśli bowiem Maryja jest wzorem otwarcia się na Ducha -- to i dla kobiet, i dla mężczyzn; jeśli jest wzorem radykalnego zaangażowania się w sprawę Jezusa -- to dla nas wszystkich; jeśli przykładem uczy wiary i posłuszeństwa -- to każdy może się od Niej uczyć i Ją naśladować. Przykład Matki Pana jest tak uniwersalny, że nie można go ograniczać do piękniejszej połowy ludzkiego rodu. Zdaniem wielu teologów -- R.Laurentina, K.Rahnera, a zwłaszcza przedstawicielek teologii feministycznej -- historia mariologii wskazuje, iż w Maryję wpisywany był pewien mit kobiecości, wyobrażenie o idealnej kobiecie danej epoki. W jaki sposób nauczać o Maryi w sposób zrozumiały i zachęcający dla kobiet współczesnych? Każda epoka, także każda kultura ma własny ideał kobiety. Ideał kobiety wpisuje się w ideał Maryi, ale także odwrotnie -- ideał Maryi wpływał na uznawany ideał kobiety. Jeszcze do niedawna opiewaliśmy Maryję niewinną, cichą i pokorną i taką duszpasterze ukazywali wiernym jako wzór. Taki też funkcjonował stereotyp pobożnej chrześcijanki. Ameryka Południowa, żyjąca ideami wyzwolenia, odkryła Maryję rewolucjonistkę. Szalenie do gustu przypada Matka Boża Latynosom, kiedy śpiewa swoją pieśń o Bogu, który bogaczów z niczym puścił, a wywyższył pokornych. Wolą Maryję -- Niewiastę dzielną i mocną, która staje po naszej stronie. O maryjnej cichości i pokorze niech misjonarz nie mówi tym ludziom! Jak więc ukazywać Maryję? Po pierwsze, c a ł ą, a więc jako i Matkę, i Dziewicę, i Wdowę, i Matkę niesprawiedliwie zamordowanego, i przymusową Emigrantkę, i Gospodynię, i praktyczną Panią na weselu, wrażliwą na zwyczajne biedy, i odważnie spieszącą z ofiarną pomocą macierzyństwu, i Ubogą Jahwe, i wywyższoną jak żadna, i nie rozumiejącą, i rozważającą, i pytającą, i uważną na Ducha, i wielką Charyzmatyczkę, i cichą, i dzielną, i służebnicę, i Panią... Po drugie, odważnie akcentować to, o co wołają znaki czasu. Przez nie przecież przemawia Pan, dając nam je jako przedziwny instrument interpretacji słowa Bożego. A Matka Boża jako wzór dla polskich kobiet dzisiaj? Jeśli nie można uciec od tego okrutnie konkretnego pytania... Niepohamowanej pogoni za "więcej mieć" i "więcej użyć" Maryja przeciwstawia "więcej być" i "piękniej być". Człowiekowi zmęczonemu zniewoleniem ukazuje kobietę w pełni wolną, wielki znak wyzwolenia; egoistom otwiera oczy na piękno bycia dla innych; kobiecemu domatorstwu mówi: "Jesteś nieodzowna także poza domem!"; kobiecemu społecznikostwu -- "Macierzyństwo i budowanie świętej rodziny także dla ciebie obmyślił Bóg!" Dla Maryi zawsze najważniejszy jest Jezus oraz Jego życie w Kościele i świecie, macierzyńska służba życiu po środku tamtego wszechogarniającego powołania. Taką też drogą podąża wielokształtne posługiwanie (diakonia) kobiet samotnych. Na odkrycie i dowartościowanie oczekuje "trzecia" droga, powołanie do życia "w świecie" w samotności, bez wstępowania na drogę małżeństwa czy stanu duchownego. Maryja dla kobiet dzisiaj to także Maryja -- kobieta wielkich decyzji. To naprawdę zdumiewające: nastolatka z jakiegoś palestyńskiego Garwolina podejmuje dialog z Bogiem, prawdopodobnie najważniejszy dialog dziejów i świata. Nie tylko prowadzi ten dialog, ale także podejmuje decyzję i to jak niesłychanie doniosłą decyzję! Czcicielki Matki Bożej, również te w Polsce, otrzymały w Maryi żywy i wiecznie aktualny apel o odważne branie w swoje ręce wielkich spraw nieba i ziemi, czasu i nad--czasu, również Kościoła -- "po maryjnemu". Jak należy oceniać wpływ uwarunkowań kulturowych, historycznych i psychologicznych na rozwój kultu maryjnego? Wpływ kultury na ideowy obraz Boga, Chrystusa oraz Maryi nie podlega dyskusji. Rzućcie proszę okiem na jakąkolwiek ikonę bizantyjską, chociażby obraz Jasnogórskiej Pani: centralną postacią jest Jezus, Matka wskazuje właśnie na Niego, do Niego wszystkich odsyła. On jest Drogą, Prawdą i Życiem, zaś Jej powołaniem jest kierować wszystkich do Niego. A teraz przenieście wzrok na "Bogurodzicę odpoczywającą" Rafaela: atrakcyjna, tłuściutka dama tuli niesamowitego tłuścioszka... Świecka renesansowa kobiecość i macierzyńskość całkowicie zastąpiły powagę, tajemnicę i sacrum bizantyjskiej Bogurodzicy. Koneser sztuki może doznawać przed tym arcydziełem najgłębszych uczuć estetycznych, jednak dusza pasterza i teologa kurczy się w sobie, płacze, cierpi i zamienia się w kłębek goryczy dojrzewającej szybko do gwałtownego protestu. Jeszcze gorzej -- pewna arcynowoczesna "ikona" Maryi, której artysta zabrał Dziecko, a kazał wziąć w rękę kwiatuszek. Ma to być Matka Boska Ekologiczna; domniemywamy, że ma uczyć szacunku dla przyrody. Renesans mimo okrutnego zabiegu laicyzacji pozostawił Matce Jej Boskie Dziecko, chociaż niedopuszczalnie zlaicyzowane, nasza ekologiczna kultura terrorystycznie zastąpiła Boga kwiatuszkiem. Można mnożyć krzyczące ilustracje wpływu kultury na obraz Maryi, tym samym na obraz ideowy. |
TEOLOGIA A POBOŻNOŚĆ Czy na skutek "różnicy pomiędzy niektórymi treściami czci [Maryi] a dzisiejszymi poglądami antropologicznymi i sytuacją psychologiczno-społeczną" (Paweł VI, " Marialis cultus" pkt 34) niektóre formy pobożności nie zdezaktualizowały się? Papież Paweł VI rzeczywiście pisze o niedostosowaniu niektórych treści i form pobożności maryjnej do współczesnej, niekoniecznie złej, antropologii oraz sytuacji psychologiczno-społecznej i zdrowej teologii. Należało by z całym spokojem dokonać przeglądu treści i form pobożności maryjnej w Kościele polskim. Nie ma wątpliwości, że niektóre formy są przestarzałe, niezręcznie jednak o nich mówić. O naszym typie pobożności w znacznej mierze zadecydowała kultura społeczna i polityczna, która niemal całkowicie odeszła w przeszłość, w pobożności jest jednak podtrzymywana. Duża metalowa korona na maleńkiej główce Dzieciątka figury Matki Boskiej wzbudza litość i współczucie... Intencje szlachetne, ale ani to estetyczne, ani bliskie znaczeniowo naszym czasom... Przedziwne rzeczy wyśpiewywane są w pieśniach maryjnych; istnieje praktyka tzw. "kąpiołek" (kąpanie figurki Matki Bożej w winie i rozdzielanie tego wina wśród wiernych jako pomoc w chorobach), zwyczaj przebierania Matki Bożej w różne sukienki itd. Być może brak nam wyobraźni zdolnej wyczarować bliższe nam kształty naszych uczuć do Matki Bożej i naszej? Jak teologicznie interpretować koronacje obrazów maryjnych, skoro nie koronuje się obrazów samego Chrystusa? Nigdy to pytanie nie stanęło przede mną w takiej formie. Czuję się zaskoczony. Tym bardziej, że święto Chrystusa Króla zostało ustanowione w 1925 r., a święto Maryi Królowej dopiero w 1954. Racje za tytułem królewskim dla Chrystusa są nieporównywalnie większe niż dla Jego Najświętszej Matki. Dlaczego więc nie koronujemy obrazów i figur Chrystusa? Zamiast odpowiadać, dołączę się do pytających: Jak to się dzieje, że od kilkudziesięciu lat odbywają się wspaniałe światowe Kongresy Mariologiczne, a nie ma choćby równie wielkich, jeśli nie większych, Kongresów Chrystologicznych? Dlaczego tak liczne jest uczestnictwo w nabożeństwach maryjnych, a tak nieliczne w Chrystusowych? Sobór naucza, że "prawdziwa pobożność (...) pochodzi z wiary prawdziwej, która prowadzi nas do uznawania przodującego stanowiska Bogarodzicy i pobudza do synowskiej miłości ku Matce naszej oraz do naśladowania Jej cnót" (KK 67). Tymczasem pobożności tradycyjnej bliższy jest różaniec niż naśladowanie Maryi. Czy można uznać za wystarczający kult Matki Bożej polegający wyłącznie na wzywaniu i modlitwie? Jest jak jest. Mamy na ogół powierzchowną wiarę, więc i nasza pobożność nie sięga głębin. Pobożność nie pogłębiona wiarą nie przemienia życia i nie tworzy nowego człowieka. Sobór i posoborowe nauczanie papieży zalecają modlitwę do Maryi. Sobór nie wskazał konkretnej formuły, Paweł VI w "Marialis cultus" zachęcił do modlitwy "Anioł Pański" i różańca. Ale pacierze bez otwierania się na Boga i przemiany starego człowieka w(nowego to raczej antymodlitwa i antypobożność. Trzeba więc z pism Soboru, Pawła VI i Jana Pawła II wydobyć program pogłębienia i odnowy czci maryjnej: "jak Maryja", "za przykładem Maryi". To trudny program, trudniejszy niż program "do Maryi"... Czy można mówić o hierarchii form kultu maryjnego? Można i należy. Myśląc o postawie wobec Maryi, na pierwsze miejsce należało by wysunąć przyjęcie wiarą objawionej prawdy o Niewieście, z której narodził się Jezus (por. Gal 4,4) oraz uznanie z podziwem, zachwytem i radością tego miejsca i tej roli, jakie Pan dziejów przydzielił Miriam z Nazaretu. Takie uznanie jest podstawowym aktem kultu związanym z Jej osobą i posłannictwem. Wszystko inne z tego wyrasta. Różaniec to piękna i bardzo tradycyjna modlitwa; byłaby jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej ewangeliczna, gdyby w każdej tajemnicy miała dziesięć "Ojcze nasz" i jedno "Zdrowaś Maryjo"... Nota bene: dlaczego nie ma w różańcu tajemnic: "Chrzest Jezusa w Jordanie", "Powołanie Apostołów", "Przemienienie", "Ustanowienie Świętej Eucharystii", "Powtórne przyjście Chrystusa"? Wydaje się -- wskazuje na to praktyka duszpasterska w Polsce -- iż bardzo trudno połączyć te dwa nurty pobożności: "do Maryi" i "jak Maryja". Często praktykują je zupełnie różne środowiska, ruchy... Czy Ojciec zgadza się z naszym zarysem krajobrazu pobożności maryjnej? Nie ma, jak dotąd, odpowiednio poszerzonych badań nad typami maryjności w Polsce, by odpowiedzialnie podejmować próby klasyfikacji. O przeciwstawianiu sobie obu typów ("do Maryi" i "jak Maryja") nie należy raczej mówić. To przyzywające siebie dwa różne wymiary, dwa skrzydła jednego obrazu... Sobór ukazuje Maryję jako "Rodzicielkę Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną Córę Ojca i święty przybytek Ducha Świętego" (KK 53), a więc jako człowieka głęboko zanurzonego w tajemnicę Trójcy, ale zawsze pozostającego w pozycji podporządkowanej. Czy znajduje to odzwierciedlenie w praktyce kultu maryjnego? W jakiejś mierze znajduje odzwierciedlenie, szczególnie w kontemplacji świętego misterium Zwiastowania (Anioł Pański). Na ogół Maryja w naszej pobożności występuje jednak dość autonomicznie -- raczej jako samodzielna kapliczka obok bazyliki, niż jako element wewnątrz jednej wielkiej świątyni kultu chrześcijańskiego. Pozytywnie trzeba ocenić coraz wyraźniejsze pojawianie się Maryi-Charyzmatyczki w pobożności ruchów odnowy. Nie bez słuszności powracamy do problemu braku teologicznej logiki w niektórych naszych nabożeństwach. Teoretycznie wiadomo, że kult chrześcijański posiada jasno określoną strukturę: d o O j c a p r z e z S y n a w D u c h u Ś w i ę t y m. Kiedy jednak uczestniczymy w różnych nabożeństwach, stwierdzamy z niepokojem i wewnętrznym protestem, że tej struktury nie widać. Wielokrotnie z dobrą wolą usiłowałem dostrzec teologiczne uzasadnienie praktyki odmawiania litanii do Matki Bożej i różańca przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Nie pojąłem. Konstytucja dogmatyczna o Kościele uczy, iż kult Maryi, "choć zgoła wyjątkowy, różni się przecież w sposób istotny od kultu uwielbienia, który oddawany jest Słowu wcielonemu na równi z Ojcem i Duchem Świętym" (66). Na czym polega ta różnica? Chrześcijaństwo zgodnie odpowiada, że żadnemu stworzeniu nie należy oddawać kultu boskiego. To odpowiedź ze wszech miar ekumeniczna: wszystkie Kościoły chrześcijańskie nie mają co do tego wątpliwości. Czy istnieje i na czym polega różnica pomiędzy kultem Maryi a kultem świętych? W teologii katolickiej tradycyjnie podkreślało się istotną (gatunkową) różnicę między kultem Boga a kultem świętych. Kult maryjny umieszczało się wyraźnie po stronie świętych, aczkolwiek ze zdecydowanym akcentowaniem Jej pierwszeństwa w tym gronie. Drugi Sobór Watykański, mówiąc o kulcie maryjnym, nazywa go "kultem szczególnym" i "kultem zupełnie wyjątkowym" (KK 66). Gdzie szukać światła rozjaśniającego ową "zupełną szczególność"? Przede wszystkim w macierzyńsko-synowskich relacjach między Maryją a Chrystusem. To zupełnie, całkowicie szczególne relacje, jedyne, niepowtarzalne, niepojęte... Jaki obraz Boga stoi za pewnymi formami kultu maryjnego, przeciwstawiającymi miłosierdzie Matki Bożej sprawiedliwości Bożej? Obraz Boga niewątpliwie wpływa na treść i kształt kultu świętych i kultu maryjnego. Tymczasem dziecko kształtuje sobie obraz Boga na przykładzie swego ojca. Tworzy sobie zatem człowiek obraz Boga na obraz i podobieństwo człowieka -- nigdy idealnego, często zdenerwowanego, niekiedy gniewnego i karzącego. Nie tylko słowo Boże kształtuje w nas obraz Boga... Przegląd naszych pieśni maryjnych dokonany pod kątem przyjętego w nich obrazu Boga doprowadził do smętnych wniosków... Bóg i Chrystus są dalecy, Maryja bliska, Oni surowi, Ona miłosierna, Oni karzą, Ona osłania... Wiele pieśni trzeba by więc spalić na stosie, z niektórych skazać na śmierć poszczególne zwrotki. Najokropniejsza pod tym względem jest najbardziej ukochana przez nasz lud "Serdeczna Matko". Sprawa nie jest prosta również z tego względu, że surowy, gniewny i karzący Bóg to nie tylko smutne owocowanie niedojrzałego ojcostwa. Przecież to również Biblia, zwłaszcza Stary Testament! To również problem objawień prywatnych, także tych uznanych przez Kościół... Sobór (KK 62) i Jan Paweł II w encyklice "Redemptoris Mater" wskazali kierunek rozwiązania tego problemu: nasze pośrednictwo dokonuje się w C h r y s t u s i e. Nie mamy przecież dobroci z siebie, mamy ją z Boga; tak samo jest z naszym miłosierdziem. Dobroć Matki to odbicie dobroci Syna. Przez macierzyństwo Maryi promieniuje ojcostwo i macierzyństwo Boże; przez Serce Matki -- Serce Zbawiciela; przez miłość Maryi -- bezmiar miłości Boga bogatego w miłosierdzie i niewyrażalna miłość naszego Odkupiciela. Przez Nią Bóg, nasz Ojciec, nasza Matka, nasz Oblubieniec, nasz Przyjaciel... objawia nam macierzyńską twarz swej wielokształtnej miłości. Jakie jest teologiczne uzasadnienie takich form kultu jak oddawanie się w niewolę czy zawierzenie się Maryi? Praktyka "doskonałego nabożeństwa" (zwanego też "niewolnictwem maryjnym" i "całkowitym oddaniem się Maryi") wyprzedziła teologię. Teologia "niewolnictwa maryjnego" konstruowana przez jego wielkich liderów przekonuje przekonanych, a często staje bezradna wobec podstawowych pytań soteriologicznych, dotyczących zbawienia. Prawdopodobnie przeoczono ABC chrześcijańskiej mądrości: mamy bezpośredni przystęp do naszego Zbawiciela: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście (Mt 11,28 w tłum. ks.J.Wujka)! Co ma znaczyć teza, że najlepiej iść do Chrystusa za wstawiennictwem Maryi? Czy jest to wystarczająco eleganckie w stosunku do Chrystusowych słów? Czy ich nie ignoruje? Mamy do Chrystusa bezpośredni dostęp w Duchu Świętym. To Duch Boży budzi w naszych sercach wiarę i miłość, przez które stajemy się jedno z Chrystusem. Przez chrzest zanurzamy się w Chrystusa, tworząc z Nim jedną rzeczywistość... Kto pilnie szuka, znajdzie w tym ciemnym tunelu dwa światełka w tekstach Jana Pawła II. Światło pierwsze zapalił Papież 7 czerwca 1981 r. w przemówieniu z Kliniki Gemelli: zawierzenie kierowane do Maryi zawierzył Duchowi Świętemu. Światło drugie zapalił w Fatimie, 13 maja 1982 r. -- oddanie świata Niepokalanemu Sercu Maryi zinterpretował chrystologicznie: jedno jest poświęcenie, które ogarnia wszystkie poświęcenia -- poświęcenie się Chrystusa Ojcu. Wszelkie nasze poświęcenia zanurzają się w tym jednym poświęceniu. Obie drogi są jeszcze do przebycia. Jan Paweł II wskazał jedynie kierunki. Yves Congar, znany -- niedawno zmarły jako kardynał -- teolog katolicki, zwrócił uwagę na słuszność krytyki protestantów, którzy zauważają, że w teologii i pobożności katolickiej Maryi przypisuje się funkcje Ducha Świętego. Jaką rolę spełnia Matka Boża, jaką Duch Święty? Oczywiście, Maryja nie pełni roli Ducha Świętego i Go nie zastępuje. Congar jednak słusznie zauważył, że niekiedy pobożni czciciele mówią o Matce Bożej Pośredniczce, Pocieszycielce, Obrończyni w taki sposób, jakby to Ona zastępowała Ducha Świętego w historii zbawienia czy broniła nas przed Chrystusem -- rzekomo budzącym strach Sędzią... Tymczasem to Duch Święty jest "duszą Kościoła", objawia i kształtuje w nas Chrystusa, pociesza i umacnia. O błogosławionym dla nas działaniu Maryi powinniśmy mówić tak, by jasno było widać, że to Duch Święty przez Nią i w Niej działa, że Ona jest doskonałym znakiem i instrumentem Ducha Jezusa. W Polsce -- i nie tylko -- obserwujemy swoistą regionalizację kultu maryjnego: Matka Boska Częstochowska, Licheńska, Kodeńska... Jakie znaczenie mają święte miejsca kultu dla recepcji VIII rozdziału Konstytucji dogmatycznej o Kościele? Jak można zsynchronizować ich wkład w pobożność narodu z orzeczeniami Soboru? Sanktuaria maryjne są szansą ewangelizacji, także szansą recepcji Soboru, zwłaszcza odnowy liturgicznej, jak również mariologii i pobożności maryjnej. W jakiejś mierze sanktuaria tę misję spełniają. Badań na ten temat nie znam. Niekiedy jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej popierają mariologię pobożności ludowej niż Soboru. Wiele się jednak zmieniło, coraz więcej tam ludzi z nową formacją, wykształconych, mądrych i odważnych. To niesie nadzieję. Jak Ojciec ocenia maryjną pobożność propagowaną przez Radio "Maryja"? Co Ojciec sądzi o praktykowanym tam pozdrowieniu: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica"? Nie mam moralnego prawa formułować ogólnych sądów chociażby dlatego, że słucham "Radia Maryja" jedynie czasami, choć zawsze chętnie, i oceniam je zasadniczo pozytywnie. Razi mnie jednak odmawianie radosnej lub bolesnej części Różańca w niedzielę. Przecież to święto Pańskiego Zmartwychwstania! Odnoszę wrażenie, że na falach z Torunia płynie więcej mariologii i maryjności św. Alfonsa Liguoriego niż Soboru, a zwłaszcza "Marialis cultus". Słowa "i Maryja zawsze Dziewica" dodawane do naszego chrześcijańskiego pozdrowienia raziły mnie i jakoś jeszcze rażą. Chodzi o uświęconą dobrą tradycją formułę chrześcijańskiego pozdrowienia. Prosiłbym pokornie, by jej nie "udoskonalać". Wiek XX uznawany jest przez niektórych za wiek objawień maryjnych. Jaką rolę powinny one pełnić w życiu Kościoła? Co wnoszą w rozumienie Objawienia przyniesionego przez Jezusa Chrystusa? Objawienia maryjne pełnią funkcję dzwonka alarmowego. Budzą ze snu. Wstrząsają. Dla wielu nie są konieczne, dla licznych -- pożyteczne, dla niektórych -- zbawienne. W rozumienie Objawienia przyniesionego przez Jezusa Chrystusa wnoszą akcenty, niekiedy bardzo mocne. Dwa miejsca ewangelicznego orędzia zaznaczyły swoimi akcentami: potrzebę pokuty i zapowiedź rychłego przyjścia Pana. Czy wiara w objawienia maryjne potwierdzone przez Kościół i wplecione w obchody liturgiczne jest obowiązkiem katolika? Różne są obowiązki. O jaki obowiązek mogłoby tu chodzić? Jeśli brewiarz uwzględnia objawienia w Lourdes, byłbym nieposłuszny, gdybym nie chciał odmówić nakazanego oficjum. Jest to jednak tylko wspomnienie dowolne. Krytyczny i zaniepokojony katolik niech odzyska spokój ducha: nie ma żadnego obowiązku świętowania objawień prywatnych! |
MATKA BOSKA EKUMENICZNA Na ile kult Ikony Jasnogórskiej jest lub może być przejawem naszej więzi ze wschodnim kultem Bogarodzicy? O tym, że jest znakiem naszej więzi, świadczy już sam typ ikonografii. Bizantyjska ikona jest sercem głównego sanktuarium(rzymskich katolików w Polsce. To fakt. Oczywiście, że "posiadacze" powinni odczytywać ten "znak" jako wezwanie do życzliwego patrzenia na Wschód i prawosławie. Z tego "znaku" płynie od wieków orędzie o wspólnotę braci Wschodu i Zachodu. Jakie są walory ekumeniczne VIII rozdziału Konstytucji dogmatycznej o Kościele? Porzucenie tandetnej mariologii, trzeźwość, biblijność, zrezygnowanie z wyraźnie niewłaściwego języka, radykalna i uzdrawiająca operacja przeprowadzona na teologii pośrednictwa maryjnego, ukazywanie Maryi w Tajemnicy Chrystusa i Kościoła oraz jako typu i wzoru Kościoła z podkreśleniem wiary i posłuszeństwa. Czego możemy nauczyć się od prawosławia i protestantyzmu w teologii maryjnej i oddawaniu czci Maryi? Czego mogą nauczyć się inni chrześcijanie od katolickiej mariologii i kultu maryjnego? Prawosławie entuzjastycznie wielbiące Maryję w liturgii i świętych ikonach osłania nas przed małodusznością w wyrażaniu naszej czci do Czcinajgodniejszej; zachęca także do organizowania pobożności maryjnej wokół liturgii. Protestantyzm ze swoim radykalizmem wyrażanym w zasadach "tylko", zwłaszcza dwóch: "tylko Chrystus" i "tylko Pismo", może pożytecznie wpływać na katolicyzm jako ciągłe przywoływanie do centrum ewangelicznego orędzia, jakim jest Chrystus. Katolicyzm to programowy uniwersalizm, rozlewność, tendencja do ogarniania i wyrażania c a ł e j Ewangelii odczytywanej w c a ł e j Tradycji Kościoła; stąd swoista dekoncentracja, która przejawia się m.in. w rozwijiniu mniej istotnych form pobożności. Życzliwie, uważnie i samokrytycznie siebie słuchając, wszystkie strony mogłyby sporo skorzystać. Pełnia prawdy jest wciąż przed nami i w trudzie do niej pielgrzymujemy. Czy Sobór obradujący dzisiaj zająłby się tematyką mariologiczną? Czy wydałby oddzielny dokument mariologiczny? Przyjemnie bawić się w proroka! Następny Sobór przyjmie takie założenie: Powróćmy do centrum! Intus intra! A zatem do tematów największych, najważniejszych i najbardziej fundamentalnych: do Boga (ideowy obraz Boga, po co Bóg człowiekowi?, relacje Boga do człowieka i człowieka do Boga), do Chrystusa (Chrystus obecny w świecie i dla świata, Chrystus a życie ludzkie), do Ducha Świętego (napełniający odkupione stworzenie, budujący człowieka nowego, Wielki Pośrednik bezpośrednio łączący nas z Chrystusem i odnawiający oblicze ziemi). Maryja pojawi się w kontekście W i e l k i c h T r z e c h we właściwych miejscach i proporcjach. Święty Sobór rozjaśni (raczej niewiele!) mroki tajemniczych relacji pomiędzy Miriam a odwiecznym Słowem, które ciałem się stało; podejmie wielce obiecujący temat: "Duch Święty a Maryja"; poprosi o pomoc braci prawosławnych (z Kościołami wschodnimi przedchalcedońskimi będzie już jedność). Nie będzie osobnego dokumentu mariologicznego! Żadną miarą! Dość izolacji! Dość budowania osobnej kapliczki! Rozmawiały Elżbieta Adamiak i Monika Waluś
|
|
początek strony (c) 1996-1999 Mateusz |