Papież końca XX wieku dociera do
tysięcy, milionów wiernych ze słowem
Bożym, pocieszeniem, troską o sprawiedliwość, wolą niesienia pomocy
duchowej ludziom wszystkich ras, wyznań,
albowiem wszyscy są dziećmi Bożymi.
Zmartwionych pociesza, błądzącym pokazuje drogę, wątpiących wspiera radą.
Jak obliczono, przemierzył już odległość
od Ziemi do Księżyca i zbliża się z powrotem do Ziemi.
Wielka prostota emanuje z Niego przy ołtarzu, zarówno w obecności dostojników państwowych, jak i wśród wiernych. Odbywa pielgrzymki o historycznym znaczeniu dla Kościoła, sprawuje Eucharystię, głosi Ewangelię, utwierdza w wierze. Każda podróż Jana Pawła II jest "autentyczną pielgrzymką do żyjącej świątyni Ludu Bożego". Na przestrzeni 18 lat pontyfikatu odwiedził blisko 200 krajów na wszystkich kontynentach. Był m. in. w Austrii, Republice Federalnej Niemiec, Szwajcarii, Kenii, Zairze, Argentynie, Dominikanie, Kanadzie, Meksyku, Peru, USA, Urugwaju, Korei Południowej, Hiszpanii, Polsce, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, we Francji, Belgii, Irlandii, w Liechtenstein, na Malcie, w Luksemburgu, Portugalii, San Marino, Filipinach, Gwinei Równikowej, Czechosłowacji, Malcie, w krajach Ameryki Południowej, w Wielkiej Brytanii, Holandii, Papui-Nowej Gwinei, na Wyspach Salomona, Fudżi, Nowej Zelandii, Trynidadzie, Tobago, Bahama, Saint Ludica, Turcji, Pakistanie, Japonii, Tajlandii, Maroko, Indiach, Bangladeszu, Singapurze, w krajach skandynawskich i wielu afrykańskich rejonach wśród rozmaitych plemion i szczepów. Wszędzie zawierzał wiernych Matce Bożej, nawiedzał sanktuaria narodowe, dokonywał beatyfikacji i kanonizacji, udzielał sakramentów świętych. Spotykał się z biskupami, członkami Episkopatów, kapłanami, siostrami zakonnymi, zakonnikami, z członkami organizacji kościelnych, odbywał spotkania z chorymi, starymi, niepełnosprawnymi, młodzieżą, Polonią, odwiedzał więźniów, spotykał się z przedstawicielami innych Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich, a także przedstawicielami religii niechrześcijańskich. Andre Frosard pisze: Tłumy przychodzą do niego, ponieważ jest on ostatnim znanym pośrednikiem między niebem a ziemią i ponieważ reprezentuje jedyną nadzieję, jaka kiedykolwiek została dana światu, wreszcie dlatego, że wierzy w Boga, nie obawia się tego mówić, a tłumy chciałyby w Niego wierzyć tak jak on - bez wahania i bez zastrzeżeń. A on zbliża się do tłumów w naturalnym porywie serca, gdyż kocha swego bliźniego, a każda ludzka istota jest dla niego tabernakulum Chrystusa, miejscem zamieszkania Świętej Rodziny, która - jak to widzieliśmy w Betlejem - potrafi się czasem zadowolić stajnią. A także jeszcze z innego powodu: 'Bóg, przez Wcielenie stał się widzialny. Kościół również powinien być widzialny'. I próżną jest rzeczą próbować go powstrzymywać. Przed podróżą do Anglii przepowiadano mu najgorsze. Anglicy są zimni, mgła ich nie rozgrzewa, sposób wychowania sprawia, że są zamknięci; okażą się uprzejmi, lecz z dystansem. Może nawet papież nie zobaczy nikogo, poza swymi oficjalnymi gospodarzami, którzy nie padną mu w objęcia. Nie wziął sobie do serca żadnej z tych rozsądnych przestróg. Pojechał, a przyjęcie było entuzjastyczne. Rzekłbyś, że Anglię zaludniają neapolitańczycy. Papież posuwał się wolnym krokiem, błogosławił dyskretnym ruchem ręki. Wśród nieoczekiwanego entuzjazmu tego wielkiego zbiegowiska ludzi jedynym Brytyjczykiem był on sam. Podróże jego nitka po nitce wiążą na nowo chrześcijańską tkankę, wykazującą tendencję do rozluźniania się. To jedna z jego trzech wielkich przysług dla Kościoła. Drugą jest odbudowa doktrynalna, nad którą trudzi się bez wytchnienia od audiencji do encykliki, od przesłań do listów apostolskich, od przemównienia do przemówienia... Trzecia posługa jest być może, najbardziej niezwykła - to obrona człowieka.
|