ŻYCIE DUCHOWE  •  LATO 2000 

DUCHOWOŚĆ I ŻYCIE •


 

JANUSZ PONIEWIERSKI

Moje bilanse kwartalne
Zima – Wiosna 2000

 


 

 

Zima 2000

Czasem żałuję, że nie jestem Żydem. Że tak łatwo i bez żadnego poczucia zdrady i wykorzenienia odchodzę od modlitwy, od prawdziwego świętowania, od lektury Pisma. Czytam wspomnienia Belli Chagall, rosyjskiej Żydówki, i wstydzę się. „Bez modlitwy, nawet krótkiej [...] człowiek by zgłupiał do reszty”. „Jeden ze starszych braci wertuje gruby modlitewnik, zagina strony, gdzie ma się modlić. Na tych stronicach lat temu wiele ręka dziadka napisała: «Tutaj!»„. „Wydaje mi się, że z gęstych wersetów psalmów wyślizgują się nasi [zmarli] dziadkowie, nasze babcie. Ich cienie poruszają się, wyciągają w długi szereg i otaczają kołem”. „Przybiegają bracia i krzyczą jeden głośniej od drugiego. Zaraz po nich wchodzą tato i mama z przybladłymi twarzami. «Obyście mogli być zapisani w Księdze Życia!» Czuję, jak bije mi serce. Czyżby sam Bóg przemówił ich ustami?...” I tak dalej, i tak dalej. Niesamowite!

Czasem żałuję, że nie jestem Żydem. Że nie stoi za mną licząca kilka tysięcy lat kultura modlitwy. Zaraz... Jak to nie stoi? To przecież któryś z papieży powiedział: „Duchowo wszyscy jesteśmy Semitami”. A właściwie co mi przeszkadza być „dzieckiem Abrahama” w życiu duchowym?

„Bracia zapytali ojca Agatona: «Ojcze, jaką cnotę w naszym życiu osiąga się największym wysiłkiem?» On zaś powiedział im: «Wybaczcie mi, uważam, że nic nie wymaga tyle wysiłku, co modlitwa do Boga. Jeżeli człowiek pragnie się modlić, demony napastują go, usiłując przerwać modlitwę, ponieważ wiedzą, że tylko modlitwa im przeszkadza. Wszystkie pozostałe wysiłki [...], czy to spełniane gwałtownie, czy spokojnie, dają okazję do odpoczynku w pewnej mierze. Musimy jednak się modlić aż do ostatecznego tchnienia. Jest to wielka walka»„.

 

Jan Paweł II na górze Synaj. Przejmująca scena ucałowania ziemi u korzeni krzewu rosnącego na Synaju (według starożytnej tradycji to właśnie ów krzew gorejący, z którego Bóg przemówił do Mojżesza. I komentarz świadka tej pielgrzymki, Orazio Petrosillo, zamieszczony w „Tygodniku Powszechnym”: „Papież pochylony do ziemi, bosy, cicho powtarzający dialog Mojżesza z Bogiem. [...] Fizycznie słaby, lecz «wytrwały, jakby widział Niewidzialnego»„. I wielkie orędzie wolności, która nie jest „wolnością podążania za naszymi ślepymi namiętnościami, lecz wolnością do kochania, do wyboru tego, co jest dobre w każdej sytuacji, nawet wtedy, kiedy czynienie tego jest ciężarem”.

Kilka dni wcześniej – wobec niemożliwości wyjazdu do Iraku – Jan Paweł II odbył „duchową pielgrzymkę” do Ur. To ważne, choć chyba niedocenione przez media, preludium podróży na Synaj. „Jest rzeczą ważną – mówił Papież – «pójść śladami Abrahama», by odkryć ślad miłosnej obecności Boga przy człowieku i przeżyć doświadczenie wiary tego, którego św. Paweł nazwie ojcem wszystkich wierzących”.

 

Wszystko na sprzedaż: dramat małego Kubańczyka, który stał się narzędziem w rękach polityków, i program telewizyjny Wybacz mi, gdzie na oczach milionów można uzyskać przebaczenie.

W „Tygodniku” ważny tekst filozofa, Magdaleny Środy, o „podglądactwie”: „Tak sobie myślę, nie chcąc tego wszystkiego na razie oceniać czy potępiać, że gdyby komuś z młodego pokolenia znudzonych podglądaczy powiedzieć: «Prawdomówność jest złotym środkiem między tym, co powinno być wyjawione, a sekretem, który powinien być zachowany», chyba by nie zrozumiał. Jaki złoty środek? Jak powinność? Jaki sekret?! Wszak teraz mamy telewizję...”

Czy dżentelmen może zaprzeczać faktom? Czy historyk może twierdzić, że Oświęcim wcale nie był obozem zagłady? Czy chrześcijanin może poświęcać prawdę na rzecz antysemickiej hucpy?

 

Szok po wyborach w Austrii, gdzie do władzy doszła skrajnie prawicowa Partia Wolności. I reakcja tamtejszego Kościoła, reakcja rozsądna i „pobożna” w najlepszym znaczeniu tego słowa: wezwanie do modlitwy „nie z powodu powołania nowego rządu, ale z racji kryzysu, jaki przeżywa kraj”. (Przy okazji: marzy mi się książka o „politycznej” potędze modlitwy. Byłaby tam mowa m.in. o austriackim Różańcu Pokutnym, gdy powojennej Austrii groziło przejęcie władzy przez komunistów; o Wielkiej Nowennie zainicjowanej przez kardynała Wyszyńskiego; o pokojowej rewolucji na Filipinach i znaczeniu kanonizacji bł. Agnieszki Czeskiej; o inicjatywach Jana Pawła i rzymskiej Wspólnoty Sant* Egidio, etc.).

 

W rocznicę likwidacji krakowskiego getta maszerujemy do Płaszowa, gdzie znajdował się obóz koncentracyjny dla Żydów. Nie ma nas wielu. Rozmawiam z organizatorami, którzy skarżą się na brak zainteresowania ludzi Kościoła, odmawiających przyjęcia zaproszenia do udziału w marszu (w tym roku idzie z nami jeden brat zakonny, kapucyn). Jest marzec 2000 roku. Nie minął jeszcze rok od wizyty Jana Pawła na Umschlagplatzu. Nie minął jeszcze rok od publicznej modlitwy Papieża za naród żydowski oraz za tych, „którzy jeszcze nie rozumieją wielkości doznanych przez niego cierpień, oraz tych, którzy solidarnie, w poczuciu wzajemnej troski, wspólnie odczuwają ból zadanych mu ran”.

 

Wielki Post 2000. Rachunek sumienia Kościoła – zainspirowany przez Jana Pawła, a kontestowany przez wielu ludzi tegoż Kościoła (ów sprzeciw bardzo wyraźnie widać w publicystyce Messoriego. Dodajmy, że jego książka: Czarne karty Kościoła cieszy się w Polsce ogromnym powodzeniem, nieporównywalnym na przykład z o wiele bardziej „papieską” z ducha pracą Accattolego: Kiedy Papież prosi o przebaczenie). Sytuacja w pewnym sensie klasyczna – z jednej strony prorok, z drugiej strony ludzie od niego „mądrzejsi”, którzy „wiedzą lepiej” i mówią: „Panie, niech Cię Bóg broni...” (Mt 16, 22). Czytam gdzieś sarkastyczną opinię, że gdyby Ewangelie były pisane przez kościelnych urzędników, zatuszowano by zdradę Piotra i zatajono fakt przynależności Judasza do Kolegium Apostołów...

 

Znaki Jubileuszu: pielgrzymka, Drzwi Święte, odpust, oczyszczenie pamięci, pamięć o męczennikach, wzajemna miłość. Właściwie można by je sprowadzić do dwóch (nowy początek i przebaczenie), a nawet do jednego: do miłości. Chyba po raz pierwszy tak wyraźnie usłyszałem orędzie Kościoła o odpustach: że można je uzyskać, „nawiedzając braci będących w potrzebie lub zmagających się z trudnościami (chorych, więźniów, osoby samotne w podeszłym wieku, niepełnosprawnych itp.), udając się niejako z pielgrzymką do Chrystusa obecnego wśród nich” oraz poprzez „hojne wspomaganie dzieł o charakterze religijnym lub socjalnym, zwłaszcza na rzecz opuszczonych dzieci, młodzieży zmagającej się z trudnościami, starców potrzebujących opieki, obcokrajowców poszukujących lepszych warunków życia w różnych krajach”.

 

Informacja KAI: Włoska Konferencja Episkopatu wykupiła długi Zambii i Gwinei. Ogólne zadłużenie obu krajów wynosi ok. 1,8 mld dolarów. Ponieważ jednak państwa te mają ograniczoną zdolność płatniczą, ich długi biskupi włoscy wykupili jedynie za 10 proc. całej sumy.

Wiosna 2000

Jan Paweł II w Ziemi Świętej – podróż do korzeni tożsamości, pielgrzymka do duchowej ojczyzny. Wizyta w Yad Vashem, spotkanie z żydowskimi mieszkańcami Wadowic, Grota Narodzenia (w której, jak słyszę, Jan Paweł w roku 1978 pragnął odprawić swą pierwszą papieską pasterkę), Wieczernik i Bazylika Grobu, i Ściana Płaczu, przy której Papież, żydowskim zwyczajem, zostawił kartkę z modlitwą: „...bolejemy głęboko nad postępowaniem tych, którzy w ciągu dziejów przysporzyli cierpień tym Twoim synom, a prosząc Cię o przebaczenie pragniemy tworzyć trwałą więź prawdziwego braterstwa z ludem Przymierza”. Wreszcie, najbardziej chyba czytelny znak szacunku dla innych religii: swoiste „włączenie” śpiewu muzułmańskiego muezina w liturgię Mszy świętej.

Podróż do Izraela zrobiła ogromne wrażenie na Żydach (badania opinii publicznej, przeprowadzone w Izraelu przy okazji pielgrzymki, wykazały, iż 45 procent respondentów nie wiedziało, że Jan Paweł II odwiedził rzymską synagogę, a niemal tyle samo ankietowanych nie miało pojęcia o potępieniu przez Kościół antysemityzmu) i na Polakach. Niestety nie wszystkich. W Izraelu grupa ortodoksyjnych chasydów odprawiła starożytny ceremoniał uśmiercania... Papieża, a w Polsce na ścianie domu Marka Edelmana i na ścianie łódzkiej synagogi pojawiły się antysemickie napisy. To, oczywiście, tylko margines. Niemniej – i to wydaje mi się o wiele bardziej niepokojące – wtedy, w marcu i w kwietniu, usłyszałem kilka komentarzy niezwykle krytycznych wobec Ojca Świętego: że „chyba jednak przesadził z tymi Żydami”, że „dobrze tego nie przemyślał”. Pamiętam, jakim wstrząsem były dla mnie słowa pewnego wybitnego duszpasterza: „A kiedy doczekamy się analogicznego przeproszenia ze strony Żydów?”

 

Żona opowiada mi o swej nowej znajomej: kobiecie, która zaopiekowała się dwoma upośledzonymi chłopcami z zespołem Downa (jeden z nich przez kilka lat był trzymany przez rodziców w komórce). Poświęcenie? Raczej miłość odwzajemniona. Pisze Jean Vanier: „Otwarte i uśmiechnięte twarze Marka i Alberta głęboko mnie poruszają. Ich ufność przyciąga mnie i budzi w moim sercu nowe pokłady energii. Nie chcę i nie mogę ich zawieść. Są dla mnie jak kotwica. Pozwalają mi trwać w wierności wobec istoty mojego bytu. Wzywają mnie, bym trwał i nie pozwolił się uwieść władzy, popularności lub ambicji”.

 

Mordercza praca, dzień i noc, świątek i piątek. Trzeba skończyć! Nie można się spóźnić! I nagle – już po wszystkim – przeżycie wiosny: zielona trawa, zapach akacji, smak piwa i cudowne spacery nad Wisłą. I poczucie wyzwolenia, i świadomość, że ktoś na mnie czeka i mnie potrzebuje. „Wzywa mnie, bym trwał i nie pozwolił się uwieść...”

 

Pogrzeb. Garstka ludzi, jeden ksiądz wygłaszający okolicznościowe kazanie (zmarły, zanim poszedł na emeryturę, oddał Kościołowi niemało zasług; sporo osób wiele mu zawdzięcza). W drodze z kościoła na cmentarz wspominki, rozmowy, interesy. Jak w wierszu Szymborskiej: „[...] «było, minęło» / «do widzenia pani» / «może by gdzieś na piwo» / «zadzwoń, pogadamy» [...]”. Lekcja pokory.

Kanonizacja Faustyny. Prostej dziewczyny, ubogiej, wyśmiewanej i poniżanej – apostołki Tego, Co Najważniejsze. Po raz kolejny przekonuję się, że „Bóg wybrał to, co głupie w oczach świata”.

 

Zaprzyjaźniony ksiądz zabiera mnie na wycieczkę w góry. Odwiedzamy Krościenko, grób ks. Franciszka Blachnickiego i kaplicę Chrystusa Sługi na Kopiej Górce. Chrystus Sługa, tajemnica kenozy, uniżenia, ogołocenia. Blachnicki znakomicie rozumiał Vaticanum Secundum i naturę Kościoła czytającego znaki czasu: „Nasze czasy [...] są czasami Chrystusa Sługi. Ten obraz przewodni poprzez Sobór wchodzi coraz głębiej w życie Kościoła, wyznacza jego przyszłość. [...] Chrystus właśnie dlatego jest Królem, że najpierw był posłuszny, że najpierw był Sługą. On nam ukazuje drogę do królowania przez służbę”.

Jezus, któremu zły duch proponuje „wszystkie królestwa świata”: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”.

Święta Faustyna: „Nagle ujrzałam Pana Jezusa w majestacie wielkim, który mi powiedział te słowa: – Córko moja, jeżeli chcesz, stworzę w tej chwili nowy świat piękniejszy od tego, a resztę dni w nim przeżyjesz. – Odpowiedziałam: nie chcę żadnych światów, ja pragnę Ciebie, Jezu, pragnę Cię kochać taką miłością, jaką Ty mnie kochasz, o jedno Cię błagam: uczyń moje serce zdolne do kochania Ciebie”.

 

Z ostatniej chwili: Kościół w Polsce, głosem Prymasa, dokonał rachunku sumienia. Szczerego i odważnego. „...ja także doświadczyłem lęku. Bałem się rozlewu krwi w czasie stanu wojennego, wiedząc, jak wielkie jest oburzenie ludu. Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia ks. Jerzego Popiełuszki, mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku. Niech mi to Bóg przebaczy...”. Ponadto kardynał Glemp prosił Boga o wybaczenie m.in. za akty kolaboracji niektórych księży w czasach PRL, za „zagubienie miłości do ludzi”, wygodne życie niektórych księży i uleganie przez nich nałogom, lekceważenie przedstawicieli innych wyznań i „tolerowanie przejawów antysemityzmu”.

Po wyznaniu win czas na pokutę. I na nasze (pokutne) świadectwo solidarności z Kościołem – na dobre i na złe.

 

 

 

 

 DO GÓRY  •  NASTĘPNY