Mateusz -- Rozważania na wakacje
Wypłyńmy na głębię

 

Wielu ludzi podejmuje szczere wysiłki, aby zbliżyć się do Boga, a jednak, chociaż są religijni i pobożni odczuwają głęboki niedosyt, mają poczucie braku, którego nie potrafią jasno opisać ani scharakteryzować. Czują jakąś pustkę i bezradność. Noszą w sobie wielkie niezaspokojone pragnienie doświadczenia bliskości Boga. Może to jest także twoje pragnienie, może patrząc lub słuchając ludzi, którzy głęboko przeżywają swoją wiarę zastanawiasz się dlaczego życie religijne nie każdemu się udaje?

A może jest zupełnie inaczej, wcale nie odczuwasz potrzeby Boga w swoim życiu i zadajesz sobie pytanie: Co jest powoduje, że nie mam ochoty do modlitwy i czuję się obojętny na sprawy Boże? Dzisiejsza Ewangelia daje nam wskazówki jak rozwiązać ten problem.

Jezus mówi dziś: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię" Jaki ogień chce zapalić Chrystus na ziemi? Słowo "ogień" słuchaczom Jezusa mogło przypominać bardzo wiele wydarzeń z Historii Zbawienia. Bóg objawia się wśród gromów i błyskawic oraz w płomieniach ognia wielkim prorokom Mojżeszowi, Ezechielowi, Danielowi. Światło towarzyszy narodzinom Jezusa, chrzest ogniem zapowiada Jan Chrzciciel, wreszcie Duch św. zstępuje na apostołów w postaci ognistych języków. Ogień jest często w Piśmie Św. symbolem mocy Boga. Jezus wyraża się więc metaforycznie, mówi przenośnie. Ogień to symbol Ducha Św.

Czy ten ogień płonie w moim sercu? Czy Duch św. jest we mnie? Co zrobić, by tam był?

Nie musimy się martwić. Jesteśmy już Nim obdarzeni. Jezus nieustannie daje nam swego Ducha. Mamy Go w sobie począwszy od chrztu poprzez każdą spowiedź i komunię św., a skończywszy na bierzmowaniu. W sakramencie chrztu otrzymaliśmy nie tylko łączność z Duchem świętym, ale i dar życia duchowego, staliśmy się świątynią Boga. Od kiedy przebywa w nas Duch św. nasze istnienie nabrało nowego wymiaru -- Bożego. I jeśli zastawiamy się nad życiem duchowym to tu właśnie możemy znaleźć rozwiązanie naszych problemów. Życie duchowe jest darem Ducha św., jest życiem Ducha św. w nas. Jeżeli odczuwamy wewnętrzną tęsknotę za głębszym, aktywniejszym, intensywniejszym życiem modlitwy to jest to doświadczenie, z którego powinniśmy być bardzo zadowoleni, ponieważ jest to wołanie Ducha Bożego. Sam Bóg wzbudza w nas to pragnienie, przez nie daje nam znak, że chce byśmy poznali miłość jaką On ma ku nam. Ale pójście za głosem Ducha, to coś więcej niż tylko niezwykłe wrażenia wewnętrzne i przeżycia mistyczne. Poważne traktowanie życia duchowego nie jest wolne od trosk, a czasami oznacza poważne kłopoty. Jezus z całą otwartością zapowiada, że Ci których ogarnie ogień, jaki On rzuci na ziemię, spotkają się ze sprzeciwem i odrzuceniem. Jezus nie przyniósł nam jałowego spokoju, słodziutkiej papki duchowej. Życie wewnętrzne wymaga walki i ofiar, a pierwszym naszym wrogiem jesteśmy dla siebie my sami. Jezus mówi o domownikach, którzy powstają przeciw nam. Te słowa możemy rozumieć dwojako. Domownicy to najpierw to wszystko, co jest w nas przeciwne Bogu -- bo jest w nas niekoniecznie samo dobro, jest w nas niestety także zło. Domownicy to nasze nieumiarkowane żądze, one pierwsze wywołają odruch buntu. Nasze namiętności nie pozwolą nam tak po prostu oddać się Jezusowi. Złe przyzwyczajenia, ukryte wady naszej osobowości nie opuszczą nas w jednej chwili. Aby stać takimi jak Jezus, będziemy musieli podjąć z nimi walkę. Drugie znaczenie tych słów jest dosłowne, w tym rozumieniu w domownikami są nasi najbliżsi: rodzice, krewni i przyjaciele. Jeśli naprawdę chcemy żyć głębokim życiem wewnętrznym musimy przygotować się na ich krytyczne uwagi i uwolnić się od ocen innych. Krytyka ze strony najbliższych jest szczególnie bolesna, ponieważ to od nich najbardziej oczekujemy pochwały, tym bardziej, że nie robimy złych rzeczy, lecz coś dobrego.

Co więcej możemy zrobić? Odpowiedź nie jest trudna, potrzebna nam: modlitwa, rachunek sumienia, spowiedź i komunia św. oraz pogłębianie wiedzy religijnej.

Musimy się modlić. Kiedy czujemy się zagubieni w naszym życiu wewnętrznym, kiedy brakuje nam pomysłów na to jak rozwijać w sobie życie nadprzyrodzone tylko Bóg może nam przyjść z pomocą. Jezus posłał do naszych serc Ducha św., aby nas wspierał i zachęcał do duchowego rozwoju. Warto więc zastanowić się nad naszym stosunkiem do Ducha św. Koniecznie musimy zwrócić się do Niego, świadomie kierujmy do Niego nasze modlitwy, może nigdy dotąd tego nie czyniliśmy?

Kolejną rzeczą o którą musimy zadbać to poznanie siebie. Poznać siebie wcale nie jest prosto, a bez pomocy Ducha jest to w ogóle niemożliwe. Najczęściej mamy o sobie lepsze mniemanie niż to jest naprawdę. Poznanie siebie jest w związku z tym nie rzadko bolesne, kiedy okazuje się, że są w nas takie rzeczy jakich nigdy byśmy się nie spodziewali i którymi- o zgrozo! -- brzydziliśmy się u innych. Często nie zdajemy sobie sprawy z naszych wad, zwłaszcza tych głęboko ukrytych. Wprowadźmy więc w nasze życie rachunek sumienia. Nie chodzi tu jednak o wyliczankę z naszych grzechów, mam na myśli modlitewną refleksję, wspólne z Duchem św. poznawanie naszej duszy. Rachunek sumienia będzie owocny dopiero wtedy, gdy poprosimy o pomoc Boga i zgodzimy się na poznanie prawdy. Nie oznacza to, że od pierwszej modlitwy ujrzymy całych siebie. Duch odsłania nam prawdę o nas w takim stopniu, w jakim jest to dla nas możliwe do przyjęcia. Nasza współpraca z Nim polega na stawianiu odpowiednich pytań. W rachunku sumienia musimy pytać siebie nie tylko o nasze czyny, ale także o ich motywy. Pytanie: "Dlaczego to zrobiłem?" -- może ukazać nam tę stronę naszej osoby, która do tej pory wymykała się naszej świadomości. Poznanie siebie staje wówczas nieustannym motorem napędzającym naszą wewnętrzną przemianę, mobilizuje nas do modlitwy i skłania do owocnego korzystania z sakramentów oraz prawdziwej poprawy.

Duch działa w nas nie tylko przez sumienie, ale również i sakramenty. Dlatego nasze życie nadprzyrodzone nie może się rozwijać, jeśli uciekamy od spowiedzi i komunii św. Podobnie jednak jak w przypadku rachunku sumienia, korzystanie z sakramentów ma sens dopiero wtedy, gdy używamy ich we właściwym celu i we właściwy sposób. Zarówno spowiedź jak i komunia św. mają nam pomagać w walce z naszą słabością. Spowiedź ma sens, jeśli uczciwie staraliśmy się poznać nasze grzechy oraz zaniedbania i w oparciu o tę wiedzę podjęliśmy konkretne postanowienie poprawy. Postanowienie poprawy nie jest powiedzeniem sobie: "Będę lepszy", ale konkretnym wskazaniem, co chcę od tej spowiedzi robić, żeby być lepszym, np. od dziś poświęcę 10 minut na modlitwę wieczorną. Podobnie z komunią św. Przystępowanie do niej ma być przede wszystkim spotkaniem z Jezusem, który żyje i działa. Komunia św. jest wówczas cudownym przeżyciem, dodającym nam sił w naszym codziennym zmaganiu ze słabościami, jest umocnieniem. Komunię św. powinniśmy przeżywać -- tak jak i inne sakramenty -- w duchu wiary, a nie w szukaniu emocji. Ważne jest to, że wierzymy w obecność Jezusa w sakramencie, a nie to czy przeżywamy tę obecność. Wiara w to, że Jezus przyszedł do mnie ma nas podtrzymać w naszych zmaganiach o świętość.

Wreszcie ostatnią rzeczą na której powinniśmy zwrócić dziś uwagę jest poznawanie wiary. Duch działa w nas bowiem nie tylko w sposób nadprzyrodzony, lecz także naturalny -- przez intelekt. Życie duchowe nie może rozwijać się w oderwaniu od naszego rozumu. Jesteśmy nie tylko istotami czującymi i przeżywającymi, lecz również myślącymi. Nie mogę działać jeśli nie wiem jak mam działać. Św. Augustyn bardzo dobrze ujął to w maksymie: "Uwierz, aby zrozumieć i zrozum, abyś uwierzył". Dlatego pożądaną rzeczą dla każdego chrześcijanina jest systematyczna, nawet codzienna lektura duchowa. Na pierwszym miejscu należy wymienić NT i Katechizm Kościoła Katolickiego. W nich na pewno odnajdziemy odpowiedzi na podstawowe wątpliwości.

Wszystkie te rzeczy o których przed chwilą powiedzieliśmy sobie są ze sobą związane, ale ich początkiem jest działanie Duch św. w nas. Warto więc zastanowić się i sobie samemu odpowiedzieć na pytanie jaką drogą podążam i czy jest to droga duchowego rozwoju. Jeśli odczuwamy w sobie niedosyt Boga i chcemy pogłębiać te więzi które już między nami i NIM są poddajmy się działaniu Ducha św. Jeśli wiemy już co czynić, czyńmy to gorliwie. Niech zapłonie w naszym sercu ogień, prośmy o to Jezusa, prośmy Ojca, prośmy Ducha, by przyszedł, by w nas trwał.

ks. Tomasz Stroynowski

 

niedziela, 16 sierpnia

(Jr 38,4-6.8-10) W czasie oblężenia Jerozolimy przywódcy, którzy trzymali Jeremiasza w więzieniu powiedzieli do króla: Niech umrze ten człowiek, bo naprawdę obezwładnia on ręce żołnierzy, którzy pozostali w tym mieście, i ręce całego ludu, gdy mówi do nich podobne słowa. Człowiek ten nie szuka przecież pomyślności dla tego ludu, lecz nieszczęścia. Król Sedecjasz odrzekł: Oto jest w waszych rękach! Nie mógł bowiem król nic uczynić przeciw nim. Wzięli więc Jeremiasza i wtrącili go, spuszczając na linach, do cysterny Malkiasza, syna królewskiego, która się znajdowała na dziedzińcu wartowni. W cysternie zaś nie było wody, lecz błoto; zanurzył się więc Jeremiasz w błocie. wyszedł z domu królewskiego i rzekł do króla: Panie mój, królu! źle zrobili ci ludzie, tak postępując z prorokiem Jeremiaszem i wrzucając go do cysterny. Przecież umrze z głodu w tym miejscu, zwłaszcza że nie ma już chleba w mieście. Rozkazał król Kuszycie Ebedmelekowi: Weź sobie stąd trzech ludzi i wyciągnij proroka Jeremiasza z cysterny, zanim umrze.
(Ps 40,2-4.8) Złożyłem w Panu całą nadzieję; On schylił się nade mną i wysłuchał mego wołania. Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki. I włożył w moje usta śpiew nowy, pieśń dla naszego Boga. Wielu zobaczy i przejmie ich trwoga, i położą swą ufność w Panu. Wtedy powiedziałem: Oto przychodzę; w zwoju księgi o mnie napisano.
(Hbr 12,1-4) Mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.
(J 10,27) Moje owce słuchają mego głosu, Ja znam je, a one idą za Mną.
(Łk 12,49-53) Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz