Radiowe pogadanki biblijne |
Góry są miejscem osobliwym w Biblii. A najbardziej spośród wszystkich osobliwa jest Góra Synaj, u której podnóża staje Naród Obietnicy po przekroczeniu Morza Czerwonego i uciążliwej, najeżonej trudnościami wędrówce przez pustynię.
Zanim opowiemy, co wydarzyło się na Synaju, obejmijmy pamięcią szersze dzieje zmagań człowieka, poszukującego Boskości jako trwałego horyzontu życia; Boskości dającej ludzkiemu życiu ukierunkowanie. Znawcy dziejów wyobraźni religijnej powiadają, że góry we wszystkich tradycjach religijnych stanowią miejsce spotkań z bogami, a dla ludzi religijnych są szczególnie umiłowanym miejsce medytacji czy intensywnej modlitwy.
Człowiek Biblii, tak jak każdy człowiek religijny, ma głębokie wyczucie świętości gór. Nie w znaczeniu, które chrześcijanie nazwali pogańskim, jakoby same góry miały być boskie. Góry są uprzywilejowanym miejscem objawiania się bóstwa, a więc nie będąc boskie, uczestniczą w świętości. Góry uczestniczą w symbolice przestrzeni, dla której kluczowym archetypem jest symbol nieba. Wyobraźnia człowieka religii kosmicznej umieszcza w niebie to, co prawdziwie boskie, czyste i odległe od świata, zabrudzonego przez chaos i ludzki grzech.
Psalmista modli się:
Sprawiedliwość Twoja jest jak podniebne góry
wyroki Twoje jak wielka głębina
człowieka i zwierzę ratujesz, Panie
(Ps 36,7 przekład Czesława Miłosza)
Góry trwają niezmiennie, choć wszystko wokół nich wydaje się przemijać. Spowijane przez obłoki, zanurzone w grzmiącej burzy, kąpiące się w pogodnym świetle poranka — coraz to ukazują inne oblicze, a przecież są trwałe, niewzruszone. Tym paradoksem swojego istnienia mówią o Stwórcy, który zważył góry na wadze, a pagórki na szalach (Iz 40,12).
Na Bożą Górę można dostać się tylko wtedy, gdy Bóg na nią zaprosi. W Księdze Izajasza znajdujemy przejmujący obraz tyrana, który niezadowolony z pełni władzy, jaka stała się jego udziałem, postanowił sięgnąć po władzę całkowitą, po władzę boską. Posłuchajmy:
Ty zaś rzekłeś w swoim sercu:
— Pod niebiosa się wzbiję
ponad gwiazdami Boga
tron swój ustawię!
Zasiądę na Górze Zgromadzeń
w najdalszych stronach Północy!
Wzniosę się ponad chmury wysokie
do Najwyższego się stanę podobny (Iz 14,13–14).
Poetyckie słowa proroka Izajasza odwołują się do wyobrażeń świata znanych z mitologii babilońskiej, w której bogowie gromadzą się jak greccy olimpijczycy na Górze Zgromadzeń, znajdującej się gdzieś na groźnej północy.
Wynoszenie się tyrana nie jest niczym innym jak pysznym dążeniem do tego, aby wejść w prerogatywy Boga: do Najwyższego stanę się podobny. Ale daremne są wysiłki pyszałka: posłyszy głosy tych wszystkich, którzy jak on też chcieli wywyższyć się ponad Boga.
Więc również ty — jak i my
uległeś przemocy!
Stałeś się do nich podobny
Strącony w otchłań twój przepych
i twoich harf muzyka! (...)
Jakże to runąłeś spod nieba!
Promienna gwiazdo, Synu Jutrzenki!
Na ziemię cię powalono —
ciebie, zwycięzco narodów! (Iz 14,10a–13)
Tajemnicza jest ta Promienna Gwiazda. Święty Hieronim, przekładając tekst Izajasza na łacinę, oddał ten termin słowem Luciferus, co znaczy tyle co niosący światło. Dla Ojców Kościoła stało się to imieniem Księcia Demonów, który unosząc się pychą, chciał się wywyższyć ponad Boga, aż strącił go Archanioł Michał, którego imię znaczy któż jak Bóg.
Spotkamy jeszcze wielokrotnie góry na drogach, którymi chodzi człowiek biblijny, na których składa Panu ofiary i zmaga się ze sobą na modlitwie.
Spotkamy Eliasza, człowieka dwu gór — Góry Karmel i Góry Horeb (ta nazwa jest innym imieniem Góry Synaj). Na tej pierwszej wezwie pogańskich kapłanów na sąd boży — mają złożyć ofiary, oni Baalamowi, Eliasz Panu. Gdy wieszczkowie i kapłani kaananejscy nie mogą swym wołaniem ani rytualnym tańcem sprowadzić na ziemię ognia, który by spalił zwierzęta ofiarne i udowodnił, że Baal nie jest kukłą, lecz żywym bogiem, wtedy Eliasz pełnym wiary wołaniem sprawił, że Pan zsyła swój ogień pochłaniający zwierzęta wraz z pogańskimi kapłanami.
Jesteśmy w tym samym miejscu, które zapowiedział Mojżeszowi Pan, przemawiając do niego z Płonącego Krzewu. Miał to być dowód Jego boskiej mocy: znajdzie się wraz z uwolnionym ludem na tym samym miejscu. Tutaj ma dokonać się sprawa fundamentalna — zostanie zawiązane przymierze pomiędzy Narodem a Panem, Przymierze którego pamięć będzie trwała po wszystkie dni Izraela, bowiem ono właśnie decydowało o jego powołaniu i tożsamości. Góra jest uprzywilejowanym miejscem, na którym takie przymierze może być zawarte.
Ale to co się tam wydarzyło, ma znaczenie nie tylko dla dziejów narodu wybranego, ale dla dziejów człowieka. Oto ma naród tam otrzymać Dziesięć Słów, a każde z nich jest słowem życia.
W moim opowiadaniu Pisma Świętego posługuję się przede wszystkim polskimi przekładami Biblii, najchętniej Biblią Tysiąclecia wydaną przez Benedyktynów Tynieckich, ale także przekładem dokonanym przez teologów ze środowiska poznańskiego, stąd i jej nazwa: Biblia Poznańska. Wydanie to jest bardzo pożyteczne w obcowaniu ze Świętym Tekstem, można bowiem w nim znaleźć obszerny komentarz. Na tyle obszerny, że cała Biblia zajmuje trzy opasłe tomy. Rozumiem, że nie wszyscy mają potrzebę czytania z mądrym komentarzem, ale wszystkim zainteresowanym bardzo to wydanie Pisma Świętego polecam.
Skoro już mowa o takich warsztatowych sprawach, to przyznaję się chętnie, że zaglądam także do innych „pomocy”, wśród nich do obszernego komentarza angielskiego, który potrafi coś ciekawego powiedzieć o każdym wierszu Pisma. I tam właśnie znalazłem myśl, która opowiada o tym fragmencie Pisma, będącym obecnie przedmiotem naszego zainteresowania.
Czytamy tam, że rozdziały od 19–24 Księgi Wyjścia, to obok trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju najważniejsze rozdziały Biblii Starego Testamentu. Dlaczego właśnie te fragmenty? Księga Rodzaju opowiada o upadku człowieka, daje wyjaśnienie jego egzystencjalnej niedoli. Natomiast Księga Wyjścia, w tych właśnie rozdziałach, opowiada o tym, jak Bóg pochylił się nad człowiekiem i nawiązał z nim kontakt. Treść Księgi Rodzaju dotyczy wszystkich ludzi, natomiast Księga Wyjścia w sposób szczególny dotyczy dziejów Narodu Wybranego, który pierwszy dostąpił łaski Przymierza, aby przygotować przez to drogę dla całej ludzkości.
Ale przygotować musi się najpierw Lud. Rozdział 19 opowiada, na czym to przygotowanie miało polegać. Mojżesz usłyszał wezwanie Pana, który rzekł: Idź do ludu i każ mu się uświęcić (19,10). W pewnym sensie w tych słowach jest streszczone wszystko, o nic innego bowiem nie chodzi w Biblii jak tylko o to, aby ludzie byli uświęceni. Ale Biblia pozostawałaby na płaszczyźnie religijnego moralitetu, gdyby to jedynie powiedziała. Jak więc mamy się uświęcić, aby słuchać Pana? Po co w ogóle uświęcenie?
Sceptyk mógłby narzekać — Biblia jest książką jak każda inna i mamy ją czytać krytycznie, rozumnie, bez popadania w dewocję. Oczywiście, trzeba czytać, przecież stanowi ona dokument kultury naszej cywilizacji, dokument drogi, którą ta cywilizacja przechodziła do dnia dzisiejszego, ale tylko dokument.
Pamiętajmy jednak, że ten dokument jest dokumentem kultury religijnej. Jeżeli jadę na południe Włoch, aby obejrzeć starogrecką świątynię, to jestem nastawiony na intymny kontakt z wiecznym pięknem greckich kolumn, trwających w jaskrawym świetle południa, w nieruchomym zachwycie. Muszę znaleźć w sobie jakąś nutę pokrewieństwa z tym kamiennym cudem piękna, aby ono odezwało się jakimś głębszym echem w moim życiu, a nie tylko pozostało wspomnieniem z krajoznawczej wycieczki.
Podobne reguły obowiązują w kontakcie z tekstem religijnym. Nie został on napisany dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości, dla pobudzenia estetycznego smaku. Napisano go, aby zachować w pamięci to niezwykłe doświadczenie świętości, które stało się udziałem Izraelczyków.
Wyście widzieli, com uczynił Egipcjanom i jak was niosłem na orlich skrzydłach i przywiodłem do siebie. Jeżeli więc teraz chętnie posłuchacie mojego głosu i będziecie przestrzegać [zasad] mego Przymierza, staniecie się moją szczególną własnością spośród wszystkich narodów; bo do mnie należy cała ziemia. Więc wy będziecie mi królestwem kapłanów, ludem świętym (19,4–6a).
Cóż jest tym „królestwem kapłanów”? Czy nie brzmi to dla współczesnego ucha — szczególnie polskiego — zbyt „klerykalnie”?
Kierkegaard powiedział słowa, które warto w tym kontekście przypomnieć — kogo Bóg wybiera w boskim znaczeniu, tego przeklina w ludzkim. Królestwo, którego nadzieja złożona zostaje w ręce Izraela, nie jest królestwem z tego świata, nie rządzi się jego regułami, ostateczny cel, ku któremu zmierza, nie jest ziemski. Jest królestwem duchowym, to znaczy obejmuje to, co w człowieku zwrócone jest ku Bogu. Dlatego naród ma być święty, bowiem jest specjalną własnością Boga.
Bóg rozmawia tylko z Mojżeszem, tylko on jest przyjacielem, który dostąpił zaszczytu rozmowy z Bogiem. Nie widział Go wprawdzie, ale w obłoku rozmawiał. Lud musiał pozostać u stóp góry — wyznacz ludowi granicę dookoła i zapowiedz: nie ważcie się wstępować na górę lub dotykać jej podnóża. Kto by bowiem dotknął góry, musi umrzeć (19,12).
Takie postawienie sprawy wydaje się nam niesprawiedliwe i niedemokratyczne — przecież w tak ważnej sprawie wszyscy powinni mieć możliwość skontaktowania się z Bogiem, postawienia pytań, zażądania wyjaśnień, wynegocjowania bardziej ludzkich rozwiązań. A tutaj podają mocne słowa, jakie Jahwe wypowiada do Mojżesza: Zejdź i ostrzeż lud, by się nie tłoczył do Jahwe, aby [Go] zobaczyć, gdyż mogłoby poginąć wielu (19,21).
Świętość jest niebezpieczna, jest bowiem Mocą. Trzeba mieć dystans do niej, trzeba się zbliżać z odpowiednim nastawieniem, bo inaczej może człowieka porazić.
Trzeciego dnia z nastaniem poranka rozległy się grzmoty z błyskawicami, ciężka chmura zawisła nad górą i zabrzmiał potężny dźwięk trąby... A Możesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga. Góra Synaj kurzyła się cała w dymach, gdyż Jahwe zstąpił na nią w ogniu (19,16–18).
Mojżesz wszedł na Górę Synaj i pozostawał tam z Panem przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy, nic nie pijąc i nic nie jedząc. A na tablicach wypisał słowa Przymierza — Dziesięć Słów (por. 34,28–30). Tych „dziesięć słów” to przykazania. Nie można rozumieć Pisma nie znając sensu tych Dziesięciu Słów.
Mojżesz wstąpił na górę, aby otrzymać przykazania. Przymierze staje się rzeczywistością.
Nie będziesz miał żadnych innych bogów oprócz mnie
Pierwsze trzy przykazania dotyczą relacji człowieka do Boga, ustalają zachowanie człowieka wobec Świętego Izraela. Przykazania te zawierają zakaz oddawania czci jakiemukolwiek bogu oprócz Boga prawdziwego, czyli Tego, który wyprowadził Naród z Egiptu ręką mocną. Drugie przykazanie nakazuje szacunek dla Jego Imienia, a trzecie — zachowanie odpoczynku świątecznego, co dla Żydów oznaczało świętowanie szabasu.
Pierwsze przykazanie, pierwsze słowo ma dwie integralne części — pierwsza z nich dotyczy wyłączności kultu Jahwe, druga natomiast zawiera zakaz wytwarzania jakiejkolwiek podobizny, która miałaby zastępować czy nawet reprezentować Pana wobec ludu.
Samo sformułowanie przykazania wskazuje na jego wychowawcze znaczenie. Zakaz oddawania czci bogom innych narodów miał prowadzić Izraela do pełniejszego zrozumienia, że nie tylko obowiązuje go kult Boga ich narodu, ale przede wszystkim tego, że nie ma poza tym Bogiem żadnego innego. Świadomość monoteizmu jest zawarta w treści przykazania, ale nie jest wykluczone, że jego treść, rewolucyjna w stosunku do starożytnej mentalności, nie była do końca dla wszystkich Izraelczyków zrozumiała — musieli się jeszcze wiele nauczyć od życia i od Boga, aby to pojąć.
Mówiliśmy o konieczności świętości dla tych, którzy mają przyjąć Boże słowo. Ta konieczność świętości wynika z tego, że sam Bóg jest święty. Co to znaczy, jeżeli próbować wyjść poza dość banalne skojarzenia swiętości z bezgrzesznością? Świętość to nie tylko i to nie tyle co doskonałość etyczna.
Świętość to przede wszystkim sposób bycia Boga. To nie opis jego działania, to opis jego Istoty. Świętość to opisanie tego KIM Bóg jest, a nie jak działa. Ale nie jest to do końca oczywiste, bowiem świętość oznacza przede wszystkim osobowy charakter Boga. Świętość jest słowem, które znają wszystkie religie świata, wielu teoretyków w tym właśnie słowie upatrywało klucza do zrozumienia samego fenomenu religii. Osobliwość i jedyność biblijnego doświadczenia religijnego zasadza się na jasnej świadomości, że świętość nie jest rozproszona w rozmaitych przejawach czytelnych dla człowieka religijnego, który w burzy czy niebie widzi jej obecność (hierofanię). Świętość biblijna jest skoncentrowana, Jeden jest tylko Święty naprawdę, a człowiek jedynie odczytuje ślady tej świętości w różnych przejawach życia przyrody czy też w historii.
Najbardziej przejmujący i głęboki tekst biblijny, mówiący o tej świętości znajdujemy w Księdze Ozeasza:
Nie chcę, aby wybuchł płomień mojego gniewu
i Efraima już więcej nie zniszczę,
albowiem Bogiem jestem a nie człowiekiem
pośrodku ciebie jestem ja — Święty
i nie przychodzę, aby zatracić (Oz 11,9).
Święty jest Jedyny, a Jego miłość jest zazdrosna. Takie określenie może wydawać się szokujące, jeżeli wziąć je w jego dosłownej antropomorficzości (to słowo oznacza przedstawienie Boga na obraz człowieka). Ale chodzi o to, aby uchwycić najbardziej osobliwe cechy kultu Jahwe: postulat wyłączności (może by należało powiedzieć — bezwzględne żądanie). Słowo, które tłumaczymy jako „zazdrość” jest jednak bardziej złożone — oznaczać może także „gorliwość”, gorącą temperaturę, która towarzyszy miłości.
Nie dajmy się zwieść słowom — nie należy sobie naiwnie wyobrażać, że Biblia czyni z Boga „większego człowieka”. Jeżeli opisuje to, co jest między człowiekiem a Bogiem jako miłość, gorliwą i zazdrosną, to bardziej kładzie nacisk na sposób urzeczywistniania się więzi pomiędzy człowiekiem a Bogiem — ma ona charakter osobowy, a nie to, że Bóg jest do człowieka podobny.
Zresztą na straży tego wyżynnego pojmowania Boga stoi zakaz czynienia jakichkolwiek Jego przedstawień. Pamiętajmy o ramach kulturowych, w jakich to przykazanie zostało sformułowane. Przecież wszystkie narody wśród których żył Izrael miały swoich bardzo konkretnych bogów: takich, których postać jest widoczna i którym można oddawać cześć. Izrael otrzymuje Dziesięć Słów, a nie dziesięć posągów do ustawienia w świątyniach.
Jesteśmy oto świadkami najważniejszej rewolucji w dziejach duchowych ludzkości. Tworzy się podstawowy rys sprzeciwu wobec tradycyjnej religijności człowieka. Człowiek jest wprawdzie z natury religijny, ale jego religijność jest pogańska. Biblia jest krainą dla niespokojnych duchów, którzy nie poszukują spokojnego Boga, będącego samopotwierdzeniem własnej identyczności. Biblia kształtuje ludzi, których religia jest nieustannym wychodzeniem poza ramy i pojęcia w których człowiek więzi Boga.
Takich jest owych Dziesięć Słów.
Nie będziesz wypowiadał na próżno imienia Jahwe, Twojego Boga...
Imię ma dla nas zupełnie inne znaczenie, niż dla starożytnego człowieka Wschodu, przy pomocy imienia nawołujemy się wzajemnie, identyfikujemy — i to wszystko.
Człowiek starożytnego Wschodu wiąże z imieniem dużo większe znaczenie — imię wyraża samą istotę osoby. Jak napisał Pedersen, imię to dusza. Imię oddaje pochodzenie człowieka (np. Adam znaczy powstały z ziemi Rdz 2), jego powołanie.
Ten, kto nie ma imienia — nie istnieje, zaś nadać komuś imię, to tyle co sprawić aby zaistniał. Wypowiedzieć nad czymś czy nad kimś jego imię, nadać mu imię, to tyle, co rozciągnąć nad nim swoje panowanie. Znajdujemy w 2. Księdze Samuela ciekawe świadectwo tej wielkiej roli imienia. Jest oto wojna pomiędzy wojskami izraelskimi a ammonickimi; wojskami Izraela dowodzi wódz Joab, wyznaczony przez Dawida. W decydującym momencie wysyła poselstwo do swojego króla z następującym wezwaniem: A teraz zbierz pozostałe wojsko i prowadź dalej walkę przeciw miastu. Podbij je, ażebym nie był jego zdobywcą i nie nadano mu mego imienia (2 Sm 12,28).
Król, kiedy bierze innego króla w niewolę, zmienia jego imię pokazując w ten sposób, że jest panem jego życia i śmierci. Częściej panem śmierci.
Wzywać imienia Pana, to uznać Jego władzę nad sobą:
Przyznajcie Panu, synowie Boży
Przyznajcie Panu chwałę i potęgę
Przyznajcie Panu chwałę Jego imienia
na świętym dziedzińcu uwielbiajcie Pana!
(Ps 29,1–2).
Kiedy więc mowa o imieniu, mówi się o osobie, która to imię nosi. Jeżeli mówi się o imieniu Pana, to mówi się i o Nim samym. Człowiek biblijny, kiedy chce powiedzieć, że kocha Boga, powie że imię Jego jest kochane; kiedy wznosi ręce, aby ziemia uświęciła się chwałą Pana, wtedy powiada — święć się imię Twoje.
Cóż więc oznacza przykazanie zakazujące używania Imienia Pana Boga „na próżno”? Po pierwsze nie należy używać imienia „na próżno” czyli do przysięgania fałszywego w sądzie.
Bardzo wcześnie jednak zaczęto zakaz używania imienia rozumieć o wiele szerzej, mianowicie jako absolutny zakaz wypowiadania tego Imienia przez kogokolwiek. Z czasem doprowadziło to do zwyczaju czy nakazu w judaizmie rabinicznym (czyli tym, który ukształtował się po powrocie z niewoli babilońskiej). Dlatego też nie wypowiadano nigdy Imienia Pana. Gdy napotkano w tekście imię Jahwe, mówiono Elohim, bądź też Adonaj czyli „Panie mój”.
Zakaz używania imienia Pana „na próżno” ma jeszcze głębszy kontekst religijny, nie określony jedynie szacunkiem dla imienia Bożego. Człowiekowi religijnemu grożą liczne niebezpieczeństwa, w których może zatracić sens samej relacji religijnej, jej prawdziwy wymiar. Jednym z takich wielkich niebezpieczeństw jest zamiana religii na magię. Magia, w przeciwieństwie do religii, nie oznacza relacji do Boga (bogów) polegającej na oddawaniu im (Jemu) czci i hołdu. Przeciwnie — polega na wysiłku podporządkowania sobie Boga dla własnych celów. I to jest istota przykazania: człowiekowi nie wolno podporządkowywać sobie Boga, to on ma służyć Bogu.
Jest w Nowym Testamencie zapis kazania, jakie Jezus wygłosił na górze. Przestrzega w nim swoich słuchaczy, aby w modlitwie nie byli gadatliwi jak poganie. Zastanawiano się wiele nad znaczeniem tych słów, na czym polega różnica w modlitwie pomiędzy wyznawcami Jezusa a poganami — czy na długości czy też na czymś zupełnie innym. I wydaje się że ci, którzy powiadali, że na czymś zupełnie innym, ci właśnie mieli rację.
Znaleziono współcześnie w jednej z miejscowości (o ile pamiętam egipskich) wiele papirusów zawierających teksty modlitewne. Bardzo to były dziwne teksty, uczonym było trudno dociec ich sensu. Stanowiły zbiór bezsensownych liter, postawionych obok siebie. Zastanawiano się, cóż by to miało znaczyć? — czy były to może teksty zapisów lekcji pisania, w których dzieci ćwiczyły rękę we władaniu rylcem?
Wydaje się jednak, że były to teksty religijne. Stawiano obok siebie różne litery w nadziei odnalezienia prawdziwego, ukrytego imienia Boga, aby w tym właśnie imieniu odnaleźć drogę wiodącą do zapanowania nad rzeczywistością Boga — kto zna Jego imię, ten ma nad Nim władzę, temu Bóg będzie poddany...
Takiemu traktowaniu Boga sprzeciwia się przykazanie Nie będziesz brał imienia Pana Boga nadaremno.
Pamiętaj, abyś święcił dzień święty
To przykazanie nie jest wielką osobliwością religii biblijnej. Wszystkie religie znają podział czasu na świecki i święty. Ten podział organizuje samo pojmowanie czasu przez człowieka religijnego. Czas pędzony wyłącznie w obszarze potocznej codzienności jest czasem banalnym, czasem nudnym. Czas święty jest czasem, w którym boskość wkracza w życie człowieka, w jego życie, tak w wymiarze społecznym, jak i indywidualnym.
Człowiek religii kosmicznych przeżywał święto jako upamiętnienie wielkich wydarzeń, które bogowie uczynili na początku, kiedy to wyłonił się kosmiczny ład z pierwotnego chaosu. Opowiadały o tym święte mity, a rytualne odtwarzanie pozwalało na powrót ustanowić świat w świętym ładzie kosmosu.
Przeczytajmy tekst przykazania z Księgi Wyjścia: Pamiętaj abyś święcił dzień szabatu. Sześć dni masz pracować i wykonywać wszelkie twoje zajęcia, lecz dzień siódmy jest szabatem na cześć Jahwe, twego Boga. Nie wolno [wtedy] wykonywać żadnego zajęcia ani tobie, ani twemu synowi czy córce, ani słudze czy służebnicy, ani bydlęciu, ani obcemu, który przebywa w obrębie twoich bram. Jahwe bowiem uczynił w sześciu dniach niebo i ziemię, morze i to wszystko, co jest w nich, a odpoczął w siódmym dniu. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i czynił go świętym (Wj 20,8–11).
Każdy szabat jest więc świętem stworzenia świata, dniem w którym wierny Izraelita ma zachować ten sam odpoczynek, jakim Bóg uczcił swoje dzieło — gdy na początku stworzył niebo i ziemię.
Chrześcijanie czczą niedzielę, nie sobotę, bowiem zmartwychwstanie nie jest tylko przywróceniem do życia zmarłego Jezusa, podobnym do wskrzeszenia Łazarza. Zmartwychwstanie jest nowym stworzeniem świata, jest nowym, cudownym powtórzeniem tego udzielenia cudu istnienia, jakie miało miejsce in principio.
Odwołam się do dwu dzieł sztuki, które bardzo do mnie przemawiają. Pamiętamy oczywiście stworzenie Adama, malowidło Michała Anioła ze sklepienia kaplicy Sykstyńskiej. Wsparty na ramieniu mocarny Adam spoczywa bezwładnie na ziemi, lewą są rękę wyciągając przed siebie. Jej wskazujący palec spotyka się z dłonią Boga Ojca, który tym wymownym gestem wlewa życie w ciało Adama, tchnąc w jego nozdrza tchnienie życia.
Drugim obrazem jest malowidło jednego ze skrzydeł wielkiego poliptyku z alzackiej miejscowości Isenheim, malowanego przez Matthiasa Gruenewalda. Zmartwychwstały unosi się ponad odwalonym kamieniem grobowym. Całą ziemię spowijają ciemności, tylko postać Jezusa rozświetlona jest wewnętrznym światłem. Szczególnie twarz jest świetlista, cała staje się światłem, jak gdyby wymownie obrazując słowa Tego, który powiedział, iż jest światłością świata.
W przestrzeni wyznaczonej przez te dwa obrazy rozgrywa się nasze życie, tańczymy tu nasze klęski i nasze święta. Pierwszy Adam zagubił dar, który mu został podarowany, a poprzez to zagubił siebie samego. Ciemności spowiły ziemię. Ale ziemia nie pozostała zapomniana przez unoszącego się ponad wszystkim, ale i obecnego we wszystkim Boga. Biblia jest Księgą Życia, bowiem opowiada o tym, jak Bóg przeprowadził człowieka od ciemności do światła, jak wzbudzał jego nadzieję mimo dotkliwej świadomości grzechu, jak udzielił mu łaski światła.
Mówiąc o zasadach czytania Biblii powiedziałem kiedyś, że Biblii się nie czyta, Biblię się świętuje. Teraz powiem inaczej, może dokładniej — Biblię czyta się po to, aby ją świętować. Biblia nie jest martwą księgą dla uczonych filozofów, przyjaciół smutnej sowy. Biblia jest więcej niż mądrością, jest życiem, jest tryskającym źródłem życia, nad którym trzeba się pochylać, by z niego czerpać. Czytać Pismo — to czerpać wodę żywą z krynicy życia.
Dość długo już wędrujemy przez pustynię, pora więc aby opowiedzieć o wydarzeniu, które stanowi kulminację całej duchowej przygody Exodusu (wyjścia), mianowicie trzeba opowiedzieć o zawarciu przymierza.
Mówiłem już, relacjonując dzieje Abrahama, iż idea przymierza jest bardzo bliska myśli i sercu człowieka biblijnego, można wręcz powiedzieć, iż dla tego człowieka żyć znaczy tyle, co istnieć w przymierzu. Niemożliwe jest życie pojedyncze, nie ma indywidualizmu. Żyje się w rodzinie, w narodzie, a każde takie życie oznacza konieczność istnienia w przymierzu.
Przymierze zawarte na Górze Synaj jest najważniejszym przymierzem, jest samym sercem tego, co chrześcijanie nazywają Starym Przymierzem. Burzliwe były dzieje jego zawierania, trzeba było je powtórzyć, bo lud bardzo szybko zapomniał o Bogu Jawhe, tajemniczym i niewidocznym, a zapragnął oddawać cześć bogu konkretnemu jak złoty cielec.
Otwórzmy 24 rozdział Księgi Wyjścia. Pominiemy zawiłości jego wewnętrznej struktury, odkryte dzięki ciekawym skądinąd ustaleniom biblistów, którzy w tym tekście widzą połączenie kilku (przynajmniej dwu) starszych dokumentów, zwanych uczenie (w zależności od tego, jak brzmi w tych dokumentach imię Boga) — Jahwistą i Elohistą.
Zawieranie przymierza ma charakter rytualny. Najpierw Mojżesz spisał „wszystkie słowa” jakie usłyszał od Pana, a wstawszy rano przystąpił do dalszej pracy. Najpierw zbudował ołtarz u stóp Góry Synaj, następnie w jego pobliżu ustawił dwanaście głazów „według dwunastu pokoleń izraelskich”. Na tym ołtarzu zostają złożone ofiary — zabito cielce na znak dziękczynienia. Naszej współczesnej wrażliwości raczej nie odpowiada taka forma spełniania aktów kultowych, ale powinniśmy pamiętać, że w starożytności było to powszechne. Mojżesz postępuje jak kapłan — połowę krwi wylewa na ołtarz (reprezentujący symbolicznie Boga). Następnie odczytuje Księgę Przymierza ludowi, który odpowiada: Będziemy słuchać i wypełniać wiernie wszystko, co Pan nakazał (Wj 24,7b). Po otrzymaniu tego potwierdzenia Mojżesz skropił lud krwią, wypowiadając uroczyste słowa: Oto krew Przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie tych wszystkich słów (Wj 248b).
Powiedziałem, że ołtarz reprezentuje symbolicznie Boga, ale właściwie trzeba powiedzieć, iż cała ta czynność zawierania Przymierza ma sens jedynie w wymiarze symbolicznym. Krew dla Hebrajczyków jest symbolem życia. Z pewnością jest to jakiś ślad dawnego myślenia mitycznego, bowiem niektóre mity staro–babilońskie opowiadały, iż człowiek powstał z krwi bóstwa zabitego, czyli złożonego w ofierze. Krew jest święta, to znaczy należy do sfery boskiej. Monoteizm biblijny dokonuje (zresztą nie tylko tutaj) swoistej de–mityzacji: nie należy przelewać krwi człowieka, bowiem należy ona do Pana.
Krew wylana przez Mojżesza na ołtarz, a następnie pokropienie nią ludu oznaczało rytualny wyraz jedności życia Boga i człowieka. Dla chrześcijanina te słowa stanowią zapowiedź słów Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy dając uczniom kielich będzie mówił iż jest on napełniony krwią Nowego i wiecznego Przymierza.
Starożytność zna bogów lokalnych, opiekujących się daną społecznością, sprawujących przez króla władzę i opiekę nad ludźmi. Jednak biblijna idea przymierza (oznaczanego hebrajskim słowem berith) zawiera inne osobliwości, pozwalające wskazać jego odmienność. Berit to nie tylko idea protekcyjnej opiekuńczości Boga wobec ludu przez Niego wybranego. Jest czymś znacznie więcej — jest wezwaniem człowieka do partnerstwa z Bogiem. Człowiek jest wezwany do współpracy. Wyraża się ona przede wszystkim wskazaniem na moralną odpowiedzialność. Przymierze nie ma charakteru jedynie rytualnego, jest nadaniem prawa którym człowiek ma się kierować w swoim postępowaniu. Odpowiedzią człowieka na dar przymierza jest pełna uległości wiara i posłuszeństwo: będziemy słuchać i wypełniać wiernie wszystko, co Pan nakazał (Wj 24,7).
Dwa czynniki są tutaj decydujące. Słuchać — zawiera zarówno ideę przyjęcia jak i posłuszeństwa. Wypełniać — oznacza działanie.
*
Oczywiście jest to obraz idealny. Jak zawsze w życiu rozbija się on o opór człowieka. Pierwszym jego przejawem był kult złotego cielca, wprowadzony pod nieobecność Mojżesza, który udał się na Górę Synaj, aby tam rozmawiać z Bogiem. Złoty cielec nie był pogańskim bóstwem, miał przedstawiać Boga Jahwe, ale nie było to zgodne z bożym przykazaniem, które zakazywało jakichkolwiek przedstawień Boga. Jeden jest tylko obraz Boga na ziemi — jest nim człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Wszelkie wytwory ludzkiej wyobraźni i religijności umniejszają tak Boga jak i człowieka, który kłania się przed dziełami rąk swoich.
Po grzechu nieposłuszeństwa, jakim było odlanie złotego cielca, Mojżesz przebłagał Boga, który objawił nie tylko swoją sprawiedliwość, ale i swoją miłosierną twarz. Mojżesz rozmawiał z Bogiem w Namiocie Spotkania, a wtedy u wejścia do tego Namiotu ukazywał się słup obłoku. Jahwe zaś rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (Wj 33,11). Właśnie — jak rozmawiał Mojżesz z Bogiem? Przywołany dopiero co tekst Księgi Wyjścia sugeruje bardzo bliski, dosłownie przyjacielski kontakt Mojżesza z Bogiem, a dla jego opisania posługuje się językiem świadomie antopomorficznym.
Czy Mojżesz widział Boga? Czy wszelkie tego typu wypowiedzi świadczą jedynie o potędze ludzkiej wyobraźni, czy jednak mimo wszystko mówią coś rzetelnie o poznaniu Boga przez człowieka? Bardzo surowy sąd wypowiada na ten temat XVII wieczny filozof Baruch Spinoza: Albowiem nie można rzeczy niewidzialnych, będącym wyłącznie przedmiotem umysłu, widzieć innymi oczami, aniżeli oczami dowodzenia; kto więc tych nie posiada, ten owych rzeczy całkiem nie ujrzy... Filozof bardzo krytycznie ocenia człowieka religijnego, który pragnie w i d z i e ć, ale jest bardzo optymistyczny, jeżeli chodzi o owe filozoficzne oczy dowodzenia, czyli bardzo wierzy w poznanie intelektualne. Boga można pojąć rozumowo, nie można zobaczyć. Tyle filozof — a co mówi Biblia o możliwości zobaczenia Boga?
Mojżesz woła do Pana: Proszę, ukaż mi Twoją chwałę (33,18). I usłyszał odpowiedź godną Boga: Całej mej wspaniałości każę przejść przed tobą i wypowiem wobec ciebie Imię Jahwe. Okazuję bowiem łaskawość temu, kogo pragnę ułaskawić, a lituję się nad tym, komu chcę okazać litość. Ale Bóg dodał: Nie możesz ujrzeć mojego oblicza, gdyż nie może pozostać przy życiu człowiek, który mnie ujrzał (...) Jest oto pewne miejsce (przy mnie): stań więc na tej skale. Kiedy moja chwała będzie przechodziła, Ja umieszczę ciebie w szczelinie skalnej i osłonię cię moją dłonią, aż przejdę, a ty zobaczysz mnie od tyłu. Oblicze moje jednak nie będzie widziane. (Wj 33,19–23).
Trzeba powiedzieć, że Biblia nie zawsze tak precyzyjnie opisywała tę zasadniczą niemożność zobaczenia twarzy Boga. W starszym niewątpliwie tekście w tej samej Księdze Wyjścia czytamy bowiem: Wstąpił Mojżesz wraz z Aaronem, Nadeberem, Abihu i siedemdziesięcioma starszymi Izraela. Ujrzeli Boga Izraela, a pod jego stopami, jakby jakieś dzieło z szafirowych kamieni, świecących jak samo niebo. Na wybranych Izraelitów nie podniósł On swej ręki, mogli przeto patrzeć na Boga (Wj 24,9–11).
Jest prawdą, że rozwój religii izraelskiej szedł w kierunku coraz większego podkreślenia wagi Słowa i posłuszeństwa Słowu, odsuwając na dalszy plan element przedstawiający. Szczególnie wyraźnie widać to na greckim tłumaczeniu Biblii (tzw. Septuagincie), które przytoczony fragment z księgi Wyjścia tłumaczy tak, iż Mojżesz i jego towarzysze nie widzieli Boga, lecz m i e j s c e, w którym znajdował się Bóg.
Dane było jednak Mojżeszowi, jak żadnemu innemu z ludzi, przebywać w bliskości Pana. Fascynująca to scena, w której Mojżesz wtulony w rozpadlinę skalną, zasłonięty Bożą dłonią widzi Boga, widzi Jego przechodzący Majestat. Ale Boga widział tylko od tyłu. Tekst, o którym mowa, był szczególnie często komentowany przez greckich Ojców Kościoła, zwracających uwagę na niepoznawalność Boskiego majestatu — jest to tzw. teologia apofatyczna, głosząca, iż najwyższym przejawem wiedzy o Bogu jest wyznanie całkowitej niewiedzy.
Osobliwa to była rozmowa — powróćmy do współczesnego przekładu — kiedy Mojżesz, gdy przekazywał ludowi słowa Pana, musiał zakrywać twarz, aby nie oślepiła ich jasność bijąca z jego twarzy. Więc jednak pamięć biblijna przechowała przekonanie o wysokiej skali napięcia religijnego, jakie towarzyszyło Mojżeszowi w jego rozmowach z Panem. Pozwól mi ujrzeć Twoje oblicze, Panie... Za Mojżeszem będą te słowa powtarzały psalmy, staną się one modlitwą każdego wierzącego.
Ci, którzy interesują się sztuką, pamiętają postać Mojżesza, wykutą przez Michała Anioła. Jakieś dziecko pytało kiedyś swoją mamusię: dlaczego ten pan ma rogi? Rzeczywiście, Michał Anioł — idąc za starożytną tradycją ikonograficzną — przedstawił Proroka z rogami wyrastającymi z czaszki. Skąd się wzięło takie przedstawienie? Otóż u jej podstaw leży nieporozumienie.
Tekst hebrajski mówi, że twarz Mojżesza, który wracał z rozmowy z Bogiem, była promienna, przesycona światłem, a skóra na twarzy tak jaśniała, że nie można było na niego patrzeć. Św. Hieronim natomiast, autor przekładu Pisma świętego na język łaciński, uczynił twarz promienną — „twarzą rogatą” (facies cornuta). I tak już zostało, wyobraźnia artystów przemieniła pomyłkę w dzieło sztuki.
o. Jan Andrzej Kłoczowski OP
NASTĘPNY ODCINEK:
Jozue
na początek strony © 1996–2001 Mateusz |