Radiowe pogadanki biblijne |
3. A Izrael miłował Józefa ponad wszystkie syny swoje, iż mu się był w starości swojej narodził, i sprawił mu suknię rozmaitych farb. 4. A widząc bracia jego, że go miłował ojciec ich nad wszystkę bracią jego, nienawidzili go, i nie mogli nic łaskawie z nim mówić. 5. I śnił się Józefowi sen, a gdy go powiedział braci swéj, tém go więcéj mieli w nienawiści. 6. Bo rzekł do nich. Słuchajcie proszę snu tego, który mi się śnił.
7. Otośmy wiązali snopy na polu, a oto wstawszy snop mój stanął, a około niego stojące snopy wasze kłaniały się jemu. 8. I odpowiedzieli mu bracia jego. Azali królować będziesz nad nami? i panować nam będziesz? stądże go jeszcze mieli w większéj nienawiści, dla snów jego i dla słów jego (Rdz 37)
Słowa te rozpoczynają wielką biblijną sagę o Józefie, a jednocześnie wprowadzają w samo serce dramatu jego życia, życia uwikłanego w ojcowską miłość i nienawiść braci, w niewolę i wywyższenie, a w rezultacie w gorzkie zwycięstwo. A wszystko to opowiedziane nie tylko jako historia ludzka, ale i historia pisana przez Boga. Trudno jest czasami rozplątać, które wątki są boskie, które ludzkie, co zresztą nie sprawia trud, ale i fascynuje wszystkich pracujących i medytujących nad tekstem biblijnym.
Przeczytajmy uważnie: A Izrael miłował Józefa nad wszystkie syny swoje, iż mu się był w starości jego urodził.
Znamy już Izraela — to przecież patriarcha Jakub, któremu tajemniczy Przeciwnik zmienił imię, gdy walczyli nocą nad potokiem Penuel. Jakub miał dwie żony, Leę i Rachelę. Bardzo skomplikowane były dzieje tej rodziny. Jakub, posłuszny rozkazowi ojca, udał się do Mezopotamii dla znalezienie małżonki. Służył u Labana przez siedem lat, aby otrzymać za żonę ukochaną Rachelę. Jednak teść zwiódł go, podsuwając mu w noc poślubną starszą córkę Leę, zakochaną bez pamięci w młodym Hebrajczyku. Ale Jakub kochał Rachelę, więc służył następnych siedem lat i wreszcie otrzymał upragnioną kobietę, by następnie z obydwoma żonami powrócić do Kanaanu. Ale ukochana miała „zawiązane łono”, jak tłumaczy zgrabny hebraizm. To Lea, a nie Rachela, dawała Jakubowi męskich potomków. Ale w końcu Pan zmiłował się nad miłością Jakuba i dał mu z Racheli syna, nazwanego imieniem Józef, a potem jeszcze drugiego, nazwanego imieniem Beniamin.
Jakub kochał najbardziej syna ukochanej kobiety. Obyczaj wymagał innej kolejności miłości — najwięcej przywilejów i łask należało się najstarszemu, który najpełniej dziedziczył imię ojca. Ale to nie Rubenowi, któremu wedle prawa starszeństwa podarunek by się należał, lecz Józefowi Jakub ofiarował wzorzystą szatę (suknię rozmaitych barw — jak pięknie mówi stare tłumaczenie, które przytoczyłem na początku).
Szata ta nie była zwyczajnym strojem, wyróżniającym się jedynie wykwintnością. Słowo hebrajskie tutaj użyte jest stosowane w tekście biblijnym bardzo precyzyjnie — na oznaczenie szaty kapłańskiej, jaką nosił Aaron, a później kapłani świątyni jerozolimskiej. Obdarowanie więc Józefa taką szatą oznaczało wyniesienie go ponad jego braci. Nie bardzo rozumiemy, jaki byłby sens kapłaństwa Józefa, ale bracia rozumieli to bardzo jasno — ojciec uprzywilejował Józefa, najmłodszego, od którego tylko Beniamin był młodszy. Ale Beniamin to „beniaminek”, natomiast wielkie dzieła Boże będą ukazywały się przez Józefa i jego dzieje.
A na dodatek jeszcze te sny prorocze, które zresztą wszystkie się spełniają, w których Józef widzi swych braci w kornym pokłonie, jaki mu składają...
A bracia jeszcze go w większej mieli nienawiści dla snów jego i dla słów jego (w.6).
To częsty w Piśmie temat — nienawiści braterskiej, spowodowanej zawiścią o miłość ojca. Znajdziemy ją w ewangelicznym opowiadaniu o synu marnotrawnym, który po niechlubnym powrocie został przez ojca uczczony wystawną ucztą, jakiej ojciec nigdy nie wyprawił swojemu starszemu synowi, który z nim był zawsze.
Zawiść, uczucie mordercze. Jest połączeniem wielu postaw uczuciowych, najkrócej mówiąc — jest połączeniem zazdrości połączonej z bezsilnością. Mechanizm wyłaniania się i kształtowania zawiści opisała bardzo wnikliwie współczesna filozofia, postępująca tutaj za Nietzschem. Szczególnie ciekawe są analizy Maxa Schelera, przeprowadzone w książce Resentyment a moralność. Resentyment cechuje niewolników, nie tylko tych pozbawionych woli wbrew sobie, ale przede wszystkim niewolników z ducha. Postawiony wobec przeszkody człowiek dostojny się broni, jak wojownik czy drapieżne zwierzę: niewolnik przeciwnie — jest słaby i bezsilny, więc ustępuje, knując jednak w sercu zemstę. Jakże często spotykamy ludzi małych, którzy jakoś tam doceniają z wyższe wartości, ale nie mogąc ich w swej mierności osiągnąć — reagują zazdrością, sprowadzając wszystko do swojego własnego poziomu, opluwając tego, który samym swym istnieniem ujawnia ich małość.
Pozostawiliśmy Józefa i braci w dramatycznym punkcie zawiązania się konfliktu pomiędzy nimi: ujawniła się miłość Jakuba, który darzył specjalną miłością syna ukochanej Racheli, i ujawniła się nienawiść braci, spotęgowana przez sny, w których Józef widział siebie wywyższonego ponad swoich braci.
Podobnie jak poprzednim razem sięgnę do Resentymentu i moralności Maxa Schelera, tekst ten bowiem ułatwi głębsze wniknięcie w zawiłości biblijnej intrygi.
Każdy konflikt jest nie tylko konfliktem interesów, ale przede wszystkim sporem pomiędzy postawami. Jak możemy opisać postawę Józefa, a jak scharakteryzować braci? Zaistnienie konfliktu na tle resentymentu wskazuje na przeciwstawność dwu postaw — „wytwornej” i „pospolitej”. Tekst biblijny podkreśla bezwiednie naiwną prostoduszność Józefa, który opowiada swe sny, nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, jaką to wywoła reakcję u braci. Człowiek „wytworny” ma prostą świadomość swej wartości, bez odniesienia do „teatru opinii”, jakie na jego temat krążą pomiędzy ludźmi. Ktoś powiedział trafnie, że arystokratą jest człowiek, który się boi tylko Pana Boga i swojej matki. Józef był arystokratą w każdym calu i to go zgubiło. Człowiek wytworny nie ma w sobie ani cienia zawiści, jego nawet cieszy, że ktoś jest lepszy od niego, on bowiem zna i bez tego swoją wartość, nie musi się z nikim porównywać.
Inaczej człowiek pospolity, stale węszący, stale zatroskany o swój image w świadomości innych. Jak trafnie zauważa Scheler człowiek dystyngowany przeżywa wartości zanim je porówna, człowiek pospolity — dopiero podczas porównania i poprzez porównanie. Można by zresztą dodać, że poprzez porównanie ludzi, nie zaś wartości. Dlatego też człowiek pospolity nie ma dostępu do sfery wartości, jego poznanie aksjologiczne jest naznaczone iluzją.
Jak jednak rozwijała się dalej akcja dramatu? Nieświadomym sprawcą, uruchamiającym mechanizm dalszych wydarzeń, był ojciec, który kazał Józefowi podążyć za pasącymi trzody braćmi. Po długich poszukiwaniach odnalazł ich. Możemy sobie wyobrazić wzburzenie na widok znienawidzonego brata. Nienawiść poruszająca ich serca przechodzi od bezsilności do zbrodni — postanawiają zgładzić Józefa. Oto zabiją go, ciało wrzucą do jakiejś rozpadliny, a ojcu oddadzą skrwawioną szatę, tę samą, która wzbudziła w nich tyle zawiści.
Wszystko to jednak staje się zbyt prostackie, nawet jak na ogarniętych resentymentem synów Izraela. Najstarszy z nich, a więc i cieszący się najwyższym autorytetem proponuje inne rozwiązanie — niech rozstrzygnie los. Nie zabijemy Józefa, ale wrzucimy go żywego do wyschłej studni. Jeżeli będzie miał szczęście — wyżyje, ale wiele jest na pustynnych pastwiskach dzikich zwierząt. Jak zaznacza autor biblijny — Ruben chciał przechytrzyć nawiedzonych nienawiścią braci i w ten przemyślny sposób ocalić Józefa. Ruben był człowiekiem sumienia.
I tak się stało. Józef został wrzucony do pozbawionej wody studni, a bracia zasiedli do jedzenia. Trzeba było przecież uczcić zwycięstwo i pokaranie pyszałka. Pospolitość lubi szumnie świętować swoje triumfy.
Ale oto nieoczekiwanie pojawia się nowa możliwość w postaci karawany Izmaelitów, których wielbłądy przechodząc obok ich pastwisk dźwigały korzenie, balsam i wonną żywicę. Wędrowali w dół do Egiptu (37,25). Chciwość, przebiegłość i litość wobec własnego brata dyktują synom Jakuba nowe rozwiązanie — oto sprzedadzą go jako niewolnika. Kupcy Madianiccy (jak inaczej nazwy Księga Rodzaju Ismaelitów) zapłacili dwadzieścia syklów srebra (czyli srebrników). Transakcja była banalna, wiemy bowiem z innych źródeł historycznych, że jednym ze sposobów zdobywania przez Egipcjan niewolnej służby był handel. Niezbyt także docenili Madianiccy kupcy wartość handlową Józefa, normalnie bowiem cena rynkowa za dorosłego niewolnika wynosiła trzydzieści srebrników. Przypominam tylko na marginesie, że taką właśnie cenę zapłacono za wydanie Innego Człowieka — trzydzieści srebrników.
Teraz już tylko pozostawało dopełnić rytuału zatuszowania prawdziwego przebiegu wydarzeń. Krew młodego kozła, którą polano ozdobną szatę Józefa, niczym nie różniła się dla ludzkich oczu od krwi Józefa. Gdy więc bracia przesłali ojcu tę tkaninę, zapłakał, sądził bowiem, że wydarzyło się nieszczęście i dziki zwierz pożarł jego umiłowanego syna. Józef w tym czasie wstępował do Egiptu. Właśnie — wstępował, choć prawdopodobnie był brutalnie gnany przez nie znających litości poganiaczy wielbłądów.
Opowiadanie biblijnych dziejów Józefa zwiera ważne przesłanie moralne: głosi naiwność zła. Braciom się wydawało, że rozwiązali problem Józefa — w rzeczywistości dopiero przed nim stanęli, za niewiele bowiem lat sami staną przed wielkorządcą Egiptu, jakim stał się Józef, by prosić o litość dla plemienia poddanego klęsce głodu. Psalm 105 mówi wręcz, że to Bóg wysłał przed nimi Józefa do Egiptu (w.17). Im się wydawało, że postępują rozsądnie, ale gdy obejrzymy dokładnie cały kobierzec wydarzeń biblijnych widać wyraźnie, że Bóg pisze prosto po krzywych liniach ludzkiego życia.
Opowiedzmy dalej dzieje Józefowych przygód. Po przywiezieniu do Egiptu dostał się prawdopodobnie na targ niewolników, i tam nabył go Putyfar. Wiemy o nim niewiele, choć wystarczająco dużo — był to urzędnik faraona, postać ważna, bo aż pierwszy kucharz. Prawdopodobnie był to tylko tytuł, a nie funkcja, a Putyfar zajmował się sprawami państwowymi, a nie faraonowymi garnkami. W tekście biblijnym tkwi jednak pewna zasadzka. Putyfar jest nazwany w tekście hebrajskim seris, które to słowo święty Hieromim, autor najpopularniejszego na Zachodzie tłumaczenia Biblii zwanego Wulgatą, przełożył jako eunuchus. Nie jest to pewne, czy rzeczywiście Putyfar był okaleczony, czy też było to określenie dość powszechnie stosowane do urzędników faraonowych niezależnie od stanu ich integralności cielesnej. Autorzy biblijni znali bardziej stosunki asyryjskie, gdzie ilość eunuchów była tak wielka na dworze królewskim, że słowem tym określano wszystkich, którzy dla króla pracowali. Fakty, jakie się potem rozgrywały, być może rzucają jakieś światła na sytuację Putyfara.
Trzeba powiedzieć, że Józef jest człowiekiem szczęścia, czego przyczyna jest dla autora biblijnego jasna: Jahwe był z Józefem, dlatego dobrze mu się wiodło w domu jego egipskiego pana (Rdz 39,2).
Cóż jednak znaczy powodzenie w niewoli, jak nie otrzymanie odpowiedzialnego stanowiska i objęcie kontroli nad innymi niewolnikami? Tak więc Józef został przełożonym nad całym domem Putyfara i nad wszystkim, co posiadał jego pan.
Ale to tylko był prolog, bowiem prawdziwa próba zaczyna się w chwili, gdy na arenę wkracza żona Putyfara. Ta kobieta od innej strony doceniła zalety Józefa, który miał piękną postać i cudny wygląd (w.6). Tekst biblijny, a nie jest to lektura dla nieletnich, sprawę oddaje w kilku dość jędrnych słowach, dama bowiem zwróciła swe oczy na Józefa i powiedziała doń: Połóż się ze mną (w. 7). Miłośnicy psychologicznych subtelności sięgną przeto z radością do wielkiej sagi Tomasza Manna pt. Józef i jego bracia, gdzie w tomie II, mówiącym o pobycie Józefa w Egipcie cała intryga została odmalowana kunsztownie i w sposób zaiste wyrafinowany.
Józef odmówił oczywiście, odwołując się do lojalności wobec swego pana, jak również powołując się na swoją świadomość grzechu wobec Boga. Jest przecież wierny Bogu swojego ojca i dziada i pradziada. Ale namiętna Egipcjanka uchwyciła go za szatę i nieszczęsny uciekinier pozostawił dowód swojej obecności w jej bliskości. Posłużyło to za dowód winy Józefa, bowiem przewrotna kobieta, poniżona nieugiętą cnotliwością młodego Hebrajczyka, przedstawiła mężowi sprawę dokładnie odwrotnie, niż relacjonował to na tekst biblijny. Józef zostaje na mocy oskarżenia państwowego urzędnika osadzony w więzieniu.
Znamy bardzo podobne opowiadanie w literaturze egipskiej, którego bohaterami są dwaj bracia. Młodszy a nich padł ofiarą zalotów żony starszego, a gdy odmówił bratowej spełnienia jej woli, został przez nią oskarżony, iż starał się od niej wymóc przemocą miłość, na co ona w cnotliwości swej nie wyraziła zgody.
Nie jest ta egipska opowieść bajką z wysokich sfer, więc rozwścieczony brat zawrzał jak leopard, naostrzył dzidę i chciał brata pozbawić życia. Młodszy zawdzięcza swe ocalenie interwencji bogów, którzy stanęli po stronie niewinności.
Józef, człowiek wysokich lotów, poddawany jest próbie. To znany motyw we wszystkich tradycjach religijnych. Życie zastawia na bohatera zasadzki, bogowie zastawiają zasadzki. Bóg-Jahwe próbuje serce człowieka, by wiedzieć, co w nim się znajduje naprawdę. Wielkie dzieje zbawienia są przez Boga postanowione, ale nie wyklucza to, wręcz zakłada wolności człowieka w te dzieje uwikłanego, i co ważniejsze powołanego, aby w nich odegrać ważną rolę.
Ta próba polegała nie tylko na poszanowaniu dla więzi małżeńskich. Gdy czytamy o dziejach Salomona, zastanawiająca jest jedna okoliczność, podkreślana przez autorów biblijnych. Ten wspaniały król i mędrzec miał jedną słabość — lubił kobiety i miał wiele żon. A te, które były pogankami, które nie miały uczestnictwa w dziedzictwie Izraela odciągały serce królewskie od wierności Jednemu Bogu i skłaniały go do wielobóstwa.
Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego jego serce nie pozostawało tak szczere wobec Pana-Boga jego jak serce jego ojca Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztarte, boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. (1 Krl 11,4-5)
Józef miał przekazać dalej to, co otrzymał od swoje ojca — obietnicę, że Bóg powoła sobie naród i rozmnoży jego dzieci jak piasek morski. Musiał więc przejść przez próbę — jak jego pradziad, dziad i ojciec. Żona Putyfara nie była jedynie zagrożeniem dla jego cnoty, przede wszystkim stanowiła pokusę odejścia od wiary w Boga jedynego, czyli utraty życia. Tomasz Mann nadaje Egipcjance imię Mut, i zapewnia nas, iż stanowiła ona dla Józefa wcielenie gnomicznej, podziemnej religii mieszkańców nadnilowej doliny. Mut, kusząc Józefa, wciąga go w krainę śmierci. Wtajemniczenie w miłość stanowi tym samym wejście w sferę śmierci. Ale dodajmy dla porządku — taka jest interpretacja wielkiego pisarza, tekst biblijny na ten temat milczy.
Oskarżony, osadzony w więzieniu, Józef przygotowuje się do dalszych czynów, nie traci bowiem ufności w Boga, który go prowadzi ręką mocną.
To, co ludzie nazywają losem, a co Biblia nazywa powołaniem, prowadzi Józefa od klęski do triumfu. Sprzedany przez braci, w Egipcie zostaje szybko przełożonym domu swego pana. Oskarżony przez niecną żonę Putyfara, w więzieniu szybko zdobywa sobie przychylność nadzorcy więzienia, tak dalece posuniętą, że tenże nadzorca zleca pilnowanie wszystkich uwięzionych trosce Józefa. I tak zaczyna się następny szczebel zawrotnej kariery młodego Hebrajczyka. Dwaj wysocy urzędnicy faraona dostają się do tego więzienia i mają sny, które Józef wyjaśnia — podczaszy przeżyje, ale drugi, piekarz, zostanie powieszony. Wydarzyło się akurat tak, jak zapowiedział Józef, i zostało zapamiętane przez podczaszego, który przeżył i odnalazł się ponownie na dworze faraona (biednego piekarza bowiem powieszono, więc stracił poniekąd pamięć).
Faraon właśnie miał dwa tajemnicze sny, których znaczenie nie umiał dociec. Sniło mu się oto, że znalazł się nad brzegiem Nilu. Nagle wyszło z Nilu siedem krów dorodnych i okazałej tuszy i zaczęło się paść w trawie. Niebawem z Nilu wyszło za tamtymi siedem innych krów wynędzniałych, wychudzonych i stanęło przy tamtych krowach nad brzegiem Nilu. Te właśnie krowy wynędzniałe i wychudzone pożarły tamte siedem krów dorodnych i tłustych (Rdz 41,2-4) I był jeszcze jeden sen, w którym faraonowi było dane widzieć siedem grubych i pełnych kłosów, a po nich także siedem kłosów pustych. I podobnie jak w przypadku snu o krowach, owe puste kłosy pożarły tamte dorodne.
Podczaszy dał znać swemu panu, że zna wieszczka, który nadzwyczaj trafnie umie tłumaczyć sny. Zawezwano Józefa przed oblicze faraona i kazano wyjaśnić sens owych snów. Egipcjanie znali sztukę interpretacji snów. Stare egipskie przysłowie głosiło: Bogowie stworzyli leki, aby zwalczały choroby; wino aby uśmierzało troski; sny zaś aby wskazywały drogę ślepemu — jeśli tylko potrafią oni ocenić to dobrodziejstwo. Faraon docenił widać to dobrodziejstwo i chciał trafnie rozpoznać treść otrzymanego snu, aby stanowił dla niego dobrą wskazówkę na drogę.
Anna Kamieńska, znakomita poetka, napisała ciekawy esej o Snach biblijnych (w tomie Twarze Księgi, Warszawa 19903. Powiada w nim, że są dwa rodzaje biblijnych snów — 1otakie w których Bóg objawia człowiekowi swoją wolę albo też odsłania przed nim drogi przyszłości, jakie winien wybierać, oraz 2o sny które wypływają z wewnętrznej wiedzy człowieka.
Wydaje się, że dla rozplątania języka tego snu, który stał się udziałem faraona, Józef wybrał pierwszą drogę — sen jest zwiastunem dzieł, które zamierzył Bóg, władca ziemi. Oto tłuste krowy i pełne dorodne ziarna, które widział faraon, stanowiły zapowiedź lat tłustych i urodzajnych; lat, w których obfite wylewy Rzeki-Karmicielki zapewnią wszystkim mieszkańcom dostatek. Ale oto mają zaraz po tym nadejść lata chude, lata głodu. Cóż więc ma czynić roztropny władca? Musi poczynić w czas urodzaju zapasy na czas głodu, aby mieć z czego rozdzielać żywność poddanym, gdy przyjdzie niedostatek. Taka była wykładnia snu, takie było przesłanie Józefa, które olśniło Faraona.
Ciekawa jest ta droga snu, poprzez którą człowiek porozumiewa się z Bogiem. Dlaczego nie może być tak, iż człowiek odczytuje przesłanie jasne i wyraźne, jak instrukcja obsługi jakiegoś mechanicznego urządzenia, którą to instrukcję wystarczy uważnie przeczytać, aby wszystkie niejasności zostały wyjaśnione? Sprawy pomiędzy Bogiem i człowiekiem nie są tak proste, jak to sobie by chcieli niektórzy wyobrazić. Przeczytam fragment znakomitego eseju Anny Kamieńskiej: Mądrość używa języka metaforycznego nie dla urody ani dla zaciemnienia sensu, ale po to, aby przekazać złożoność i wieloznaczność rzeczywistości, jej wielopłaszczyznowość. Także i sen za pomocą swojej symboliki oznajmia nam o tych warstwach treści i znaczeń, które są ukryte przed jednostronnym widzeniem. Sen — nawet ten najbardziej bezsensowny i poplątany — wskazuje w nas na istnienie człowieka wewnętrznego, nie zawsze dopuszczonego do głosu, uwięzionego. W snach symbolicznych zapisanych w Biblii zawarte jest przeświadczenie, że sen jest jakąś wewnętrzną wiedzą, przedwiedzą i doświadczeniem (op.cit.s. 137).
Józef zostaje wywyższony, obejmuje najwyższy urząd w państwie, jest pierwszym po faraonie wielkorządcą — i jemu zostaje powierzona troska o żywność w czasie zapowiadanego głodu. Jeszcze zanim nadeszła klęska, Józef został ojcem. Jego żona, córka kapłana egipskiego, powiła mu dwu synów.
I przyszła przewidziana w faraonowym śnie klęska głodu. Egipcjanie, dzięki roztropnej zapobiegliwości wielkorządcy, mieli zapewniony chleb, ale na całym świecie, jak mówi tekst biblijny, zapanował głód. Nastał także w ziemi Kanaan i bracia Józefa , słysząc — a nawet pustynia takie wieści przekazuje lotem błyskawicy — że w Egipcie jest chleb, postanowili tam się udać, aby zaopatrzyć się w pokarm. Nie wiedzieli do kogo tak naprawdę jadą i nie wiedzieli, że ich dawna niegodziwość przysłuży się ocaleniu.
Ziemia Kanaan, czyli późniejsza Palestyna, to osobliwy zakątek ziemi, przesmyk leżący pomiędzy dwoma potężnymi mocarstwami starożytnego świata, Egiptem a Mezopotamią. Wciąż wędrowały tamtędy nie tylko karawany, jak ta, która kupiła Józefa ale i liczne wojska. A Egipt był łakomym kąskiem. Wpadały do niego na rabunek nie tylko regularne wojska, ale i watahy włóczęgów, czyli po prostu ludzi umierających z głodu. Tak jak bracia Józefa...
Przybywają do Egiptu i dostają się przed oblicze wielkorządcy. Ten poznaje swoich braci, ale ich oczy są jak gdyby zawiązane, rozmawiają z Józefem jak z obcym człowiekiem. Ten postanawia wystawić ich na próbę i nie wcale nie pomaga się rozpoznać. Czyni to dopiero następnym razem.
Scena, w której Józef daje się poznać braciom była prawdziwie dramatyczna. Najpierw kazał wszystkim obcym opuścić salę, w której toczyła się rozmowa, a następnie ze łzami wzruszenia wyznał: Jam jestem wasz brat Józef, którego sprzedaliście do Egiptu. Jednak nie trapcie się już teraz, ani nie wyrzucajcie sobie, że mnie tu sprzedaliście, gdyż sam Bóg wysłał mnie przed wami, dla zachowania was przy życiu
Tymi samymi słowami po tysiącleciach powitał na Watykanie delegację Żydów „dobry Papież” Jan XXIII — jam jest Józef (Giuseppe — to chrzestne imię papieża Roncallego) — jam jest Józef, wasz brat.
I pada z ust Józefa pytanie, jakże zrozumiałe po latach rozłąki — czy mój ojciec żyje jeszcze? Każe sprowadzić starego Jakuba do Egiptu, odsyłając z pożywieniem braci, ale także i wozy, aby przywiozły patriarchę.
Jakub nie uwierzył temu, czego dowiedział się od synów. Dużo łatwiej uwierzył w kłamstwo synów, gdy powiadomili go o rzekomej śmierci Józefa rozdartego przez zwierzęta, niż gdy przynieśli mu radosną wieść o tym, że umiłowany syn żyje i jest wielkorządcą Egiptu. Gdy jednak wreszcie ta wieść doszła do świadomości Jakuba, idzie od razu za porywem serca — pojadę i zobaczę go, zanim umrę (Rdz 45,28).
Ale przyszedł moment zawahania — wiedział przecież od swego ojca i dziada, że ziemia, którą zamieszkiwał, została oddana przez Boga Abrahamowi i jego potomkom. Czy więc godzi się opuścić dom ojców i iść na wygnanie do obcych? Jakub, szarpany wątpliwościami, idzie więc z całą rodziną do Beerszeby, do miejsca, na którym sam przecież miał widzenie schodów (czy też drabiny) wiodących od ziemi do nieba. Miał nadzieję dostrzec jakiś znak, usłyszeć głos. Nie zawiodła go wiara. W nocy przemówił do niego w widzeniu Pan i powiedział: ja jestem Bogiem, Bogiem twojego ojca! Nie wahaj się iść do Egiptu, ja bowiem uczynię cię tam wielkim narodem. Zstąpię wraz z tobą do Egiptu i Ja też wywiodę cię z powrotem. A Józef zamknie ci oczy (Rdz 46, 3-4)
Tak też się i stało — Jakub pojechał wraz z całym swoją rodziną, która stała się już wielopokoleniowym klanem — do Egiptu. Józef powitał ojca wzruszony.
Dzięki pozycji Józefa otrzymali pozwolenie osiedlenia się Egipcie. Ich sytuacja była dwuznaczna — posiadali przywileje, ponieważ ich brat był wielkorządcą, ale wiadomo, że takie przywileje kończą się wraz ze śmiercią władcy. Chyba dlatego umierający Jakub, a liczył sobie wtedy sto czterdzieści siedem lat, kazał poprzysiąc Józefowi, że nie pochowa go na ziemi egipskiej, ale przy grobach jego ojców, w Ziemi Wybranej, w Kannanie.
Na łożu śmierci Jakub przekazuje swoją wolę, która jest oznajmieniem tego, co spotka jego synów w przyszłości. Tradycja semicka przywiązywała bardzo wielkie znaczenie do takiego uroczystego błogosławieństwa wypowiadanego przez umierającego patriarchę rodu. Słowa Jakuba są także jakby ukazaniem wizji przyszłych dziejów narodu, który wyrośnie z potomstwa dwunastu jego synów. Szczególne błogosławieństwo towarzyszyć będzie Judzie i jego dzieciom:
Nie będzie berło zabrane Judzie
Laska władzy spomiędzy jego kolan
Aż nadejdzie ten, komu ona przystoi
Komu posłuch okażą narody (Rdz 49,10)
Jest to jedno z pierwszych proroctw, nazwanych „mesjańskimi”, bowiem jawi się w nich, jak w zarysie, tajemnicza postać Tego, komu dane będzie przynieść pokój, i który zaprowadzi pokój, bowiem dana mu jest moc i władza.
Chrześcijanie wiedzą, na kim się to proroctwo spełniło.
o. Jan Andrzej Kłoczowski OP
NASTĘPNY ODCINEK:
Niewola egipska
na początek strony © 1996–2001 Mateusz |