Nie tylko o przykazaniach
XII. Kwestia światła

 

Życie chrześcijańskie ma swoje blaski i cienie. Oczywiście, nie wszystko to, co naszym oczom wydaje się wspaniałe i pełne blasku, rzeczywiście znajduje upodobanie u Boga, ani też nie wszystko, co my sami uznajemy za bezwartościowe i małe, jest właśnie takim w oczach Bożych. A jednak każdy chrześcijanin prędzej czy później potrafi rozpoznać właściwą wartość swoich postaw i czynów, potrafi nazwać cień cieniem, a blask blaskiem, potrafi rozpoznać zarówno grzech, jak i działanie łaski Bożej. Dobrze wiemy, że te światła i cienie inaczej układają się w życiu człowieka, który dobrowolnie opowiedział się za grzechem, a inaczej w życiu kogoś, kto całym sercem przylgnął do Chrystusa. W przypadku grzesznika te cienie nierzadko bywają grzechami ciężkimi. Niestety, sam grzesznik rzadko zdaje sobie sprawę z ich ciężaru, bo cień śmierci, w którym się znalazł, ukrywa przed nim prawdę o złu. I im mniej zła widzi, tym łatwiej mu ulega.

Ale w życiu takiego człowieka nie brak i świateł, bo przecież Bóg nie przestaje go wzywać ku sobie. Boże światła drażnią go i niepokoją, nawet jeśli są to światła tak niepozorne, jak mały krzyżyk zawieszony przez kogoś w miejscu pracy, czyjaś modlitwa, a nawet czyjeś życzliwe słowo. Te wydawałoby się niewielkie znaki potrafią wytrącić z równowagi kogoś, kto siłuje się z własnym grzechem, i jeśli tylko on tego zechce, mogą zupełnie odmienić jego życie.

Światła i cienie widoczne są także w życiu ludzi szczerze oddanych Bogu. Światło łaski opromienia ich życie i skłania ich do modlitwy, do dobrych czynów, do hojności względem Boga i ludzi. Niemniej w życiu takich ludzi nie brak i cieni. Są nimi kłopoty życiowe, cierpienia, strapienia duchowe, ale przecież także ich własne grzechy. W przeciwieństwie jednak do zadeklarowanych grzeszników ludzie szukający Boga bardzo źle czują się ze swoimi słabościami, to właśnie one kłują ich i gryzą, tak jak tamtych kłuła łaska, i chcą z nimi jak najszybciej zerwać. Chcą wrócić do Bożego światła.

Stosując metaforę świateł i cieni moglibyśmy powiedzieć, że życie chrześcijańskie jest obrazem Chrystusa. Ze świateł i cieni naszego życia wyłania się Chrystusowa twarz. Im więcej tu świateł, tym prawdziwszy jest to obraz, bo przecież w Chrystusie nie ma ani odrobiny cienia. Chrystus jest obrazem Ojca namalowanym samym tylko światłem i barwą. Nasze chrześcijańskie powołanie jest wielkim powołaniem: mamy jaśnieć obliczem Bożym. Jest także niełatwym powołaniem, bo przecież dobrze wiemy, że cienie -- i to często ciągle te same cienie -- okazują się w nas silniejsze. Dlaczego tak się dzieje? Czy wszyscy, nawet ludzie niewierzący, natrafiają na podobne problemy? Czy im nie jest przypadkiem łatwiej? Czyją twarz można zobaczyć w życiu?

Aby odpowiedzieć na te i podobne pytania w teologii moralnej została opracowana doktryna tzw. "opcji fundamentalnej". Mówi ona mianowicie o tym, że postępowanie każdego człowieka posiada pewną podstawową jedność, pewien podstawowy charakter, który, z jednej strony, wpływa na poszczególne decyzje i czyny, z drugiej jednak strony, ów stojący u podstaw wszystkiego "fundament" jest przez te pojedyncze wybory kształtowany, tzn. wzmacniany bądź osłabiany.

Jaka jest absolutna wartość naszego życia? -- tego nie wiemy, to wie tylko Bóg. Możemy jednak dość łatwo powiedzieć jaka jest nasza "opcja fundamentalna", czyli ów podstawowy wybór, który tu i teraz kształtuje moje życie i który, prawdę powiedziawszy, jest czymś znacznie więcej niż tylko naszym wyborem. Jeśli bowiem porównamy pozytywną opcję fundamentalną ze stanem, który teologia katolicka określa tradycyjnie mianem stanu łaski uświęcającej (a porównanie takie jest jak najbardziej uprawnione), to okaże się, że nasza fundamentalna opcja na rzecz Boga jest najpierw opcją samego Boga, a dopiero potem naszą własną opcją. To najpierw On wybiera nas, powołuje do życia, obsypuje rozmaitymi darami, a dopiero potem my, jakby w odpowiedzi, wybieramy Jego i to zawsze w sposób częściowo niedoskonały. O ile jednak teologia chrześcijańska, zwłaszcza teologia katolicka, pozwala na rozpoznawanie opcji fundamentalnej przy pomocy tych samych kryteriów, które służą rozpoznaniu stanu łaski uświęcającej w życiu konkretnego człowieka, o tyle w odniesieniu do ludzi, którzy nie znają chrześcijaństwa kryteria te nie znajdują już tak łatwego zastosowania. Mówiąc inaczej, jeśli chrześcijanin wolny jest od grzechu ciężkiego (a przebywanie w stanie łaski uświęcającej m.in. to właśnie oznacza), to jego opcja fundamentalna na pewno jest wyborem Boga, jest opcją pozytywną. I przeciwnie, świadomość popełnienia grzechu ciężkiego oznacza utratę stanu łaski uświęcającej, a co za tym idzie, oznacza poważną zmianę fundamentalnego życiowego wyboru. Dokładnie taka sama zmiana dokonuje się w życiu człowieka, który nie potrafi określić swego sumienia i życia w kategoriach grzechu/łaski, a jedynie w kategoriach dobrego/złego postępowania, wierności/niewierności własnemu sumieniu, itp. Mówiąc jeszcze inaczej, każdy człowiek proporcjonalnie do stanu swej wolności i świadomości bierze udział w kształtowaniu swojego podstawowego życiowego wyboru, który zawsze (niezależnie od tego czy dany człowiek wie o tym czy nie) jest odpowiedzią na ten podstawowy wybór, jakiego dokonał Bóg, darząc go życiem, rozumem i wolą.

Doktryna opcji fundamentalnej uzmysławia nam jak podobne do siebie jest życie moralne wszystkich ludzi wszystkich czasów, jak podobne do siebie są ludzkie dylematy i tryumfy. Doktryna ta uprzytamnia nam również, że życie moralne człowieka posiada pewną podstawową jedność, często bardzo niewyraźną i kruchą, zawsze jednak zakorzenioną w Bogu, bo będącą odpowiedzią na Jego stwórczy wybór, który absolutnie wszystkiemu daje początek. Człowiek, nawet wtedy, kiedy nie jest tego świadom, pozostaje prawdziwym autorem własnego życia i autentycznym współpracownikiem Boga, jeśli tylko odpowiedzialne podejmuje swoje małe i wielkie życiowe wybory i potrafi nad nimi reflektować. Doktryna opcji fundamentalnej uprzytamnia nam wreszcie, że życie ludzkie posiada pewną wartość bezwzględną, czyli że każdy z nas, podejmując nawet najbardziej błahe akty moralne, kształtuje tę bezwzględną wartość swojego bytowania, a nawet może ją radykalnie zmienić, dokładnie tak, jak zmienia ją szczere nawrócenie lub grzech. Im bardziej wolne i im bardziej świadome są to wybory, im bliższe prawdy są nasze wola i rozum, tym skuteczniejsze i świętsze są nasze moralne poczynania.

Odwołując się do naszego malarskiego porównania moglibyśmy powiedzieć, że tym lepszymi jesteśmy malarzami, im więcej uczymy się od naszego Mistrza, a zarazem tym lepiej Go znamy, im bardziej podobni do Niego jesteśmy.

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
XI. Nieludzkie abstrakcje XIII. Złoty skarabeusz i gwiazdy

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz