Nie tylko o przykazaniach
VII. Wiara

 

Ojciec Święty Jan Paweł II w liście napisanym z myślą o zbliżającym się początku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa zachęca nas do poważnej refleksji nad naszą wiarą. Nadzieje, jakie wiążemy z przyszłością -- zdaje się mówić Papież -- nigdy się nie spełnią, jeśli zlekceważymy przeszłość. A przeszłość to po prostu prawda o nas samych. Przeszłość to także ogromne dziedzictwo wiary. Ojciec Święty wcale nie ukrywa, że nasza znajomość tego dziedzictwa mogłaby wyglądać znacznie lepiej. "Nie sposób przecież zaprzeczyć -- pisze Papież -- że wielu chrześcijan doświadcza w swym życiu duchowym chwil niepewności, które obejmują nie tylko życie moralne, ale także modlitwę, a nawet samą teologalną poprawność wiary. Wiara, i tak już wystawiona na próbę przez czasy, w których żyjemy, zostaje niekiedy sprowadzona na manowce przez błędne kierunki teologiczne, które szerzą się między innymi na skutek kryzysu posłuszeństwa wobec Urzędu Nauczycielskiego Kościoła" (TMA, 39).

Jaka zatem jest nasza wiara? Jak się nie dać sprowadzić na manowce? Zanim odpowiemy na te pytania wyjaśnijmy najpierw czym wiara jest. Otóż ojcowie Kościoła zgodnie powtarzali, że wiara jest z natury czymś niedoskonałym. A ponieważ niedoskonałym, możliwym tylko tu, na ziemi. W niebie nie będzie już ani wiary, ani nadziei, "bo -- jak pisze św. Augustyn -- wierzyć i mieć nadzieję nie będzie już wtedy znaczyło ufać i spodziewać się czegoś, ale być widzianym i być pochwyconym". Miejsce wiary i nadziei zajmie doskonała miłość, która spocznie w Tym, któremu wierzyła, i osiągnie Tego, w którym pokładała nadzieję (por. De perfectione iustitiae hominis, VIII, 9).

Tak więc wiara jest czymś doczesnym i nietrwałym. A jednak ojcowie Kościoła przypominają, że nikomu z nas nie może zabraknąć wiary. I to nie tylko dlatego, że jest ona konieczna do zbawienia, ale także dlatego, że wiara jest darem Bożym, a dary Boże są nieodwołalne. Bóg przychodzi do człowieka (a). Człowiek otwiera Mu drzwi (b). I to jest wiara (a+b). Wiara daje nam przystęp do wszystkich przyjść Pana Boga w historii zbawienia i w naszym życiu, do wydarzeń, osób, słów i wszystkiego, co Bóg już dokonał. Z kolei nadzieja łączy nas z tym wszystkim, co dopiero zapowiedziane, co możliwe z łaski Bożej w naszym życiu, w historii świata, w niebie. Dzięki wierze i nadziei możemy objąć przeszłość i przyszłość, to, co już dokonane, i to, co dopiero możliwe między nami a naszym Panem. Ale wiara i nadzieja jeszcze nie wszystko. Nie wystarczy ani spoglądać za siebie, ani tylko wciągać ręce przed siebie. Trzeba jeszcze objąć Chrystusa tu i teraz. On już teraz chce i może udzielić mi tego wszystkiego, co przez wiarę czy nadzieję poznałem. Spotkać Go blisko: to jest miłość.

Ojciec Święty pisze w liście na trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa o rozmaitych słabościach naszej wiary. Papież mówi zatem już nie o samym źródle wiary (a), którym jest Bóg, ale o naszej odpowiedzi (b). Gdyby bowiem wiara była wyłącznie dziełem Bożym, to każdy, raz ją przyjąwszy, bez trudu przenosiłby góry, chadzał po wodzie i czynił cuda. Tymczasem wiara jest także naszym dziełem. I to dziełem często nieśmiałym, zalęknionym, słabym, o czym przekonał się nawet Szymon Piotr, tonąc w jeziorze ledwie po paru odważniejszych krokach. Nasza wiara może się jednak rozwijać i wzmacniać. Piotr wyznawszy miłość swemu Zmartwychwstałemu Panu stał się Jego świadkiem. Czynił nawet cuda. I taka wiara może być przywilejem każdego apostoła.

Podsumujmy nasze rozważania. Nasuwają się tu co najmniej dwa wnioski. Pierwszy dedykujemy osobom przekonanym, że są pozbawione wiary, lub też, że mają wiarę bardzo słabą. Otóż niech wiedzą, że najprawdopodobniej tkwią w błędzie. Wiara jako dar (a) nigdy nie jest słaba, bo nie jest ona zwyczajną "cnotą", ale przyjściem Boga, a jak wiadomo On nigdy nikomu nie odmawia swojego towarzystwa. Jedyna "słabość" jaka może się wierze przydarzyć to "słabość" naszych myśli, uczuć i czynów (b). Ilekroć jednak czyny mówią Bogu: "Tak", to wiara jest i jest silna, nawet jeśli towarzyszą jej wątpliwości, rozterki czy praktyczne uchybienia. Zbyt często bowiem myślimy, że nasza wiara to nasze stany psychiczne. Tymczasem wiara to stokroć więcej. Wiara to całe nasze życie. Skoro On, nieskończony, daje się nam do końca, to nie po to, żeby poprawić nam samopoczucie, ale żeby całych nas przemienić. Dlatego i w wierze idzie o całe nasze życie.

Drugi wniosek dedykujemy tym, którzy ze swojej wiary są zadowoleni. To chyba do nich Ojciec Święty kieruje swoją przestrogę, mówiąc o braku poprawności wiary. Czuwajmy zatem, bo to może być przestroga skierowana do każdego z nas. Wiara jest darem. Jeśli ją tracimy, jeśli słabnie, to nie tragedia, bo w każdej chwili możemy otrzymać nieskończenie więcej. Tu dawcą jest Bóg. A im więcej otrzymujemy, tym więcej możemy dać. Jednak być zadowolonym z siebie i nie chcieć już niczego więcej, to przejaw egoizmu. W pewnym sensie wszystkie błędy dotyczące wiary, herezje i rozłamy w Kościele polegały na tym, że ktoś zadowalał się jakimś fragmentem skarbu wiary i lekceważył resztę. Nie wolno nam powtarzać tego błędu. Dziękując Chrystusowi każdego dnia Chrystusowi za wszystko i to po imieniu, powinniśmy codziennie prosić Go o nowe natchnienia, uczucia i czyny.

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
VI. Czy Ewangelię można streścić? VIII. Nadzieja

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz