Niedziela
Czytania: (Hi 7,1-4.6-7); (Ps 147A,1-2.3-4.5-6); (1 Kor 9,16-19.22-23); Aklamacja (Mt 8,17); (Mk 1,29-39);
Rozważania: Ewangeliarz OP , Marek Ristau , Bractwo Słowa Bożego
Książka na dziś: Gabriele Amorth nasz przyjaciel w raju
Czytania
(Hi 7,1-4.6-7)
Job przemówił w następujący sposób: „Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik, co czeka zapłaty. Zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki. Położę się, mówiąc do siebie: "Kiedyż zaświta i wstanę?" Lecz noc wiecznością się staje i boleść mną targa do zmroku. Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei. Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna”.
(Ps 147A,1-2.3-4.5-6)
REFREN: Panie, Ty leczysz złamanych na duchu
Chwalcie Pana, bo dobrze jest śpiewać psalmy Bogu,
słodko jest Go wychwalać.
Pan buduje Jeruzalem,
gromadzi rozproszonych z Izraela.
On leczy złamanych na duchu
i przewiązuje im rany.
On liczy wszystkie gwiazdy
i każdej nadaje imię.
Nasz Pan jest wielki i potężny,
a Jego mądrość niewypowiedziana.
Pan dźwiga pokornych,
karki grzeszników zgina do ziemi.
(1 Kor 9,16-19.22-23)
Bracia: Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii. Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, aby pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.
Aklamacja (Mt 8,17)
Jezus wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby.
(Mk 1,29-39)
Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”. Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Rozważania do czytań
Ewangeliarz OP
Marek Ristau
Jezus wziął na siebie nasze choroby i nosił nasze dolegliwości. Przychodzili do Niego chorzy i opętani, a On ich uzdrawiał. Była w Nim moc Pańska, która wychodziła z Niego i uzdrawiała wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. Chrystus przyniósł zbawienie od grzechów i uzdrowienie z chorób. On pragnie wszystkich zbawić i uzdrowić, bo taka jest wola Ojca, który jest w niebie. Ojciec jest Dobry i posłał swego Syna, aby dać nam obfite życie, zdrowie i błogosławieństwo.
Marek Ristau
Patroni dnia:
Święta Joanna de Valois
urodziła się 23 kwietnia 1464 roku, była córką Ludwika XI, króla Francji. Ojciec spodziewał się syna, a nie córki. Niezadowolony król posunął się do tego, że 26-dniowe niemowlę odesłał do krewnych. Jako 12-letnią dziewczynkę wydano ją za mąż za Ludwika, księcia Orleanu. Joanna żyła z mężem 22 lata, znosząc jego kaprysy i jawną niechęć. Pogardzana, za złe traktowanie odpłacała mężowi niezwykłą dobrocią. Jej mąż w 1498 r. otrzymał koronę francuską, zamiast okazać swej małżonce wdzięczność za umożliwienie objęcia tronu, przeprowadził kanoniczne unieważnienie małżeństwa pod pretekstem rzekomego przymusu, pod którym zgodził się na to małżeństwo. Joanna pozbawiona tytułu królewskiego otrzymała niewielkie księstwo Berry. Administrowała nim sprawiedliwie i mądrze. Teraz mogła bardziej oddać się uczynkom miłosierdzia i życiu wewnętrznemu. Była człowiekiem modlitwy i wyrzeczenia. W 1502 r. założyła w Bourges zakon klauzurowy anuncjatek. Dwa lata później, w dzień Zesłania Ducha Świętego, matka Joanna złożyła profesję zakonną. Zmarła 4 lutego 1505 roku, mając 41 lat.
Bractwo Słowa Bożego
Komentarze do poszczególnych czytań przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego
Komentarz do pierwszego czytania
Pierwsze, zaiste Hiobowe, czytanie nastraja do zadumy. Dlaczego Kościół chce, byśmy w dniu Zmartwychwstania Pana Jezusa, zatrzymywali się myślą nad trudami związanymi z ludzkim życiem? Walka o byt, praca najemnika, oczekiwanie na chwile wytchnienia, na zapłatę za podjęty trud, nicość, udręka – to niezbyt radosna wizja. Dlaczego Bóg pragnie, byśmy w dzień Jemu poświęcony, w dzień Jego (por Rdz 2, 2) i naszego odpoczynku zajmowali swoje myśli takimi przykrymi sprawami? Czy Bóg tego chce? A może wychodzi naprzeciw tym myślom, z jakimi przychodzimy na niedzielną mszę świętą? Gdy idziemy do kościoła, gdy jesteśmy w nim, ile miejsca poświęcamy radosnej tęsknocie za spotkaniem z Panem? Czy nie trwamy uparcie w naszych przyziemnych zmaganiach, które spędzają nam sen z powiek? A Stwórca widząc i takie nasze postawy, pragnie przywrócić nam radość spoczynku w Jego miłujących ramionach. Jak? Czy zwróciliśmy uwagę na słowa, jakie wypowiedział Hiob: „Wspomnij, że dni me jak powiew”? Bóg pragnie, byśmy jak ten biblijny bohater, nie zapominali o naszym Ojcu w niebie. W Jego bliskości każde doświadczenie, każde zmaganie nabiera sensu. Dlatego pragnie, byśmy na wzór cierpiącego Hioba, potrafili wznieść się ponad ziemski trud i złożyli wszystkie swe sprawy w ręce miłującego Boga. W Jego ramionach, o ile naprawdę w nich spoczniemy, rozproszą się ciemności doczesnej drogi. Nie oznacza to, że zniknie trud i cierpienie. Jednak z Bogiem – Stwórcą i Zbawicielem - doznamy radości, której świat, ból nie zdoła nam odebrać (por. J 16, 22).
Czy prawdziwie chcemy takiej bliskości z Bogiem? Czy staramy się o nią? Czy ją pielęgnujemy w sercach własnych i tych, wśród których żyjemy?
Komentarz do psalmu
„Chwalcie Pana”, zachęca nas dzisiaj psalmista. I roztacza przed nami obraz słodkości, jaką odczuwa, wysławiający Boga. „Dobrze jest śpiewać psalmy” Panu. Czy podzielamy to zdanie? A wyśpiewujący chwałę Najwyższego bardzo tego pragnie. Wskazuje przy tym drogę do poznania radości płynącej z tej praktyki. To, co może zadziwić w zachęcie psalmisty, to fakt, że jak się zdaje, doświadcza on gorzkiej prawdy o rozproszeniu Narodu Wybranego. A jednak w tym cierpieniu zauważa, że „Pan gromadzi rozproszonych z Izraela”. Dostrzega wierność Boga. Uczy otwierać oczy na cuda łaskawości Stwórcy – Zbawcy, Lekarza, który opatruje rany, który uzdrawia duchowe złamania. To jest wielkie zadanie, jakie stawia przed nami psalmista. Trzeba poznać drogi, wiodące do takiej uważności. Starajmy się więc usilnie o odkrywanie na co dzień działania Boga w naszym życiu. Nawet pośród łez cierpienia uważny obserwator możne dostrzec zbawcze działanie Boże. A wtedy oddanie chwały Temu, który roztacza nad nami swą czułą opiekę, staje się pociechą strapionego. Pozwala mu ujrzeć wielkość Boga – Stwórcy wielkiego i potężnego swą mądrością. A pokorny prawdziwie poznaje, że „słodko jest wychwalać” Pana i staje się to źródłem radości, której nikt nie może odebrać temu, kto poznał słodycz i dobro zawarte w pieśniach uwielbienia.
Komentarz do drugiego czytania
„Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi (…) gdybym nie głosił Ewangelii”. Oby te słowa świętego Pawła drążyły nasze umysły, serca i sumienia. Czy bowiem wezwanie do głoszenia Ewangelii dotyczyło tylko pierwszych lat, wieków chrześcijaństwa? Czy dotyczy ono tylko kapłanów, misjonarzy, czy nie nas wszystkich? Zwróćmy więc uwagę na to, w jaki sposób Apostoł narodów charakteryzuje tę służbę. Po pierwsze nie jest to powód do chluby. Naszego wyznawania wiary, wyznawania przed ludźmi nie możemy traktować jako przyczynku do własnego wywyższania się. Wyznawanie wiary ma pozostać służbą pokorną aż po śmierć haniebną, wzgardzoną. Po drugie nasze głoszenie nie ma być zależne od naszej woli, od chwilowej zachcianki, od słomianego zapału, który szybko gaśnie, pozostawiając po sobie odrobinę dymu i popiołu, rozwianego przez nieprzychylne wiatry, nie przynoszącego żadnego pożytku. Po trzecie jest bezinteresowne. Głoszenie prawdy Ewangelii nie przymnaża chwały na tej ziemi. Nie jest źródłem zysków. Jest pokorną służbą wszystkim bez wyjątku: słabym i mocnym; Żydom i poganom, znającym Jezusa i tym, którzy Go nie znają. Tym, dla których Bóg jest samym miłosierdziem i tym, którzy widzą w Nim samą sprawiedliwość. Widzimy zatem, że święty Paweł głosił Ewangelię nie tylko, a może nie tyle słowem, co szarą codziennością życia. Głosił ją po to, by mieć udział, uczestniczyć w skarbach Dobrej Nowiny o Krzyżu, Zmartwychwstaniu i pośmiertnej chwale Jezusa Chrystusa – Pana i Boga naszego. Czy podejmiemy ten trud na takich właśnie zasadach?
Komentarz do Ewangelii
Staliśmy się dziś świadkami wielu uzdrowień dokonanych przez Pana. Przyjrzyjmy się im, otwierając się na naukę z nich płynącą. Po pierwsze zwróćmy uwagę na postawę Szymona i Andrzeja, którzy wprowadzając do domu Chrystusa, powiedzieli Mu o chorobie teściowej Piotra. Po prostu „powiedzieli Mu o niej”. Apostołowie przedstawili Jezusowi sytuację. Niczego nie żądali, niczego się nie domagali, na nic nie nalegali. Oddali wszystko w ręce Nauczyciela – Cudotwórcy i zdali się na Jego wolę. Jakże to ważna przestroga dla nas, którzy tak często zdajemy się pouczać Boga, co ma czynić w konkretnej sytuacji. Czy chcemy, jak Apostołowie, przedstawiać nasze prośby - bo przecież Bóg chce ich słuchać, skoro sam mówi: „proście a otrzymacie” (J 16, 24) - godząc się na decyzję Pana, a nie żądając spełnienia naszych scenariuszy?
Gorączka opuściła teściową Szymona. A ona „usługiwała im”. Cud się dokonał. I co z tego wynikło? Gotowość do służby. Tu znowu możemy zatrzymać się w refleksji nad własnym postępowaniem. Jak wykorzystujemy interwencję Bożą w naszym życiu? Czy doświadczając pomocy Pana, przyjmujemy dar, zapominając o Dawcy? Czy potrafimy otrzymane dobro wykorzystać dla pożytku innych – tych, wśród których żyjemy, pracujemy? Jeśli tak – mamy za co dziękować Bogu, który uczynił nas czułymi na dar Jego miłości ofiarowanej, by za naszym pośrednictwem rozlewała się na innych.
Wreszcie spójrzmy na samego Jezusa. On, jak prawdziwy Sługa Jahwe (Iz 42, 2-3), nie czyni rozgłosu, nie szuka poklasku (1 Kor 13, 4), ale spełniwszy swoje zadanie oddala się, by czynić dobro gdzie indziej. Nie chce zadowalać się jednym, czy kilkoma zwycięstwami, pragnie oddać się w pełni, wydać się całkowicie. Czy chcemy Go w tym naśladować?
Komentarze zostały przygotowane przez s. Ewę Marię OCD
Książka na dziś
Gabriele Amorth nasz przyjaciel w raju
Nie ma większej ludzkiej biedy niż grzech, odejście od Boga, a wreszcie zniewolenie i opętanie przez diabła. Wiele takich przypadków osobiście poznał słynny rzymski egzorcysta ks. Gabriele Amorth. On też okazał się prawdziwym przyjacielem znękanych ludzi, i to zarówno za swojego życia, uwalniając ich od grzechów i wpływów demonicznych, jak i po śmierci, wstawiając się za nimi u Boga w niebie.
Książka do nabycia w Księgarni Mateusza.