OCZEKIWANIE I RADOŚĆ Najpierw niespodziewana wiadomość o śmierci Jana Pawła I, a w kilka dni później Jego pogrzeb. Cyprysowa trumna - jakże mizerna w porównaniu z naszymi, nawet bardzo skromnymi trumnami - na placu Świętego Piotra, bez katafalku: wprost na ziemi. A potem nietypowy kondukt: ze śpiewem Magnificat anima mea Dominum. Tak zakończył się krótki pontyfikat kard. Albina Lucianiego, który uśmiechnął się do świata jako Jan Paweł I. Już następnego dnia rozpoczęły się przygotowania do konklawe. Oto kronikarski zapis wydarzeń, jakie zaszły w dniach od 5 do 17 października 1978 roku. Powtarzamy je za L'Osservatore della Domenica z dnia 22 X 1978 roku. Czwartek, 5 października. O godzinie 11.00 kolegium kardynalskie przyjęło specjalne delegacje ze 107 krajów i 10 międzynarodowych organizacji, które złożyły kondolencje w związku ze śmiercią Jana Pawła I. Rozpoczęła posiedzenie czwarta kongregacja generalna, która przystąpiła do mianowania komisji przewidzianych przez konstytucję apostolską Romano Pontifici eligendo. Piątek, 6 października. Do Rzymu przybywa coraz więcej kardynałów. Jest ich już 87. Zebrana na posiedzeniu piąta kongregacja generalna postanawia, że nie odbędą się posiedzenia w sobotę i niedzielę. W ten sposób pozostawi się kardynałom czas na modlitwę w skupieniu i na rozmyślanie. Równocześnie odbywa się nowenna modłów za zmarłego papieża Jana Pawła I, a wierni tłumnie nawiedzają znajdujące się obok siebie groby Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła I. L'Osservatore Romano nazywa to pielgrzymowanie "trójkątem modlitwy". Sobota, 7 października. Podano do publicznej wiadomości apel kolegium kardynalskiego, uchwalony na piątej kongregacji generalnej, o zaprzestanie walk w Libanie i rozwiązanie wielkiego kryzysu w tym kraju. Nawiązując do ogromnego żalu wiernych z powodu śmierci papieża, wikariusz generalny Jego Świątobliwości dla Państwa Watykańskiego, Pietro Canisio van Lierde, zaprasza wiernych do uczestnictwa we mszy św., która w najbliższą niedzielę zostanie odprawiona w kościele parafialnym św. Anny. Niedziela, 8 października. To już piąty dzień żałoby po Janie Pawle I. Dzień świąteczny sprowadził do bazyliki Świętego Piotra wielką liczbę wiernych. L'Osservatore Romano na pierwszej stronie pisze między innymi: "Jan Paweł I jest ciągle obecny w sercach wszystkich, szczególnie w sercach ludzi biednych i maluczkich, ponieważ chciał się jak najbardziej do nich upodobnić". Jakiś starszy człowiek z trudnością wychodzący z Watykańskich Grot powiedział: "Nawet w czasie śmierci chciał być pokorny: umarł jak człowiek biedny, bez lekarza, bez widoku bliskich sobie ludzi, nagle". Poniedziałek, 9 października. Na posiedzeniu szóstej kongregacji generalnej, w której wzięło udział już 93 członków kolegium kardynalskiego, ustalono między innymi, że msza św. o wybór papieża zostanie odprawiona w sobotę 14 października o godzinie 10.00 rano. Ustalono też porządek konklawe: wejście nastąpi w sobotę 14 października o godzinie 16.30, głosowania odbywać się będą przed południem od godziny 9.30, a potem po południu od godziny 16.30. Obchodzimy równocześnie szósty dzień nowenny modlitw za zmarłego papieża Jana Pawła I: Liturgia eucharystyczna miała szczególny charakter, bo sprawowali ją księża diecezji rzymskiej pod przewodnictwem kardynała wikariusza Ugo Polettiego. Kapłani licznym udziałem we mszy św. dali dodatkowy dowód wierności papieżowi i porywu miłości ku niemu. Wtorek, 10 października. Na siódmym posiedzeniu kongregacji generalnej obecnych jest już 99 członków kolegium kardynalskiego. Odbywa się w dalszym ciągu nowenna modłów za zmarłego papieża Jana Pawła I. L'Osservatore Romano podkreśla jeszcze raz na pierwszej stronie fakt, że w bazylice Świętego Piotra gromadzi się bardzo wielka ilość wiernych. Dziennik pisze między innymi: "Jesteśmy przekonani, że ze statystyk i liczbowych danych tego nieustannego pielgrzymowania to jedno pozostanie: chęć pokazania, że na modlitwie chcemy nadal prowadzić ową rodzinną rozmowę, którą zapoczątkował Jan Pawel I. Była to rozmowa z taką ludzkością, jakiej Mu przyszło służyć". Środa, 11 października. Na posiedzeniu ósmej kongregacji generalnej, w której uczestniczylo już 101 kardynalów, wysłuchano sprawozdania kardynalskiej komisji dla przygotowania pomieszczeń konklawe, które otoczono szczególną troskliwością. W komunikacie wydanym przez kongregację czytamy, że "przygotowano 112 mieszkań i że usprawniono sposób obliczania głosów, żeby ulatwić trochę pobyt kandynałów w konklawe". Czwartek, 12 października. Na posiedzeniu dziewiątej kongregacji generalnej, w której udział wzięło 108 kardynałów (już prawie wszyscy kardynałowie są obecni w Rzymie), dziekan kolegium kardynalskiego odczytał telegram wysłany przez sekretarza generalnego ONZ, w którym Kurt Waldheim odpowiada na ogłoszony przed kilku dniami apel o pokój w Libanie. Daleko posunięte są prace nad uporządkowaniem pomieszczeń przeznaczonych na konklawe, a ich zabezpieczenie przed wpływami z zewnątrz przeprowadzono z podobną surowością jak poprzednio. Podobnie jak poprzednio wyłączono też wszystkie telefony oprócz jednego, który został zainstalowany w pokoju sekretarza konklawe, monsiniora Ernesto Civardiego, zachowano też telefony wewnętrzne. Ogłoszono następnie, że dobrze wypadła próba pieca, z którego podawać się będzie znaki dymem bialym lub czarnym. Użyje się świec dymnych, ale żeby uniknąć niepewności co do koloru dymu, nie będzie się równocześnie paliło kart, którymi poslugiwać się będą kardynałowie podczas głosowania. Ponieważ przypuszcza się, że znaki dymne po południu będą dawane po zachodzie slońca, kiedy już zapadnie zmrok, przewidziano oświetlenie reflektorami komina znajdującego się na dachu Kaplicy Sykstyńskiej. W bazylice Świętego Piotra zakończono nowennę modlitw za zmarłego papieża Jana Pawła I. Ostatnia liturgia eucharystyczna odprawiona została w obrządku bizantyjskim, a koncelebrze przewodniczył monsinior Mirosław Stefan Marusyn, biskup tytularny Cadi. Po zakończeniu żaloby L'Osservatore Romano przywraca pierwszej stronie zwyczajną szatę graficzną: usunięte zostają wielkie czarne linie żałobne. Ale do kolegium kardynalskiego dociera nowa smutna wiadomość: w Polsce po długiej chorobie zmarł kard. Bolesław Filipiak; liczył lat 77, a kardynałem mianował go papież Paweł VI, co podano do publicznej wiadomości na konsystorzu dnia 24 maja 1976 roku. Piątek, 13 października. Odbyło się posiedzenie ostatniej, dziesiątej już kongregacji generalnej, w której wzięlo udział 113 kardynałów. Przystąpiono do losowania mieszkań, w których przebywać będą kardynałowie podczas konklawe, i rozdano medale pamiątkowe II Sede vacante 1978. Medal ze złota, srebra i brązu wykonany został przez Mennicę Włoską. Projektował go rzeźbiarz Raoul Vistoli. Na awersie (na stronie głównej) umieścił on herb kardynała Villota, kamerlinga Świętego Kościoła Rzymskiego, a na rewersie (na odwrocie) herb II Sede vacante: klucze ułożone w kształcie krzyża św. Andrzeja (litera X). Zezwolono dziennikarzom na oglądnięcie pomieszczeń konklawe: była to bardzo skrupulatna "inspekcja", rozglądano się za czymś szczególnym. Na główną czgść konklawe składają się znane wszystkim pomieszczenia, kaplica paulińska, w której kardynałowie sprawować będą liturgię eucharystyczną, Kaplica Sykstyńska, w której odbywać się będą głosowania, tzw. prima Loggia oraz apartament Borgiów. Przewodnikiem dziennikarzy był architekt konklawe, inżynier Tito de Michelis, akredytowanych dziennikarzy było 840 (z tego około 600 zagranicznych), podczas gdy w poprzednim konklawe było ich 900. Sobota, 14 października. To dzień otwarcia konklawe, chociaż głosowania rozpoczną się dopiero w niedzielę. Rano kardynał Villot i wszyscy purpuraci koncelebrowali mszę św. o wybór papieża (pro eligendo Summo Pontifice). Po południu natomiast odbyła się - transmitowana przez telewizję świata (tak to środki społecznego przekazu weszły z triumfem do wszystkich większych uroczystości w Kościele) - ceremonia wejścia w obszar konklawe. Podczas mszy św. porannej kardynał Villot wygłosił homilię, w której przypomniał, że "podstawa naszej zdolności wypełniania obowiązku elektora opiera się na wolnym wyborze samego Pana, rozumianym mistycznie, a nie na ludzkich zaletach, które wzięci z osobna, możemy mieć". O godzinie 16.30 kardynałowie pozostają sami w obrębie konklawe po wygłoszeniu formuły: extra omnes! (niech wszyscy wyjdą!). Niedziela, 15 października. Rozpoczynają się godziny oczekiwania. Jak długo trwać będzie konklawe? Czy będzie tak krótkie, jak przy wyborze Jana Pawła I, czy też trudno będzie znaleźć następcę? Oto pytania, które zadają sobie wszyscy zgromadzeni na placu Świętego Piotra (ograniczamy się do wymienienia tylko tego miejsca, choć obszar zainteresowania jest tak wielki jak świat). Tymczasem w konklawe wszystko odbywa się według ustalonego programu: wczesnym rankiem przed godziną siódmą otwiera się zewnętrzna brama przed "wielkim kołem" (kluczy do niej strzeże delegat Państwa Watykańskiego, Giulio Sacchetti): to pierwsza dostawa żywności. W kuchni pracują siostry szarytki. Kardynałowie najpierw koncelebrować będą msze św. w kilku grupach, a potem (ok. godz. 9.15) na dany znak zgromadzą się w Kaplicy Sykstyńskiej. Nastąpi śpiew Veni Creator i o godz. 9.30 pierwsze głosowanie. Szczegóły głosowania nie są znane. Od tej chwili aż do ukazania się dymu plac Świętego Piotra napełnia się powoli tłumem ludzi spoglądających na komin na dachu Kaplicy Sykstyńskiej. Dzień jest przepiękny, a ranek mija spokojnie. Dziennikarze pytają ludzi zbierających się na placu: Spodziewacie się, że dym będzie biały? Nikt nie jest takiego zdania. Równocześnie jednak wszystkim się wydaje, że wydarzy się coś ważnego w dziejach, i nikt nie chce pozwolić, żeby to się stało pod jego nieobecność. Oczekiwanie jest krótsze niż w poprzednim konklawe: o godzinie 11.58 pojawia się słup dymu, a więc kilka minut wcześniej niż podczae konklawe, które wybrało Jana Pawła I. Dym jest czarny, zupełnie czarny. Tłum rozchodzi się powoli i nagle zrywa się krzyk: biały! Rzeczywiście, dym zmienił kolor, a wszyscy zapomnieli o wielokrotnie powtarzanym oświadczeniu, że najpierw płonąć będą świece dymne, a potem kartki. Właśnie owe kartki dają biały dym. Z watykańskiego Biura Prasowego nadchodzi zresztą potwierdzenie (oczywiście nieoficjalne, ponieważ z konklawe nie ma żadnej łączności). Ojciec Panciroli mówi do dziennikarzy: jestem pewny, że dym jest czarny. Tłum rozprasza się, powróci dopiero po południu. Nie wszyscy jednak opuszczają plac Świętego Piotra. Dzień jest piękny i trzeba bronić zdobytych pierwszych miejsc. Po południu tłum się podwaja. Powoli mijają godziny, na placu się ściemnia. Niektórzy pytają: czy uda się zobaczyć dym w ciemności? Jednak skoro tylko zapadł zmrok, wątpliwości znikły, ponieważ zaczęły działać fotokomórki, wskutek czego zapaliły się reflektory i powoli objęły srebrzystym blaskiem kopułę Świętego Piotra i dach Kaplicy Sykstyńskiej, który w owym świetle nabrał zupełnie innych wymiarów, stał się wprost inną architekturą. O godz. 18.35 tłum wybucha krzykiem: wygląda na to, że z komina ukazuje się dym biały. Ale to tylko złudzenie optyczne. Tak więc tego wieczoru nie będziemy jeszcze mieć papieża. Poniedziadek, 16 października. Wygląda na to, że dwa przedpołudniowe głosowania przebiegły szybciej. Wielu spośród tłumu, którzy twierdzili, że dopiero koło południa nadejdzie właściwa pora, zupełnie się zawiodło. W rzeczywistości bowiem o godzinie 11.18 - czyli dokładnie czterdzieści minut wcześniej niż dnia poprzedniego - z komina Kaplicy Sykstyńskiej nadeszła odpowiedź. Teraz też było odrobinę wątpliwości, ale płynęły one raczej z tego, że tłum upierał się przy nadziei na pozytywny wynik. Faktyczny kolor dymu był jednak oczywisty: czarny, także tym razem. Zbliża się wielka chwila. Pozostawmy kronikarza z L'Osservatore della Domenica. Oto fragment z Munchener Katholische Kirchenzeitung z 29 października 1978 roku:
Poniedziakek, 16 października, godzina
18.18. I wtedy, o godzinie 18.18, zebrany na
placu Świętego Piotra tłum krzyknąt: E'bianca!
Nie było żadnej wątpliwości. Tym razem dym
jest od samego początku biały i taki pozostaje.
Rzymianie są całkowicie pewni swego, nikt nie
opuszcza placu, bo to przecież chwila decydująca.
Niewymowna radość, ożywienie. Ostatnie
wątpliwości rozwiewają się o godzinie 18.33,
kiedy to na plac wkracza orhiestra dęta gwardii szwajcarskiej.
Teraz wszystko jest jasne.
Kaplica Sykstyńska pogrążyła się znowu w ciemnościach:
reflektory skierowano na lodżię
nad portalem bazyliki Świętego Piotra. W takt
marsza wkraczają nowe oddziały w barwnych
mundurach. Drzwi od bazyliki powoli się
otwierają i w kilka sekund później ponad placem
Świętego Piotra rozbrzmiewa stara formuła, którą
wygłasza kardynał Felici:
Oto jeszcze inny opis tej samej chwili.
Autorem tej relacji jest specjalny wysłannik
Informations Catholiques Internationales, Joseph
Limage (numer z 15 listopada 1978 roku):
Na placu Świętego Piotrn było wielu dziennikarzy
i każdy spisywał informacje dla swojego czasopisma.
Oto relacja Włocha, Brunona Tucciego, specjalnego wysłannika
Corriere della sera: Wróćmy do kronikarza L'Osservatore della Domenica. Przypominamy: jest poniedziałkowy wieczór, 16 października 19?8 roku. Minęła już godzina 19.00.
Ukazuje się wreszcie kardynał Wojtyła.
Jedna, dwie minuty i tak niewiele słów, a cały
tłum został już podbity. Zebrani usłyszeli niewątpliwie
poprawny język włoski, głos mocny,
a przede wszystkim to, że papież przypomniał
Madonnę im, mieszkańcom Rzymu, którzy właśnie Matkę Bożą
ogłosili patronką miasta.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Jeszcze przeżywamy wielki smutek z powodu
śmierci naszego ukochanego papieża Jana
Pawła I, a oto Najdostojniejsi Kardynałowie
już powołali nowego biskupa Rzymu. Powołali
go z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze
tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji
chrześcijańskiej.
Bałem się przyjąć ten wybór, jednak przyjąłem
go w duchu posłuszeństwa dla Pana naszego Jezusa Chrystusa
i w duchu całkowitego
zaufania Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie.
Nie wiem, czy potrafię rozmawiać waszym...
naszym językiem włoskim. Jeżeli się pomylę,
to mnie poprawicie. Przedstawiam się wam
wszystkim dzisiaj, by wyznać naszą wspólną
wiarę, naszą nadzieję, naszą ufność pokładaną
w Matce Chrystusa i Kościoła z pomocą Pana
Boga i z pomocą ludzi.
Pozostawmy naszego kronikarza, bo wspomniany już Bruno Tucci ma coś więcej do powiedzenia. Przypomnijmy: Bruno Tucci jest w lepszej sytuacji, bo stoi wśród tłumu. Po godzinie Jan Paweł II ukazuje się tłumowi. Ludzie biją brawo, wykrzykują, klękają, żegnają się. Machanie chusteczkami, nadal oklaski - wydaje się, że Rzym chce zgotować nowemu papieżowi specjalne przyjęcie, żeby mógł się poczuć jak u siebie, żeby wiedział, że znalazł się w mieście, które mu dobrze życzy i nie da mu odczuć oddalenia od ojczyzny, od ludu i wiernych. Jeszcze długie, nie kończące się chwile, gdy papież Wojtyła wznosi ręce ku niebu, pozdrawia, uśmiecha się. Jakaś siostra zakonna ściskająca w ręce lornetkę wykrzykuje: "On ma twarz dobrego pasterza!". Z imieniem, jakie wybrał, nie może być inaczej. Potem na placu robi się cisza, jakiś ksiądz podsuwa mikrofon. Papież Wojtyła zabiera gtos. Nie ogranicza się do udzielenia błogosławieństwa Urbi et Orbi, lecz idąc za przykładem swego poprzednika pragnie "pobratać się" z tysiącami wiernych zebranych na placu Świętego Piotra. Dilettisimi fratelli e sorelle - mówi. I tłum natychmiast przerywa mu oklaskami, bo wszyscy zrozumieli, że papa straniero jest obcokrajowcem tylko z pochodzenia. Mówi naszym językiem, mówi płynnie po włosku. "Zdaje się, że mógłby pochodzić z Lombardii albo z Piemontu" - mówi jakiś młody człowiek i nagle milknie, żeby nie utracić reszty przemówienia. Papież mówi dalej: "Ho avuto paura di ricevere questa nomina, ma l'ho fatto nel spirito dell' ubbidienza... Owacje są jeszeze większe, tłum doskonale usłyszał omyłkę papieża (nel spirito zamiast nello spirito), ale może właśnie dlatego chce mu okazać swoją bliskość. Głosem łamiącym się ze wzruszenia Ojciec święty mówi, że trudno mu się wysłowić i jeżeli się pomyli, trzeba będzie go poprawiać. Od tej chwili tłum na placu Świętego Piotra jest już podbity łagodnością arcybiskupa krakowskiego. Nie jest ważne to, że Ojciec święty może popełnić jakiś błąd językowy, coś źle wymówić. Zna dobrze język włoski, można go dobrze zrozumieć. Nie będzie miał wymowy okolic Bergamo, jaką miał Jan XXIII, ani akcentu weneckiego papieża Lucianiego, ale jego wymowa też jest specyficzna, a wierni już ją uznali za swoją. Ojciec święty końezy przemówienie. Upłynęło 11 minut, odkąd papież Wojtyła ukazał się na balkonie bazyliki Świętego Piotra. jeszeze przejęty wzruszeniem zwrócił się w stronę monsiniora Virgilio Noe, mistrza ceremonii, który mu zasugerował: "Wystarczy, wystarczy". A Ojciec święty, jak dobry uczeń okazał mu posłuszeństwo.
Trzeba by teraz właściwie wrócić "do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych", do Polski. I długo możua by wspominać ten niespodziewany i może jedyny tylko w naszych dziejach wieczór, gdy wielu ludzi akurat wracało z październikowego nabożenistwa różańcowego. Ale kto wie? Może najlepiej będzie, jeżeli tę opowieść przedziwną zamkniemy dwoma tylko słowami: oczekiwanie i radość! Opracował ks. Jan Ożóg SJ |