www.mateusz.pl

KS. TADEUSZ KWITOWSKI

Gwiazda Mędrców

 

„Gwiazda betlejemska” wpisała się bardzo mocno w tradycje bożonarodzeniowe. Trudno wyobrazić sobie żłóbek bez „gwiazdy betlejemskiej”.

Co to była za gwiazda? Swego czasu próbowano dopatrywać się w niej jakiejś komety… Gdy jednak sięgniemy do opisu biblijnego – tekstu Ewangelii według św. Mateusza (2,1-12) – przewidzianego w liturgii na Uroczystość Objawienia Pańskiego, odkryjemy niezwykłość owej gwiazdy. Widzieli ją Mędrcy ze Wschodu – ona ich prowadziła całą drogę aż do Dziecięcia. Natomiast wydaje się, że nie widział jej ani Herod, ani arcykapłani i uczeni w Piśmie, ani mieszkańcy Jerozolimy. Wszyscy oni byli zaskoczeni i przerażeni tym, co usłyszeli od Mędrców.

Ta sceneria bardzo przypomina inną noc – z Księgi Wyjścia, kiedy to Mojżesz miał przeprowadzić Naród Wybrany przez Morze Czerwone. Wówczas Pan w słupie dymu i ognia stanął pomiędzy Izraelem a wojskiem egipskim. Dla Izraelitów był jasnością, a dla Egipcjan ciemnością (por. Wj 14,20).

O jeszcze innej jasności, która przyprowadziła do Jezusa pasterzy, pisze św. Łukasz we fragmencie Ewangelii czytanej przy wigilijnym stole (por. Łk 2,8-14).

Wreszcie prorok Symeon odsłonił nam całą tajemnicę niezwykłej światłości, gdy wziął małego Jezusa w ramiona i modlił się do Boga: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”. (Łk 2, 29-32).

Tak, to właśnie Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności (por. 1 J 1,5). Kto chodzi w światłości, ma światło życia – światło, które oświeca jego drogę. Ta światłość daje radość i pokój serca, usuwa lęk, pozwala żyć pełnią życia. Daje również poznanie tego, co dla ludzkich oczu ukryte.

Właśnie to Boże światło prowadziło Mędrców aż do Betlejem i pozwoliło im dostrzec w małym Dziecięciu Wielkiego Króla, przed którym padają na kolana i składają dary: złoto, kadzidło i mirrę.

To samo światło pozwoliło Janowi Chrzcicielowi rozpoznać w Jezusie Mesjasza – tego, który jak baranek zostanie zabity na ofiarę za grzech świata.

To samo światło pozwoliło Marii Magdalenie, czy uczniom w Emaus rozpoznać Jezusa zmartwychwstałego.

Wreszcie to samo światło pozwoliło Ojcu Damianowi, Bratu Albertowi, Matce Teresie i tysiącom innych ludzi rozpoznać Jezusa w człowieku chorym, biednym, potrzebującym pomocy.

Wieczorem, gdy wszystko już ucichnie, spójrz przed siebie – czy widzisz swoją „gwiazdę betlejemską”, która rozjaśnia drogę Twojego życia? Ona zaprasza – tak jak kiedyś Mędrców ze Wschodu, tak teraz Ciebie – na spotkanie z Jezusem – Światłością świata.

Ta gwiazda czasem przygasa, gdy jak Herod za bardzo walczymy o swoje… Staje się jaśniejsza, gdy w pędzie codzienności zdobywamy się na odwagę, by być sobą, by zatrzymać się i wsłuchać w głos serca, z którego spontanicznie wyrywa się modlitwa…

O gwiazdo Betlejemska, zaświeć na niebie mym.
Tak szukam Cię wśród nocy, tęsknię za światłem Twym.
Zaprowadź do stajenki, Leży tam Boży Syn,
Bóg – Człowiek z Panny świętej, dany na okup win.

O nie masz Go już w szopce, nie masz Go w żłóbku tam?
Więc gdzie pójdziemy Chryste? gdzie się ukryłeś nam?
Pójdziemy przed ołtarze, Wzniecić miłości żar,
I hołd Ci niski oddać: to jest nasz wszystek dar.

Ja nie wiem, o mój Panie, któryś miał w żłobie tron,
Czy dusza moja biedna milsza Ci jest, niż on.
Ulituj się nade mną, błagać Cię kornie śmiem,
Gdyś stajnią nie pogardził, nie gardź i sercem mym.

ks. Tadeusz Kwitowski

 

 

 

© 1996–2006 www.mateusz.pl