www.mateusz.pl/mt/lg

LESZEK GĘSIAK SJ

Zaufaj!

Rozważania wielkopostne 2011 – V niedziela Wielkiego Postu

 

Ez 37, 12-14; Rz 8, 8-11; J 11, 1-45

Mamy w naszym języku piękne powiedzenie: „mądry Polak po szkodzie”. Jest w nim swoista głębia i prawda o nas samych. Zapewne nie tylko o Polakach. Jakże często tłumaczy nam się jak należy postępować, czego unikać, jak korzystać z określonych przedmiotów. A my później i tak robimy wszystko po swojemu mając głębokie przekonanie, że jesteśmy lepsi i mądrzejsi niż specjaliści w danej dziedzinie. I nie ma problemu aż do momentu, gdy nic się złego nie stanie. Ale gdy już się stanie, to próbujemy się tłumaczyć: „gdybym wiedział, to bym tego tak nie zrobił”.

Gdyby... no właśnie, co by było, gdyby nasze życiowe losy potoczyły się inaczej? Co by było, gdybyśmy na ten świat przyszli w innej kulturze czy religii? Albo gdyby nasze życie rozpoczęło się w zupełnie innej epoce historii? Co by było, gdyby?... Zwykle wyobrażamy sobie, że gdyby nasze losy potoczyły się inaczej, byłoby lepiej, szczęśliwiej, dostatniej i radośniej. Ale ostatecznie żyjemy tu i teraz! I choć wiele rzeczy nas męczy i zniewala, to paradoksalnie może właśnie tak ma wyglądać nasza najlepsza droga do szczęścia.

Kiedy umarł Łazarz, chory brat Marty i Marii, ból ogarnął cała rodzinę. Wszak jeśli ktoś odchodzi z tego świata, jego najbliższych ogrania smutek, żal, pustka. Ale dla Marty i Marii ból był szczególnie dotkliwy. Ich rodzina żyła w wielkiej przyjaźni z Jezusem, który przecież tak wielu ludzi uzdrowił. I one, siostry Łazarza, świadome jego choroby, wysłały prośbę do Mistrza, by przyszedł do nich i uzdrowił ich brata: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Był przecież ich przyjacielem! Czekały w nadziei, że przyjdzie, dotknie go, i uzdrowi z poważnej choroby. Ale Jezus nie przyszedł. Przyjaciel nie przyszedł uzdrowić przyjaciela.

Trudno się więc dziwić, że gdy w końcu Jezus dotarł do Betanii, a Łazarz już od czterech dni pozostawał w grobie, usłyszał od Marty wyrzut: „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. To samo powtórzyła Mu później Maria. Nie wiedziały one jednak, że paradoksalnie właśnie tak miały się potoczyć losy Łazarza i jego śmierć była potrzebna dla objawienia się Bożej chwały. Bo Boże zamysły nie są zamysłami człowieka. Bóg dopuścił do śmierci przyjaciela, bo właśnie przez to chciał dokonać rzeczy wielkiej. Chciał, by ludzie zobaczyli, że Jezus nie tylko panuje nad chorobami i słabościami, ale także, a może przede wszystkim, jest panem życia i śmierci. To On decyduje kiedy i dlaczego każdy z ludzi musi odejść z tego świata. I szkoda, że nawet dziś w takich momentach człowiek chce być mądrzejszym od Pana Boga. I nie wierzy Mu. I nie ufa.

W naszym przygotowaniu do Wielkanocy coraz bardziej zbliżamy się do Wielkiego Tygodnia. Częściej niż zwykle będziemy patrzeć na krzyż, którego także być nie musiało. Bóg mógł odkupić świat inaczej, bezboleśnie, ekologicznie i poprawnie politycznie. Ale tego nie zrobił. Wybrał krzyż, własne cierpienie i śmierć. Wybrał drogę uniżenia i upokorzenia. Dlaczego tak zrobił? Czy naprawdę tak było najlepiej? I dlaczego my także mamy iść tą samą drogą? Dlaczego???

Wiara polega na zaufaniu, że Bóg ofiaruje człowiekowi to, co dla niego jest najlepsze. Nie zawsze jednak będzie to zgodne z tym, co człowiek sam sobie zaplanował. Wielu rzeczy w życiu pewnie nie zrozumiemy i nie znajdziemy takich odpowiedzi, które nas w pełni usatysfakcjonują. Może więc zamiast zamiast znów silić się na tezę, że wiemy lepiej – po prostu całkowicie Mu zaufajmy!

Leszek Gęsiak SJ

 

Następne rozważania – Niedziela Męki Pańskiej: Na krzyż!

 

Leszek Gęsiak SJ, mieszka w Krakowie, współautor Rozmów o wierze

 

 

 

© 1996–2011 www.mateusz.pl/mt/lg