DARIUSZ KOWALCZYK SJ
Już w przemówieniu powitalnym Benedykt XVI jasno wskazał na istotę jego wizyty apostolskiej w Polsce: „Temu naszemu wspólnemu wędrowaniu będzie towarzyszyło motto: «Trwajcie mocni w wierze». Mówię o tym zaraz na początku, aby było jasne, że nie jest to tylko podróż sentymentalna, choć i to ma swoje znaczenie, ale wędrówka wiary, wpisana w misję, jaką powierzył mi Pan w osobie Piotra Apostoła, który został powołany, aby utwierdzać braci w wierze. Ja również pragnę zaczerpnąć z obfitego źródła wiary, które bije nieprzerwanie od ponad tysiąca lat”. Było oczywiste, że Benedykt XVI zechce udać się w jedną z pierwszych apostolskich podróży właśnie do Polski ze względu na pamięć o Janie Pawle II. Ale było też wiadomo, że Biskup Rzymu jest przede wszystkim powołany do umacniania braci w wierze, i że to powierzone Piotrowi przez Jezusa zadanie stanowi istotę papieskich poczynań. Jednak ten, kto umacnia innych, sam – nawet jeśli jest Ojcem świętym – potrzebuje umocnienia. Polacy oczekiwali na pokrzepienie ze strony Papieża, ale jednocześnie sami chcieli okazać mu swoje wypływające z wiary przywiązanie i miłość. Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski rzeczywiście okazała się wzajemnym umacnianiem się w wierze. Trzeba nam teraz przypominać sobie i egzystencjalnie pogłębiać różne wymiary papieskiej katechezy. W tym duchowym wysiłku warto uzupełniać papieskie nauczanie podczas wizyty w Polsce poprzez sięganie do encykliki „Deus caritas est”, a także do przemówień, jakie Benedykt Ojciec święty wygłosił do biskupów polskich przybyłych do Watykanu z wizytą ad limina.
Mówimy: „wierzę”, „nie wierzę”, „mam mocną wiarę”, „mam słabą wiarę”, ale niekiedy brakuje nam refleksji nad znaczeniem słów „wiara” i „wierzyć”. Czym właściwie jest wiara? Na czym polega akt wiary? Benedykt XVI podejmował te pytania porządkując nasze myślenie o wierze. W homilii podczas Mszy św. w Warszawie wskazał na „związek, jaki istnieje między wiarą i wyznawaniem Bożej prawdy, między wiarą i całkowitym poświęceniem się Jezusowi w miłości, między wiarą i życiem według przykazań Bożych”. W ten sposób uwypuklił trzy wymiary wiary: intelektualne przylgnięcie do prawd podawanych przez Kościół do wierzenia, praktyczne życie zgodne z przykazaniami oraz osobista, intymna relacja z Jezusem Chrystusem. Który z tych wymiarów jest najważniejszy? Benedykt XVI udziela na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi: „Ważne jest, w co wierzymy, ale jeszcze ważniejsze, komu wierzymy. [...] Wierzyć – to znaczy nawiązać głęboko osobistą więź z naszym Stwórcą i Odkupicielem w mocy Ducha Świętego” (28 maja, Msza św. na Błoniach krakowskich). Wiary nie można zredukować do jakiejś filozofii Boga, początku i końca świata, ani też do systemu moralnego; wiara jest przede wszystkim relacją z Osobą, w zaufaniu do której buduje się własne życie.
To wskazanie na osobiste spotkanie z Bogiem jako fundamentalny wymiar wiary jest szczególnie ważne w kontekście naszej polskiej religijności, którą charakteryzuje masowość. W Kościele masowym istnieje bowiem niebezpieczeństwo zredukowania wiary do swego rodzaju ludzkiej tradycji. Tymczasem chrześcijaństwo jest czymś dużo głębszym. Karl Rahner, jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku i swego czasu dobry znajomy Josepha Ratzingera, przekonywał, że chrześcijanin przyszłości będzie mistykiem albo go w ogóle nie będzie. Rahnerowi chodziło o to, że mija bezpowrotnie czas, kiedy można było być chrześcijaninem jedynie z racji przynależności do społecznej, rodzinnej tradycji. Trzeba mieć osobiste doświadczenie Bożej obecności w codziennym życiu, aby wyznawana wiara mogła oprzeć się różnego rodzaju nurtom laicyzacji. W swej encyklice „Deus caritas est” Papież stwierdził: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę” (nr 1). To z wydarzenia spotkania rodzą się dogmaty oraz wymagania moralne. Bez spotkania z żywym Bogiem katechizmowym prawdom brak właściwego im fundamentu i w konsekwencji stają się jakąś ideologią. Na placu Piłsudskiego w Warszawie Benedykt XVI mówił: „Wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd dotyczących tajemnic Boga, człowieka, życia i śmierci oraz rzeczy przyszłych. Wiara polega na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem”. A we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”, chyba najbardziej znanej książce Josepha Ratzingera, czytamy: „Wiara jest znalezieniem jakiegoś «Ty», które jest dla mnie oparciem i które w całym niespełnieniu i ostatecznej niespełnialności ludzkich spotkań obdarza obietnicą nizniszczalnej miłości, miłości nie tylko pragnącej wieczności, ale ją zapewniającej” 1. Ciesząc się tym, że Kościół w Polsce jest liczny i stanowi realną siłę społeczną, trzeba się pytać w wymiarze wspólnotowym oraz indywidualnym o naszą relację z Osobą Jezusa. Czy Bóg jest rzeczywistym, bo osobowym punktem odniesienia w naszym życiu, czy też raczej jakąś bezosobową ideą, którą się posługujemy, kiedy jest nam to wygodne?
Prymat spotkania z żywym Bogiem nad wyznawaną deklaratywnie treścią wiary nie oznacza, że prawda religijna nie da się ująć w słowa, i że w związku z tym pozostaje nam jedynie jakieś subiektywne przeżycie obecności Boga. Benedykt XVI zdecydowanie sprzeciwia się poglądowi, że „wszystko jest względne, że również prawdy wiary zależą od sytuacji historycznej i od ludzkiej oceny” (26 maja, Msza św. na placu Piłsudskiego). Dziś w sprawach światopoglądowych mamy do czynienia z przedziwnym relatywizmem, który każe zawiesić pytanie o prawdę, a w konsekwencji przyjmuje różne sprzeczne ze sobą twierdzenia jako równorzędne. Myli się tolerancję i szacunek dla innych przekonań z ideologicznym indyferentyzmem. Tymczasem – choć pluralizm światopoglądów jest faktem – szacunek dla innej wiary nie polega tym, że własną wiarę traktuje się niepoważnie jako mglistą hipotezę, która jest tyle samo warta, co setki innych opinii. Benedykt XVI, tak samo jak jego poprzednik Jan Paweł II, jest człowiekiem ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, ale jednocześnie jest człowiekiem mocnej wiary w Jezusa Chrystusa i Jego Kościół.
Papież przypomina, że osobiste doświadczenie Bożej obecności może zostać właściwie zrozumiane i zinterpretowanie tylko we wspólnocie Kościoła, który jest wspólnotą pokoleń począwszy od Jezusa i apostołów: „Każdy chrześcijanin winien konfrontować własne poglądy ze wskazaniami Ewangelii i Tradycji Kościoła, aby dochować wierności słowu Chrystusa” (26 maja, Msza św. na placu Piłsudskiego). Eklezjalny i wspólnotowy wymiar wiary ukazywał Benedykt XVI podczas spotkania z młodzieżą na krakowskich Błoniach. Nawiązując do ewangelii o budowaniu na skale Ojciec święty mówił: „Budować na skale to także budować na Piotrze i z Piotrem. [...] Dlatego mówię wam: nie lękajcie się budować waszego życia w Kościele i z Kościołem. [...] Nie dajcie się zwieść tym, którzy chcą przeciwstawić Chrystusa Kościołowi”. Wezwanie do osobistego, intymnego przeżywania wiary nie stoi – jak się niekiedy sugeruje – z zaproszeniem do posłuszeństwa Kościołowi. Wszak nie wiedzielibyśmy o Jezusie Chrystusie nic, gdyby nie Kościół, który przekazuje kolejnym pokoleniom Ewangelię i sakramenty. Roszczenie sobie prawa do interpretacji Osoby Jezusa poza Kościoła jest przedsięwzięciem tyleż daremnym, co po prostu nielogicznym.
Wspólnotowy, eklezjalny wymiar wiary Benedykt XVI rozwinął na Jasnej Górze w przemówieniu podczas spotkania m.in. z osobami zakonnymi i członkami ruchów katolickich. „Wiara – podkreślił Papież – jest darem danym na chrzcie, który umożliwia nam spotkanie z Bogiem”. A zatem wiara jest łaską, której zalążek dany jest jednostce poprzez wiarę wspólnoty Kościoła w sakramencie chrztu. Wiedząc, że wiara jest łaską, wątpimy niekiedy, czy taką łaskę otrzymaliśmy. Chrzest jest znakiem, że dar wiary został w nas złożony, a zatem właściwe pytanie brzmi: Co zrobiliśmy, aby sakrament chrztu mógł wydać w nas i wokół nas przewidziane przez Boga owoce? Wiele nowych ruchów katolickich narodziło się jako odpowiedź na to pytanie. Wiele wspólnot powstało jako miejsce dojrzewania rzeczywistości chrztu. „W sakramencie chrztu świętego – mówił na Jasnej Górze Papież – wyrzekliście się szatana i dzieł jego i otrzymaliście dary łaski, potrzebne do życia chrześcijańskiego i świętości. Już wtedy otrzymaliście łaskę wiary, która pozwoliła wam zjednoczyć się z Bogiem”. A w Wadowicach wzywał: „Dochowajcie wiernie przyrzeczeń złożonych przy chrzcie świętym”. Refleksja nad znaczeniem chrztu może być nicią przewodnią różnych form katechezy dorosłych, do organizowania której zachęcał Benedykt XVI polskich biskupów podczas ich wizyty ad limina.
Słuszna jest chyba opinia Marcina Przeciszewskiego, że „o ile dla Jana Pawła II wiara była oczywistością, w związku z tym koncentrował się przede wszystkim na wynikających z niej konsekwencjach, o tyle Benedykt XVI uwypukla podstawowe pytania związane z istotą samej wiary i w formie dialogicznej odpowiada przeżywającemu rozterki słuchaczowi” 2. Umacniając nas w wierze, Papież nie wahał się wskazywać na trudności, jakie może przeżywać wierzący. Wiedząc, że dość często główną przeszkodą w wierze jest zafałszowany obraz Boga, Ojciec święty mówił: „Wszystkim tym, którym trudno uwierzyć w Boga, dziś powtarzam: «Bóg jest miłościໄ (26 V, Jasna Góra).
Podczas homilii na Błoniach krakowskich Papież wskazywał na trudności, jakie napotyka ludzki rozum w podjęciu aktu wiary: „akt przyjęcia prawdy objawionej poszerza horyzont naszego poznania i pozwala dotrzeć do tajemnicy, w jakiej zanurzona jest nasza egzystencja. Jednak zgoda na takie ograniczenie możliwości rozumu nie przychodzi łatwo”. Jak można całkowicie powierzyć się Jezusowi, skoro nie widzimy Go bezpośrednio? Zmartwychwstałego widzieli pierwsi uczniowie, a nasza wiara jest zależna od ich – przekazywanego przez kolejne pokolenia – świadectwa. Niekiedy zaczynamy wątpić w to świadectwo, a także w osobiste doświadczenie Boga. „Doznajemy – jak stwierdził Benedykt XVI – trudu wędrowców, zmierzających do celu krętymi drogami, pośród wahań, napięć, niepewności” (28 V, Msza św. na Błoniach krakowskich). Dlatego wiara – choć daje nam poczucie bezpieczeństwa – wiąże się też z ryzykiem. „Wiara zawsze zawiera – napisał Joseph Ratzinger – coś z wielkiej przygody, zrywu i skoku, bo zawsze jest ryzykiem, że się przyjmie jako rzeczywiste i podstawowe to, czego bezpośrednio nie widać” 3. Jak jednak bez tego ryzyka zawierzenia Komuś budować swoje życie? Wszak sam rozum nie odpowiada na najważniejsze pytania. Benedykt XVI wzywał młodzież na Błoniach krakowskich, by nie lękali się budować domu, za którym przecież tęsknią, na Jezusie Chrystusie, który wrócił z cmentarza żywy i posłał swych uczniów z Dobrą Nowiną.
Kolejną trudnością w drodze wiary jest fakt, że wybór Chrystusa okazuje się być jednym z wielu możliwych wyborów. Żyjemy w świecie pluralistycznym, w którym wielość religii i światopoglądów stawia przed nami niepokojące pytanie o zasadność mojego własnego wyboru. Co więcej, w tej wielości nie brakuje takich, którzy pośrednio lub wprost negują lub wyśmiewają kierowanie się w życiu Chrystusową Ewangelią. W przemówieniu do młodzieży na Błoniach krakowskich Benedykt XVI wypowiedział szokujące zdanie: „Budować na skale, to znaczy budować na Kimś, kto jest odrzucony”. Po czym umacniał nas: „Jeśli w budowaniu domu waszego życia napotkacie tych, którzy pogardzają fundamentem, na którym budujecie, nie zniechęcajcie się! Wiara mocna musi przejść przez próby. [...] Nasza wiara w Jezusa musi często się konfrontować z niewiarą innych, by pozostać naszą wiarą na zawsze”. Nie można wierzyć, jeśli chciałoby się uniknąć krzyża niezrozumienia lub nawet odrzucenia. Krzyż jednak nie musi być przeszkodą w wierze. Może okazać się bramą do wiary jeszcze mocniejszej.
Problem możliwości wiary w obliczu cierpienia i śmierci nabrał szczególnego ciężaru w momencie wizyty Benedykta XVI w Auschwitz-Birkenau. Papież podjął nasuwające się w obliczu hitlerowskiego ludobójstwa pytania: „Gdzie był Bóg w tamtych czasach? Dlaczego milczał? Jak mógł pozwolić na tak wielkie zniszczenie, na triumf zła?”. Doświadczenie ciemności sprawia niekiedy, że człowiek nie potrafi wierzyć, iż Bóg jest miłością. Papież nie rozwiązał tajemnicy zła i cierpienia niewinnych, ale pokazał, że istnienie zła jest w pewnym sensie argumentem za tym, aby wierzyć w Boga Jezusa Chrystusa. W hitlerowskich obozach koncentracyjnych nie zawiódł bowiem Bóg, ale człowiek obdarzony przez Boga wolnością. W Auschwitz-Birkenau okazało się, do czego zdolny jest człowiek, jeśli stawia siebie w miejsce Boga. Hitlerowcy chcieli być ostatecznym źródłem praw i zasad stawiając się w miejsce Stwórcy. I tu dotykamy – na co wskazał Ojciec święty – jednej z przyczyn obłędnej idei eksterminacji narodu żydowskiego. Naród ten niósł przez wieki niezmienne słowo Dekalogu: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Z tego faktu Papież wysnuł wniosek: „W istocie bezwzględni zbrodniarze, unicestwiając ten naród, zamierzali zabić Boga”. Po czym tłumaczył: „Skoro ten naród, przez sam fakt swojego istnienia, stanowi świadectwo Boga, który przemówił do człowieka i wziął go pod swoją opiekę, to trzeba było, aby Bóg umarł, a cała władza spoczęła w rękach ludzi – w rękach tych, którzy uważali się za mocnych i chcieli zawładnąć światem”. Faszyści niemieccy zdecydowali o eksterminacji narodu żydowskiego, bo podświadomie nie mogli znieść ich świadectwa o Bogu przymierza, Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba. Mimo wszystko pytania o Bożą miłość w obliczu cierpienia pozostają. Bóg jednak nie tłumaczy nam zła (nie tłumaczy się przed nami), ale Jego odpowiedzią na zło jest nowe stworzenie. Jezus nie obiecał nam, że za pomocą jakiejś magicznej różdżki usunie z naszego życia cierpienie. Obiecał nam natomiast i poświadczył to swoim zmartwychwstaniem, że w Nim życie i miłość okaże się ostatecznie silniejsze od wszelkiej śmierci. Dlatego mógł Benedykt XVI potwierdzić właśnie w Auschwitz-Birkenau, że wiara jest aktem rozumnym: „Bóg, w którego wierzymy, jest Bogiem rozumu – takiego jednak rozumu, który [...] stanowi jedność z miłością i dobrem. Prosimy Boga i wołamy do ludzi, aby ten rozum – rozum miłości i afirmacji mocy pojednania i pokoju – przeważył nad grożącym nam irracjonalizmem czy fałszywym rozumem, oderwanym od Boga”.
Ten, kto wierzy w Jezusa Chrystusa, nie może zachowywać swej wiary wyłącznie dla siebie. Powinien dzielić się nadzieją, którą ma w sobie, z innymi. Benedykt XVI umacniał nas w wierze, ale także wzywał do tego, byśmy innych umacniali tym, czym zostaliśmy obdarowani. „Mamy być świadkami Jezusa żyjącego w Kościele i w ludzkich sercach” – mówił podczas Mszy św. w Krakowie. Podkreślił, że na Polakach spoczywa ważkie zadanie głoszenia Dobrej Nowiny o Jezusie: „Wraz z wyborem Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra, by służył całemu Kościołowi, wasza ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. [...] Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa. [...] proszę was [...], byście skarbem wiary dzielili się z innymi narodami Europy i swiata”. Kościół w Polsce zapewne ma wiele wad i trzeba nam podejmować nieustannie trud nawrócenia. Ale jest też w naszym Kościele wiele dobra i wielowiekowej mądrości. Benedykt XVI wskazał na szczególną rolę polskich katolików i wezwał nas do świadectwa. Nie popadając w jakieś religijne zarozumialstwo lub w pseudo-mesjanistyczne mrzonki, trzeba nam z całą świadomością bogactwa polskiej religijności i wiary podjąć to papieskie wezwanie.
W tym kontekście warto przypomnieć też słowa Ojca świętego wypowiedziane podczas wspominanej wizyty biskupów polskich w Watykanie. „Kościół nie utożsamia się – mówił wówczas Papież – z żadną partią, wspólnotą polityczną ani z systemem politycznym, natomiast przypomina zawsze, aby świeccy zaangażowani w życiu publicznym dawali odważne i czytelne świadectwo wartościom chrześcijańskim. [...] Jednym z ważnych zadań wynikających z procesu integracji europejskiej jest odważna troska o zachowanie tożsamości katolickiej i narodowej Polaków”. To świadczenie o katolickiej wierze w kontekście społeczno-politycznych napięć jest zadaniem szczególnie trudnym. Bardzo łatwo być tutaj słusznie lub niesłusznie oskarżonym o mieszanie religii z polityką, o fundamentalizm i narzucanie innym swoich religijnych poglądów, a z drugiej strony o zgniłe kompromisy i relatywizm. Tym bardziej trzeba szukać mądrych sposobów świadczenia o swojej wierze w pluralistycznej przestrzeni współczesnych społeczeństw.
Szczególny wymiar papieskiego wezwania Polaków do dawania świadectwa wierze stanowią słowa wypowiedziane w katedrze warszawskiej podczas spotkania z duchowieństwem: „Kapłani polscy, nie bójcie się opuścić wasz bezpieczny i znany świat, by służyć tam, gdzie brak kapłanów i gdzie wasza wielkoduszność przyniesie wielokrotne owoce”. Te słowa są dla nas wszystkim przypomnieniem, że wiary w Chrystusa nie można przeżywać jedynie w wymiarze lokalnym jako np. wyróżnik narodowej przynależności. Wiara w Jezusa jest ze swej natury wiara uniwersalną tak jak uniwersalne jest Jezusowe przesłanie o Królestwie Bożym. Jeden z paradoksów wiary polega na tym, że niejednokrotnie daje nam poczucie zakorzenienia w tym, co swojskie i bliskie, a zarazem otwiera na nieskończone, nieznane perspektywy. Benedykt XVI umocnił nas w tych obydwu wymiarach chrześcijańskiej wiary.
Dariusz Kowalczyk SJ
1 J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 2006, s. 78.
2 M. Przeciszewski, Rekolekcje dla Polski, w: Wiadomości KAI (18 czerwca 2006 r.), s. 16.
3 J. Ratzinger, dz. cyt., s. 48-49.
© 1996–2013 www.mateusz.pl