mateusz.pl / ks. Janusz Konysz
ks. Janusz Konysz
Na Drodze Krzyżowej możesz stanąć po jednej z dwóch stron Krzyża. Po stronie Matki Bożej, św. Weroniki, Cyrenejczyka lub po stronie żołnierzy, którzy prowadzą na ukrzyżowanie, tłumu, który krzyczał „ukrzyżuj Go.” Tak łatwo wydać wyrok. Skąd w człowieku ta łatwość, by innych oceniać?! By widzieć drzazgę w oku brata?! Czy nie jest to aby ucieczka od tego, by nie widzieć belki we własnym oku? Mądrość ojców pustyni mówi: „Przestań osądzać innych, a spokój wróci do twego serca.” Jakże często chodzimy zdenerwowani, napięci emocjonalnie, niezadowoleni, bo nieustannie o kimś myślimy i go oceniamy, zwłaszcza tych najbliższych: współmałżonka, dzieci. A nie daj Boże jak jeszcze ich porównujemy do innych, do obcych i wyrażamy te opinie na głos, tak by słyszeli. Przestań oceniać innych, a spokój wróci do twego serca i przestaniesz wydawać wyroki.
Za wydawanie emocjonalnych, niesprawiedliwych wyroków, tylko dlatego, że coś jest nie po naszej myśli, przepraszamy Cię Panie!
W książce „Miłość i odpowiedzialność” Karol Wojtyła analizuje miłość i mówi, że jej najwyższy stopień to miłość oblubieńcza, która się wyraża słowami „duszę dać!” Jednocześnie Karol Wojtyła pisze, żeby zastanowić się, co dajesz? Bo Tobie się może wydawać, że dajesz duszę drugiemu, a tak naprawdę masz taki charakterek, taką osobowość, że dajesz krzyż Pański. Święty Tomasz z Akwinu mówi o miłości, że miłość jest doznaniowa i zadaniowa. Jedno i drugie jest potrzebne, i doznania, i zadania, jak dwie nogi, dwie ręce, czy dwoje oczu u człowieka. Bez doznania nie ma skrzydeł, bez zadania nie ma dojrzałości. I zobaczmy ile było doznań gdy byliście narzeczonymi? Przyszedł ślub, obowiązki, zaczęły się zadania. Jakich doznań dostarczasz współmałżonkowi? Wieczne chimery, wieczne niezadowolenie, wieczne zmęczenie, cierpkie słowa, brak cierpliwości, brak czasu? Jakich doznań dostarczasz? Tylko zadania, tylko krzyż? Zastanów się co dajesz, kogo dajesz w małżeństwie? Pamiętaj: i doznania, i zadania są ważne, nie można być niesprawiedliwym, nie można budować na niesprawiedliwości.
Za brak sprawiedliwości w małżeństwie przepraszamy Cię Panie.
Pierwszy upadek w małżeństwie zaczyna się od zaniedbania życia religijnego, od zaniedbania takiego zwykłego, prostego obowiązku jak niedzielna Msza św., modlitwa, życie sakramentalne, regularna spowiedź. W Twoim interesie jest, żeby Twój małżonek był religijny. Pewien kapłan spotkał załamaną 37-letnią kobietą, którą mąż zostawił z dwójką dzieci dla 17-letniej dziewczyny spotkanej na dyskotece. Nie mogła tego pojąć. Zapytał ją, czy chodzili na Mszę świętą, ona mówi, że „No na Boże Narodzenie, Wielkanoc.” Wtedy zadał pytani: jeżeli nie wymagała Pani żeby mąż był wierny Bogu, to liczyła Pani na to, że będzie wierny Pani? Zobaczcie, ile jest pychy w człowieku kiedy myśli, że jest ważniejszy od Pana Boga, że może siebie przed Boga postawić i że ta miłość do niego będzie większa niż do Boga. Człowiek może kochać drugiego człowieka prawdziwie tylko wtedy kiedy prawdziwie kocha Boga!
Za niestawianie Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu przepraszamy Cię Panie.
Na małżeńskiej drodze krzyżowej trzeba spotkać Matkę Chrystusa. Jeszcze raz! - trzeba spotkać Matkę Chrystusa, a nie własną matkę, która nie potrafi odciąć pępowiny. Po co kobieta ma męża? Żeby tę pępowinę właśnie odciął, bo ona sama nie da rady. Ślubowałeś współmałżonkowi a nie matce i to działa zstępująco i wstępująco. Nie tylko ty musisz odciąć się od pępowiny. Dobrze żeby mąż ci w tym pomógł, żebyś chciała, a nie buntowała się przeciwko temu. Ale też pamiętaj, że twój małżonek powinien pomóc ci przeciąć pępowinę w relacji do dzieci! Ślubuje się współmałżonkowi nie rodzicom, nie dzieciom!
Za brak właściwej hierarchii w małżeństwie, w małżeńskiej miłości, przepraszamy Cię Panie.
Św. Paweł Apostoł mówi „jedni drugich brzemiona noście”. Te słowa jakże wyraźnie w Gdańsku, podczas pielgrzymki wypowiedział Jan Paweł II – „Jedni drugich brzemiona noście!”. I powiedział to odnośnie do Solidarności. A czymże jest wspólnota małżeńska? To jest największa solidarność, jedna dusza, jedno ciało jak mówi Pismo Święte - „I tak będą jedną duszą i jednym ciałem.” To jest ta wspólnota, w której człowiek ma naładować akumulatory, pokrzepić się, żeby znowu wyjść do świata. Jakie to jest smutne kiedy człowiek zmęczony życiem, tą burzą, która jest na zewnątrz, walką o utrzymanie rodziny, pracy, wraca do domu - tak jak okręt do portu - a okazuje się, że tam jeszcze większa burza niż na zewnątrz… Jedni drugich brzemiona noście!
Za wywoływanie niepotrzebnych konfliktów, kłótni, niepokojów, przepraszamy Cię Panie.
Psychologia mówi, że mężczyzna w życiu kieruje się sprawiedliwością a kobieta troską. Św. Weronika kierowała się troską, kiedy przełamała strach i kordon żołnierzy, aby wytrzeć twarz Chrystusowi. Kobieta jest powołana do troski, ale troska to nie jest jeszcze miłość. Troska to nie jest jeszcze miłość! Do troski trzeba dołożyć Hymn o Miłości św. Pawła. Na początku hymnu są słowa „Choćbym sprzedał majętność swoją, a ciało wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.” Czyli, choć bym się poświęcał tak, że żyły bym sobie wypruwał, a miłości bym nie miał, byłbym niczym! Co to jest za troska, której nie towarzyszy łagodność, cierpliwość, nie szukanie swego? Taka troska staje się terroryzmem! Taka troska uczyni Cię perfekcyjną panią domu, zarządcą wspólnoty mieszkaniowej, ale nie żoną i matką. Żoną i matką czyni miłość, a miłość: łaskawa jest, cierpliwa jest, nie zazdrości, nie unosi się gniewem, nie unosi się pychą, nie szuka swego.
Za fałszywą troskę, za fałszywą sprawiedliwość, przepraszamy Cię Panie.
Drugi upadek w małżeństwie wiąże się z pielęgnowaniem skutków grzechu pierworodnego. Adam zapytany przez Boga: „Czy zjadłeś owoc z drzewa, z którego zakazałem Ci jeść?” odpowiada: „Niewiasta, która postawiłeś przy mnie, dała mi i zjadłem.” Czy tak postępuje mężczyzna?! On, który powinien wziąć swoja żonę w obronę, zwala na nią winę. Jakże często powtarza się ta sytuacja w małżeństwie. Gdy zaistnieją trudności, niepowodzenia, zamiast się wzajemnie wspierać, nawzajem oskarżają. Na zewnątrz, gdy idą w gości, prezentują się tak wspaniale, że inni im zazdroszczą, jak się świetnie dobrali. Dla obcych są przemili, kulturalni, wyrozumiali, a dla siebie - jak wilki. Jakie to jest szatańskie być milszym dla kogoś obcego, komu nic się nie zawdzięcza, niż dla tego, kto mi życie poświęcił! Jakie to jest szatańskie! Takie małżeństwo jest jak grób pobielany, o którym mówił Chrystus w Ewangelii: Z zewnątrz zadbany, a wewnątrz cuchnący.” A przecież ostatnią modlitwą Pana Jezusa w Wieczerniku, była modlitwa o jedność Jego uczniów: „Ojcze proszę Cię, aby stanowili jedno, jak My jedno stanowimy!”
Za grzechy przeciwko jedności małżeńskiej, przepraszamy Cię Panie!
Niewiasty przyszły współczuć Chrystusowi, jednak Chrystus się im nie zwierza, Chrystus je pociesza. On je pociesza, ale się im nie zwierza… Najgorszym błędem w małżeństwie jest zwierzanie się koledze czy koleżance, kiedy przychodzą trudne dni. Jest tak zasada, że ten jest mi bliski, z kim mi się dobrze rozmawia. Jeśli będzie Ci się z kolegą czy koleżanką lepiej rozmawiać, niż z współmałżonkiem, to będzie ci bliżej do rozwodu! Tak ważne jest pielęgnowanie dialogu małżeńskiego. Uczenie się go. Przecież chcesz, by współmałżonek był z Tobą szczęśliwy, więc miej odwagę pokornie wysłuchać o tym, co go uwiera.
Za zaniedbania w dialogu małżeńskim, za przekładanie dialogu małżeńskiego, za odmawianie dialogu, przepraszamy cię Panie.
Trzeci upadek związany jest z nie dotrzymaniem wierności przysiędze małżeńskiej. W dniu ślubu narzeczeni wypowiadają słowa: „Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.” Wierność należy rozumieć w znaczeniu ścisłym i szerokim. W ścisłym nie trzeba tłumaczyć. A co to znaczy wierność w znaczeniu szerokim? To znaczy, że jesteśmy wierni tej miłości, która nas połączyła, że pielęgnujemy ją. Zanim zaistnieje niewierność ścisła, najpierw zaistnieje niewierność szeroka. Zanim mąż zdradzi żonę, to najpierw poczuje się zdradzony przez nią z jej obowiązkami: z żelazkiem, pralką, odkurzaczem, dziećmi, matką. Zanim żona zdradzi męża, to najpierw poczuje się przez niego zdradzona z pracoholizmem, garażem, komputerem, telewizorem, kolegami itd.
Za brak pielęgnowania miłości w małżeństwie, przepraszamy Cię Panie.
Kiedy ktoś do ciebie szczerze mówi, to się przed tobą obnaża. Jak ktoś przychodzi do spowiedzi, to się też obnaża i kapłan musi się pilnować, żeby nie być przykrym, bo jeśli ktoś się przed tobą obnaża, to trzeba to potraktować z największym szacunkiem. Jeżeli przed tobą obnaża się współmałżonek i mówi co myśli, co leży mu na sercu, to nie możesz być jak amerykański kryminał, w którym policjanci mówią: „Masz prawo milczeć, bo każde słowo może zostać użyte przeciwko tobie” – prędzej czy później. Kto się przed tobą otworzy? Kto ci powie coś szczerze? Co będziesz wiedzieć o swoich dzieciach, które dla bezpieczeństwa będą wolały się zamknąć w sobie?
Za nieuszanowanie intymności w dialogu, przepraszamy Cię Panie.
To jest stacja człowieka dojrzałego. Miałeś takie plany na życie, pomysły, marzenia, ambicje... Przyszło małżeństwo, przyszła praca zawodowa… Z karierą wcale nie jest tak prosto. Życie małżeńskie to częściej zadania niż doznania… Życie cię ukrzyżowało, ale nie tylko ciebie, bo taka jest stacja każdego dorosłego, i tego w sutannie i tego w małżeństwie. Życie nas krzyżuje. Rzecz w tym, żeby - tak jak widzimy to u świętych - wytrwać w tym ukrzyżowaniu do końca. To przynosi owoc, to jest nasienie następnych wyznawców. To naprawia historię Twojej rodziny, parafii i Ojczyzny. „Kto chce iść za Mną, niech przekreśli samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.”
Daj nam Panie łaskę wytrwałości i wierności, prosimy Cię Panie.
Paradoks, że w śmierci jest życie! Co miała Matka Teresa, co miał Jan Paweł II, co mieli inni święci z tego, że dali się przybić do krzyża i na tym krzyżu umarli? Co Oni mieli ze swojego życia? Jakie mieli wczasy, jaki wypoczynek, jaki mieli majątek, co po sobie zostawili poza brewiarzem? Co oni z tego mieli? MIELI SIEBIE!!! Nie byli niewolnikami swoich chorych ambicji, nie byli niewolnikami swoich namiętności, swojej pychy – byli WOLNI! A człowiek wolny może kochać pełną piersią, człowiek wolny może być odpowiedzialny, to znaczy może wziąć obowiązki na siebie. Ten, kto jest niewolnikiem swoich namiętności, będzie służył swoim namiętnościom, sam siebie zniewala. Tylko człowiek, który umarł dla samego siebie, może być wolny i prawdziwie żyć pełnią miłości! Sobór Watykański II mówi, co powtarzał Ks. Franciszek Blachnicki i Jan Paweł II: „Człowiek nie odnajdzie siebie inaczej, jak tylko jako bezinteresowny dar z siebie samego.”
Daj nam Panie tę wiarę, że śmierć jest życiem, że ziarno, żeby mogło wydać plon musi wpierw obumrzeć! Prosimy Cię Panie.
Dobrze gdy jest przy nas ktoś w sytuacji, gdy czujemy się „jak z krzyża zdjęci”, mocno poturbowani przez życie. Ktoś kto podaje rękę. Nic nie musi mówić, tylko po prostu jest! Wystarczy byś był, nic więcej! Miłość to jest być a nie mieć! To jest być przy kimś w jego sprawach, cierpieniu, a nie go posiadać. Oprócz mowy słów, jest też mowa obecności, trwania, towarzyszenia.
Daj nam Panie byśmy mieli odwagę przyjąć ukrzyżowane osoby i po prostu z nimi być.
Widziałem małżonków opłakujących śmierć współmałżonka… dopiero po śmierci opłakujących jego życie. Jaki to był dobry mąż! Jaka dobra żona! Kiedyś matka powiedziała do syna po śmierci męża: „jaki Twój ojciec był dobry.” Syn bez wahania odpowiedział: ”Mamo, powiedziałaś mu to za życia…?” „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą…” Powiedz dziś, jutro, powtarzaj często małżonkowi, że jest Ci bliski. Nie czekaj do jego śmierci, gdy będziesz to mógł powiedzieć obcym. Dobre słowo nic nie kosztuje.
Za brak ciepłych, życzliwych słów w małżeństwie i rodzinie, przepraszamy Cię Panie!
ks. Janusz Konysz
© 1996–2025 www.mateusz.pl