8 października
Ojcze nasz!
To już ósmy dzień października,
a my jeszcze nie zaczęliśmy Różańca.
Zaczęliśmy.
Uczyniliśmy znak krzyża,
aby wszystko zaczynać:
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Wyznaliśmy wiarę,
bo cóż to za Różaniec,
gdybym nie wyznał Bogu i ludziom:
wierzę!
Dziś przyszło nam pomyśleć
o najpiękniejszej pod słońcem modlitwie,
której nauczył nas sam Pan Jezus,
o modlitwie Ojcze nasz.
Pan Jezus był Człowiekiem Modlitwy.
Ewangelie mówią,
że przed ważniejszymi wydarzeniami
modlił się całą noc.
Apostołowie słabi byli w modlitwie.
Nawet w Ogrójcu zasnęli.
Mieli jednak chęć, aby modlić się
tak jak Pan Jezus.
Prosili więc:
Panie, naucz nas modlić się!
Tłumaczył im Pan Jezus:
Wy tedy modlić się będziecie
i nigdy nie ustawać.
Nie rozumieli tego.
Jak to,
modlić się bez przerwy dzień i noc?
Nie!
Wszystko uczyńcie modlitwą,
bo bez modlitwy człowiek
źle myśli,
źle decyduje
i źle czyni.
Wy tedy tak się modlić będziecie:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie,
święć się imię Twoje,
przyjdź królestwo Twoje,
i chyba dalej nie powinienem mówić,
bo to w moich ustach brzmi nieprawdą:
Bądź wola Twoja
jako w niebie, tak i na ziemi.
Nieprawda!
Ja tylko tak mówię,
ale czynię wiele rzeczy po swojemu.
A gdyby wola Boża była inna niż moja,
to gotów jestem naubliżać Bogu
albo stracić wiarę.
Oj, kiepski ze mnie modlitewnik.
Kiedy ja się nauczę zaufania Bogu?
Przecież wie Ojciec wasz niebieski,
czego wam potrzeba.
Wiem, że wie,
ale dlaczego już, od zaraz
nie przychodzi mi z pomocą?
Bo Bóg wie lepiej,
co jest dla mnie dobre.
O chleb powszedni to umiem prosić.
Jest jeszcze jedna prośba,
której nie powinienem mówić
bez nawrócenia:
Odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy
naszym winowajcom.
Naprawdę?
A gdyby tak się stało?
Nie daj, Boże!
Przecież ja nie odpuściłem winowajcy.
Łatwo jest mówić modlitwę,
ale jak trudno się modlić.
Polsko, Ty moja!
Wszak myśmy z Twego zrobili nazwiska
pacierz, co płacze i piorun, co błyska.