www.mateusz.pl/wam/poslaniec

ZBIGNIEW KUBACKI SJ

Szansa i wyzwanie

 

Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, 11/2009

Czy we współczesnym, liberalnym świecie dialog międzyreligijny może być praktyczną realizacją przykazania miłości Boga i bliźniego?

 

Dlaczego dialog?

Od czasu II Soboru Watykańskiego słowo“dialog” wyznacza jedną z istotnych perspektyw misji ewangelizacyjnej Kościoła we współczesnym świecie. Mówi się o dialogu z kulturą, religii z nauką, o dialogu ekumenicznym. Także dialog międzyreligijny wpisuje się w tę szeroką perspektywę misji Kościoła. Najlepszym, żywym przykładem jest tu długi pontyfikat Jana Pawła II. Papieża Polaka można nazwać papieżem dialogu międzyreligijnego. Kiedy ciężko chorował, a następnie na oczach całego świata umierał, modlili się za niego nie tylko katolicy czy chrześcijanie, ale również wyznawcy innych religii. Na jego pogrzebie byli obecni przedstawiciele największych religii świata. Zaraz po jego śmierci na całym świecie pojawiły się wypowiedzi wielu przedstawicieli religii poza chrześcijańskich, by wyrazić podziw, uznanie i wdzięczność za to, co ten Papież uczynił dla zbliżenia chrześcijaństwa z poszczególnymi religiami oraz dla budowania pokoju i sprawiedliwości na świecie. Przywołajmy tu zorganizowany z inicjatywy Jana Pawła II Światowy Dzień Modlitw o Pokój 27 października 1986 r. w Asyżu. Wzięło w nim udział 47 delegacji reprezentujących – poza chrześcijańskimi – 13 religii świata. Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który w Damaszku, podczas pielgrzymki śladami św. Pawła do Syrii, przekroczył próg meczetu. Z różnymi grupami muzułmanów spotkał się ponad 60 razy, podkreślając, że islam i chrześcijaństwo winny się respektować i wspólnie pracować na rzecz budowania pokoju na świecie i walki z prądami fundamentalistycznymi. Jeszcze większą otwartość i chęć dialogu wykazywał wobec Żydów. Jego stosunek do tradycji żydowskiej był wyjątkowy i jedyny. Szczególna więź Jana Pawła II z Żydami miała podłoże zarówno teologiczne, jak i osobiste, datujące się jeszcze z okresu jego dzieciństwa w Wadowicach. Żydów określał mianem “ludu Starego Przymierza” albo nazywał “naszymi starszymi braćmi w wierze”. 13 kwietnia 1986 r., jako pierwszy papież po św. Piotrze, Jan Paweł II wszedł do synagogi i pobłogosławił znajdujących się tam Żydów, a w roku jubileuszowym (2000) udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej. W Jerozolimie modlił się przy Ścianie Płaczu. Odwiedził i wygłosił przemówienie w Instytucie Pamięci Yad Vashem. Papież Polak spotykał się i promował dialog nie tylko z wyznawcami judaizmu i islamu, ale także innych religii świata. Prawie podczas każdej swojej pielgrzymki zagranicznej spotykał się z przedstawicielami dominujących w danym kraju religii. Zapytajmy: Dlaczego od czasu Soboru Watykańskiego II Kościół zajmuje się dialogiem międzyreligijnym? Odpowiedź znajdujemy m.in. w dokumencie Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego i Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, pt. Dialog i przepowiadanie (1991), w którym czytamy, że dialog ten jest istotnym składnikiem jedynej misji ewangelizacyjnej Kościoła. Innymi słowy, misja ewangelizacyjna Kościoła nie ogranicza się jedynie do samego przepowiadania, nawracania, chrzczenia i zakładania wspólnot kościelnych. Oczywiście, tego nie należy pomijać ani zaniedbywać. Jednak, jak podkreśla nauczanie Magisterium Kościoła ostatnich lat, także dialog międzyreligijny jest autentycznym składnikiem jedynej misji ewangelizacyjnej Kościoła.

Racje i niebezpieczeństwa

Wspomniany dokument Dialog i przepowiadanie wyszczególnia cztery formy dialogu. Po pierwsze, jest to “dialog życia”, gdzie ludzie starają się żyć w duchu otwartości i dobro sąsiedztwa, dzieląc wspólne radości i zmartwienia, problemy i ludzkie przedsięwzięcia. Tę formę dialogu może i powinien prowadzić każdy chrześcijanin. Drugą formą dialogu międzyreligijnego jest “dialog dzieł”, gdzie istnieje współpraca mająca na celu integralny rozwój i całkowite wyzwolenie człowieka. Takim przykładem jest wspólne działanie organizacji spod znaku Czerwonego Półksiężyca i Czerwonego Krzyża w niesieniu pomocy ofiarom trzęsień ziemi czy innych katastrof. Kolejną wyszczególnioną formą jest “dialog i wymiana teologiczna”. Ta forma dialogu zarezerwowana jest niejako dla specjalistów (teologów), którzy poszukują pogłębienia ich własnego dziedzictwa religijnego oraz docenienia duchowych wartości jednych przez drugich. Na czwartym miejscu wymienia się “dialog doświadczenia duchowego”, gdzie osoby zakorzenione w ich własnych tradycjach religijnych dzielą duchowe bogactwa, na przykład w odniesieniu do modlitwy i kontemplacji, wiary i dróg poszukiwania Boga lub Absolutu (Dialog i przepowiadanie, 42). Wszystkie cztery formy są ważne i istotne.

Dlaczego dialog międzyreligijny jest tak istotnym czynnikiem misji ewangelizacyjnej? Wymienić można przynajmniej trzy racje. Po pierwsze, poprzez dialog zwalcza się uprzedzenia, stereotypy oraz postawy fundamentalistyczne wobec wyznawców innej religii, co było często przyczyną konfliktów, prześladowań, a nawet wojen religijnych. Po drugie, przyczynia się on do budowania pokoju i sprawiedliwości na świecie. Po trzecie, dobrze rozumiany dialog międzyreligijny prowadzi do zgłębiania tajemnicy Bożego planu zbawienia. Źle rozumiany niesie z sobą pewne niebezpieczeństwa.

Opublikowana w 2000 r. przez Kongregację Nauki Wiary deklaracja Dominus Iesus wskazuje na istotne niebezpieczeństwa, jakie na skutek otwartości na dialog z wyznawcami innych religii wkradły się do teologii chrześcijańskiej, także katolickiej. Dotyczą one trzech istotnych kwestii teologicznych. Pierwszą, najważniejszą, jest rozumienie jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa. Niektórzy teologowie chrześcijańscy, chcąc za wszelką cenę promować dialog międzyreligijny jak równy z równym, posuwają się do zakwestionowania najbardziej tradycyjnej i podstawowej prawdy chrześcijańskiej, jaką jest wyznanie wiary, że Jezus Chrystus jest jedynym i powszechnym Zbawicielem. Dlatego dokument Kongregacji przypomina, że w Nowym Testamencie powszechna wola zbawcza Boga łączy się ściśle z jedynym pośrednictwem Chrystusa (Dominus Iesus, 13). Teologom pozostawiona jest wolność w szukaniu najlepszej teorii tłumaczącej prawdę wiary, że wydarzenie śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa jest wydarzeniem zbawczym o wymiarze powszechnym przekraczającym granice czasu i przestrzeni. Innymi słowy, że wszyscy zbawieni, zarówno ci, którzy żyli przed Jezusem, jak i ci żyjący po Nim, są zbawieni przez Niego, gdyż – jak uczy Pismo – nie dano ludziom innego pod niebem imienia, w którym by mieli być zbawieni (Dz 4, 12).

Zbawienie poza Kościołem?

Druga istotna kwestia dotyczy rozumienia roli zbawczej Kościoła. Tradycyjnie od czasów Ojców Kościoła funkcjonował aksjomat mówiący, iż poza Kościołem nie ma zbawienia. Wielu – nie tylko wiernych, ale także wybitnych teologów – błędnie interpretowało tę formułę. Rozumiano ją w sposób literalny i nauczano, że – zwłaszcza po przyjściu Chrystusa na świat – zbawieni mogą być jedynie ci, którzy przyjęli Chrzest lub go wyraźnie pragnęli. Taka interpretacja została ostatecznie odrzucona przez Święte Oficjum po konflikcie w 1948 r. między arcybiskupem Bostonu Richardem Cushingem i wybitnym jezuickim teologiem Leonardem Feeneyem. Ten ostatni oskarżył arcybiskupa Bostonu o herezję, gdyż ów dopuszczał możliwość zbawienia dla ludzi znajdujących się poza Kościołem widzialnym. Ojciec Feeney twierdził bowiem, że do zdefiniowanego dogmatu wiary przynależy stwierdzenie, iż nie ma zbawienia poza Kościołem rzymskokatolickim. Wielu teologów uważa, iż należy całkowicie porzucić ten aksjomat. We współczesnych dokumentach Magisterium Kościoła jest on jednak wciąż przywoływany, chociażby we wspomnianej deklaracji Dominus Iesus. Kongregacja stwierdza, że formułę: Poza Kościołem nie ma zbawienia należy rozumieć w sensie następującym: Dla tych, którzy nie są w sposób formalny i widzialny członkami Kościoła, “Chrystusowe zbawienie dostępne jest mocą łaski, która, choć ma tajemniczy związek z Kościołem, nie wprowadza ich do niego formalnie, ale oświeca ich w sposób odpowiedni do ich sytuacji wewnętrznej i środowiskowej. Łaska ta pochodzi od Chrystusa, jest owocem Jego ofiary i zostaje udzielana przez Ducha Świętego”. Ma ona związek z Kościołem, który“swój początek bierze wedle planu Ojca z posłania Syna i posłania Ducha Świętego” (Dominus Iesus, 20). Zawartą w tym aksjomacie prawdę wiary katolickiej II Sobór Watykański wyraził w nauczaniu o Kościele jako powszechnym sakramencie zbawienia (Lumen gentium, 48). Ponieważ Kościół jako mistyczne Ciało Chrystusa, którego Głową jest On sam, jest zawsze w tajemniczy sposób złączony z Jezusem Chrystusem Zbawicielem i podporządkowany Mu jako Głowie, w planie Bożym ma nieodzowny związek ze zbawieniem każdego człowieka (Dominus Iesus, 20).

Ubogacające wyzwanie

Trzecia istotna kwestia dotyczy rozumienia roli religii niechrześcijańskich w Bożym planie zbawienia. Czy Bóg może się nimi posługiwać w udzielaniu swojej łaski innym wyznawcom? Czy powstały one z woli i ustanowienia Bożego, czyli z Bożego prawa (de iure)? Czy raczej powstały jako wynik naturalnego dążenia człowieka do Boga, a zatem nie istnieją de iure (z prawa), ale de facto? Tu rozbieżność stanowisk jest bardzo duża. Za uznaniem religii nie-chrześcijańskich jako istniejących de iure, czyli z woli i ustanowienia Bożego, opowiadają się nie tylko teologowie tzw. opcji pluralistycznej, która odrzuca jedyność i powszechność zbawczą Jezusa Chrystusa i Kościoła, ale także niektórzy teologowie tzw. opcji inkluzywistycznej, którzy te dwie zasadnicze prawdy wiary przyjmują. Nauczanie Magisterium Kościoła jest jednak odmienne. W deklaracji Dominus Iesus Kongregacja Nauki Wiary przeciwstawia się uznaniu pluralizmu religijnego jako istniejącego de iure (czyli jako zasadę) (por. Dominus Iesus, 4). Nie oznacza to wcale zanegowania wszelkich pozytywnych wartości istniejących w tych religiach. W deklaracji czytamy: Z pewnością, różne tradycje religijne zawierają i ofiarują elementy religijności, które pochodzą od Boga i stanowią część tego, co“Duch Święty działa w sercach ludzi i w dziejach narodów, w kulturach i w religiach” (Dominus Iesus, 21).

Pomimo związanego z nim niebezpieczeństwa relatywizmu dialog międzyreligijny jest dużą szansą dla Kościoła i dla świata, ale także wyzwaniem dla jego uczestników. Jest też szansą, ponieważ ubogaca. Pierwszym zadaniem dialogu jest bowiem wzajemne poznanie się – poznanie partnera dialogu oraz bogactwa jego religii. Takie spotkanie może ubogacić. Ale dialog jest jednocześnie wyzwaniem skierowanym do mojej wiary. Partner dialogu zadaje bowiem pytania: Co jest istotą twojej wiary? Czy na pewno musisz wierzyć we wszystko? A może możesz z czegoś zrezygnować, by nasze poglądy były bardziej zbieżne? Kiedyś kard. Carlo M. Martini porównał uczestników dialogu międzyreligijnego do ewangelicznej przypowieści o talentach, która kończy się słowami: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma (Łk 19, 26). Ten wybitny hierarcha Kościoła katolickiego chciał przez to powiedzieć, że dialog międzyreligijny ubogaca tych jego uczestników, którzy mają silną tożsamość religijną. Dla osób nie posiadających ugruntowanej wiary religijnej dialog, zwłaszcza ten prowadzony na poziomie teologicznym, może mieć charakter destrukcyjny. Istotą jego nie jest bowiem szukanie wspólnego mianownika dla wielu religii, z jednoczesną rezygnacją z tego, co stanowi istotę i odmienność danej wiary. Istotą dialogu jest szukanie śladów Boga działającego także w innych religiach.

 

Ks. Zbigniew Kubacki – jezuita, dr hab. teologii, dziekan Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Formację zakonną odbył w Krakowie, Warszawie i Paryżu.

 

Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, listopad 2009

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl