www.mateusz.pl/wam/poslaniec

MARCIN GAŁKA SJ

Lectio divina, czyli spotkanie ze Słowem

 

Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, 10/2008

Już z samej nazwy lectio divina wynika, że tego typu komunikacja poprzez pobożne czytanie Biblii odbywa się w kontekście wiary. Człowiek wchodzący w relację z Bogiem podczas lectio divina pragnie, by światło Bożego Słowa oświecało różne jego drogi codziennego życia.

Zażyłość z Biblią

Kiedyś znany polski pisarz żydowskiego pochodzenia, później katolicki interpretator i tłumacz Biblii Roman Brandstaetter w książce Krąg biblijny podzielił się swoim doświadczeniem obecności tej Świętej Księgi w domu rodzinnym: Biblia leżała na biurku mojego dziadka. Biblia leżała na stołach moich praojców. Nigdy w bibliotece. Zawsze na podręczu. W naszym domu nikt Biblii nigdy nie szukał, nigdy również nie słyszałem, aby ktokolwiek pytał, gdzie ona leży. Wiadomo było, że u dziadków na biurku, u nas na małym stoliku obok fotela, w którym wieczorami zwykł siadywać ojciec. Miejsce, na którym leżała Biblia, było dla mnie miejscem wyróżnionym... Od najmłodszych lat byłem świadkiem nieustannej manifestacji świętości tej Księgi, jej kultu i wywyższania. Samo jej otwarcie jest już aktem podniosłym. W mistycznym Zoharze jest napisane: Gdy wyjmuje się Świętą Księgę, aby z niej czytać, otwierają się niebieskie bramy miłosierdzia i wzniecają miłość na wysokościach. Ojciec opowiadał mi, że pradziadek, ilekroć sięgał po Biblię, mył uprzednio ręce i modlił się o łaskę mądrego czytania. Jak ważną rolę przypisywano tej Świętej Księdze w rodzinie Brandstaetterów świadczy również – sporządzony na kilka dni przed śmiercią – testament jego dziadka, którego treścią pisarz podzielił się z czytelnikami we wspomnianym Kręgu biblijnym: (...) Będziesz Biblię nieustannie czytał – powiedział do mnie. – Będziesz ją kochał więcej niż rodziców... Więcej niż mnie... Nigdy się z nią nie rozstaniesz... A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi. 

W jakże podobnym tonie brzmią słowa z orędzia papieża Benedykta XVI na XXI Światowy Dzień Młodzieży w 2006 roku: Drodzy młodzi, zachęcam was, abyście wchodzili w zażyłość z Biblią, abyście trzymali ją w zasięgu ręki, tak aby była dla was niczym kompas wskazujący drogę, którą należy iść. Czytając ją, nauczycie się poznawać Chrystusa.

Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei verbum przypomina w sposób doniosły, iż Kościół miał zawsze we czci Pisma Boże, podobnie jak samo Ciało Pańskie (nr 21). Przytaczając zaś wypowiedź św. Hieronima, iż nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa, tak zaleca szczególnie tym, którzy zajmują się przepowiadaniem słowa Bożego: Niech więc chętnie do świętego tekstu przystępują czy to za pośrednictwem świętej liturgii obfitującej w Boże słowa, czy też poprzez pobożne czytanie, czy wreszcie przez odpowiednie instytucje i inne pomoce. (...) Niech jednak pamiętają, że czytaniu Pisma Świętego powinna towarzyszyć modlitwa, aby stało się ono rozmową pomiędzy Bogiem a człowiekiem (nr 25).

W świetle powyższych wypowiedzi nietrudno zauważyć, że zaakcentowane walory Biblii mogą stanowić dla człowieka wierzącego szczególnie aktualną zachętę do jej czytania. Jest to intrygująca propozycja lekturowa zwłaszcza dla tych, którzy mają Biblię w domu i chcieliby wejść w głębszą relację z jej duchowym przesłaniem, ale Księga ta wydaje im się za trudna i często nie wiedzą, jak się do niej zabrać. A przecież Pismo Święte to jakby duża biblioteka Ksiąg Starego i Nowego Testamentu, zawierająca m.in.: ewangelie, listy, teksty historyczne, mądrościowe, dydaktyczne, miłosne, psalmy, a nawet lamentacje czy przysłowia. Biblia zawiera pasaże, pokazujące, jak Bóg objawia się człowiekowi w różnych okresach jego życia, towarzysząc mu na tej drodze. Jest On zatem przez swoje Słowo – Emmanuelem, czyli „Bogiem z nami” (Iz 7,14; Mt 1, 23).

Przyjrzyjmy się zatem jednemu z najstarszych sposobów czytania Świętej Księgi metodą zwaną lectio divina, dzięki której percepcja słowa Bożego może być dużo łatwiejsza, a spotkanie Boga z człowiekiem znacznie pełniejsze.

Co to jest lectio divina?

Lectio divina to modlitwa na bazie Pisma Świętego, popularna wśród Ojców Kościoła, a potem aplikowana do różnych form duchowości zakonnej, szczególnie w średniowieczu. Elementy jej występują również w duchowości ignacjańskiej i są wykorzystywane szczególnie podczas tzw. rekolekcji ignacjańskich w postaci medytacji czy też kontemplacji. Zaproponowane poniżej krótkie wprowadzenie do lectio divina, oparte głównie na fragmentach biblijnych, ma na celu w najprostszy sposób wprowadzić człowieka w relację z Bogiem poprzez Pismo Święte.

Wstęp do modlitwy

Przed rozpoczęciem lectio divina, aby uspokoić swojego ducha i stanąć w pełnej otwartości na przyjęcie słowa Bożego, interesującą propozycją wydaje się przeczytanie np. Psalmu 139: Przenikasz i znasz mnie Panie... Taki wyjątkowy stan zjednoczenia Boga z człowiekiem pamiętają szczególnie ci, którzy wywodzą się z ruchów i grup kościelnych, praktykujący oazowy Namiot Spotkania, czyli niejako wcielanie się w postać Mojżesza, spotykającego się z Bogiem w Namiocie Spotkania, podczas drogi do Ziemi Obiecanej (Wj 33, 7-11). Jako alternatywnej metody można użyć także obrazu Eliasza, któremu Pan – gdy ów na Jego rozkaz stanął w Bożej Obecności – objawił się nie w wichurze, trzęsieniu ziemi czy też ogniu, ale w łagodnym powiewie (1 Krl 19, 11-13). Po kontemplacji tych fragmentów można przejść do samej lectio divina, która składa się z czterech głównych etapów: lectio, meditatio, oratio, contemplatio.

Modlitwa właściwa

Lectio – ten etap wchodzenia w relację z Bogiem poprzez Biblię zawiera przeczytanie, czasami nawet kilkakrotne, wybranego fragmentu. Staramy się w tej fazie najpierw uchwycić ogólny sens danej perykopy biblijnej. Ważne są tutaj postacie, miejsce, czas, wydarzenia czy też inne towarzyszące informacje. Następnie warto przypatrzeć się najbliższemu kontekstowi tegoż fragmentu. Dobrze jest również sprawdzić, czy dany tekst nie występuje jeszcze w innej księdze biblijnej – możemy wtedy porównać zbieżności, zobaczyć ewentualne różnice tekstualne, a tym samym wzbogacić się o dodatkowe informacje (pomocne są tutaj tzw. sigla biblijne). Zadajemy sobie również pytanie o celowość – dlaczego dane wydarzenie, sytuacja czy też mowa została właśnie tak przedstawiona? Trzeba starać się określić formę literacką danego tekstu, tzn. czy jest to psalm, list, przysłowie czy może ewangelia itp. Jeżeli znamy języki biblijne, to warto się przyjrzeć znaczeniom ważniejszych wyrażeń, sformułowań czy też tzw. aparatowi krytycznemu, pokazującemu różnorodność wariantów tekstualnych tegoż fragmentu w zachowanych kodeksach, manuskryptach czy też papirusach. Na etapie lectio trzeba także zastanowić się nad indywidualnym rozumieniem danego tekstu w kontekście tradycji interpretacyjnych Kościoła, pamiętając, iż żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśnienia (2 P 1, 20b; por. także Dei verbum, 9, 10).

Aspekt wiary – jak to już zaznaczyliśmy – jest najważniejszy w lectio divina. W tym punkcie warto się zatem szczególnie przyjrzeć dostępnym komentarzom biblijnym, dokumentom, czy też innym teologicznym pomocom pokazującym bogactwo interpretacyjne wybranego fragmentu w kontekście wiary.

Meditatio – ten etap zawiera się w głębszym adaptowaniu, jakby przeżuwaniu tego, co uprzednio przyswoiliśmy na etapie lectio – podobnie jak Ezechiel poproszony przez Boga, by zjadł zwój i nasycił nim swoje wnętrzności, a w jego ustach był słodki, jak miód (por. Ez 3, 1-3). Tutaj również, na wzór Maryi, która zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała w swoim sercu (Łk 2, 19), jesteśmy zaproszeni, aby zapytać się o swoje reakcje na słowa wybranego fragmentu.

Tak jak we wcześniejszym etapie staraliśmy się uchwycić sens biblijnej perykopy i osadzić ją w ogólnym kontekście, tak w meditatio zalecane jest raczej, aby sercem usłyszeć to, co Bóg nam chce poprzez ten tekst powiedzieć. Trzeba zatem pozwolić, by Słowo stawało się w nas jak miecz obosieczny – czyli żywe i skuteczne, osądzające pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12-13). Dlatego warto się pytać o swoje postawy wobec tego, co jest nam tutaj dane bądź zadane... Szczególnie zaś przyglądajmy się tym fragmentom, których wymowy do końca nie rozumiemy lub nie potrafimy w danym momencie uchwycić w nich Bożego przesłania. Może być bowiem w nich coś wyjątkowego, na wzór skarbu ukrytego w roli (Mt 13, 44). Starajmy się zatem pozwolić Bożemu słowu wsiąkać w nasze wnętrze, aby wydało owoc zrozumienia w odpowiednim czasie.

Oratio – na tym etapie jesteśmy zaproszeni do wyrażenia swojej modlitewnej odpowiedzi na to, co się objawiło po lectio i meditatio. Ważne jest, aby starać się wypowiadać sercem, czyli raczej wejść z Bogiem w dialog mający na celu pogłębienie żywej relacji z Nim. Pamiętajmy, aby unikać zbędnej gadaniny (Mt 6, 7-8). Trzeba mieć zatem na uwadze, aby używać słów konkretnie i z szacunkiem tak, jak uczy Kohelet: Nie bądź pochopny w słowach, a serce twe niech nie będzie zbyt skore, by wypowiedzieć słowo przed obliczem Boga, bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi! Przeto niech słów twoich będzie niewiele (5, 1). Warto wypowiedzieć się przed obliczem Boga osobiście, rozmawiając o swoich reakcjach – radościach skłaniających do uwielbienia, ale także o tym, co może trapić, powodować zawstydzenie czy wręcz poczucie bezsilności.

Na etapie oratio należy zatem rozmawiać z Bogiem podobnie, jak Pan rozmawiał z Mojżeszem w Namiocie Spotkania – czyli twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (Wyj 33, 11a), tak aby nadać tej relacji bardziej indywidualny, personalny charakter.

Contemplatio – ten ostatni etap modlitwy lectio divina ma nas całkowicie zjednoczyć z Bogiem, poprzez trwanie Jego Ducha w nas. Jest to stan podobny do tego, który odczuwamy, zachwycając się np. pięknym widokiem. Instynktownie zatrzymujemy się wówczas, aby kontemplować tę chwilę, a wewnętrzna radość odbiera nam dech w piersiach. Pragniemy trwać w tym błogostanie w nieskończoność. Nie potrzeba nam słów, gdyż czujemy, że jakaś wszechobecna i wszechogarniająca nas siła czuje i rozumie to, co my. W pewnym sensie, może to być porównane do Bożej obecności, którą – jak możemy wyczytać z Biblii – byli obdarowani Adam i Ewa w Raju, czyli do obcowania z Bogiem przechadzającym się po Ogrodzie w porze powiewu wiatru... (Rdz 3, 8a). W podobny sposób św. Paweł wyraził tę rzeczywistość podczas swojej przemowy na Areopagu w Atenach, kiedy nawiązując do Bożej wszechobecności, powiedział: Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 27-28). Takie stany zjednoczenia z Bogiem znane są także w duchowości ignacjańskiej. Szczególnie do tego etapu lectio divina nawiązują rozważania św. Ignacego Loyoli związane z kontemplowaniem różnych aspektów Objawienia i zbawienia. Dotyczy to zwłaszcza wyznania w kulminacyjnej kontemplacji Ad Amorem, gdy doświadczając wszechobecnej Bożej miłości, prosi on, aby Bóg przyjął wszystko, co posiada, na Jego wyłączne rozporządzanie.

Na etapie contemplatio ważne jest zatem, aby człowiek trwał z własnej woli przy Bogu całym sobą, nie tylko rozumem, ale i sercem. Ważne jest, aby chłonął Boże słowo wszystkimi zmysłami, gdyż Bóg nie pozostawi nas samymi i podaruje nam cząstkę swej mądrości poprzez wybrany fragment Biblii.

Owoce spotkania

Ze spotkania z objawiającym się Bogiem w Biblii nikt nie wychodzi nieobdarowany. Różne są jednak owoce obcowania ze słowem Bożym. Czasem po takiej lekturze Pisma Świętego rodzi się okrzyk radości, podobnie jak w sercach uczniów idących do Emaus: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? (Łk 24, 32). Bywa i tak, jak z Mojżeszem, który zstępował z góry Synaj, nie wiedząc, że skóra na jego twarzy jaśniała (Septuaginta używa tutaj czasownika oznaczającego „chwalić, uwielbiać”) na skutek rozmowy z Bogiem (Wj 34, 29).

Tak dzieje się również z sercem każdego wierzącego. Lectio divina jako jedna z najstarszych metod czytania Pisma Świętego niech zatem pomaga nam w głębszym zaprzyjaźnieniu się z tą Świętą Księgą.

 

Ks. Marcin Gałka – jezuita, absolwent Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie (2003-2007), doktorant z zakresu biblistyki na Philosophisch-Theologische Hochschule Sankt Georgen we Frankfurcie nad Menem.

 

Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, październik 2008

 

 

 

© 1996–2008 www.mateusz.pl