HENRYK PIETRAS SJ
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, 12/2006 |
Z Dziejów Apostolskich i z Listów św. Pawła wiemy, że chrześcijanie od samego początku ustanawiali spośród siebie pewnych „starszych”, zwanych z języka greckiego prezbiterami. Innym stosowanym określeniem na nich był episkopos (czyli po polsku biskup), oznaczający nadzorcę, strażnika lub opiekuna.
Przez sto lat terminy „prezbiter” i „episkopos” były używane zamiennie. Tradycja ustanawiania starszych sięga już czasów Mojżesza: Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: „Zgromadź dla Mnie siedemdziesięciu mężów spośród starszych Izraela, o których wiesz, że są starszymi ludu i nadzorcami, i przyprowadź ich do namiotu Spotkania; niech tam staną razem z tobą” (Lb 11, 16). Mieli oni pomagać Mojżeszowi w prowadzeniu ludu przez pustynię. W Kościele ich funkcja poniekąd polegała również na prowadzeniu ludu, mieli oni jednak inne prawa i obowiązki; należało do nich: utrzymywanie domu, w którym spotykała się wspólnota chrześcijan, dzielenie darów przynoszonych przez wszystkich dla ubogich, ze szczególnym uwzględnieniem wdów i sierot, głoszenie kazań i przygotowywanie katechumenów do Chrztu. Przywilejem „starszych” było przewodniczenie Eucharystii i pierwsze miejsce na zebraniach. Jednak wszystko to trudno określić jako władzę, chyba że w sensie bardzo duchowym.
Szybko pojawił się też aspekt władzy sądowniczej. Początkowo, kiedy Kościół nie miał osobowości prawnej, władza sądownicza była tylko zwyczajowa; dotyczyła wewnętrznych spraw wspólnoty, bez żadnego przełożenia na jurysdykcję cywilną. Dopiero w IV wieku, po uznaniu chrześcijaństwa za religię oficjalną, cesarze kazali uznawać wyroki biskupie za wiążące.
Terminy „prezbiter” i „biskup” były używane zamiennie, dopóki Kościół był mały i w poszczególnych miastach była tylko jedna wspólnota. Około roku setnego chrześcijan było już na tyle dużo, że w większych miastach istniało po kilka wspólnot, z których każda miała swojego biskupa-prezbitera. Z formalnego punktu widzenia każda wspólnota była niezależna i nic ich z sobą nie musiało łączyć. Mogli się znać między sobą do jakiegoś stopnia, ale powstało niebezpieczeństwo zbytniego rozczłonkowania i niezależnego rozwoju poszczególnych wspólnot, tak że z czasem mogłaby na tym ucierpieć jedność Chrystusowego objawienia. Problem ten dawał się odczuć jako dotkliwy zwłaszcza tam, gdzie poszczególne wspólnoty używały różnych języków, jak na przykład w Rzymie, gdzie istniały wspólnoty języka greckiego i łacińskiego, a także oddzielne grupy judeochrześcijańskie. W Kościele zaczęły podnosić się głosy o konieczności wprowadzenia episkopatu monarchicznego; nie w sensie monarchii królewskiej, ale w sensie ustalenia jednego (monos – jeden) biskupa na miasto, z pozostawieniem na czele każdej wspólnoty własnego prezbitera. Dało to początek struktury Kościoła, którą mamy obecnie, z diecezjami i z parafiami.
W II wieku Kościół znalazł się w sytuacji, w której musiał oddzielić kompetencje biskupa i prezbitera. Nie mówimy tutaj o diakonach, gdyż stanowili oni grono pomocników biskupa i nie mieli żadnych własnych określonych kompetencji poza funkcją liturgiczną. Przede wszystkim służyli biskupowi w jego trosce o biednych i w sprawach porządkowych. Czasem nazywano ich „uszami i oczyma biskupa”, co miało znaczyć, że w jego imieniu wsłuchują się w potrzeby bliźnich i wypatrują potrzebujących; w praktyce jednak mogło znaczyć również to, że dzięki nim biskup wszystko wiedział. W tej nowej sytuacji biskup już nie tylko kierował swoją wspólnotą, ale i zarządzał prezbiterami podległych mu kościołów. On był instancją odwoławczą w kwestiach spornych, reprezentował Kościół swego miasta na spotkaniach biskupów, na których ustalano prawa mające obowiązywać w całym regionie.
Od II wieku były organizowane synody, na których spotykali się biskupi z sąsiedztwa, a od III wieku odbywały się one nieregularnie – w zależności od potrzeb. Kościół dostosowywał się do podziału administracyjnego Cesarstwa Rzymskiego i biskup stolicy prowincji, zwany metropolitą, zwoływał do siebie wszystkich biskupów ze swego terytorium. W IV wieku utarło się, że synody mają się odbywać dwa razy w roku. Z punktu widzenia sprawowania władzy w Kościele było to bardzo istotne. Podejmowano bowiem wspólnie decyzje dotyczące spraw dyscyplinarnych czy liturgicznych, rozstrzygano sprawy prawowierności co niektórych osób w przypadku podejrzenia o herezje, starano się zaradzić wszystkiemu, co mogłoby szkodzić jedności Kościoła. Ustalenia synodalne formułowano w kanony lub w list synodalny i rozsyłano je do sąsiednich prowincji, gdzie odczytywano je na tamtejszych synodach; czasem je zatwierdzano, a czasem tylko przyjmowano do wiadomości. Postanowienia niektórych synodów, na przykład z Kartaginy, z Rzymu czy z Antiochii okazywały się na tyle trafne, że zyskały uznanie powszechne i weszły w skład średniowiecznych kolekcji praw, a później do prawodawstwa Kościoła powszechnego. Niektóre z takich synodów zwoływał cesarz i nadawał ustalonym na nich kanonom rangę prawa cesarskiego. Z czasem zyskały one dodatkowy prestiż nie tylko z powodu poparcia imperatora, ale także dlatego, że w samym Kościele uznano je za Sobory Powszechne. Powszechność soborów polegała na tym, że pięciu patriarchów, czyli biskupów metropolitów najważniejszych stolic, zaaprobowało ich postanowienia. W starożytności dotyczyło to soboru w Nicei (325), w Konstantynopolu (381), w Efezie (431) i w Chalcedonie (451). Autorytet soboru płynął więc z jednej strony od władzy zwołującego go cesarza, z drugiej zaś od autorytetu pięciu patriarchów: Rzymu, Antiochii, Jerozolimy, Konstantynopola i Aleksandrii.
Niezależnie od władzy wykonywanej kolektywnie w Kościele rósł powoli autorytet i rosły uprawnienia biskupa Rzymu. W zachodniej części cesarstwa dokonało się to wcześniej, gdyż Rzym był jedynym miastem, w którym Kościół został założony przez Apostołów; i to przez samego Piotra i Pawła. Na Wschodzie wiele było Kościołów o apostolskich korzeniach i również tam uznawano autorytet następcy św. Piotra jako pierwszego pośród równych, któremu należy się pierwszeństwo, którego należy informować o ważniejszych sprawach całego Kościoła i z którego zdaniem wypada się liczyć. Z czasem na Zachodzie uznano nie tylko honorowe, ale również prawne pierwszeństwo biskupa Rzymu, na Wschodzie natomiast pozostano przy pierwszeństwie honorowym.
Ks. Henryk Pietras – jezuita, profesor, doktor habilitowany, wykładowca teologii ojców Kościoła, dyrektor Wydawnictwa WAM.
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, grudzień 2006
© 1996–2006 www.mateusz.pl