Miłość i Rodzina
Anna Zgierun-Łacina

2090

 

 

22.VII.2090

Taka jestem szczęśliwa! Dziś Andrzej zaproponował mi, żebyśmy byli razem. Nie tak jak dotąd, ale po prostu, no, aż mi to z wrażenia nie chce przejść przez gardło - zaproponował mi małżeństwo!!!

Trochę to może staromodne, nigdy nie myślałam, że czegoś takiego zapragnę, ale kiedy Andrzej dziś, nieśmiało, powiedział: wiesz... a może wzięlibyśmy ślub? - ku swemu zdumieniu nie tylko powiedziałam "Tak" ale poczułam się jak nigdy dotąd. Dobrze mi przecież było z Andrzejem, nie pragnęłam niczego więcej, a tymczasem, on - ten wolny ptak, zapragnął wyróżnić mnie wśród tłumu dziewcząt, dać mi do siebie jakieś szczególniejsze prawo...

 

30.VII.2090

Przez ostatnie dni wertujemy z Andrzejem kodeksy prawne i zastanawiamy się jaki typ kontraktu podpiszemy. Jolka ze swoim Józkiem wzięli najpierw ślub na trzymiesięczny okres próbny, kiedy rezygnacja nie powoduje żadnych ujemnych skutków dla którejkolwiek ze stron. Potem przedłużyli na rok i teraz znowu. Jolka mówi, że to najlepszy układ, bo co roku ma uroczyste ponowienie kontraktu i może paradować w tej prześlicznej białej sukni z trenem. A gdyby im "przeszło" to do końca roku jakoś wytrzymają. Fakt! Jeśli się zerwie kontrakt przed terminem - trzeba wypłacić drugiej stronie odszkodowanie. Nie wyobrażam sobie co prawda, żebym chciała nie być z Andrzejem, ale moja mama mówiła, że ona tez nie wyobrażała sobie, że mogłaby chcieć być z innym mężczyzna niż tato, czy potem wujek Marek, albo Rychu.

Smutno mi się robi, kiedy pomyśle, że to co jest miedzy mną a Andrzejem kiedyś się skończy.

 

1.VIII.2090

Dziś w telewizji mówili o Powstaniu Warszawskim. Jejku! jak to strasznie dawno! Był nawet ciekawy program, z którego dowiedziałam się, że kiedyś jak się brało ślub, to nie na rok, trzy, tylko od razu podpisywało się na cale życie. I kiedy ktoś zrywał, to go wykluczano z towarzystwa. Był nawet taki generał, zapomniałam jak on się nazywał, nie z powstania, ale wtedy w ogóle była wojna, który poznał inną kobietę i miał z tego powodu duże nieprzyjemności. Dziwne.

Ale były tez historie, kiedy oni nie widzieli się przez wiele lat, jakoś tak było, że ktoś musiał wyjechać za granice, nie zrozumiałam dobrze dlaczego nie mogli się widywać, no w każdym razie mimo tych lat ciągle nie uważali kontraktu za zerwany i czekali na siebie. Ale mi się wydaje, że to niemożliwe, w końcu kto to dzisiaj sprawdzi...

 

2.VIII.2090

Postanowiliśmy wziąć ślub na rok. Bez okresu próbnego. Andrzej powiedział, że okres próbny to mieliśmy przez ostatnie półtora roku i on co miesiąc po urzędach biegać nie będzie. Właściwie to zastanawialiśmy się, czy nie wziąć od razu na 3 lata, ale taki ślub więcej kosztuje, a my w tej chwili nie mamy pieniędzy.

Jolka to jest szczęściara - i ona i Józek wyglądają w ślubnych strojach prześlicznie, a na Andrzeju garnitur wisi jak na wieszaku. Może dlatego nie bardzo ma ochotę na te uroczyste ponowienia.

No ale przecież nie ma zakazu brania ślubu w stroju baseballowym. A jemu w tym naprawdę do twarzy...

Tyle że do mojej białej sukienki nie bardzo chyba to pasuje.

 

4.VIII.2090

Ale harmider w domu! Brat pojechał aż do centrum handlowego, żeby kupić w supermarkecie najlepsze zestawy obiadowe. Pożyczyliśmy od sąsiadów druga zamrażarkę i dodatkowe 3 mikrofalówki. Jak przyjdą goście wrzuci się to wszystko prosto z zamrażarki do mikrofalówek, oni się w tym czasie będą sadowić do stołów i już przyjęcie gotowe. Ula z Adamem zamówili wszystko u McDonalda. Ale to nie był dobry pomysł. McDonald dostarczył wprawdzie wszystko na czas, świeżutkie i gorące, ale goście zmarudzili po drodze i hamburgery były już trochę zimne.

Zastanawialiśmy się czy nie wynająć po prostu sali u Burger Kinga, tam podobno nie jest drogo, są zniżki dla nowożeńców, bo to bliziutko USC, ale nie wiemy ilu gości przyjdzie.

Poza tym - może to staroświeckie - ale ja bym chciała żeby był tort, a u Burger Kinga owszem można tez zamówić, ale próbowałam go na weselu Joaśki i uważam, że był do niczego. Tutaj przekonać się nie dam, tort zamówię u Bliklego. Drogo, ale oni maja jakiś sekret i ten tort ma zupełnie inny smak niż w barach.

 

6.VIII.2090

Dziś był notariusz i pomógł nam ułożyć treść aktu ślubu. Andrzej nie chce się zgodzić na uroczyste ponawiania co rok. Jego ojciec przypomniał sobie o obowiązkach i dal mu jakieś ekstra pieniądze. Jak ktoś tak nie lubi garniturów, jak Andrzej, to ja go rozumiem, zresztą moja suknia tez trochę pije i koronki gryzą i botki obcierają, wiec przyznałam mu racje.

Zatem zawieramy od razu na czas nieokreślony, a rozwód może być na żądanie jednej ze stron, bez konieczności otrzymania zgody drugiej strony. Tyle, że strona występująca o rozwód płaci drugiej odszkodowanie. A gdybyśmy oboje zdecydowali się rozwieść, to odszkodowania nie trzeba.

Notariusz zapytał czy będziemy decydować się na dziecko. Dotąd o tym nie myśleliśmy, wiec jutro dokończymy spisywanie umowy.

 

7.VII.2090

Wymyśliliśmy z Andrzejem, że jedno dziecko, to możemy mieć, a gdyby się nam znudziło być ze sobą, to oboje będziemy wspólnie pokrywać koszty jego internatu. Albo tez strona, która wystąpiła o rozwód, gdyby druga chciała dziecko zatrzymać (podobno tak się czasami zdarza, nie da się do końca przewidzieć swoich reakcji).

 

9.VII.2090

Już po wszystkim. Jestem żoną Andrzeja. Tylko ogromny worek na śmieci pełen jednorazowych talerzy przypomina jeszcze, że coś się wczoraj wydarzyło ważnego.

Ale był numer! W pewnym momencie zauważyłam, że kończą się zestawy obiadowe, a goście wcale się nie wydają być najedzeni. Nie to żeby ich przyszło więcej, ale impreza się trochę przeciągnęła. Szybko złapałam za słuchawkę i zadzwoniłam po gorącą pizzę. Goście nawet nie zauważyli że czegoś brakło.

A sam ślub?

Powitał nas duży napis nad wejściem pałacu ślubów: "Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia"

A kiedy weszliśmy do środka - drugi: "Minister Zdrowia ostrzega: Dzieci są najczęstszą przyczyna chorób nowotworowych i zawału serca. "

Urzędniczka w kremowym kostiumiku wręczyła nam na progu pakiecik prezerwatyw przewiązany różową wstążeczką. To taki staromodny obyczaj. Mało kto dzisiaj już tego używa, ale kiedyś to był gest niemal symboliczny. Nie pamiętam już co oznaczał, nie byłam najlepsza z historii. Chyba była kiedyś wojna na prezerwatywy, czy jak. ?

Mniejsza z tym i tak urzędniczka zaraz zaznaczyła, że to tylko symbol i zapytała czy mamy zaświadczenia z odbytego kursu antykoncepcji.

Potem zagrali marsza Mendelssohna, odczytano akt ślubu, podpisaliśmy, znowu marsz.... i już?

Na odchodnym wciśnięto mi do ręki prospekty reklamowe:

Bezbolesne metody usuwania płodów poleca firma kosmetyczna "Uroda"

...Nie narażaj się! Przyjdź do nas! Firma "Miłość bez leku" oferuje szeroki wachlarz usług:

  • Sterylizacje
  • Pobieranie i przechowywanie spermy i komórek jajowych
  • Hodowle dzieci poza organizmem matki
  • Produkcje dzieci z materiału własnego i powierzonego (posiadamy spermę i komórki jajowe od wyselekcjonowanych rodowodowych dawców z naszych czystych genetycznie hodowli)
  • Najlepsze piastunki i wychowawców dla Twoich dzieci
  • Najlepiej wyposażone domy dziennego i całodobowego pobytu dla Twoich dzieci i nieproduktywnych członków rodziny.
    Stałym klientom oferujemy korzystne rabaty.
  • Przy zabiegach sterylizacji oplata za pobranie i przechowanie Twoich komórek rozrodczym w naszym banku obniżona o 15%
  • Nie zmarnuj tej okazji!!" "Laboratorium farmaceutyczne Panaceum poleca skuteczne i bezpieczne dla organizmu leki likwidujące ciążę. Panaceum! I po krzyku!" "Skup płodów prowadzi firma "Uroda"
  • Stałym dostarczycielkom oferujemy bezpłatnie co trzeci zabieg.

Może rzeczywiście wypróbuję to Panaceum? Spirala czasem jakby mnie uwierała. Przedtem stosowałam żel plemnikobójczy ze szkolnego dystrybutora, ale ze 2 razy zdarzyła mi się "wpadka". Na szczęście, jak tylko zaczęłam się źle czuć - poszłam do szkolnego lekarza - myślałam, że się czymś zatrułam, a on mówi: "Nie martw się mała, to tylko wczesna ciąża, za pół godziny będziesz całkowicie zdrowa".

Przeszliśmy do gabinetu zabiegowego obok, uśpił mnie na pół godziny, a kiedy się obudziłam - już było po wszystkim. Nie byłam tylko na matematyce. Ale powiedziałam, że trochę źle się czuje i czy nie dałby mi zwolnienia na jeszcze jedna lekcje. (Była klasówka z fizyki)

Uśmiechnął się i dał. Poszłam na lody.

 

28.VIII.2090

Jest mi z Andrzejem wspaniale... zastanawiam się tylko czym to się rożni od naszego wcześniejszego wspólnego mieszkania?

 

8.IX.2090

Spotkałam dzisiaj Baśkę Ma kłopoty z młodszą siostra. Nie jest to co prawda jej rodzona siostra, z innego ojca, ale nie tego, który teraz z nimi mieszka, ale Baśka jakoś bardzo jest do tej małej Ewy przywiązana.

Ewa chodzi jeszcze do liceum. Zrobili im wszystkim rutynowe badania, jak zawsze po wakacjach i jak zwykle okazało się, że kilkanaście dziewczyn jest w ciąży. Miedzy innymi Ewka.

No i smarkula chyba wcześniej coś podejrzewała, bo wykręcała się, że nie chce iść do szkoły, potem chciała uciec z badań, a kiedy okazało się, że jest w ciąży i wszystkie dziewczynki zaprowadzili do gabinetu zabiegowego - idiotka zwiała.

Tłumaczyli jej wszyscy: i matka i lekarz i wychowawczyni, nawet szkolny pedagog się wmieszał, że to nic nie boli, że wizyta u dentysty jest gorsza, a ta mała nie i nie.

Głupia gęś! Dopóki chodzi się do szkoły, to takie zabiegi są bezpłatne i obowiązkowe, a idiotka się zapiera rękami i nogami i krzyczy, że nie maja prawa, że ona chce urodzić, że to jej dziecko, że nie da! Znowu się pewnie naoglądała jakichś starych filmów, gdzie dziewczyna decydowała się na dziecko będąc w szkole. Ale teraz się tego nie praktykuje. Smarkule maja się uczyć! Państwo opłaca jej szkołę, opłaca środki antykoncepcyjne, opłaca zabiegi, a ta jeszcze niezadowolona!!!

A poza tym co za dziecko! Jakie dziecko! Gdzie ona się takich bzdur nasłuchała. W ciąży jest i tyle, a nie jakieś dziecko! Porównywać płód do dziecka - dobre sobie!!! I jeszcze te bzdury, że ona chce urodzić. Czy ona jest zwierzęciem? Wszyscy wiedza, że dzieci powstają w sterylnych laboratoriach z zachowaniem wszelkich zasad higieny. Kto dzisiaj chodzi z ciążą?! Kiedyś kobiety na to chorowały, ale teraz usuwa się ją szybko we wczesnym stadium, zanim jeszcze skóra się porozciąga.

Chociaż... przypomniała mi się ciocia Ula. Ona zawsze była trochę zwariowana, a poza tym to inne pokolenie. Gdzieś wyczytała, że kobieta w ciąży czuje się zupełnie niesamowicie. I wcale nie chodzi o te wczesne objawy Brrrr.

Dziecka nie chciała, miała już jedno. Z probówki, jak Pan Bóg przykazał, i oczywiście, ponieważ na brak pieniędzy nie narzeka, to zafundowała sobie to dziecko u samego Yvesa Rochera. Ja to niestety jestem z naszego polskiego państwowego laboratorium, bo rodziców nie było stać na zagraniczne, ale inkubator zażyczyli sobie amerykański.

No, ale wracając do cioci Uli - poszła do swojego psychiatry i wszystko mu opowiedziała. No i ten skierował ja do odpowiedniego lekarza, który przepisał jej terapie hormonalna.

I rzeczywiście! Zaczął się jej powiększać brzuch, nabrzmiały piersi... ale po miesiącu ciotka stwierdziła, że już ma tego dosyć.

No to dał jej odpowiednie leki i wróciła do normy. Ale przez dobrych kilka tygodni musiała mocno dbać o skórę na brzuchu. Jednak opłaciło się jej to wszystko. Napisała pamiętnik pt. "Byłam w ciąży" i za te wspomnienia zgarnęła niezłą sumkę. Co prawda ktoś ją chciał skarżyć do sądu, że niby wcale nie była w ciąży, ale lekarz wydał jej zaświadczenie, że stan, w który ja wprowadził, określa termin medyczny "Ciąża urojona" i ciotka proces wygrała.

 

20.IX.2090

Jest mi z Andrzejem wspaniale... zastanawiam się tylko czym to się rożni od naszego wcześniejszego wspólnego mieszkania?

Dzisiaj widziałam w telewizji reklamę firmy "Miłość bez lęku": Rozmawiają dziewczęta na siłowni:

-- Jak Ty to robisz, że ciągle jesteś tak uśmiechnięta i radosna ze swoim partnerem? Ja kiedy pomyślę, że być może w przyszłym miesiącu znowu będę musiała poddać się zabiegowi...

-- Ja nie mam takich lęków: Skorzystałam z całościowej oferty firmy "Miłość bez lęku" i ja i mój maź poddaliśmy się sterylizacji. Nasza miłość jest stuprocentowo bezpieczna!

-- Sterylizacji? A nie boisz się, że kiedyś będziesz chciała mięć dziecko?

-- Firma "Miłość bez lęku" zadbała i o to! Moje dziecko jest hodowane w tej chwili w najlepszym laboratorium firmy. Następnie zostanie oddane pod opiekę wyspecjalizowanemu personelowi. Dzięki temu mam zawsze płaski brzuch, jędrne piersi i nie muszę grzebać się w kupkach i pieluchach. Dzięki firmie "Miłość bez lęku" uniknęłam niepotrzebnych stresów, a co za tym idzie ryzyka chorób nowotworowych i zawału serca!!!

-- No, no no... Jaki tam był numer telefonu?

Koniec reklamy. Przypominam sobie, że ta firma reklamowała się też na prospekcie, który dostaliśmy w dniu ślubu. Musze go odnaleźć.

 

21.IX.2090

Dziś Andrzej przyniósł do domu nowe kasety wideo. Wierzyć się nie chce, że kiedyś oglądanie tego było karalne. Staraliśmy się wypróbować to, co tam pokazują. Było fajnie. Przydaje się czasem trochę urozmaicenia. Ale co ja się martwię o brak urozmaicenia! Niedługo skończą się wakacje i wracam na studia. Ostatni rok... oj będzie co robić!

 

22.IX.2090

Znalazłam ten folderek. Zadzwoniłam do "Miłość bez lęku" i przed chwilą poczta elektroniczna dostarczyła mi aktualny cennik usług.

Musze porozmawiać z Andrzejem.

 

23.IX.2090

Zdecydowaliśmy się na sterylizacje i oddanie naszych komórek rozrodczych do banku. Fajnie! Nie będę się więcej musiała babrać z tym żelem! Koniec ze spiralą!

Firma zapewnia mnie, że sterylizuje laparoskopowo i nie będzie nawet najmniejszej blizenki na brzuchu, bo maja ten nowy system łączenia tkanek.

 

24.IX.2090

Rozmawialiśmy dziś z Andrzejem do późnej nocy. Właśnie o tym, że nasze małżeństwo niczym się nie rożni od wcześniejszego zamieszkiwania, że potrzebujemy czegoś, co by ten związek przypieczętowało, i jakoś tak w końcu zaczęliśmy rozmawiać o dziecku.

"Miłość bez lęku" udziela korzystnych rabatów jeśli się za jednym razem zamawia kilka usług, albo gdy się wykupuje Kartę Stałego Klienta.

No i wyliczyliśmy, że najtaniej by wyszło gdyby zdecydować się na dziecko od razu w momencie pobrania naszych komórek rozrodczych, bo wtedy jest zniżka. Potem za rozmrażanie i zapłodnienie in vitro są dodatkowe opłaty. Moglibyśmy od razu poprosić o przechowanie naszych komórek rozrodczych w formie zarodków. Ale nie wszystkich, bo przecież może być tak, że któreś z nas zechce kiedyś mieć dziecko z innym partnerem. Oczywiście zawsze można zamówić sobie gamety o wyselekcjonowanym genotypie od rodowodowych dawców, ale jakoś w tej chwili nie mamy na to ochoty. Zrobimy to gdyby się okazało, że z połączenia naszych gamet wychodzi brzydkie dziecko, albo mało inteligentne. To jest naprawdę dobra firma, bo daje gwarancję i w wypadku reklamacji następne zapłodnienie jest bezpłatne. Płaci się tylko za inkubator.

 

25.IX.2090

Byliśmy dzisiaj w firmie. Od poniedziałku zaczynam brać hormony. Mam termin pobrania jajeczek za 2 tygodnie.

Szczęściarz z Andrzeja - on nie musi niczego łykać. Ale dla towarzystwa zaczął brać multivitaminę. Mówi, że chce mieć silne i zdrowe plemniki.

 

8.X.2090

Robię ostatnie badania. Pobranie komórek i sterylizacja odbędzie się 10. X o 17. 30.

Czuje dziwny dreszczyk emocji.

 

9.X.2090

Postanowiliśmy z Andrzejem, że będziemy mieli dziecko od razu. Nie przeszkodzi w studiach, bo jeśli jutro by dokonać zapłodnienia, to do odbioru będzie nie wcześniej jak za półtora roku. A wiec będziemy już oboje po obronie i wszystko będzie przygotowane na przyjęcie malucha. A już od czerwca będziemy mogli je oglądać jak rośnie. Czy to nie cudowne?

Oczywiście, z inkubatora można je spokojnie wyjąć na początku lipca, ale skorzystamy z oferty firmy i weźmiemy je dopiero jak się trochę usamodzielni. Przecież nawet jak się bierze szczeniaczka, to nie zaraz po urodzeniu, tylko po ok. 2 miesiącach. Inaczej płacze za suką i źle się chowa. Mnie podobno moja mama musiała wziąć właśnie po jakichś 2 miesiącach po wyjęciu z inkubatora, ale wtedy były inne czasy. Biedna mama, tyle miała roboty i kłopotów ze mną. Nasze dziecko będzie pod opieka najbardziej wykwalifikowanego personelu.

Zastanawialiśmy się jeszcze do wczoraj czy damy radę finansowo, ale okazało się, że weszły w życie nowe kredyty na ten cel, na bardzo korzystnych warunkach. Poza tym prawdopodobnie Andrzej zwiąże się z tą firmą, która dała mu pracę w czasie wakacji. Wtedy było na zlecenie i za grosze, ale zrobił dobre wrażenie i chyba go zatrudnią. A całkiem nieźle płacą stałym pracownikom.

 

10.X.2090

A wiec to już dziś......

 

20.XI.2090

Nie pisałam ostatnio, ale przezywaliśmy z Andrzejem drugi miodowy miesiąc. Rzeczywiście - zupełnie inaczej jest po sterylizacji. "Miłość bez lęku" - dobra nazwa. Podpisałam z firmą kontrakt reklamowy. Oni mi nic co prawda nie zapłacą, ale za to ja im nie zapłacę za pół roku hodowli zarodka. Ale reklamowałabym firmę nawet za darmo, tak jestem zachwycona. Wolna od lęku, wolna od stresów, wolna od uciążliwych obowiązków. a jeszcze do tego za rok będziemy mieli dziecko. A może lepiej odebrać je za 2 lata? Niech się dobrze odchowa.

 

22.XI.2090

Ostatnio nienajlepiej się czuję.

Gdyby nie ta sterylizacja, to podejrzewałabym, że znowu złapałam jakąś ciążę. Pewnie się czymś zatrułam.

 

26.XI.2090

Chyba powinnam wybrać się do lekarza.

 

27.XI.2090

Internista niczego złego nie stwierdził, ale pójdę jutro do szpitala na obserwacje.

Zajrzę jednak wcześniej do firmy, może ta sterylizacja, ja wiem, zakażenie jakieś, albo co?

Albo tamte hormony - może to reakcja? Musze popytać tamtejszych konsultantów.

 

28.XI.2090

Konsultant firmy był bardzo miły, wypytywał dokładnie o objawy, potem zjawił się firmowy lekarz i znowu mnie badali. Nie wiedzą, co się mogło stać, przyjdą jutro do szpitala ze swoim sprzętem.

 

30.XI.2090

Już wszystko jasne! Śmiać mi się chce, kiedy o tym pomyślę. Przed zabiegiem sterylizacji usunęłam spirale. Brałam wtedy hormony, wiec miało to być wystarczające zabezpieczenie. No i nie wiedzieć jak - to się niby nie zdarza, ale jednak, widać jakaś komórka jajowa weszła do jajowodu wcześniej, zanim je pobrano, albo została niezauważona i przemknęła się zanim poddałam się sterylizacji. No i zagnieździł się we mnie jakiś paskudny płód. Na szczęście już mi go usunięto i wszystko jest w porządku. Lekarz powiedział, że więcej to się nie powtórzy. Firma jako odszkodowanie zaproponowała bym nie płaciła za kolejny miesiąc inkubatora naszego dziecka. Propozycję przyjęłam z radością. Właściwie to ładny gest z ich strony, bo mogli powiedzieć, że to wszystko moja wina. A oni nie dość, że bezpłatnie usunęli płód, to jeszcze przez miesiąc nie będą pobierać opłat za dziecko. Siedzę teraz w domu czekając na Andrzeja i tak mi się jakoś ciepło na sercu robi kiedy myślę o tym, że czekam na ojca mojego dziecka. Jeszcze 7 miesięcy i będzie go można oglądać w inkubatorze. Czy to nie cudowne?

 

 

Toruń 29. IX. 1996

 


początek strony
© 1996-1997 Mateusz