Duchowość
Mój wymarzony Bóg czyli Zamyślenia adwentowe

V. Adwent: początek formacji chrześcijańskiej

No i stało się.

Pomimo zamkniętych drzwi do środka wdzierało się natrętne światło srebrnego księżyca. Było ono mocniejsze nawet od chybotliwie wystraszonego płomyczka lampy, który nieśmiało oblizywał czerwonym języczkiem szarosrebrny półmrok. Lampa kopciła, jakby zaświecono ją właśnie w tym celu.

Pan Jezus leżał sobie wygodnie na zeszłorocznym sianku, owinięty w białe, miękkie pieluszki, przykryty pajęczyną i drzemał w najlepsze. W ten prosty sposób skracał sobie czas oczekiwania na to, kiedy dorośnie. Tak należy podejrzewać, ponieważ każde normalne dziecko marzy przede wszystkim o tym, żeby w końcu być już duże. Ale sny snami, a póki co, boskie oczka miał zamknięte, a gdy już je łaskawie otwierał, to wykrzywiał też śliczną buźkę i z żałosnym grymasem wołał wniebogłosy:

- Łeeeeee!!! Łeeeeee!!!

Zaraz potem znowu beztrosko zasypiał. Maryja, trochę rozkojarzona i bezradna młoda matka, liczyła w tym czasie zimne chwile (por. Łk 2, 1-16).

W końcu po dobrych kilku tygodniach duchowego i nie tylko duchowego przygotowania dotarliśmy do celu, jaki obraliśmy sobie w I Niedzielę Adwentu.

Zatem usiądź teraz wygodnie, odetchnij głęboko, zanuć sobie ulubioną kolędę, uśmiechnij się do siebie i pomyśl: czy cieszysz się z narodzenia Jezusa?

Być może właśnie w tym momencie czujesz się dumny/dumna, bo w końcu po wielu dniach zmagania się z samym sobą, z lenistwem, ze strachem przed świętością i z fałszywymi wyobrażeniami o Bogu czujesz się, jakbyś trzymał/trzymała w ręce wymarzony kwiat paproci? Przyjrzyj się mu dobrze. Co zrobisz z tym kwiatem? Schowasz dla siebie, tak jak w bajce? Ale popatrz, Jezus narodził się w tylu innych sercach, w ludziach, którzy Cię otaczają. Na świecie rośnie już tyle podobnych kwiatów!

Dopóki jesteśmy na etapie szukania Jezusa, wszystko jest jak w bajce, można marzyć. Kiedy się Go znalazło, bajka się kończy. Jeśli schowamy Go wyłącznie dla siebie, wspaniały kwiat zmarnieje. Jezusem trzeba się dzielić, jak chlebem.

Liturgiczny rok Kościoła rozpoczyna się Adwentem, a potem przechodzi kolejno przez wszystkie tajemnice Bożego planu zbawienia, by zakończyć się okresem "zwykłym" uwieńczonym niedzielą Chrystusa Króla Wszechświata. Ten czas "zwykły" odpowiada normalnemu życiu, w którym asymiluje się i przeżywa całą treść naszego chrześcijaństwa. Być może już jutro wrócisz do pracy...

Betlejem wcale nie jest metą. Tak naprawdę, stąd dopiero się zaczyna. Jezus jest Twoim mistrzem, panem, przyjacielem - ten Adwent miał uzmysłowić Ci, że czeka Was wspólna droga: z Jezusem trzeba się narodzić, z Nim trzeba pracować, z Nim cieszyć się i cierpieć, z Nim trzeba w końcu wyruszyć na drogę krzyżową i umrzeć. A to wyłącznie po to, aby z Jezusem zmartwychwstać i żyć bez końca.

Jeśli czujesz, że Jezus narodził się w Twoim sercu, oznacza to, że skończył się dla Ciebie czas oczekiwania, zaczyna się CZAS FORMACJI.

Pozwól Jezusowi dorosnąć.]

Jakub Kołacz SJ

kolacz@unigre.urbe.it

Słowo do Tych, którym jest trochę smutno:

Fakt, że nadeszło Boże Narodzenie niekoniecznie musi oznaczać, że już odpowiedziałeś/odpowiedziałaś sobie na pytanie, kim jest Twój wymarzony Bóg. Nie szkodzi. Ważne jest jedno: nie odkładaj sprawy do następnego roku. Nie przestawaj szukać. Choćby nie wiem co się stało, nie przestawaj!



Poprzednie rozważania

I. Nauczyciel, Pan czy Przyjaciel? A może jeszcze Ktoś inny?

II. Nie śmierć uświęca człowieka, ale życie

III. Emaus: Adwentowa droga duchowego oświecenia

IV. Poszukiwawanie woli Bożej: rzecz o współpracy ze Stwórcą

Chcesz podzielić się z innymi? Napisz!

moje zamyślenia...

imię (nazwisko):

email:


początek strony
(c) 1996-1997 Mateusz