KS. GRZEGORZ STRZELCZYK
Władza nam się zdecydowanie źle kojarzy. W naszym, polskim kontekście polityczno-społeczno-gospodarczym, chyba coraz gorzej. Psioczenie na „władzę” należy wręcz już chyba do polskiej obyczajowości. Ale i zwyczajnie po ludzku: nikt nie lubi, by mu rozkazywano (choć rozkazywać, to i owszem…), nikt nie lubi mieć kogoś „nad sobą”.
Biorąc pod uwagę tę naszą niechęć poprawny politycznie Chrystus powinien by pięć razy się zastanowić przed pochwaleniem setnika z dzisiejszej ewangelii, który rozumie relację Bóg-człowiek w kategoriach wojskowej hierarchii: idź-idzie, zrób-robi. Jakie to niehumanistyczne, niepersonalistyczne. A jednak Jezus: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”. U nikogo!
Chcemy, czy nie chcemy, podoba nam się to, czy nie – wiara jest ostatecznie uznaniem zależności. Naszej – od Boga. Mojej – od Boga. I taka wiara chroni nas przed mrzonką samowystarczalności, mitem autonomii, próbami samozbawienia. I może chroni nas przed… samotnością. Przed takim skupieniem się na walce o własną „wolność”, w której rwą się i rozpadają relacje, a miłość zdycha. Wiara może dawać doświadczenie tego, że zależność nie musi oznaczać zniewolenia. Że może być częścią dynamiki miłości, która ocala człowieka., która ocala relacje między ludźmi. Taka wiara budzi niestrudzenie nadzieję, że ostatecznie uda się wyprostować także wszystkie ludzkie relacje. I wtedy przyjdą „ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu (…) w królestwie niebieskim”. Razem. Pojednani.
ks. Grzegorz Strzelczyk
© 1996–2004 www.mateusz.pl