www.mateusz.pl

KS. GRZEGORZ STRZELCZYK

Codzienne rozważania adwentowe

 

28.XI.2004, I Niedziela Adwentu

Żyjemy w erze poprawności politycznej. Nim coś powiemy, czy napiszemy, sto razy zastanawiamy się, jak to zostanie przez innych przyjęte. Czy czasem nie za bardzo się wychylimy poza to, co „powszechnie”, „wszędzie” i „normalnie” przyjmowane. Czy czasem odbiorca nam się nie zestresuje, nie przestraszy, nie obrazi…

W duchu poprawności politycznej trudno się czyta, trudno się głosi, trudno się żyje Ewangelią. Jezusowi – zdaje się – pojęcie to było obce. I nie tylko pojęcie: także cała postawa, jaka z niego wypływa. Chrystusowy szacunek do słuchacza objawiał się nieco inaczej: nie poprzez szczelne opakowywanie prawdy tak, aby nie niepokoiła swoją kańciastością, ale właśnie poprzez wskazywanie jej ostatecznych, a tym samym niepokojących konsekwencji. Zbytnio szanował swoich słuchaczy, zbytnio nas szanuje, aby pozostawiać nas w błogim przekonaniu, że w zasadzie to nic od nas nie zależy. Że wszystko toczy się poza, czy ponad nami, a my możemy tylko obserwować dzieje własnego życia i losy świata co najwyżej współczując. Jezus przypominał i przypomina nieustannie coś, o czym wygodniej byłoby nam zapomnieć: że w teatrze świata nie jesteśmy widzami, ale raczej aktorami i reżyserami. A właściwie to w ogóle nie jest teatr, bo nic nie jest na niby, a gra – w każdym najkrótszym momencie, w każdej najdrobniejszej decyzji, toczy się o stawkę ostateczną: o życie samo.

Gdyby Jezus był poprawny politycznie, to nie czytalibyśmy w I Niedzielę Adwentu, że gdy On przyjdzie powtórnie (znienacka, prawie jak niezapowiedziana kontrola skarbowa), to z dwóch pracujących na polu jeden będzie wzięty, a jeden zostawiony, tak jak i z pracujących przy żarnach: jedna wzięta, druga zostawiona… To zdecydowanie nie jest uspokajająca perspektywa.

Gdyby Jezus był poprawny politycznie to by tak nie mówił. Ale wtedy nie mielibyśmy szansy na mierzenie się, zmaganie się ze świadomością, że w każdej chwili możemy wygrać lub przegrać życie. I być może nic by nas nie pobudzało, nie dręczyło, nie ścigało, nie przymuszało wręcz, by w każdą chwilę wkładać całą pasję, miłość, wysiłek, na jakie tylko nas stać.

Czuwajcie więc, bo w chwili, w której się nie domyślacie…

ks. Grzegorz Strzelczyk

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl