Znaleźć drogę do domu

KS. MIROSŁAW CZAPLA

Wtorek, 24.XII.2002

 

Wzruszenie i wdzięczność

 

Na samym początku pielgrzymki do Rzymu odprawiliśmy Mszę świętą. Przed błogosławieństwem na drogę ks. proboszcz powiedział: „Pamiętajcie, że prawdziwe chrześcijaństwo zaczyna się za bramą z napisem WDZIĘCZNOŚĆ. Podziękujcie Ojcu Świętemu za wszystko, co dla nas uczynił”. Te słowa zrobiły na mnie kolosalne wrażenie; życie chrześcijanina ma charakter eucharystyczny, nie tylko w tym sensie, że w niedzielę czy w tygodniu uczestniczy on w Zgromadzeniu Liturgicznym wokół stołu Słowa i stołu Chleba. Także w sensie postawy serca – wdzięczność, wdzięczność i jeszcze raz wdzięczność jest znakiem człowieka daru. Kto wędruje do Domu, ten wie, że jest on darem, a nadzieja dojścia i światło ukazujące drogę stanowią podstawę do przyjęcia daru.

Zachariasz nie potrafił ukryć wzruszenia. Jego serce przepełnione było wdzięcznością wobec Boga. Przelewała się w nim radość. Eksplodował uwielbieniem Pana, Boga Izraela, który „nawiedził lud swój i wyzwolił”, a teraz okazał „moc zbawczą w domu swego sługi Dawida” (Łk 1, 68–69). Jak pouczali prorocy, Bóg nawiedzał lud swój albo po to, by go odkupić albo, by osądzić. Kiedyś Pan wyzwolił swój lud z Egiptu, teraz nastanie nowe wyzwolenie ludu. Prorocy obiecywali nowe Wyjście, nowe wyzwolenie czy od politycznych ciemięzców czy głębsze polegające na przebaczeniu grzechów, czyli odnowie moralnej. Kapłan Zachariasz jest wdzięczny żonie za syna, a Bogu za życie, żonę i syna. Te skarby spontanicznie lokuje w pieśni uwielbienia na cześć Dawcy wszelkiego daru. Czy zdawał sobie sprawę z tego, co śpiewa o swym dziecięciu: „Jego ludowi dasz poznać zbawienie, przez odpuszczenie grzechów”? (Łk 1, 77). Jak rozumiał słowa o „Wschodzącym Słońcu”, które miało „stać się światłem dla zamieszkujących krainę mroku i cienia śmierci”? (Łk 1, 78–79).

Za kilka godzin w ręce będziesz trzymał kawałek białego chleba. Podejdziesz do tych, z którymi stanowisz dom. Może już dawno nie było okazji, by się zatrzymać, spojrzeć głęboko w oczy, bez pośpiechu powiedzieć jak ważna dla ciebie jest ta osoba i czego jej życzysz. Zadrży głos, może zaszkli się oko. Nie trzeba się wstydzić. Musimy dobrze przemyśleć nasze życzenia, by nie poraziły pospiesznie wyrecytowanym banałem w stylu „wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i pieniędzy”. Gdzie w tym Bóg? Zawsze napawa mnie smutkiem, gdy słyszę takie wypłukane z Ewangelii, zeświecczone, choć może szczere słowa. Warto podpatrzyć u Zachariasza zdolność wdzięczności. „Najpierw dziękuję, że jesteś obok, że kochasz i ciągle mnie znosisz; życzę, byś nadal był darem i umiał dawać”.

Ks. Mirosław Czapla

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl