Krótkie Rozważania Adwentowe |
PIĄTEK , 8.12.2000
„Bądź pozdrowiona pełna łaski”
Tadeusz Różewicz w jednym ze swoich wspomnień tak pisze o matce: „Oczy matki wszystko widzące patrzą na urodziny, patrzą przez całe życie i patrzą po śmierci z „tamtego świata”. Nawet jeśli syn zamieniony został w maszynę do zabijania, albo zwierzę mordercę, oczy matki patrzą na niego z miłością... patrzą. Kiedy matka odwróci oczy od swojego dziecka dziecko zaczyna błądzić i ginie w świecie pozbawionym miłości i ciepła.”
Pomiędzy matką i dzieckiem istnieje tajemniczy związek. Trudno go nawet opisać. Matka nie potrzebuje czasem słów. Ma jakieś głębokie macierzyńskie wejrzenie w serce swego dziecka. Dla niej nie wszystko musi być zrozumiałe, aby obdarowywać. Kieruje nią poryw serca. Przedziwne jest to, że potrafi wierzyć w swoje dziecko do końca, nie załamuje się zbyt prędko. Gdy syn, czy córka oddala się od niej — cierpi, ale nie potępia. Bez matki żaden człowiek nie jest w stanie dojrzeć. Jej brak czyni w naszym istnieniu jakąś „wyrwę”. Niełatwo ją później uzupełnić.
Dlaczego brak miłości matczynej powoduje w człowieku takie spustoszenia? Matka jest jednym z „ramion” Boga, które nas kształtuje delikatnie, powoli, z cierpliwością, nie zrażając się niepowodzeniami. Matki są różne. W tym życiu bowiem pierwiastek wieczny, wtopiony w naszą egzystencję, jest związany z dobrem i złem. Są matki, które żałują swego postępowania, które niegodne są tego imienia. Życie bywa pogmatwane i niedorzeczne. Ale pośród tych rozmaitych matek: dobrych i złych, jest jedna, której życie było inne, bez winy, bez zła, bez żalu ze straconych chwil. Tą matką była Maryja. Jakże wydaje się nam to niewyobrażalne! Jedyna kobieta, która nie wstydziła się żadnego ze swoich czynów, słów, myśli. Czy to w ogóle jest możliwe? Nie łudźmy się jednak. Jej bycie na ziemi również wypełnione było przemijaniem, trudem, zwykłą powszedniością troski o chleb, chwilami łez i radości, cierpienia. Maryja jest naszą radością, „miejscem” zaślubin nieba z ziemią, znakiem nadziei — pełną łaski. Ta pełnia spływa na nas nadal. Jej oczy patrzą na Ciebie i na mnie, chociaż obaj nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pewnie nieraz, jak pisał Różewicz, pyta Ciebie i mnie: „Co cię trapi synku?, a Ty odpowiadasz z uśmiechem „nic.... wszystko w porządku, naprawdę, Mamo, „no powiedz — mówi Matka — co cię trapi?”, a Ty odwracasz głowę i patrzysz przez okno...
Dariusz Piórkowski SJ
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |