Mam 20 lat, od ósmej klasy szkoły podstawowej jestem w Oazie, do tej pory zdążyłam zapoznać się z wiarą katolicka dokładniej, niestety chyba jak każdy człowiek upadam w wierze. Ostatnio w moim sercu gości potworna pustka. Gdy idę do kościoła nie potrafię zagłębić się w tajemnicę Mszy Świętej, czasem zastanawiam się po co przyszłam. Nie potrafię się modlić, brakuje mi czegoś, ale nie wiem sama czego. Za chwile jest bardzo daleko i nie wiadomo dlaczego?. Potrzebuję siły i modlitwy, żebym mogła wrócić – tylko, ze nie wiem jak to zrobić, bo to odejście jest inne niż wszystkie. Chciałabym, żeby z mojego serca zniknęła ta potworna pustka. Mam nadzieje, ze nie zanudziłam Państwa zbytnio moimi problemami.

Bardzo dziękuje za poświecenie mi czasu i uwagi. Pozdrawiam bardzo serdecznie - Monika

 

Cześć Moniko!

Dziękuję Tobie za zaufanie jakim nas obdarzyłaś i mam nadzieje że się nie rozczarujesz. Z twojego listu mogę tylko się domyślić, że to o czym piszesz to doświadczenie wewnętrzne, które się określa mianem „pustyni” lub bardziej fachowo „nocą zmysłów”. Wszyscy których Bóg w jakiś sposób chce przyciągnąć do siebie przez takie stany duszy przechodzą. Tego typu przeżycia które opisujesz nie są w żadnym razie oznaką osłabienia wiary, wręcz przeciwnie, te stany zaczynają występować, gdy Bóg wyprowadza nas ze stanu początkujących. To sam Bóg powoduje tę oschłości duchowe. U początkujących na modlitwie ważną rolę spełniają zmysły, wyobraźnia, rozum (władze duszy)i to one pociągają nas ku Bogu, doznajemy wtedy wiele wzruszeń – uczuć, które wywołują w nas doznania do których się bardzo przywiązujemy. Jest nam tak dobrze z tymi poruszeniami na modlitwie, że czasami chcielibyśmy trwać w tym stanie bez końca. Sama wiesz, że takie stany nie trwają zbyt długo, a gdy przechodzą, wydają się one nam tak cenne, że czasem oddalibyśmy wszystko aby powróciły, są one „pokarmem” dla duszy. Z tego co napisałaś dowiedziałem się, że od wielu już lat jesteś w Oazie, to dobre miejsce aby uzyskać pewną i mocną formację duchową, aby nabrać dość sił do rzeczy Bożych, a także pewnych umiejętności w umartwianiu się.

Gdy nabieramy dość „sił” aby pójść za Panem Bogiem, wtedy Bóg zaczyna działać w nas odbierając nam pociechy, które uważamy za swoje. Odtąd cała inicjatywa rozwoju duchowego była w naszych rękach i wedle własnej woli. Obecnie interwencja Boga obejmuje stopniowo kierownictwo nad twoim życiem duchowym, Jezus odbiera twojej duszy inicjatywę i „zmusza” ją do poddania się Swojej woli. Czyni to wówczas, gdy „widzi” że jesteśmy gotowi do znoszenia dla Niego ciężarów i oschłości oczyszczających duszę, bez zwracania się wstecz do lepszych czasów.

Te oschłości są pewnego rodzaju testem – pytaniem zadanym przez Jezusa: „Moniko, dotąd było ci ze Mną dobrze, a gdy odejmę od ciebie pociechy czy pójdziesz za Mną dokąd kolwiek cię zaprowadzę? Ufasz Mi?”

 I czeka na Twoją odpowiedź! Mam nadzieję, że nie cofniesz się, bo wielu porzuca modlitwę i oddala się od Jezusa w czasie tych doświadczeń. W tym stanie ducha nie jesteśmy w stanie wywoływać żadnych pozytywnych uczuć na modlitwie (a na wywoływaniu ich, opiera się często nasza modlitwa)i nie ma w tym żadnej naszej winy. To Bóg pokazuje nam jacy tak naprawdę jesteśmy, jacy jesteśmy wewnętrznie puści (poznanie siebie) i uczy nas pokory przez to, że żadne sposoby nie są w stanie uwolnić nas od tych doświadczeń. Dla uniknięcia wszelkich niebezpieczeństw trzeba pozostać w takim stanie z ufnością i nie próbując od nich uciec przez zaniechanie modlitwy. Nie rozpaczaj, a gdy będziesz się tego najmniej spodziewała, Bóg udzieli Ci, odczucia Swojej czystej Miłości oraz duchowego poznania, które przewyższa wszystko co znasz i doświadczyłaś. To trzeba przejść, jeśli się chce postępować w wierze. Pewnym sposobem na przetrwanie, „pustyni” może być czytanie duchowe, jakaś pobożna lektura w czasie osobistej modlitwy powinna odsunąć na chwilę stany pustki, dając wytchnienie. A przede wszystkim odwagi!

Bogdan Lipiński