Mam wrażenie, że nie do końca jasna wielu z nas jest treść drugiego przykazania dekalogu. Co to znaczy wzywać Pana Boga do czczych rzeczy? Chciałbym się modlić jak najczęściej – prawie nieustannie, mówić o wszystkim z Panem Bogiem. Czy zatem rozmowa o błahych sprawach dnia codziennego stoi w sprzeczności z tym prawem? Jeśli nie, to jaki sposób zwracania się do Boga jest w tym wypadku grzechem?

Mariusz

 

Fragment pytania: „jaki sposób zwracania się do Boga jest w tym wypadku grzechem?” zawiera właściwie odpowiedź. Bo można wymawiać imię Boga bez zwracania się do Niego – w sposób automatyczny, bardziej jak zaklęcie, czy przerywnik dla zaczerpnięcia oddechu lub wypowiedzenia pewnego ładunku emocjonalnego (częsty wykrzyknik „o Jezu” nawet na ustach niewierzących). Wówczas jest to nadużycie, bo świadczy o braku szacunki.

Zwracanie się do Boga w modlitwie, nawet w sprawach najbardziej błahych grzechem na pewno nie jest, pod warunkiem jeśli są to sprawy godziwe. Kiedyś, w czasie nowenny, którą prowadziłem, na jednej z karteczek widniała prośba: „o szczęśliwy przebieg przemytu”... Przykazanie wychodzi zdecydowanie także przeciwko takim sytuacjom: nie możemy próbować wciągnąć Boga we współudział w naszym grzechu.

W Starym Testamencie przykazanie to rozumiane było nieco inaczej, bo inne było znaczenie imienia w ówczesnej kulturze. Nadawanie imienia i nazywanie po imieniu oznaczało, że posiada się nad kimś władzę. Stąd Bóg Izraela właściwie nie ma imienia, a jedyne jakie objawił – JHWH – nawet nie było w ścisłym sensie imieniem. Żydzi jednak traktowali bardzo poważnie to przykazanie i zupełnie nie wymawiali imienia JHWH, tak, że dziś nie wiemy nawet jaka jest jego poprawna wymowa.

Ks. Grzegorz Strzelczyk