Będąc w okresie narzeczeńskim ksiądz podczas spowiedzi powiedział „dlaczego korzystacie z praw małżeńskich przed ślubem poczekajcie”. Powiedzieliśmy sobie ok. poczekamy.

Teraz jesteśmy małżeństwem i okazało się że te prawa nam zabrano. Mówi się tyle o pięknych i wspaniałych aktach małżeńskich pogłębiających miłość i wiarę, lecz praktycznie ogranicza się ich ilość do tego ile chcemy mieć dzieci. Niedopuszczalne jest bowiem odbywanie stosunków które z założenia nie mają zakończyć się poczęciem dziecka a jedynie służyć tej samej miłości pogłębieniu więzi małżeńskiej lepszemu zrozumieniu(takie jest moje pojecie aktu małżeńskiego który jest czymś pięknym „łączeniem się w Bogu” odrzucam odbywanie aktu tylko dla zaspokojenia fizyczności)

Proszę o wyjaśnienie mojej rozterki.

 

Interpretując szóste przykazanie pod działaniem Ducha Św., Kościół prosi aby być otwartym na największy dar jakim może obdarzyć nas Bóg, dar nowego życia. Nie znaczy to, że można mieć stosunki tylko w okresie płodnym, ale że nie powinniśmy zamykać się i odrzucać tego daru, jeśli Pan zechce nam go ofiarować.

Na początku naszego małżeństwa nie zdawaliśmy sobie nawet dokładnie sprawy z tego jaka jest nauka Kościoła w tej kwestii. Robiliśmy to co my uważaliśmy za słuszne i pewnie gdyby mi ktoś powiedział, że postępuję źle, to bym z politowaniem pokiwał głową nad jego poglądami i powiedział, że może posłucham go innym razem.

Teraz moje poglądy są inne. Ale czy dlatego, że dowiedziałem się wreszcie jakie jest oficjalne stanowisko Kościoła na ten temat? Nie. Moje poglądy się zmieniły, ponieważ pewnego dnia spotkałem Chrystusa na swojej drodze życia i spotkałem Go w bardzo osobisty sposób, który przemienił wszystkie moje relacje. On mi powiedział, że kocha mnie (i każdego człowieka) tak mocno, indywidualnie i intymnie, jak nikt inny na tym świecie. On mi powiedział, że będzie mnie kochał niezależnie od mojego postępowania i że chce tylko i wyłącznie mojego dobra, że Jego miłość jest większa niż miłość matki i ojca i żony i dziecka, razem wzięta, że Jego miłość jest bezwarunkowa.

Wydawało by się w takim razie, że właśnie teraz mogę robić co chcę, bo Pan Bóg i tak mnie będzie kochał i nie mam kogo się bać. Tak, ale ja już tego nie chcę. Po prostu zrozumiałem, że skoro miłość Boga jest tak wielka i chce On dla mnie tylko dobra, to nie może podarować mi czegoś co będzie moim nieszczęściem. Zapragnąłem odpowiedzieć miłością na Miłość i przestałem się bać, zapragnąłem zaufać że wszystko co otrzymam będzie dla mnie dobre, bo doświadczyłem Jego wielkiej łaski i doświadczyłem wielkiego pokoju gdy zgadzam się na Jego wolę w moim życiu.

To nie znaczy, że za każdym razem bez oporów i wątpliwości zgadzam się od razu na wolę Bożą i że wszystko co mnie spotyka to same przyjemności. Jak każdy człowiek mam swoje plany i pragnienia i czasami za bardzo się do nich przyzwyczajam. Jak każdemu, wydaje mi się czasem, że plan Boży będzie dobry jeśli jest zgodny z moim planem. I czasami przeraża mnie jak Bóg może oczekiwać ode mnie czegoś co jest ponad moje siły, czegoś co wymaga ode mnie wielkiego zaufania i wysiłku. Przeraża mnie jak może chcieć dać mi coś co wydaje mi się cierpieniem. Nieraz do końca nie rozumiem dlaczego mam postąpić tak a nie inaczej, ale jeśli jestem wrażliwy i idę za głosem sumienia, to zawsze doświadczam potem wielkiego pokoju, bo zaufałem Panu wbrew mojej logice. Dopiero z perspektywy czasu, patrząc wstecz, widzę jak wielkim było to dla mnie darem.

My chcemy sami kontrolować nasze życie i sami podejmować wszystkie decyzje. Dlatego czujemy się zagubieni i zagrożeni gdy tracimy tę kontrolę, lub gdy ktoś chce nam ją zabrać. Bóg, w swojej wielkiej miłości, dał nam wolną wolę, bo każdy kto prawdziwie kocha nie czyni drugiego niewolnikiem swojej miłości. Jednocześnie, Bóg jako wszechwiedzący, najlepiej wie co jest dla nas dobre, ale nie może nas zmusić do przyjęcia tego. Dlatego powinniśmy naśladować Chrystusa i tak jak On, oddawać dobrowolnie naszą wolność w ręce kochającego Ojca.

Jeśli masz problem i nie wiesz jak powinieneś postępować, to udaj się na miejsce pustynne, wycisz w sobie to wszystko co tobą potrząsa i oddaj ten problem dobremu Ojcu. Zaproś Jezusa na to spotkanie i porozmawiaj z Nim jak z najlepszym przyjacielem. Zapytaj się co On by zrobił w tej sytuacji. Ja nie rozwieję wszystkich twoich wątpliwości, ale On może to uczynić. Zaufaj

Miłości.

Szczęść Boże,

Andrzej Sobczyk