Chciałbym się dowiedzieć jakie jest zdanie innych na ten temat. Czy różnice między religiami są aż tak wielkie, że muszą się toczyć wojny? Czy nie można by ich zaniechać i zjednoczyć Kościół? Europa się jednoczy. Nie ma paszportów, jest Euro. A jednak każdy z krajów ma swoją tożsamość narodową, inne korzenie, inną historię. A więc są w wspólnocie, sojuszu i są między nimi różnice – to bardzo dobrze. Dam parę przykładów. Indianie – wierzą w Wielkiego Ducha – Manitou. Manitou jest dobry i stworzył Świat. Aby dalej był dobry trzeba się do niego modlić. Katolicyzm – jest Bóg. Bóg jest dobry i stworzył świat. Trzeba się do niego modlić. Indianie – wierzą w dobre Duchy. Ktoś może powiedzieć, że to politeizm, lecz mnie to przypomina chrześcijański kult Świętych. Z innymi religiami też nas wiele łączy (nas – Katolików). Czyż więc nie można zaprzestać wojen takich jak na Bliskim Wschodzie czy w Irlandii Północnej?

Michał

 

Nie wiem, czy oglądał Pan transmisję telewizyjną z modlitwy przedstawicieli głównych religii świata, która już po raz trzeci odbyła się w Asyżu pod przewodnictwem papieża Jana Pawła II. Było to nie tak dawno temu. Przesłanie, które przedstawiciele różnych religii przekazali światu, jest odpowiedzią na pierwsze z pytań, które Pan postawił. Możemy się przekonać, że religie niosą światu przesłanie pokoju, nie zaś wojny. I Bóg jest Bogiem pokoju. Ktokolwiek z wyznawców jakiejś religii dążyłby więc do wojny w imię religii, czy w Imię Boga, czyni to wbrew istocie religii i wbrew Bogu.

Nie należy jednak zacierać różnic między religiami, dążyć do religijnego synkretyzmu. I jeśli mówi się o ekumenizmie, to dotyczy on tylko chrześcijaństwa. Jedność możliwa jest tylko między chrześcijanami, gdyż Jezus pragnie tej jedności; jedności, która ma swą podstawę w tej samej wierze, w Osobie Jezusa. Natomiast można mówić o potrzebie dialogu religijnego między różnymi religiami. I potrzebna jest między nimi współpraca dla dobra człowieka, czego przykładem jest wspólne spotkanie i modlitwa w Asyżu. Ale różnice w wierze pozostają.

Ks. Tomasz Trzaskawka

 

Oczywistym jest, że jako chrześcijanin winienem dążyć do pokoju i propagować jedność tak w Kościele jak i poza jego widzialnymi granicami. Z drugiej strony czynię to właśnie dlatego, że jestem chrześcijaninem, a bardziej konkretnie – katolikiem. Odpowiedź na pytanie „Czy różnice między religiami są aż tak wielkie, że muszą się toczyć wojny?” nie jest taka prosta, bo z pytania wynika, że te różnice są przyczyną wojen. A przecież niekoniecznie musi tak być. W ekumenizmie, czyli ruchu na rzecz jedności chrześcijan mówi się o tym, a dojść do jedności w pojednanej różnorodności.

Ten proces wcale nie jest taki prosty. Przykładem jest choćby wspomniana Unia Europejska. Z jednej strony Europa się jednoczy, a z drugiej strony Polska wchodząca do Unii Europejskiej zmuszona będzie wprowadzić wizy dla sąsiadów: obywateli Rosji, Białorusi i Ukrainy. Ten podział, który zaistnieje na naszych wschodnich granicach będzie dokonany w imię jednoczenia się Europy! W swojej refleksji nie zamierzam zająć stanowiska co do wchodzenia Polski do Unii Europejskiej, natomiast chcę jedynie zwrócić uwagę na to, że tam, gdzie ludzie różnych kultur i religii pragną się jednoczyć, tam też pojawiają się tendencje do podziałów. Nikt bowiem nie chce zdradzić swojej kultury, narodu czy religii. Czasem może niektórzy katolicy myślą tak: „Jakby to było dobrze, gdyby wszyscy stali się katolikami”. Z drugiej strony inni chrześcijanie albo wyznawcy innych religii myślą podobnie o swojej wierze. Nikt nie chce ustąpić. Gdy to trwanie przy swojej wierze posiada już znamiona fanatyzmu, wówczas dozwala się nawet zabijać tzw. „innowierców” w imię Boga. I wtedy mamy do czynienia z wojnami religijnymi. Czy jednak można o Irlandii Północnej powiedzieć, że mamy tam do czynienia z wojną pomiędzy katolikami i protestantami, jak to często przedstawiają polskie media? Telewizja BBC mówi o rojalistach (albo lojalistach) chcących pozostać przy Koronie brytyjskiej oraz republikanach, którzy znajdują się w ekonomicznie gorszej sytuacji niż rojaliści i dlatego walczą o równouprawnienie dla siebie w Irlandii Północnej bardziej niż o przyłączenie Irlandii Północnej do Republiki Irlandzkiej. Wiele mówiło się i mówi o konflikcie w Irlandii Północnej, ale nie mówi się także o tym, że istnieją tam grupy katolików i protestantów, albo lepiej się wyrażając rojalistów i republikanów, zrzeszonych w oficjalnych albo nieformalnych grupach mających za cel pojednać się ze sobą.

Myślę, że katolik powinien wystrzegać się fanatyzmu i dążności do uniformizmu. Z drugiej strony pojednanie i zjednoczenie pomiędzy ludźmi różnych wyznań czy religii na pewno nie polega na tym, że zrezygnuję ze swojej tożsamości. Natomiast wsłuchując się w myśl drugiego człowieka, mogę zastanowić się, jak mogę być jeszcze lepszym chrześcijaninem, katolikiem. A jeśli ja będę coraz bliżej Boga, to wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że i ja innych będę mógł przybliżyć do Boga.

Marek Blaza SJ