Szczęść Boże! Przeczytałem, że „Kościół nie nakazuje żadnego konkretnego ułożenia podczas aktu małżeńskiego, podobnie jak nie decyduje, na którym boku lepiej spać, czy też, w którą stronę się czesać.” Czy jest jakaś właściwa – popierana przez etykę katolicką – książka będąca leksykonem technik seksualnych dla początkujących (i nie tylko) małżonków-katolików? Ostatnio w księgarniach pojawiło się wiele leksykonów, zawierających mnóstwo zdjęć przedstawiających kobiety i mężczyzn, prezentujących różne techniki seksualne (można też kupić poradnik – filmy na CD ROM rekomendowany przez znanego seksuologa) Czy czasem nie jest forma pornografii? A może właściwa (bardzo realistyczna)pomoc dydaktyczna w tej ważnej sprawie? Jak należy ustosunkować się do tego rodzaju zdjęć i filmów? Bardzo proszę o odpowiedź na te dwa pytania.

Z góry dziękuję – Andrzej

 

Andrzej pyta: „Czy jest jakaś właściwa (popierana przez etykę katolicką) książka będąca leksykonem technik seksualnych dla początkujących (i nie tylko) małżonków-katolików?” oraz „Jak ustosunkować się do tego rodzaju zdjęć i filmów [leksykonów zawierających mnóstwo zdjęć przedstawiających kobiety i mężczyzn, prezentujących różne techniki seksualne]... Czy czasem nie jest to forma pornografii?”

Wydaje mi się, że odpowiedź na pierwsze pytanie jest pozytywna; w moim przekonaniu takim leksykonem chrześcijańskiej miłości jest „Pieśń nad pieśniami”. Opisy tęsknoty i pragnień oblubieńców dotyczą nie tylko ich duszy, ale i ciała. Człowiek bowiem jest całością, jeśli kocha to całą osobę, jej duszę i ciało. Nie ma tam jednak opisu „technik seksualnych”. Te bowiem zawsze pozostają w służbie życia i miłości, dlatego jakkolwiek różne może być w swoim wyrazie rozpoczynanie aktu małżeńskiego jego zwieńczeniem dla dwojga chrześcijan zawsze będzie stosunek tj. po osiągnięciu erekcji, nastąpi wprowadzenie penisa do waginy, później zaś dojdzie do ejakulacji, czyli złożenia nasienia w organie kobiety. Inne pomysły czy techniki na przeżycie pełni fizycznego zbliżenia przez małżonków nie spełniają dwu równoległych celów małżeństwa: dobra małżonków i dobra potomstwa. Co do samego przebiegu aktu bardzo konkretny jego opis można znaleźć w książce „Seks po chrześcijańsku” Marioli i Piotra Wołochowiczów (Warszawa 1997 III wyd. s. 100-102). Warto przeczytać tę cenną i dojrzałą publikację.

Jak się zdaje, pytanie drugie jest pytaniem retorycznym. Czym bowiem różni się pornografia od nagości małżeńskiej? Tym, że pierwsza dokonuje się „na pokaz”, niejednokrotnie bez jakiejkolwiek formy delikatności czy czułości, najczęściej będąc symulacją zachowań, druga zaś tj. nagość między małżonkami spełnia się wobec tych jedynych miłujących oczu współmałżonka, które kochają nie za osiągi erotyczne i wygląd, ale za obecność i dar. Dlatego nagość między małżonkami znosi wstyd, który jest naturalną ochroną osobowej wartości ciała. Mówiąc inaczej, osoba umiłowana nie musi się już bać i przez to wstydzić, że przez takie a nie inne swe ciało będzie mniej miłowana, albo odrzucona albo współmałżonek zatrzyma się na jej ciele i nie dostrzeże głębi serca, uczuć, jej wymiaru duchowego. Pięknie o tym pisze Ks. Karol Wojtyła w książce „Miłość i odpowiedzialność”(Lublin 1962). Fotograficzne leksykony, nawet poparte recenzjami utytułowanych osób, dla nas chrześcijan niosą nieustanne zagrożenie rozbudzenia pożądania (bo przecież o to w relacjach erotycznych chodzi). Z drugiej strony, czy rzeczywiście do tego, aby zrozumieć i nauczyć się delikatnego i właściwego przebiegu gry wstępnej i stosunku potrzeba jakichś nadzwyczajnych optycznych instruktaży?

ks. Mirosław Czapla

 

Nie chcielibyśmy wdawać się w rozważania, co jest pornografią a co nią nie jest. Znacznie ważniejsza wydaje nam się kwestia, czy katoliccy małżonkowie mogą poznawać różne techniki seksualne i jakie podręczniki mogą w tym pomóc.

Wydaje nam się, że klucz do odpowiedzi leży w pewnym rozszerzeniu pytania: czy małżonkowie mogą się uczyć współżycia? Odpowiedź brzmi: tak. Współżycie seksualne tak jak wiele innych spraw w małżeństwie jest umiejętnością, której trzeba się uczyć. Istotna jest tu jednak kwestia, jakie miejsce w uczeniu się współżycia zajmuje technika. Otóż jest to miejsce dość odległe. W pierwszym rzędzie mąż i żona powinni bowiem poznawać siebie – swoje reakcje seksualne, to co sprawia współmałżonkowi przyjemność, co jest miłe a także to co przyjemne nie jest. Każdy człowiek reaguje tu bowiem inaczej i tego nie da się nauczyć jakoś ogólnie. Dalej małżonkowie powinni uczyć się wszystkiego co niejako przygotowuje i otacza akt małżeński – kiedy on się powinien odbywać, w jakich warunkach, w jakim otoczeniu, jak należy kształtować relacje między mężem i żoną w sferze pozaseksualnej by ich spotkanie seksualne było najbardziej owocne. Tych spraw jest bardzo dużo i mają one fundamentalne znaczenie dla dobrego przeżycia aktu małżeńskiego. I dopiero na dość odległym miejscu są kwestie dotyczące samej techniki współżycia. Ich również warto się uczyć, trzeba jednak nadawać im właściwe znaczenie. Kwestie techniczne nie są bowiem kluczem do udanego współżycia. Znacznie ważniejsze są relacje między małżonkami i umiejętność ogólnego przygotowania współżycia, wybrania dla niego właściwego czasu i miejsca.

Z tego wynika już odpowiedź, jakiego rodzaju podręczników powinni szukać małżonkowie chcący doskonalić swoje przeżywanie aktu seksualnego (nie tylko katoliccy ale w ogóle wszyscy małżonkowie) – takich, które na współżycie patrzą całościowo, nie ograniczają się do spraw technicznych. Które rzeczywiście pomagają w budowaniu udanych relacji w sferze seksualnej a nie tylko uczą mnożenia technik i pozycji.

Agata i Krzysztof Jankowiakowie