KRZYSZTOF OSUCH SJ
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła (Łk 17,11-19).
Trudno wyobrazić sobie chorobę straszniejszą niż trąd; psuje się ciało, widać kości, zamiera życie. Człowiek staje się, zewnętrznie, wyjątkowo brzydki. Zdrowi (przynajmniej w czasach Jezusa) sądzą, że tak ciężko chorych powinni od siebie oddalić, by się nie zarazić.
A co na to trędowaci? Im wszystko zdaje się mówić, że takiego życia nie da się błogosławić. I że nie ma powodów, by być wdzięcznym. Pozostaje niewymowny ból i, być może, nawet przeklinanie nieszczęśliwego losu, złorzeczenie.
Szczerze powiedziawszy, nie trzeba być aż trędowatym, by się zastanawiać nad tym, czy nam wszystkim życie daje podstawę do błogosławienia czy raczej do złorzeczenia.
Przecież gdyby zsumować wszystkie (własne, cudze, bliskich i całej ludzkiej rodziny) życiowe trudy, dolegliwości, choroby i inne dokuczliwości życia, to można by się zastanawiać, czy w ogóle dane nam istnienie nie jest jakby trędowate. I czy my wszyscy nie jesteśmy skazani na narastające niezadowolenie i rozgoryczenie oraz na bezsilną złość i złorzeczenie?
Ale oto dziesięciu trędowatych przekonało się, że ich straszny los nie jest czymś definitywnym, nieodwołalnym! Spotkali (i to mimo utrudnionej komunikacji) Kogoś, kto jednym aktem woli uzdrowił ich i odmienił ich życie. – Jezus Chrystus uczynił to dla nich dziesięciu. Ale wszystko, co Jezus uczynił jeden raz i dla tej czy owej osoby, jest w pewnym sensie darem dla nas wszystkich i dla wszystkich pokoleń.
Jezus, wtedy i dzisiaj, staje przed ludźmi jako Ten, który odmienia los człowieka.
On dobrze zna to wszystko, co niszczy człowieka, co zżera jego egzystencję. On zna nie tylko nasze choroby, smutki i lęki, ale zna także przyczynę tego wszystkiego. Wie, że jest nią grzech, czyli ten akt ducha, w którym stworzenie zrywa więź ze swym Stwórcą. Wycofuje się z ufnej wiary i miłości wobec Niego.
Jezus przychodzi, by więź wiary i miłości odbudować. Wtedy i dzisiaj Jezus odsłania bezsens i brzydotę niewiary, a jednocześnie pokazuje piękno ufnej wiary w Dobroć i Wszechmoc Boga Ojca. Jezus chodzący po palestyńskiej ziemi daje się nieustannie poznać także jako Ten, który ma moc zmienić fatalną egzystencję człowieka grzesznego. I potrafi też przywrócić pełnię zdrowia duszy i ciała.
We wszystkich zbawczych spotkaniach różnych osób z Jezusem widać, że (zawsze lub prawie zawsze) potrzebny jest świadomy i dobrowolny wkład człowieka. A jest nim właśnie wiara w Boga. Ważność wiary podkreśla zdanie wypowiedziane przez Jezusa do uzdrowionego trędowatego: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła. – To dość niezwykłe, że Jezus nie akcentuje własnego działania, ale pokornie i „pedagogicznie” podkreśla cud wiary, rodzącej się w sercu danego człowieka.
Niewiara (czy to wyraźnie zdeklarowana, czy „tylko” praktycznie rządząca życiem) jest straszna i bezbrzeżnie smutna, a jednak bodaj wszyscy „lubimy” sobie z nią poeksperymentować. Jakbyśmy chcieli (po wielekroć) na własnej skórze przekonywać się o tym, że i jak bardzo fatalna jest egzystencja – bez wiary w Boga, bez ufnego wydawania się w ręce Ojca, bez częstego odnoszenia się do Ojca w niebie.
– Może dałoby się zaoszczędzić sobie wielu cierpień, gdyby bardziej zdecydowanie zawierzyć radom Jezusa. On nieraz zachęcał do żywej wiary. Od niej uzależniał otrzymanie upragnionego dobra. Chwalił za wiarę pełną żarliwości. Nieraz wydobywał ją z ukrycia i pokazywał jako główną przyczynę zaistniałego cudu. Bywało i tak, że wytykał brak wiary i za to udzielał nagany.
Wiara to prawdziwy skarb. Dzięki niej człowiek w najwyższym stopniu ubogi otwiera się na bezmiar bogactw samego Boga. Człowiek otwarty na Boga i z Nim skontaktowany nie musi już marnieć w poczuciu bezradności. Nie musi doznawać trwogi w obliczu przemijania i śmierci. Wiara radykalnie zmienia nasz status. Dzięki wierze człowiek wie i doświadcza, że nigdy nie jest sam.
Na koniec, dla potwierdzenia i zilustrowania ostatnich stwierdzeń, rozważmy słowa Jezusa z On i ja (t. I, 877) do Gabrieli Bossis. Zobaczmy, jak piękny i przyjazny świat ducha otwiera się dla tego, kto wierzy Jezusowi całym sercem. Przeczytawszy (i rozważywszy) całość, pomyślmy, czy jest ktoś taki (wśród ludzi), kto mógłby mówić do nas tak, jak On.
O miłości i wierze potrafi tak mówić tylko Jezus.
– „Rozmawiaj częściej ze Mną, twoim Oblubieńcem. Gdybyś znała radość, jaką w tym znajduję, radość z twojej obecności, przychodziłabyś przy każdej okazji. Pomyśl tylko: małe stworzenie więcej znaczy dla swego Stwórcy niż dziecko dla matki. Wiem dobrze, iż nie możecie tego pojąć. Ale wiedz, że we wszystkim, nawet nie rozumiejąc, trzeba brać wzór z mego życia ziemskiego. A więc przypomnij sobie moje zjednoczenie z Ojcem. Przypomnij sobie moje noce, całe spędzone na modlitwie i na niebiańskich rozmowach. A jak często mówiłem o moim Ojcu! Moi apostołowie widzieli jasno, że On był zawsze obecny w mojej myśli: niech więc Ja będę obecny w twojej, moja przyjaciółko, i niech wszyscy ci, którzy zbliżają się do ciebie, dostrzegają to i czują płynące z tego dobro. Bo już mówienie o Mnie wobec innych jest jakby błogosławieństwem spływającym z mego Imienia! A kiedy jesteś sama, chciałem powiedzieć: kiedy jesteśmy sami..., właśnie wtedy, bez obawy przesadzenia w czułości dzięki pomysłowości swego uczucia znajdujesz tysiące powodów do wynurzeń. O, gdybyś wiedziała, jak cię słucham!...
Ale na ziemi wszystko jest ciemnością; ażeby wiara pracowała, zasługiwała, zdobywała, otrzymywała... Wierz. Żądam abyś wierzyła w szczęście, jakie Mi sprawiają wasze zwierzenia. Wtedy wasze serca biją bliżej mojego. Podzielam z wami wszystko, cokolwiek Mi powierzacie, podobnie jak Ojciec mój połączył się ze Mną na ziemi: ‘To jest Syn Mój Umiłowany, w którym złożyłem całe swe upodobanie...’ Czy nie mogę powiedzieć tych samych słów o każdym z moich wiernych? Czy nie jesteście drugimi Chrystusami? A jeżeli żyjecie w ścisłej zażyłości ze Mną, czy nie jesteście moimi umiłowanymi, pełnymi mojej życzliwości?
O, szukajcie pilnie czułej zażyłości ze Mną tak, jakbyście szukali skarbu! Widzisz: być w zażyłości ze swym Bogiem – tylko to się liczy; jakiekolwiek byłoby życie, które wam dano, możecie je spędzić na moim sercu. Jak niewielu o tym myśli...
O, moje dziatki, jestem Miłosierdziem, jestem Miłością! Słuchajcie posłusznie tych słodkich słów. Nie czyńcie tak, jak ci faryzeusze, którzy oburzali się na Mnie i oddalali ode Mnie!... Ale niech moja miłość, która jest jak gdyby upłynnianiem się mego serca, rozczuli was do tego stopnia, byście nie chcieli już więcej opuszczać mojej drogi ani opuszczać Mnie w drodze!... Czy trudno jest często na Mnie patrzeć? Wkładać swoją rękę w moją, mówić Mi słówka, które pochodzą z waszej duszy i sprawiają Mi tak wielką przyjemność? Mówicie Mi je i zapominacie o nich; ale Ja je zachowuję, są dla Mnie cenne, a później to Ja wam je powtórzę, gdy będziemy zjednoczeni w Niebie”.
– Dzięki Ci, moja Miłości!
– „Powtórzę ci twoje słowa, moja droga córko: ‘Dziękuję Ci, moja miłości’.” 1
Te „słodkie słowa” mogą ożywić wiele godzin naszej modlitwy... Właściwie, mogłyby wystarczyć na wiele lat i być jednym z „programowych” tekstów naszego życia z Bogiem – w ufnej wierze i miłości.
o. Krzysztof Osuch SJ
Częstochowa, 12 listopada 2008 AMDG et BVMH
1 Gabriela Bossis, ON i ja. Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem. Michalineum, t. 1-3. (Kilka wydań). Można czytać online: www.onija.pl
Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko/ oraz tutaj: punkty do medytacji. Zapraszam także na strony Centrum Duchowości: www.jezuici.pl/centrsi
© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/ko