KRZYSZTOF OSUCH SJ
Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan. Niniwa była miastem bardzo rozległym – na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona. I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. (...)Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej (Jon 3,1-10).
W tych dniach czytamy w Kościele Księgę Jonasza. Dowiadujemy się z niej, z jakim oporem Jonasz podjął głoszenie upomnienia mieszkańcom Niniwy, pogrążonym w nieprawości. Do zapowiadanego zburzeniem miasta nie doszło, gdyż ludzie pokutowali i zwrócili się do Boga. To prawda, upominanie jest zwykle przykre dla obu stron – dla upominającego i upominanych – ale jego owoce są znakomite. – Jak my postrzegamy dziś upominanie? Czy je cenimy? Czy wolimy raczej zginąć niż dopuścić do siebie mowę proroka, który przemawia w imię Stwórcy i Ojca narodów?
Z osobistego doświadczenia wiemy, co znaczy upominać i być upominanym. Na dźwięk słowa upomnienie budzą się w nas różne uczucia: od niechęci po szczerą wdzięczność. Zapewne upominano nas w domu rodzinnym, w szkole, w takiej czy innej wspólnocie, w pracy... Niektóre upomnienia pamiętamy do dziś. Jedne wspominamy z wdzięcznością, inne ze smutkiem i być może ze (słuszną lub nie) odrazą... Upomnienia miały uczynić nas lepszymi i ustrzec przed złem.
Bywa jednak i tak, że od upomnień (źle zaaplikowanych lub źle przyjmowanych) czasem brzydnie komuś życie. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy upominającemu brakuje życzliwości i szacunku, a motywem napominania jest żądza władzy, górowania i poniżania. Problem może być też po stronie upominanego. Będzie o tym dalej.
Nie tylko Księga Jonasza, ale wiele innych miejsc w Piśmie Świętym uświadamia nam, że w naszych relacjach z Bogiem trzeba być przygotowanym na upomnienia. Biblia jest pełna Bożych upomnień i wezwań do nawrócenia. Nie da się ich łatwo zneutralizować. Raczej trzeba nauczyć się je przyjmować, gdyż najwidoczniej mają one wielkie znaczenie w prostowaniu naszej drogi do Boga!
Czytając Księgi Proroków, zauważamy, że Bóg żywo i mocno reaguje na pogrążanie się ludzi w złości grzechów. Bóg niestrudzenie napomina i upomina się o każdego człowieka. Czyni to najpierw w głębi serca błądzącego człowieka. To mocne działanie Boga walczącego o nas przejawia się jako głos sumienia, który wyraźnie i mocno napomina. Ten Głos czyni wyrzuty, a nawet „gryzie”.
Bóg przychodzi z upomnieniem także od zewnątrz. Na przestrzeni Historii Zbawienia angażuje różnych ludzi i każe im być Jego ustami. Każe im mówić w swoim imieniu. Dla „zatrudnionych” przez Boga proroków oznacza to wielką godność, ale i wielki trud. Miło jest w imieniu Boga obwieszczać wielkie obietnice. Przykro jest napominać i wieścić nieszczęścia, które przyjdą niechybnie, jeśli napominani nie odwrócą się od złego postępowania. Prawdziwy prorok, polegając na Bogu, gotów jest przyjąć zarówno słodycz jak i gorycz, wpisane w jego misję i służbę.
Jonasz, syna Amittaja, jest jednym z tych, który otrzymał od Boga polecenie: „Wstań, idź do Niniwy – wielkiego miasta – i upomnij ją, albowiem nieprawość jej dotarła przed moje oblicze” (Jon 1, 1). Jonasz wcale nie kwapił się, by wypełnić zleconą mu misję. Wiele uczynił, by się wywinąć: „A Jonasz wstał, aby uciec do Tarszisz przed Panem”. Reakcja Jonasza pokazuje, że niełatwo jest podjąć zadanie upominania, a następnie wiernie ją wypełnić. Jonasz mniema, że łatwiej będzie sprzeciwić się Bogu i uciec daleko od Niego.
My dziś różnie zapatrujemy się na biblijne upomnienia i prorockie zadania. Jednak nasze zapatrywania nie są tu rozstrzygające. Najważniejsze jest to, także w naszych czasach, by zauważyć i uznać, że to sam Bóg widzi powody do napominania tych, którzy lekceważą Jego Miłość i zbawczy plan. I że to On posyła z misją upominania. I że, w istocie, jest to Jego dar dla błądzących, a nie zamach na ludzką wolność.
Języka napomnień używał nie tylko Jonasz i wielu innych proroków, aż po Jana Chrzciciela (por. Mt 14, 4). Także Jezus niejednokrotnie upominał tych, którzy udawali pobożnych (Łk 11, 39; 20, 20), a jednocześnie czynili różne nieprawości. Jezus napominał mocno tych, którzy zamykali się na wyjątkowość i jedyność Jego Osoby i misji.
Upominanie innych i przyjmowanie upomnień nigdy nie było czymś łatwym i oczywistym. Prorocy byli mocno kontestowani, a nawet zabijani. Dzisiaj jest podobnie. Wciąż trudno – a nawet coraz trudniej – jest nam uznać, że upominanie to jeden z najważniejszych elementów życia religijnego i autentycznego życia duchowego. Wielu (może tylko niektórzy) chciałoby zamknąć usta tym, którzy upominają, choć powołują się na autorytet i nakaz samego Boga. Chciano by posługę upominania napiętnować jako coś nagannego i nieprzystającego do zabsolutyzowanej wolności człowieka.
Tymczasem, tak naprawdę, to nie posługę upominania należy wyeliminować! Wyeliminować i napiętnować należy panoszącą się (zawsze i z definicji głupią) pychę, która szerzy się jak zaraza i każe obronnie krzyczeć: «Nikt nie ma prawa mnie upominać! Wara od mojej wolności.»
Pycha ma to do siebie, że zaślepia i fałszuje rzeczywistość. Pycha zawsze uruchamia siły, które niszczą i samego pysznego i innych wokół niego. Pycha wyniośle od-pycha upominającego i po-pycha upominanego do fałszywej i wręcz przewrotnej oceny sytuacji.
Bóg w podejściu do nas jest zawsze pokorny. Autentyczna miłość jest zawsze pokorna i delikatna. Widać to w całym uniżeniu Jezusa Chrystusa.
Skoro tak, to i nam także przystoi pokora. A człowiek pokorny gasi w sobie odruch pychy, która odpycha i przewrotnie objaśnia rzeczywistość. Pokora każe samemu sobie perswadować łagodnie (a jak trzeba, to i z mocą): «Jestem tu na ziemi od niedawna i całe życie jestem nowicjuszem, gdy chodzi o rozumienie Tajemnicy Boga, tajemnicy człowieka, sensu życia i jego fundamentalnych praw. Właściwie wciąż jestem niedouczony. Bywam kuszony przez atrakcje grzechu i upadam!»
Zatem jest dobrze (a nawet bardzo dobrze), gdy Bóg swoim Słowem czy także bliźni – w Kościele i w innych społecznych kontekstach – chcą mi zaofiarowywać upomnienie! Czyż nie potrzeba, bym się po wielekroć w życiu opamiętywał i porzucał różne iluzje i ułudy szczęścia? To prawdziwy dar, gdy dociera do mnie – w różnej postaci – napomnienie. To dobrze, że upominający pragnie mojego dobra, sprzyja mi i troszczy się o to, bym zwracał się do Boga całym sercem i czynił dobro»...
Pokora w przyjmowaniu daru napomnień przystoi nam w każdym wieku i w każdym stanie życia. Także status społeczny nie ma tu znaczenia. Naszą pokorną otwartość na upomnienia zwiększa świadomość tego, że dzisiaj za sprawą potęgi mediów i globalizmu grożą nam uwiedzenia i błędy na wielką skalę! Można im ulec niemal bezwiednie. A gdy ktoś nam to wytyka, to tak łatwo jest schować się za parawan obowiązującej poprawności czy zdania sondażowo ustalonej większości.
W ostatnich dekadach widzimy, jak wielkie błędy antropologiczne i bez-bożne stanowienie praw szerzą się tak szybko jak pożary w wysuszonych regionach Europy. „Apostołowie” nowej cybernetycznej cywilizacji i nowej (zlaicyzowanej) wizji człowieka stają przed nami pewnie i bezczelnie. Zdają się nie mieć żadnych wątpliwości i wyrzutów sumienia.
Jak to dobrze, że wciąż – z taktem i precyzją – mówią o tym wszystkim Pasterze kościoła, zwłaszcza papieże, Jan Paweł II i Benedykt XVI. Można by cytować wiele ich krytycznych wypowiedzi, które są Jonaszowym upomnieniem na nasze czasy. Jednak na koniec przywołam wypowiedź świeckiego człowieka, Andre Frossarda, nawróconego francuskiego żyda, w którym też widać jasną myśl i prorocki charyzmat.
Tak pisał on przed kilkunastu laty (1994)w 55-ciu stronicowej książeczce, znamiennie zatytułowanej Słuchaj, Izraelu: „Jeśli chodzi o stan świata, to jest on mniej więcej taki, jaki był w przeddzień potopu: gwałty, grabieże, kłamstwa, chorobliwa pycha, pogarda dla słabych, rozmaite okrucieństwa, skryta niechęć do niewinności”.
– A skąd wzięło się to tsunami zła? Prorok ma jasną odpowiedź: z szaleństwa, jakim jest grzech odstępstwa od Boga. Autor gorzko i ironicznie stwierdza: „Zjedliśmy nie tylko owoc zakazany, o którym jest mowa w Księdze [Rodzaju], ale połknęliśmy całe drzewo, z liśćmi, gałęziami i pniem aż po korzeń. ‘Będziecie jako bogowie znając dobro i zło’ – obiecywał wówczas diabeł, by zachęcić nas do spożycia tego owocu. I oto spójrzcie: jakimi pięknymi staliśmy się bożkami! Jesteśmy zamrażani, instrumentalizowani, niszczeni zależnie od prawa podaży i popytu. Jutro za matkę i ojca będziemy mieli próbówkę i strzykawkę; uprawia się nas w roztworze molekuł zielonej małpy, klonuje w laboratoriach, co dotychczas praktykowano tylko z myślą o bydłu i rzeźni. Mamy korzystnych zastępców w postaci elektronicznych pastylek, tak, że zamiast »bogów« pewnego dnia będziemy wołami lub pchłami” (A. Frossard, Słuchaj, Izraelu, Wyd. Palabra, Warszawa 1995, ss. 54 i 53).
Rekolekcje Ignacjańskie, które jezuici wszystkim proponują jako najcenniejsze dobro, dotykają różnych obszarów ludzkiego serca i życia we współczesnym świecie. Stanowią one wieloraki dar. Jednym z nich jest otwarcie się na upomnienie, które kieruje do nas Bóg Ojciec w swoim Synu Jezusie Chrystusie. Jest ono zazwyczaj łagodne i dostosowane do duszy, do osoby, która pragnie, by Bóg wyprostował drogi, ogarnął swą Miłością i usposobił do lepszej służby Jemu.
o. Krzysztof Osuch SJ
Częstochowa, 6 października 2009 AMDG et BVMH
Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko. Zapraszam na odnowione strony Centrum Duchowości: http://www.czestochowa.jezuici.pl
Znaczna część moich rozważań zamieszczanych w ostatnich paru latach na Mateuszu została wydana w formie książki – zobacz: http://ksiazki.wydawnictwowam.pl/?app=info&poz=2458
© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/ko