www.mateusz.pl/mt/ko

KRZYSZTOF OSUCH SJ

Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?

 

 

Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożył z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną! (J 21,15-19).

Wnet będziemy uroczyście wspominać Zesłanie Ducha Świętego, czyli wydarzenie, które miało ogromne znaczenie dla rodzącego się Kościoła i dla podjęcia wielkiej misji ewangelizowania wszystkich narodów. To pewno dlatego dzisiaj Kościół przypomina inne bardzo ważne wydarzenie, które też konstytuuje Kościół; a jest nim ponowne powołanie Piotra na głowę rodzącego się Kościoła. I to powołanie – na gruncie miłości!

Jezus odbudowuje zaufanie

Sceneria rozmowy Jezusa z Piotrem jest pełna uroku. Wschodzi słońce nad Jeziorem Tyberiadzkim, pali się jeszcze ognisko rozpalone przez samego Jezusa Zmartwychwstałego. Siedmiu Apostołów przeżywa radosny szok: oto Mistrz jest znowu z nimi; dzięki Niemu mieli udany połów. Pewno trochę obawiali się, czy Mistrz nie zgani ich za to, że mimo wyraźnego polecenia, by nie opuszczali Jerozolimy, oni i tak poszli łowić ryby (dość daleko od Jerozolimy). Ale wszystko układa się w najlepsze: choć przez całą noc sami nic nie ułowili, to jednak zjedli smaczne „wielkanocne śniadanie”. Kilka rybek położył na ognisku Jezus, a resztę przynieśli oni, w nadmiarze, z połowu wyjątkowo udanego.

Ale to nie jest wszystko. Wielka Historia Zbawienia, związana z Paschą – z Przejściem przez Ziemię Syna Bożego, potoczy się dalej. Rozciągnie się na wiele wieków i na miliardy osób w wielu pokoleniach. Sam Zmartwychwstały Pan, cudowny i zwyczajny, zjawia się kolejny raz, by pokierować biegiem ważnych wydarzeń. Krok po kroku stwarza warunki do wielkiej misji Kościoła, która trwać będzie aż do skończenia świata.

Zmartwychwstały Pan – zanim jeszcze wraz z Ojcem ześle Ducha Świętego – sam odbudowuje więzi zaufania, które mocno osłabły w dniu Jego Ukrzyżowania. Jak wiadomo, prawie wszyscy uczniowie w tym dniu zawiedli; poddali się strasznemu lękowi o swoje życie. Ponadto czuli się głęboko zawiedzeni z powodu klęski Mistrza.

To prawda, że była to klęska szczególnego rodzaju; że był to, tak naprawdę,– oprócz wywarcia się siły ludzkich grzechów i nienawiści Złego – także czas triumfu Boskiego Miłosierdzia i szczytowe objawienie Miłości Boga do człowieka. Ale mimo wszystko uczniowie czuli się poranieni przez to, co się wydarzyło; byli zdezorientowani. Nie wiedzieli, jak dalej potoczą się ich losy. W tę ich niepewność – przez 40 dni – wkraczał Zmartwychwstały Jezus. Jego działanie było wielorakie: pocieszał swoich, przywracał nadzieję, budził radość, napełniał mocą; przede wszystkim jednak odbudowywał wzajemne zaufanie i więź miłości.

– Jezus najpierw odzyskał dla ufnej więzi całą wspólnotę Apostołów zebranych w Wieczerniku (por. J 20,19-23; Łk 24,36-49). Potem bardzo indywidualnie, choć w gronie wspólnoty apostolskiej, uczynił to samo w odniesieniu do Tomasza; przywrócił mu zdolność wierzenia i zaufanie. W całkiem wyjątkowy sposób Jezus odbudował relację pełnego zaufania i miłości w odniesieniu do Piotra.

– Możemy mieć nadzieję, że i nas Jezus włączy w serdeczną i bliską wspólnotę miłości z Jego Osobą, mimo wszystkich naszych życiowych błądzeń, grzechów, lęków i niedowierzań.

Powołany grzesznik

Jest oczywiste, że dialog Jezusa z Piotrem wywoływał w nim różne wspomnienia. Przypomniało mu się pierwsze spotkanie, kiedy Jezus powołał go po raz pierwszy. Działo się to w podobnych okolicznościach jak „teraz”: to samo Jezioro, podobna sekwencja zdarzeń, gdy chodzi o połów ryb. Najpierw połów był bezowocny, a potem był obfity (Łk 5,1 nn).

– Wtedy Piotr czuł przerażenie, widząc moc i świętość Jezusa, a także to, że on (Piotr) zostaje włączony, bez własnej woli i inicjatywy, w świat wielkich planów Boga, realizowanych przez Jezusa-Mesjasza. Piotrowi było bardzo trudno znieść zderzenie własnej małości i grzeszności z wybraniem go do bycia narzędziem w ręku Boga.

Teraz, po kilku latach bycia z Jezusem, jest podobnie: Jezus wzywa go jeszcze raz do pójścia za Nim. Wiele się w Piotrze zmieniło, ale słabość i grzeszność – pozostały. Jezus mimo to rozmawia z Piotrem i zaprasza go do definitywnego zaangażowania się w wielką sprawę Kościoła i głoszenia Ewangelii wszystkim narodom.

Teraz Jezus ponownie wybiera Piotra, a Piotr ponownie wybiera Jezusa. Piotr dokonuje wyboru o wiele bardziej świadomie i dojrzalej. Piotr lepiej zna Jezusa i lepiej zna siebie. Wie dobrze, na co (na jaki upadek) go stać, a mimo to gotów jest przyjąć konsekwencje wyboru Jezusa.

Pytania o miłość

Pierwsze pytanie Jezusa o miłość brzmiało: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? – Piotr pamięta, jak kiedyś zapewniał Mistrza: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię. Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie (Mt. 26,33.35). Tym razem Piotr nie popełnia tego samego błędu, by porównywać siebie z innymi, by siebie stawiać wyżej i, w ogóle, by być zbyt pewnym siebie.

– Odpowiedź Piotra brzmi serdecznie i pokornie: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Piotr zapewnia Jezusa o miłości, ale rezygnuje z wszelkich porównań; raczej pokornie prosi Jezusa, by On sam wejrzał w jego serce i zobaczył, jaka jest ta jego miłość.

Pytań Jezusa o miłość było kilka, dokładnie trzy; tyle samo razy Piotr zaparł się Mistrza. Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Piotr pojął w lot, co Jezus miał na uwadze, gdy o miłość pytał go – raz drugi i trzeci. Jezus nie chciał Piotra upokorzyć – w sensie poniżenia go. Raczej dał mu szansę pełnej rehabilitacji. Chciał też pouczyć Piotra i nas, że nie ma takiego upadku, z którego nie można by powstać i znowu wejść w krąg zażyłej przyjaźni i miłości Jezusa.

Lekcja trudna i wspaniała

Piotr, który miał przewodzić wspólnocie Kościoła, przerobił jedną z najtrudniejszych i najwspanialszych lekcji: poznał gorzki smak poważnego upadku; poznał też przesłodki smak Jezusowej miłości! Osobiście doświadczył, jak miłość Zbawiciela jest wierna, delikatna i potężna. Jego upadek stworzył (poniekąd) okazję do tego, by Piotr mógł przylgnąć do Jezusa jeszcze mocniej, jak najmocniej; być może mocniej niż nieskalany i subtelny Jan Ewangelista.

– Każdy Piotr, każdy następca św. Piotra, będzie patrzył na wiele słabości i grzechów w Kościele. Będzie musiał umacniać braci w wierze i w miłości, także wtedy gdy upadną, gdy się mocno zachwieją. W charyzmacie Piotra wszystkich czasów jest obecna zdolność jednania z Jezusem tych, którzy się Go (choćby i haniebnie) zaparli.

Zadanie – misja

Dialog odbudowujący zaufanie i miłość kończy się – trzy razy, po każdym pytaniu i odpowiedzi – powierzeniem Piotrowi zadania: Paś baranki moje. Piotr ma być pasterzem, i to podobnym do Jezusa. Ma być prawdziwym pasterzem (por. J 10), a zatem takim, który w sytuacji zagrożenia nie ucieknie, a raczej w razie potrzeby odda swoje życie za owce; szczytem bycia dobrym pasterzem jest męczeństwo. Jezus delikatnie przepowiada Piotrowi, że czeka go właśnie męczeństwo: Gdy byłeś młodszy, sam się przepasywałeś i chodziłeś, dokąd chciałeś. Lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a kto inny cię przepasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. Rzeczywiście, przyjdzie taki dzień, w którym Piotr w Rzymie odda swe życie za swego Pana. Też na krzyżu, jak Jezus, choć głową w dół, jak twierdzi tradycja.

Prawdziwa miłość niesie ze sobą wspaniałe przeżycia; jest ona wielkim dobrem i czyni dobro, jednak na tym świecie wiąże się także z poświęceniem, z ofiarą. W dialogu miłości Jezusa i Piotra jest powaga. Otwiera się perspektywa wiernej i trudnej służby. – My też, gdy idziemy za Jezusem, winniśmy być gotowi przyjąć wyznaczony nam ciężar zadań. Trzeba być gotowym wziąć na siebie „swój krzyż”, który (w końcu) jest jakąś (pewną maleńką) cząstką wielkiego krzyża Zbawiciela. Jednak Jego Krzyż, nasze krzyże – mają zbawczą wartość, służą wielkiej Sprawie zbawienia. Są chwalebne.

o. Krzysztof Osuch SJ

Częstochowa, 9 maja 2008 AMDG et BVMH

 

Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko/ oraz tutaj: punkty do medytacji. Zapraszam także na strony Centrum Duchowości: www.jezuici.pl/centrsi

 

 

 

© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/ko