KRZYSZTOF OSUCH SJ
Te dobrze znane słowa św. Pawła: W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! (2 Kor 5, 20) – wyznaczają najważniejsze zadanie Kościoła. Pojednanie z Bogiem to dojrzały owoc chrześcijańskiego życia. To także owoc różnych rekolekcji, także tych wielkopostnych, parafialnych czy tzw. zamkniętych, gdzieś w domu rekolekcyjnym.
Człowiek, który sam doświadczył pojednania z Bogiem, chętnie i dość łatwo jednoczy się z bliźnimi też z Bogiem pojednanymi. Ma też pasję pomagania w jednaniu się z Bogiem. Nie jest jednak tak łatwo ani samemu – dogłębnie i z całego serca – pojednać się z Bogiem, ani innych w tym wspierać. Jest to trudne szczególnie wtedy, gdy przychodzi nam osobiście mierzyć się z tymi negatywnymi siłami, które podkopują zaufanie do Boga i próbują zniszczyć poczucie dogłębnego pojednania z Nim. Wiara oznacza niewątpliwie cenne zwycięstwo nad światem i demonem oraz nad logiką starego człowieka w nas. Niestety, wiara wystawiona jest przez całe życie na ataki, zakwestionowania i trudności. Podstawowa trudność w wiernym i ufnym trwaniu przy Bogu wypływa z doświadczanej przez nas kruchości ziemskiego bytu. Czyż nie czujemy się na tyle sposobów ograniczeni? Czyż nie podążamy do nieuchronnej śmierci? Gdybyśmy zażywali rajskiego sposobu istnienia – myślimy sobie czasem – to, owszem, bylibyśmy autentycznie pogodni, potrafilibyśmy też wierzyć i w pełni ufać Bogu.
O podobnych trudnościach czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Wiara, która jest pełna światła dzięki Temu, w którego wierzymy, często jest przeżywana w ciemności. Może być wystawiona na próbę. Świat, w którym żyjemy, bardzo często wydaje się daleki od tego, o czym zapewnia nas wiara. Doświadczenia zła, cierpienia, niesprawiedliwości i śmierci wydają się zaprzeczać Dobrej Nowinie; mogą one zachwiać wiarą i stać się dla niej pokusą” (KKK 165). Któż z nas nie zna prób wiary? Któż nie zastanawiał się, jak podbudować chwiejącą się ufność do Boga? Co przywołać na pamięć, gdy wierze zaczyna brakować mocy jednania nas z Bogiem i wydawania w Jego ręce?
Kościół zaleca, by w sytuacjach zwątpienia zwracać się do świadków wiary – do tych, którzy pośród największych cierpień i prób ocalili wiarę w Boga i niezachwianie trwali w jedności z Nim. Najwięksi spośród nich to na pewno Abraham, który wbrew nadziei uwierzył nadziei (Rz 4, 18), i Maryja Dziewica, która doświadczyła nocy wiary, gdy uczestniczyła w cierpieniu swojego Syna na Jego drodze krzyżowej. Mimo to nie zwątpiła w Boga, nie pozwoliła odebrać sobie polegania na Jego wszechmocy i dobroci. Świadków, którzy nie poddali się zwątpieniu mimo cierpienia i prób, jest wielu... Jednak najwspanialszy z nich to Jezus Chrystus, który w każdej sytuacji ufnie trwał przy Ojcu. Świadek prawdomówny i wierny (Ap 3, 14) w rozstrzygający sposób pomaga nam trwać przy Ojcu – wbrew wszelkim trudnościom i siłom oddalającym od Boga.
Jest dla nas niebywałym wsparciem to, że w sam środek naszej biednej ludzkiej kondycji i w nasze bezradne myślenie o naszym niechwalebnym istnieniu – wszedł już sam Bóg. Bóg Ojciec dał nam Swego Syna Jednorodzonego. Odtąd nic nie jest stracone, a wszystko, co najlepsze, jest przed nami! Jezus Chrystus naprawdę odmienia sposób naszego bytowania w świecie, gdy daje nam nowe serce. Jego obecność pośród nas dostarcza nam trzech wielkich argumentów za naszym porozumieniem się z naszym Stwórcą, za „dogadaniem się” z Nim, za pojednaniem z naszym Ojcem.
1. Z głębi serca jednamy się z Bogiem, ponieważ sam nieśmiertelny Bóg uczestniczy we wszystkich trudach ludzkiego losu. Stając się jednym z nas, Boży Syn jednoczy się z nami także w naszym ludzkim utrudzeniu, cierpieniu i poniżeniu. Teraz już nie tylko my jesteśmy „cierpiącymi sługami” Boga. To przede wszystkim On – dla nas i za nas – stał się cierpiącym Sługą Jahwe (Iz 53). Czy nie powinien dogłębnie pocieszyć nas ten fakt, że Boży Syn uczestniczy we wszystkich trudach i poniżeniach ludzkiego losu?
Życie na Ziemi – na zawsze splecione z cierpieniem i śmiercią – zapewne nigdy trwale nas nie zachwyci. Jednak widok cierpiącego z nami Jezusa nigdy nie pozwali nam wątpić o tym, że Bóg nas kocha. Udział Syna Bożego w ludzkim losie przekonuje o współczuciu Boga i skłania nas do bycia pewnym Jego Miłości.
2. Najtragiczniejszą cząstką ludzkiego doświadczenia są grzechy i poczucie winy. Człowiek owładnięty logiką grzechu, czuje się uwięziony i doznaje rozpaczy. Tę bezwyjściową sytuację odmienia Jezus Chrystus, gdy zapewnia i przekonuje, że Bóg Ojciec wielkodusznie wybacza nam wszystkie uchybienia i przewiny. Wybacza i zapomina. Wie bowiem, z czego zostaliśmy stworzeni (por. Ps 103, 14). Wie, jak ułomna, skażona i obciążona jest nasza natura! I ile potrzeba czasu, by – jak mówił kard. Henri de Lubac – „naturę poddać Łasce”.
Bóg w swym gorącym pragnieniu i tęsknocie za dogłębnym pojednaniem pomiędzy Niebem a Ziemią – według określenia św. Pawła – grzechem uczynił dla nas Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (por. 2 Kor 5, 17-21). Ów wielkoduszny „gest” Boga sprawia, że przestajemy zadręczać się myśleniem, iż z powodu grzechu nie jesteśmy Boga godni i że grzech skazuje nas na życie zdala od Niego. Bóg Ojciec przerywa ten fatalny tok rozumowania, gdy nas usprawiedliwia w swej miłosiernej Miłości. Ofiarna miłość Chrystusa daje nam śmiały przystęp do Boga Ojca. Brama prowadząca do pełnego pojednania z Bogiem jest otwarta. Grzech i poczucie winy przestają jawić się jako przeszkoda nie do pokonania. Tylko od nas zależy, czy wydamy się ufnie w ręce Ojca, przyjmując dar przebaczenia i usprawiedliwienia.
3. Za pojednaniem z Bogiem (pomimo całej mizerii doczesnego życia) przemawia, po trzecie, to, że Bóg proponuje nam udział w swoim Boskim Bycie. Jest to naprawdę niebywałe i wzniosłe, że my, kruche stworzenia, jesteśmy jako Jego dzieci zaproszeni aż do „przebóstwienia” i do bycia na zawsze w Domu Ojca. – W tym miejscu można by sięgnąć do Ewangelii i wertując jej karty, zdać sobie sprawę z tego, jak często Jezus kieruje naszą uwagę ku obietnicy wiecznego życia w Domu Ojca...!
Zechciejmy z należytą starannością brać sobie do serca to, co Bóg Ojciec uczynił – w Swoim Synu – dla pojednania z nami! Śnieg topnieje w wiosennym słońcu; w nas stopnieją: nieufność, zwątpienie, lęki, podejrzliwość, ciągłe sprawdzanie intencji Boga itd. Stracą rację bytu pytania przepojone goryczą: «Czy warto istnieć? Czy istnienie z tak wielkim cierpieniem jest usprawiedliwione? Czy można Bogu zaufać?»
W nawiązaniu do drugiej racji za pojednaniem z Bogiem dopowiem za Psalmistą, że Bóg daleki jest od postępowania z nami według naszych grzechów (Ps 103, 10). Nigdy nie brał On, nie bierze i nie weźmie „miary” dla obchodzenia się z nami – z naszych win! Tego możemy być pewni.
Im bardziej ludzkie dzieje toną w grzechach (aż po jawne i na dużą skalę odstępstwo od Boga i pogardę dla godności człowieka), tym mocniej zapewnia nas Bóg, że postępuje z nami jedynie według swego wielkiego miłosierdzia (np. Ps 145). Ważne w tym kontekście jest dla nas zarówno orędzie Boskiego Serca, przekazane w XVII wieku za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque, jak też orędzie Boskiego Miłosierdzia, które w minionym wieku świat poznał dzięki św. Faustynie Kowalskiej. W obu orędziach jaśnieje nieskończona, zbawcza miłość Boga. W orędziu Bożego Miłosierdzia zdaje się sięgać zenitu. Jezus bowiem pokornie przemilcza doznawane zniewagi, byśmy tylko mogli dostrzec bezmiar Jego miłosiernej miłości do nas, grzeszników...
Na koniec zostawiam poruszające słowa św. Franciszka Salezego o krzyżu. Święci wiedzą więcej – z głębszej wiary i z obfitszej łaski poznania.
„Mądry Bóg już przed wiekami wybrał dla ciebie krzyż i przysyła ci go jako dar serca.
Przedtem jednak przypatrzył się On krzyżowi, wszechwiedzącymi oczyma,
zastanowił się nad nim w swej Boskiej mądrości,
obdarzył go ciepłem swojej miłości, zważył go w obu dłoniach,
by stwierdzić, czy nie jest on choćby o cal za duży, choćby o jedną uncję za ciężki.
On pobłogosławił krzyż swoim świętym imieniem,
przeniknął go na wskroś swoją łaską,
skropił go swoim pocieszeniem
i jeszcze raz spojrzał na ciebie i na twoją odwagę.
I tak oto ostatecznie przychodzi z nieba do ciebie krzyż jako szczególne pozdrowienie Boga, więcej – jako jałmużna Jego miłosiernej miłości”.
o. Krzysztof Osuch SJ
Częstochowa, 2 kwietnia 2006 AMDG et BVMH
Podobne rozważanie opublikowłem w kwartalniku Życie Duchowe, nr 45/2006 – www.wydawnictwowam.pl/zd/
Zapraszam na strony internetowe Centrum Duchowości im św. Ignacego Loyoli w Częstochowie www.jezuici.pl/centrsi
© 1996–2006 www.mateusz.pl/mt/ko