KRZYSZTOF OSUCH SJ
Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie i zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. Rzekł Mu uczony w Piśmie: Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: Niedaleko jesteś od królestwa Bożego. I nikt już nie odważył się więcej Go pytać (Mk 12,28b-34).
Wymowa powyższego słowa Bożego jest jasna i jednoznaczna. Nie ma wątpliwości, że „pierwsze ze wszystkich przykazań” brzmi tak: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.
Gdy słyszymy, jak wielka i całkowita powinna być nasza miłość do Pana Boga, to zadajemy sobie pytanie, czy my rzeczywiście tak właśnie Boga miłujemy. Niestety, wszyscy doświadczamy bolesnego rozdźwięku między tym, co nawet „teoretycznie” wyznajemy i uznajemy jako słuszne, a tym, co faktycznie czynimy. Niekiedy z powodu tego rozdźwięku ogarnia nas poczucie bezsilności i zwątpienie. Wiele „rzeczy” musi się złożyć w jedną całość, byśmy przezwyciężyli wspomniany rozdźwięk i żyli według tak totalnej miary w miłowaniu Boga. Jedną z takich rzeczy jest jak najdobitniejsze zdanie sobie sprawy z tego, że Bóg kocha nas jako absolutnie pierwszy, że Jego miłość do nas jest uprzedzająca, bezwarunkowa, bezgraniczna i wspaniała. Jeśli taka jest miłość Boga Stwórcy i Ojca do nas, to jakże łatwo jest „przystać” na zaleconą nam przez Jezusa skalę miłowania Boga Jedynego.
Tę (niby dobrze znaną) prawdę o tym, że miłowani jesteśmy zawsze uprzedzająco i bosko, chciałbym wyrazić w sposób (jak ufam) bardziej świeży i oby bardziej olśniewający.
Mamy w pamięci gorącą zachętę Jezusa, by prosić naszego Ojca w niebie o różne dary. Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7, 7).
Na tle tak drogiej nam rady i zachęty Jezusa chciałbym zapytać: czy jest może jakiś wielki, a może nawet największy dar Boga Ojca, o który wcale nie trzeba prosić, gdyż jest on nam dany uprzedzająco i niezawodnie?
Pewno łatwo i trafnie odpowiemy, że takich darów otrzymywanych już przez nas bez proszenia spotykaliśmy w naszym życiu dużo, bardzo dużo. Pierwszym z nich jest życie, istnienie. Jest nim także cały Wszechświat, woda, słońce, powietrze, którym oddychamy.
Chcę jednak wskazać na dar naprawdę największy, a przy tym taki, że nie trzeba o niego zbiegać, prosić czy „przekonywać” Boga, by zechciał nam go dać.
Tym darem jest Miłość Boga Ojca do każdego człowieka, do każdej i każdego z nas!
Naprawdę, jest to czysty dar Boskiej Miłości.
Naprawdę, nie muszę prosić o to, by Pan Bóg mnie miłował!
Nie ma takiej potrzeby, gdyż miłość Boga Ojca jest nam zaofiarowana odwiecznie, uprzedzająco i w sposób nieodwołalny. W świetle całego Bożego Objawienia wolno nam do siebie odnieść te słowa zapisane u Jeremiasza: Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość (Jr 31, 3).
Zdać sobie z tego sprawę, to przeżyć prawdziwą rewelację, to patrzeć, jak odsłania się nam „Coś”, co jest Najważniejsze.
Żeby było dobitniej powiedziane, powtórzę to jeszcze raz, że owszem warto i należy prosić Boga Ojca o wiele różnych darów (choćby tak jak podpowiada nam to Modlitwa Pańska), ale całkiem zbędne, zbyteczne, niepotrzebne jest proszenie Boga Ojca o to, by On zaczął mnie miłować, cenić, sprzyjać mi, darzyć mnie sympatią.
... Proszę się takim proszeniem (i o to) nie zajmować.
Na takie proszenie „szkoda czasu”. Na taki dar nie trzeba też w ogóle czekać jako na coś, co może Pan Bóg da, a może (kapryśnie) nie da czy być może da wszystkim innym, ale mnie na pewno pominie.
Kiedy trochę nasycę się powyższą rewelacją, to powinienem (nawiązując także do przytoczonych na samym początku słów Jezusa) przeżyć jeszcze jedną rewelację, jeszcze jedno podobne olśnienie. – Czym? Tym, że mój bliźni (i to każdy, bez najmniejszego wyjątku) też nie musi prosić swego Stwórcę i Ojca o to, by Ten zechciał Go miłować, cenić czy by „wreszcie” zaczął mu być życzliwy...
Mój bliźni otrzymuje to samo, co ja, choć oczywiście w sposób jedyny, niepowtarzalny (i w tym sensie różny ode mnie). Mój bliźni też jest miłowany za darmo, uprzedzająco, odwiecznie, aktualnie, nieodwołalnie.
To w świetle dwóch olśnień dają się świetnie rozumieć (i pełnić) te dwa, sprzężone ze sobą przykazania: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.
Co trzeba tu jeszcze „domyśleć”, dopowiedzieć?
Zgodziwszy się z tym, co dotąd powiedziane, chciejmy jeszcze zauważyć, że owszem jest jednak pewna wielka łaska, wielki Boży dar, o który winniśmy prosić usilnie, gorąco i (niejako aż) do skutku.
Uzdolnienie nas do miłowania Boga, który tak bardzo, bosko, nas miłuje, jest czymś, co już mamy, a jednocześnie czymś, co może być stale więcej przydawane na miarę naszych gorących pragnień i próśb!
Pewno jest tak, że nasza miłość do Boga rośnie w nas w miarę, jak poznajemy, że Bóg nas miłuje i jak bardzo nas miłuje. Taki proces ciągłego wzrastania naszej miłości do Boga jest możliwy dzięki temu, że Bóg złożył w nas zdolność do miłowania i że On sam może ją w nas doskonalić.
Dopełnieniem rozważania niech będą słowa św. Bazylego Wielkiego, który zapewnia, że „mamy w sobie wrodzoną moc miłowania”. „Miłości Boga, pisze on, nie nabywa się na drodze poznawania przykazań”. Wcale nie jest tak, że dopiero dane nam przez Boga przykazanie niejako wymusza na nas miłość do Boga. Zdolność miłowania dana jest nam podobnie jak np. zdolność widzenia; mamy oczy i widzimy. Podobnie mamy serce i miłujemy. Inaczej mówiąc, „w samej naturze człowieka spoczywa pewna siła umysłu, [...] zdolność oraz konieczność miłowania [...] Zanim otrzymaliśmy przykazanie miłowania Boga, już wcześniej, od urodzenia, została nam dana moc i umiejętność miłowania. Nie osiąga się jej przez przekonywanie od zewnątrz, ale każdy może się jej nauczyć w sobie i przez siebie samego. Z natury bowiem pragniemy tego, co piękne i dobre, nawet jeśli nie dla wszystkich to samo wydaje się dobre i piękne. Podobnie też nie potrzebujemy, aby ktoś uczył nas miłości do rodziców i krewnych, spontanicznie zaś okazujemy życzliwość tym, którzy nam dobrze czynią. A cóż bardziej – pytam – godne jest podziwu od Bożego piękna? Cóż bardziej radosnego i ujmującego niż rozważanie majestatu Boga? Czyż jest jakieś pragnienie duszy tak gwałtowne i mocne jak to, które Bóg wlewa do duszy oczyszczonej z wszelkiego grzechu i wołającej: “Zraniona jestem miłością”? Niewypowiedziany w ogóle i niewysłowiony jest blask Bożego piękna”.
Uradujmy się tym, że jest w nas nie tylko zdolność, ale i konieczność miłowania!
„Zanim otrzymaliśmy od Boga” przykazanie miłowania, „wcześniej jeszcze otrzymaliśmy odeń zdolność i moc” do wypełnienia tegoż przykazania. Dzięki tej zdolności potrafimy dostrzegać cenne dobro i piękno, które jest – w Bogu, w bliźnich i w nas samych, a także we wszystkich stworzeniach!
Nie mówmy zatem, że nie jesteśmy zdolni do miłowania i że jesteśmy całkiem bezsilni! Nie narzekajmy „jak gdyby wymagano od nas czegoś niezwykłego”. A kiedy już miłujemy, to nie wynośmy się, „jak gdybyśmy ofiarowywali więcej, niż otrzymaliśmy”.
Na wszelki wypadek dodam, że powyższe stwierdzenia św. Bazylego nie powinny osłabiać naszych gorących pragnień i próśb o to, by Ojciec i Syn posyłali do naszych serc Ducha Świętego, który rozlewa miłość w naszych sercach (por. Rz 5, 5).
Nie powinniśmy też zwlekać z miłowaniem, wątpiąc, czy mamy już tę zdolność miłowania, czy może jeszcze nie. Mamy ją na pewno. I to właśnie pięknie pokazuje św. Bazyli, twierdząc, że „mamy w sobie wrodzoną moc miłowania”. Odwołujmy się do wrodzonej mocy miłowania i miłujmy od zaraz.
o. Krzysztof Osuch SJ
Częstochowa, sobota, 17 marca 2007 AMDG et BVMH
Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko/ oraz tutaj: punkty do medytacji. Zapraszam także na strony Centrum Duchowości: www.jezuici.pl/centrsi
© 1996–2007 www.mateusz.pl/mt/ko