KRZYSZTOF OSUCH SJ
Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone (Dz 3,13-15.17-19).
1. W powyższym fragmencie rozbrzmiewa jedna z pierwszych katechez pierwotnego Kościoła. Jest ona bardzo krótka, ale jej treść ma ogromny ciężar. Wygłosił ją ktoś wyjątkowy. Jeszcze parę lat wcześniej był on wprawdzie zwyczajnym rybakiem i nosił imię Szymon, teraz jednak nosi imię Piotr-Skała, na której ma być zbudowany Kościół. Przebywanie z Jezusem z Nazaretu dogłębnie odmieniło życie i świadomość Piotra.
– W swoim krótkim przemówieniu Piotr wytoczył ciężkie zarzuty pod adresem zarówno przywódców ludu izraelskiego jak i samego ludu, który ustami swoich przedstawicieli wybrał ułaskawienie dla Barabasza, a dla Jezusa zażądał śmierci na krzyżu. Piotr ma jasną świadomość tego, że nie przemawia we własnym imieniu, lecz w imieniu Chrystusa Zmartwychwstałego. Dobrze pamięta, jak jeszcze niedawno lękał się i krył za zamkniętymi drzwiami. Odwagę i moc dawał mu teraz sam Duch Święty. – To dla nas prawdziwa obietnica i powiew nadziei: móc patrzeć na Piotra, który czuje się wewnętrznie uzdolniony i wręcz zobowiązany do tego, by odważnie głosić prawdę o Jezusie-Zbawicielu. Nie zważa na to, jaki los spotkał kilka tygodni temu Jego Mistrza. Nic i nikt nie potrafi go skłonić, by zaniechać objaśniania tego, co niedawno wydarzyło się w Jerozolimie, gdy Jezus został skazany na śmierć i w niecałe trzy dni po swej śmierci na krzyżu powstał z martwych.
– Piotr już wie, że oto wydarzyło się coś Jedynego w dziejach ludzkości. Historia Izraela i ludzka historia osiągnęła swój szczyt. Jednym z błogosławionych skutków tego szczytowego Wydarzenia jest zlikwidowanie głównej przyczyny lęku, który dopada każdego człowieka w związku z przemijaniem i śmiercią. Za sprawą Zmartwychwstałego Jezusa staje się jawne i jasne (aczkolwiek po oświeceniu umysłu i przyjęciu łaski wiary), że śmierć nie jest kresem istnienia człowieka, lecz bramą (acz wąską) do Nowego Życia. To Wydarzenie ma dla ludzi większe znaczenie niż co dzień wschodzące Słońce, a dotarcie z Ewangelią Życia staje się najcenniejszą usługą wobec każdego człowieka i najpilniejszym zadaniem wobec całej ludzkiej rodziny – w każdym pokoleniu!
– Obwieszczanie Ewangelii Życia Piotr zaczął od Żydów. Później pójdzie do Rzymian, zaś św. Paweł dotrze do narodów pogańskich i utworzy pośród nich pierwsze gminy chrześcijan. Ewangelia o Zmartwychwstałym Jezusie i o życiu wiecznym dla człowieka napotykać będzie w różnych kręgach kulturowych i religijnych na trudności, lekceważenia i brutalne sprzeciwy. – Pierwszą, ogniową próbę przeszli głosiciele Ewangelii Zmartwychwstania pośród swoich braci. Niełatwo było – jednym powiedzieć, a drugim usłyszeć takie słowa: Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. Celem tych gorzkich słów Piotra nie było wywołanie chwilowego szoku i pogrążenie słuchaczy w rozpaczy. Przeciwnie, chodziło mu o obwieszczenie tego, że Zbawienie stało się im wyjątkowo bliskie.
– Rzeczywiście, wielu się nawróciło i przyjęło chrzest w imię Jezusa Chrystusa. Byli i tacy, którzy nadal trwali w swym zaślepieniu i w oporze wobec Jezusa i rodzącej się wspólnoty chrześcijan. Tak było wtedy, tak jest również w naszych czasach. Podejmowane są coraz to nowe próby zdyskredytowania czy stłumienia Jezusowej Ewangelii Życia. Ten swoisty konflikt i radykalny podział rozgrywa się na różnych płaszczyznach. Najważniejszą płaszczyzną jest jednak, w końcu, serce poszczególnego człowieka. To w każdym z nas działa siła grzechu i daje się odczuć demoniczne kuszenie, by nie wierzyć w Miłość Boga, by zamknąć się w sobie, by zwątpić, by czuć się wydanym raczej na pastwę śmierci, by zawierzyć siebie raczej mrocznym siłom kosmicznym czy wręcz demonicznym niż wejść w jasny, piękny, scalający i ocalający nas dialog z Przedwiecznym Słowem (Logosem), które dla nas stało się Człowiekiem.
2. Tak, są w sercu człowieka pokłady niewiedzy, ociężałość, mroczne pożądania, przywiązania i zniewolenia. Doświadczamy zaciemnienia umysłu i żałosnej nieświadomości co do łaskawego zamysłu Boga Ojca wobec każdego człowieka. Sami uczniowie i Apostołowie Jezusa doświadczyli oddziaływania tych negatywnych sił, które siały strach, zwątpienie, wzbudzały niedowierzanie, kazały ryglować drzwi Wieczernika i uciekać do Emaus…
Jezus dobrze wiedział, jak najskuteczniej pomóc swoim uczniom i Apostołom; wiedział, jak zrównoważyć napór antyewangelii śmierci, lęku i beznadziei. Po prostu przychodził do nich. Zjawiał się pośród nich jako Zmartwychwstały. Pozdrawiał ich: «Pokój wam!». Zadawał im pytania, które wydobywały na jaw ich uczucia. Kierował ich spojrzenia na Swoje przebite ręce, nogi i bok. Dawał do zrozumienia, że Jego nowy sposób istnienia i życia w nowym ciele – jest ich przyszłością. Prosił o podanie mu czegoś do jedzenia. Afirmował sens przebywania całej drogi ziemskiej. Uczył pogodnej akceptacji wszystkich praw doczesnej egzystencji, nadanych przez Stwórcę. Tłumaczył im znaczenie proroctw Starego Testamentu. Koił ich ból. Łagodził szok Wielkiego Piątku, tłumacząc, że tak trzeba było, że innego i lepszego sposobu okazania nieskończonej i pokornej Miłości Boga do człowieka-grzesznika Bóg Ojciec (niejako) „nie potrafił” znaleźć. Ten jest najlepszy, choć tak kosztowny, bolesny, realny i realistyczny aż do bólu i hańby Krzyża. – Prosił ich, by serio potraktowali Jego nową Obecność. By uczyli się spotykać z Nim w Eucharystii i na modlitwie. By się na Nim oparli. By szykowali się do wielkiej misji głoszenia Ewangelii o zwycięskiej Miłości Boga Ojca. I by nie lękali się umierać – czy to „po kawałku”, zdzierając swe zdrowie w codziennej służbie, czy też wydając się na męczeńską śmierć, byle tylko zaświadczyć o tym, że Zmartwychwstały Chrystus naprawdę daje wierzącym w Niego udział w Jego zwycięstwie nad szatanem, grzechem i śmiercią.
To wszystko i jeszcze więcej możemy otrzymać jako wielkanocny dar Pana Jezusa, gdy podejmiemy ewangeliczną kontemplację w oparciu o Łukaszowy opis jednego z najważniejszych spotkań Jezusa Zmartwychwstałego z Jego uczniami:
Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: Pokój wam! Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: Macie tu coś do jedzenia? Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich. Potem rzekł do nich: To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego (Łk 24,35-48).
3. „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20)
Rodzajem aneksu czy raczej piękną kontemplacją ran Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego niech będą poniższe słowa św. Bernarda:
Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska
„Gdzież nam, słabym ludziom, szukać bezpiecznego i trwałego schronienia, jeśli nie w ranach Zbawiciela! Me schronienie jest tam tak wielkie, jak wielka jest Jego moc zbawiania. Chwieje się świat, dokucza ciało, diabeł czyha, ale ja nie upadam, bo na skale jestem utwierdzony. Zawiniłem ciężko? Sumienie dręczy wprawdzie, ale nie zadręczy, bo wspomnę na rany Zbawiciela. Oto „zraniony jest za nasze winy”. Jakaż to musiałaby być śmierć, z której nie mogłaby wyzwolić śmierć Chrystusa? Gdy pomyślę o tak wspaniałym i skutecznym lekarstwie, nie lękam się już nawet najcięższej choroby.
Mylił się przeto ten, kto powiedział: „Mój grzech jest zbyt wielki, abym mógł otrzymać przebaczenie”. Chyba że nie był spośród członków Chrystusa i nie odnosiły się doń Chrystusowe zasługi, a przez to nie miał prawa, na wzór członków, uważać i nazywać swoim to, co należy do Chrystusa.
Ja zaś, kiedy odczuwam u siebie niedostatek, ufnie czerpię z serca Pana, albowiem bogate jest w miłosierdzie przelewające się przez otwarte rany. „Przebodli ręce moje i nogi, włócznią otwarli bok”, dlatego z ran świętych mogę „pić miód ze skały i oliwę z twardego kamienia”, kosztować i zobaczyć, „jak słodki jest Pan”.
Myśli Jego były myślami pokoju, a ja nie wiedziałem: „Któż bowiem poznał myśl Pana albo kto był Jego doradcą”. Dla mnie jednak przeszywający gwóźdź stał się kluczem, który ukazał mi zbawczą wolę Boga. I cóż widać w Chrystusowych ranach? Woła gwóźdź, wołają rany, iż Bóg naprawdę pojednał świat ze sobą w Chrystusie. „Miecz przeszył i dotarł aż do serca”, aby umiał odtąd współczuć naszym słabościom.
Poprzez otwarte rany objawia się tajemnica serca, jaśnieje wielki znak dobroci, ukazuje się „serdeczna litość naszego Boga, z jaką nawiedziło nas z wysoka Wschodzące Słońce”. I dlaczegóż owa litość nie ma się objawić w ranach? Gdzież bardziej niż w ranach Twoich jaśnieje, że Ty, Panie, jesteś łaskawy, łagodny i pełen miłosierdzia? „Albowiem nikt nie ma większej miłości jak ten, kto życie swoje oddaje” za wydanych śmierci i odrzuconych.
Całą moją zasługą jest miłosierdzie Pana. Nie zbraknie mi zasług, jak długo wystarczy Jego miłosierdzia. A jeśli Pan bogaty jest w miłosierdzie, to i ja nie mniej w zasługi.
Cóż jednak, jeśli sumienie wyrzucać mi będzie mnóstwo grzechów? „Gdzie wzmógł się grzech, tam obficiej rozlała się łaska”. A skoro „miłosierdzie Pana na wieki”, to i ja również na wieki „miłosierdzie Pańskie opiewać będę”. Czy w tym jest moja sprawiedliwość? „Panie, jedynie Twoją sprawiedliwość uznawać będę”. Jest ona także i moją sprawiedliwością, albowiem Ty sam stałeś się dla mnie sprawiedliwością Bożą” 1.
o. Krzysztof Osuch SJ
Częstochowa, Wielki Czwartek, 30 kwietnia 2006 AMDG et BVMH
1 Z komentarza św. Bernarda, opata, do Pieśni nad pieśniami (Kazanie 61, 3-5). Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. Liturgia Godzin, t. III, s. 100 n.
Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko/
Zapraszam na strony internetowe Centrum Duchowości im św. Ignacego Loyoli w Częstochowie www.jezuici.pl/centrsi
© 1996–2006 www.mateusz.pl/mt/ko