www.mateusz.pl/mt/ko

KRZYSZTOF OSUCH SJ

Widzieć jasno i wyraźnie – jak uzdrowiony niewidomy

 

Uzdrowienie niewidomego, opisane przez św. Marka, ma charakter wyjątkowy i intrygujący, a to z paru powodów. Najbardziej rzuca się w oczy dwuetapowość uzdrowienia. Uderza też użycie śliny, a także wyprowadzenie niewidomego poza wieś oraz dość dziwne odesłanie go do domu „ze słowami: Tylko do wsi nie wstępuj”.

Jezus i uczniowie przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: Czy widzisz co? A gdy przejrzał, powiedział: Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał /on/ zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Jezus odesłał go do domu ze słowami: Tylko do wsi nie wstępuj (Mk 8,22-26).

Jezusowe zaangażowanie w pomoc niewidomemu wydaje szczególne. Jednak to końcowy efekt Jezusowego działania porusza nas i zaprasza go głębszego namysłu nad znaczeniem każdego użytego słowa: „I przejrzał /on/ zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie”.

Zapewne wnikliwi egzegeci wydobyliby z już wyróżnionych momentów wiele pouczeń i powiązań z naszym życiem i życiem z wiary. Sam nie obiecuję zbyt wielu „odkryć” i pouczeń, niemniej zachęcam, by poprosić Ducha Świętego, by On pomógł nam wydobyć (na własny użytek) to, co jawi się jako naprawdę bardzo ważne w opisanej przez Ewangelistę relacji: Jezus Uzdrowiciel – chory człowiek potrzebujący mocnej interwencji Zbawiciela!

Może warto zacząć od odpowiedzi na pytanie: Czy ja wiem już o tym, że sam z siebie (a więc pozbawiony tego wszystkiego, co mam od Jezusa) jestem człowiekiem naprawdę ślepym, niewidomym?

Tylko ktoś, kto teraz już widzi, a wcześniej nie widział, potrafi odpowiedzieć na kolejne pytania:

– Na co i na kogo byłem przed przejrzeniem ślepy?

– Czego i kogo przedtem nie widziałem?

Los niewidomego – w sensie dosłownym i fizycznym – taki jest, że nic i nikogo nie widzi! Tej ludzkiej biedzie właściwie wciąż nie potrafimy zaradzić. Na wrodzoną (czy odziedziczoną) ślepotę nie ma lekarstwa. Jedynie cud (a takie cuda wciąż się czasem zdarzają, choćby dzięki modlitwie św. Ojca Pio) może tę sytuację odmienić. – Ale nie o tym pierwszym „poziomie” ślepoty chcemy tu rozważać. W Ewangeliach i w Jezusowych czynach (prawie) wszystko ma swoje drugie dno. Łatwo się domyślić, że podobnie jest i tym razem.

Opisany przez św. Marka cud uzdrowienia niewidomego naprowadza na dzięki długiej Tradycji Kościoła na trop ważnych stwierdzeń i postulatów w sferze duchowo-religijnej.

Mogą one brzmieć m. in. tak:

Byłem kiedyś totalnym ślepcem!

W formie złagodzonej i bliższej doświadczeniu wielu z nas trzeba by stwierdzić: Gdybym nie poznał Jezusa Chrystusa, to do dziś – właśnie w dziedzinie religijno-duchowej – byłbym całkowicie ślepy. Nic (czy prawie nic) nie wiedziałbym o „rzeczach” najważniejszych; wielkiego i najważniejszego działu Rzeczywistości nie byłbym świadomy. Byłbym od niego odcięty. To dość oczywiste (już z perspektywy żywej wiary), że konsekwencje takiego niewidzenia i niewiedzy muszą być bardzo poważne.

Jeśli ktoś z nas do dziś (tak naprawdę) nie zna Jezusa (Osoby i tego, Co On objawia), to musi się uczciwie przyznać do stanu ślepoty i niewidzenia. Całkowity, w sensie duchowym, ślepiec (nie spotkawszy Jezusa) musi się zidentyfikować się m. in. z tymi oto gorzkimi stwierdzeniami:

Nie widzę w Bogu Stworzycielu mojego najserdeczniejszego Ojca!

Nie widzę podstaw do twierdzenia, że godność moja i bliźnich jest wielka, niebotyczna i niezbywalna!

Nie potrafię, patrząc na stworzenia (przyrodę, kosmos), widzieć w nich znakomitych objawicieli przymiotów Dobrego Ojca i Stworzyciela. Nie potrafię też dojrzeć w nich miłosnych prezentów od Boga Ojca. Nie mam też danych, by być głęboko przekonanym, że te stworzenia są (jedynie i aż) środkami do wyższych, osobowych celów!

Owocem spotkania z Jezusem i otwarcia oczu (przez Niego przy naszej akceptacji) na Jego wielorako dobroczynne działanie jest to, że to przede wszystkim On Sam jawi się nam jako Ktoś wreszcie widziany i poznany (coraz bardziej), a także miłowany i fascynująco pociągający w Swoje ślady – ku Ojcu, ku życiu wiecznemu.

Warto zatem sprawdzić stan swojego widzenia (przejrzenia) w tym punkcie newralgicznym, a jest nim właśnie Osoba Jezusa Chrystusa. Proponuję zatem kilka kontrolnych pytań.

Czy i jak Jezusa widzę (reaguję na Niego) rano po przebudzeniu, na porannej modlitwie, w czasie spożywanego posiłku, w pracy; przechodząc koło kościoła, spotykając się z ludźmi; na spacerze i w czasie odpoczynku; pod wieczór, gdy robię jakiś rachunek sumienia i zasypiając…

Odpowiedzi na pytania pomogą zdać sobie sprawę z tego, czy moje oczy naprawdę otwarły się ku widzeniu Kogoś Najważniejszego, który od Ojca przyszedł dla naszego zbawienia!

Być może moje duchowe widzenie – skierowane ku Jezusowi i Ojcu – jest jeszcze na pierwszym etapie, kiedy to nie tylko ludzi dostrzega się niby drzewa, ale i Chrystus jest widziany jest jako ktoś by tak rzec mało żywy – ledwo obecny – mało serdeczny i bliski!

Zależnie od diagnozy moich oczu i zdolności widzenia wejdę w rozmowę z Jezusem, który także dziś, wobec mnie, władny jest zadziałać w sposób cudowny! On na pewno chce szerzej otworzyć oczy mojej duszy, ale czeka na moje przyzwolenie, na wypowiedzenie ufnej i usilnej prośby. Mówmy zatem, prosząc:

Panie Jezu, pragnę przejrzeć całkowicie i widzieć Cię takim, jaki jesteś. Nie chcę kryć się przed Tobą w sobie samym (w moim małym światku potrzeb, spraw, lęków itp.); nie chcę już dłużej „zasłaniać się” słabym widzeniem Rzeczywistości i tak „spokojnie” pozostawać w dość małym i ciasnym kręgu doczesności, własnych interesów, karier, zabezpieczeń… Chcę i pragnę widzieć Ciebie i wszystko razem z Tobą – Twoimi oczami!

Ufnie wierząc Jezusowi i prosząc Go, by przeprowadził na nas oba „zabiegi” (dwa etapy) operacyjne na naszych ślepych oczach, na pewno doświadczymy Jego skutecznej interwencji… A wtedy o każdej i każdym z nas będzie można powiedzieć: przejrzał zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widzi teraz jasno i wyraźnie.

***

W „aneksie” jest też mowa o oczach, o widzących oczach dziecka Bożego i o „nieustannym spoglądaniu na Boga”…

„Godzina święta. – Szukałam w myślach, czym mogłabym Mu się bardziej przypodobać.

– „Nie żądam niemożliwości. Nie żądam nawet rzeczy trudnych. Pragnę by do Mnie przychodzono z prostotą dzieci, dzieci Bożych. O, moja córko, bądźmy rodziną: któż bardziej ode Mnie ma prawo do głosu krwi? Do wołania do waszego wnętrza, do drżenia serc, które rozpoznają źródło swego życia? A ponieważ jesteście dziećmi Boga, dlaczego nie mielibyście kochać Go jak dzieci? Mówić do Niego jak dzieci? Dziękować Mu jak pełne radości dzieci, ponieważ radość jest odblaskiem miłości; jak dzieci naginające się do posłuszeństwa, które jest miękkością czułości, pełne nieustannej uwagi, która jest spojrzeniem serca i pełne nowych pomysłów, które są życiem miłości. Żadne z uczuć serca człowieka nie potrzebuje życia w takim stopniu jak miłość, niech więc życie będzie w tobie miłością. Przez wszystkie godziny swej drogi spoglądaj nieustannie na Boga, a oczy twoje będą czyste. Kiedy zaś starasz się mówić do Mnie, mów Mi po prostu: ‘Kocham Cię’. Wierz, że to dosyć, wierz, że to wszystko. To zawiera w sobie żale, nadzieje, ufność bez granic i bez wymowy słów. Ja znam was do głębi. Przenikam was w pełnym świetle, żaden z waszych wysiłków nie uchodzi mej uwagi. Uprzedzam je, podtrzymuję je. Jestem zawsze Ojcem, który uczy chodzić swoje najmłodsze dziecko, czy możesz pojąć z jak wielką czułością? Bądź tą moją najmłodszą dzieciną” (Gabriela Bossis, ON i ja, 17 czerwca 1948, t. 3 nr 167).

Częstochowa, 19 lutego 2014 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ

Zapraszam na mój blog: Krzysztof Osuch SJ

 

Bóg tak wysoko cię ceni

Bóg tak wysoko cię ceni. Rozważania na niełatwe tematy (mp3). Czyta Jakub Kosiniak

Nota wydawcy
Człowieku, dlaczego sobie samemu uwłaczasz, skoro Bóg tak wysoko cię ceni. Dlaczego wywyższony przez Boga tak bardzo siebie poniżasz...?
Słowa świętego Piotra Chryzologa stały się dla Autora punktem wyjścia do postawienia fundamentalnych pytań o naturę Boga i tożsamość człowieka. Audiobook składa się z kilkudziesięciu rozważań. Autor porusza problem kondycji człowieka, jego pragnień, słabości i grzechów. Jednocześnie wskazuje dar największy, o który nie trzeba zabiegać - bezwarunkową miłość Boga. Jej odkrycie nadaje sens wszystkiemu, co nas spotyka. Bóg kocha grzesznika, a to przecież Dobra Nowina dla każdego.

 

 

 

© 1996–2014 www.mateusz.pl/mt/ko