KRZYSZTOF OSUCH SJ
Czytania na II Niedzielę Adwentu są tu: http://mateusz.pl/czytania/2012/20121209.htm
Jedno z najbardziej obiecujących zdań w Słowie Bożym w drugą Niedzielę Adwentu pochodzi ze Starego Testamentu i brzmi tak: I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże. To wielki powód do radości!
Izajasz, by tak rzec miał do czynienia jedynie z obietnicą; na jej spełnienie przyszło czekać wielu pokoleniom Żydów przez kilka wieków. Dla Jana Chrzciciela obietnica Bożego zbawienia jawiła się jako bardzo bliska spełnienia. On – z natchnienia Ducha Świętego – wiedział, że Zbawiciel „stoi we drzwiach”. My, dzisiaj, o Bożym zbawieniu wiemy dużo więcej niż ci dwaj. Oni mieli do czynienia „jedynie” z obietnicą, aczkolwiek przeżywaną bardzo intensywnie. Nam dane jest kojarzyć wielkie obietnice Bożego zbawienia z samym Zbawieniem jako już dokonanym w Jezusie Chrystusie. Od małego dziecka, od najwcześniejszych lat dowiadujemy się, że „zbawienie Boże” jest na wyciągnięcie ręki, a wziąć je można i uczynić swoim, wypowiadając prosty akt ufnej wiary w zbawczy czyn Jezusa Chrystusa.
Pod słowem Zbawienie skrywa się niewątpliwie najcenniejszy dar Boga dla człowieka. Zbawienie to największe dobro – i w czasie, i wieczności. Być zbawionym to stać się uczestnikiem Boskiego Życia. To zanurzyć się w Miłości i szczęściu samego Boga.
A skoro tak, to naprawdę warto (i należy) często myśleć o zaofiarowanym nam darze zbawienia. Warto wyrywać się z ciasnoty ulotnych chwil czy jednego dnia (czy choćby i stu lat życia na ziemi) i myślą pełną nadziei wybiegać ku wiecznej Przyszłości. Tylko w ten sposób nasze dni, nieraz „beznadziejnie” ulotne i obarczone trudem, mogą doznawać opromienienia wspaniałym blaskiem coraz bliższego szczęścia w Bogu. Wbrew pozorom (narzucanym przez cywilizację jednostronnie zapatrzoną w doczesność) wszyscy bardzo potrzebujemy powiewu wieczności. Bez tchnienia i powiewu wieczności – sama doczesność, wcześniej czy później zjawić się każdemu musi jako dziwny i bezsensowny „epizod” i „przypadek”…
Pomyślmy, jakim szczęściem dla kochających się osób bywa, gdy udzielają się sobie nawzajem: gdy są dla siebie oparciem, gdy są pewne wzajemnej życzliwości. Gdy wzajemnie obdarowują się na różnych poziomach osoby...
Na zasadzie podobieństwa i najlepszych przeczuć pomyślmy: co to będzie, gdy odwieczny i wielki Bóg da nam Siebie!? – Wtedy właśnie naszym udziałem stanie się Boże zbawienie! Zostaniemy zakorzenieni w wiecznym Istnieniu Boga i zaznamy pełni Jego szczęścia. Poetycko i obrazowo opisuje to „zbawienie Boże” prorok Baruch (5, 1-9). Bóg powie do każdego i każdej z nas: Złóż szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Oblecz się płaszczem sprawiedliwości, pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego! Bóg chce pokazać wspaniałość twoją wszystkiemu, co jest pod niebem.
Tak, wszyscy czekamy na dzień, w którym Pan Bóg powie do nas, do mnie osobiście: Złóż szatę smutku i utrapienia swego! Wolno nam (a i trzeba) przypominać sobie, zwłaszcza, gdy jest nam trudno i ciężko: «Wiedz, że na pewno przyjdzie taki dzień, w którym Bóg powie ci: Złóż szatę smutku i utrapienia swego». – Trzeba to sobie nie tylko przypominać, ale i powtarzać, a nawet wbijać w głowę! Klin smutku i poczucia przytłoczenia należy wybijać klinem niezachwianej nadziei, a nawet pewności właściwej wierze. Tak, niech „klin” niezawodnych słów Boga, który obiecuje nam zbawienie i szczęście, wybija wszelki klin smutku, który …wbija się nieraz jakby w sam środek naszego bytu i serca.
W świetle wielkich Bożych obietnic winno być jasne, że smutki i utrapienia nie trwają wiecznie. Są czymś przejściowym. Mają też swoje wychowawcze znaczenie; są owszem niełatwym, ale za to bardzo konkretnym językiem, poprzez który Bóg z nami się komunikuje. Zazwyczaj wzywa nas w tym języku, byśmy się opamiętali i powrócili do Niego całym swym sercem. Smutki i utrapienia nie spadają na nas z powodu nadmiaru kontaktu z Bogiem i z nadmiaru ufania Mu i wierzenia, lecz dokładnie przeciwnie: z baraku żywej więzi z Nim i ufania Mu! Ich (smutków i utrapień) przyczyną jest odstępowanie od Boga i lgnięcie ku samym tylko stworzeniom.
Może marzy się nam inna rzeczywistość, ale jest ona wciąż jeszcze taka, że trwa dramatyczny czas (historia), w którym Bóg zbliża się do nas, a i my dojrzewamy do decyzji, by wybrać Go i zbliżać się do Niego! Jesteśmy na różne sposoby usypiani i uwodzeni (przez demony i „świat”), tymczasem winniśmy jasno zdawać sobie sprawę z tego, że uczestniczymy w wielkiej duchowej walce. Dwie „strony”, na szczęście nierówne sobie w potędze, toczą wielką batalię o nasze serca, o nasze myśli, o naszą wyobraźnię – o nas całych! Bóg Ojciec widzi w nas swą oblubienicę, poślubioną w i poprzez Wcielenie swego Przedwiecznego Syna. Bóg Ojciec zaofiarowuje nam swą Przyjaźń i wieczną Komunię. Zaprasza i nalega, byśmy opowiedzieli się po Jego stronie, nie dając się zwieść pokusom przewrotnego kusiciela i zwodziciela – szatana, kłamcy i zabójcy (on nie jest miłośnikiem życia, istnienia; Bóg – tak!).
Adwent uświadamia nam, że dany jest nam czas życia, który bezpowrotnie przemija. W świetle woli Boga winien on być wypełniony „szerzeniem Ewangelii” i przenikaniem Ewangelii do naszych serc i do „wszelkiego stworzenia”. Nie dzieje się to łatwo. Jedno i drugie – i przyswajanie sobie Ewangelii, i szerzenie jej – dokonuje się w trudzie. Także „prostowanie ścieżek dla Boga”, który przychodzi dać nam swoje zbawienie, domaga się trudu. Dzieło prostowania dróg dla Boga-Zbawcy to bardzo ważna sprawa życia. W Adwencie winniśmy podjąć to dzieło z nowym zapałem. Obaj Prorocy, Baruch i Jan Chrzciciel, zgodnie mówią o potrzebie właśnie pracy nad jakością drogi Pana do nas.
Święty Jan – powołując się na Izajasza – akcentuje raczej naszą aktywność: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! A zatem to my mamy to czynić! To ma być nasz wkład w przyjście zbawienia do nas. Natomiast prorok Baruch podkreśla to, co jest pracą Boga nad Jego drogą do nas: postanowił Bóg zniżyć każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypać do zrównania z ziemią, aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana.
Apel Jana Chrzciciela jakoś nas obarcza, gdyż zobowiązuje nas do starania i wysiłku; zaś prorok Baruch raczej nas odbarcza, gdyż podkreśla trud samego Boga nad drogą, po której zechce On zbliżyć się do nas.
Długo można by mówić o tym, co sam Bóg uczynił już w naszym życiu, by wyprostować krętą drogę..., i by doły zasypać do zrównania z ziemią, abyśmy coraz pewniej i bezpieczniej mogli iść ku Niemu... Pewno równie długo można by wyliczać to, co my sami już uczyniliśmy, by zarzucić kręte drogi grzechu, iluzji, samooszukiwania, itd.
Modląc się więcej, reflektując więcej nad sensem życia, przeżywając jakieś rekolekcje (adwentowe, ignacjańskie, inne), mówmy sobie w miarę jasno i dobitnie, co dzień po dniu winniśmy czynić, wytrwale i wiernie, by Bóg – Ktoś, komu na nas najbardziej zależy – mógł codziennie udzielać Się nam bez większych przeszkód; by mógł ogarniać nas swą odwieczną Miłością, wciąż tu i teraz obecną …
Częstochowa, 9 grudnia 2012 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Blog Krzysztof Osuch SJ
Nota wydawcy |
© 1996–2012 www.mateusz.pl/mt/ko