KRZYSZTOF OSUCH SJ
Jezus pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i czterdzieści dni przebywał w Duchu na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek. Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu (Łk 4,1-13).
To niebywałe, że Jezus był „kuszony” przez diabła! Ale czy tylko przez niego? Otóż kuszenie w języku potocznym kojarzy się nam niemal wyłącznie z nakłanianiem do zła przez kusiciela, jednak pierwotny sens biblijny tego słowa oznacza także poddawanie kogoś próbie.
To zazwyczaj w sytuacji próby ujawnia się i daje się poznać zarówno to, co w próbowanym jest szlachetne, jak też i to, co marne. Jedno i drugie ma swe pokłady ukryte we wnętrzu, do których trzeba dotrzeć, przedzierając się przez to, co dzieje się na powierzchni i przesadnie zajmuje. Dzięki próbom zatem możemy lepiej poznać siebie – jacy naprawdę jesteśmy.
Pismo Święte mówi również o takim kuszeniu, które polega na nakłanianiu człowieka do zła. Sprawcą takiego działania jest (zawsze czy bardzo często) kusiciel – szatan; Bóg zaś w takim znaczeniu nie kusi nigdy, gdyż On „ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi” (Jk1, 36 b).
Doskonałym zobrazowaniem tych dwóch rodzajów kuszenia jest pierwotna sytuacja w raju:
„Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: ‘Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz’”(Rdz 2, 16-17).
Boży „rozkaz” jakoś „kusi”, ale jedynie w tym znaczeniu, że domaga się pewnej klasy zaufania do słów Boga – tak, żeby nie chcieć w jakikolwiek sposób „majstrować” przy jasnym Jego rozkazie i poleceniu! Wiadomo, człowiek jest od początku istotą myślącą, poznającą i próbującą zgłębić siebie i całą Rzeczywistość. Czy człowiek, sam z siebie, posunie się do „metodycznego” (tak na trochę) zawieszenia swego całkowitego zaufania do Stwórcy, by dać sobie możliwość … sprawdzenia swego Stwórcy, czy aby na pewno wszystko jest tak, jak powiedział? – Bóg tego tropu zdecydowanie zakazał, bo pójście nim, nawet na zasadzie tzw. metodycznego (tylko) wątpienia, musiałoby pociągnąć za sobą złamanie „rozkazu” i niechybną katastrofę (śmierć itd.).
Niewątpliwie, pierwsi rodzice, Adam i Ewa, mieli wszystkie dane po temu, żeby – usłyszawszy pełne powagi Przykazanie, zabezpieczające ich szczęśliwe życie – trwać niezachwianie w zaufaniu do swego Boga – Stwórcy i Przyjaciela! Jest też jednak prawdą (faktyczne wydarzenia ją potwierdzają), że stan umysłu i serca pierwszych rodziców nie był jeszcze czymś ostatecznym i absolutnie niepodatnym na chęć sprawdzenia, jak to właściwie jest z tą „ludzką kondycją”. To w tę duchową sytuację (status) wśliznął się wąż-kusiciel. Może nas to pocieszać, że to nie pierwsi rodzice sami z siebie wpadli na pomysł eksperymentowania z Bożym „rozkazem” i z zaufaniem do Boga. To demoniczna ingerencja, z zewnątrz przychodząca, wstępnie (ale jednak niebezpiecznie i w końcu dramatycznie) zdestabilizowała relację stworzenia do Stwórcy! – Tego ważnego tematu dokładniej nie objaśniam, ale opis kuszenia i upadku warto uważnie przeczytać (jest to pierwsze czytanie z I. Niedzieli W. Postu w roku A).
– Można też wysłuchać moje rozważanie: Grzech Adama i Ewy – jak się to stało, Rdz 3 (mp3)
Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski (Rdz 2,7-9;3,1-7).
Zajmijmy się nieco dokładniej kuszeniem doświadczonym przez Pana Jezusa.
Podobnie, jak kiedyś pierwszym rodzicom w raju, tak teraz na pustyni Jezusowi – próbuje „doradzać” diabeł. Stara się zrobić dobre wrażenie. Z jego pierwszych „zagrań” zdaje się wynikać, że świetnie zna się zarówno na tym, co „teologiczne”, jak i na tym, co ludzkie i wręcz przyziemne. Wie, jak użyć jednego na korzyść drugiego. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem.
Jezus z miejsca rozpoznaje obrzydliwą pokusę. Mimo głodu i osłabienia ciała, zachowuje najwyższą przytomność umysłu i serca. Wciąż dobrze pamięta, kim jest On sam w relacji do Ojca! Kim jest dla Niego Ojciec i jaka jest Jego – niezmiennie dobra i mądra – wola! Zatem z miejsca odparowuje: Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek.
Widząc Jezusa w tak wielkich „tarapatach” (nie tylko Ojcowej próby, ale i demonicznej pokusy), zauważmy jeszcze, jak On się tam znalazł. Otóż św. Łukasz tylko pośrednio wskazuje na udział Ducha w wyprowadzeniu Jezusa na pustynię i w ”narażeniu” Go na sytuację wielkiej próby: Jezus pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i czterdzieści dni przebywał w Duchu na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła. Zaś św. Mateusz powie wprost, że to Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła (Mt 4, 1).
Jezus udał się na pustynię, bo wciąż chce czynić to, co wskazują Mu Ojciec i Duch. Oczywiście, sam też chętnie przyzwolił na to niezwykłe doświadczenie. Jezus chciał mieć udział we wszystkich trudach i próbach oraz pokusach, z powodu których ziemia jawi się człowiekowi jako pustynia.
Poszcząc czterdzieści dni, Jezus odczuł dojmujący głód. Miliony głodnych (i z głodu umierających) znajdą umocnienie i pewną pociechę, patrząc na Jezusa skrajnie głodnego i wyczerpanego. Gdy jest się bardzo głodnym, to chce się jednego: chleba, zaspokojenia głodu, nasycenia. Aż się prosi, by Ojciec i Duch (a więc jak się wydaje, koniec końców, Boscy „Sprawcy” tej sytuacji głodu i próby) co prędzej okazali swą Moc oraz Miłość i dostarczyli chleb – Jezusowi i wszystkim głodnym tej Ziemi.
– Niestety, nie widać ani Ojca, ani Ducha Świętego.
– Pojawia się jedynie diabeł i przypomina, co Jezus może zrobić sam dla Siebie.
– Przecież ktoś, kto nazywa siebie Synem Bożym, powinien móc zrobić (przynajmniej) dla siebie bardzo dużo, zwłaszcza w tak skrajnej sytuacji.
– Rzeczywiście, cóż prostszego i bardziej oczywistego, jak to, by Jezus wziął swój los w swoje ręce i natychmiast użył swej Boskiej mocy.
– A poza tym (i ponad wszystko): Czy ktoś taki – Boży Syn, tak kochany i mający takie wielkie możliwości – powinien być próbowany aż tak bardzo, do granic możliwości? Ta próba, zdaje się mówić kusiciel, jeśli już zaistniała, to odtąd nie powinna trwać ani chwili dłużej!
Rozumowanie diabła jest proste i swoiście logiczne. Można je wyrazić tak jeszcze. «Skoro jesteś, Jezusie, tak bardzo głodny i wycieńczony, a jednocześnie jesteś umiłowanym Synem Boga Ojca (o tym słyszałeś Ty i inni przy Chrzcie w Jordanie), to powiedz Twemu Ojcu (nawet zażądaj), żeby On natychmiast zakończył tę straszną próbę głodowania. Przecież ta sytuacja jest nie do wytrzymania i trzeba jej co prędzej zaradzić! Niech Ojciec pozwoli Ci natychmiast użyć i Twojego Boskiego atrybutu: wszechmocy, by zamieniać kamienie w chleb! A jeśli Jego Wola jest inna, to czy nie jest oczywiste, że zostałeś wpędzony w sytuację nie do wytrzymania; i że powinieneś wyciągnąć z tego „właściwy” wniosek i Mu się sprzeciwić!».
Tak, diabeł – zgodnie ze znaczeniem słowa diabolos – chce wbić klin pomiędzy Jezusa, będącego Wcielonym Synem Bożym, i pomiędzy Jego Ojca Przedwiecznego. Diabeł chce Ich bezczelnie skonfliktować.
Zauważmy i to, że w tym warunkowym zdaniu, zaczynającym się od: Jeśli jesteś Synem Bożym – wyraźnie pobrzmiewa szatańska drwina i cynizm. Szatan zapewne od samego początku zdaje sobie sprawę z tego, że Jezus go i tak nie posłucha, ale mimo to przystępuje do kuszenia, gdyż chce Jezusa przynajmniej upokorzyć, drwiąc sobie z Jego Synostwa, które (jak …widać) „nic nie daje”; wręcz dziwnie pogrąża w głodzie i poczuciu bezradności.
Wyjście na pustynię, zmierzenie się z panującymi tam warunkami, i jeszcze podjęcie postu, jest przedsięwzięciem na pewno ryzykownym, bardzo niebezpiecznym. Owszem, tu, na pustyni, człowiek może lepiej dysponować siebie do spotkania z Bogiem na modlitwie, jednak nikt nie powinien udawać się na pustynię ot tak sobie. Pustynia z nadmiarem słońca w dzień i z chłodem w nocy, i jeszcze ten skrajny brak pożywienia, słusznie jawi się jako miejsce, które zagraża. Może się tu wiele objawić i wydarzyć... Tu dochodzą do głosu, i to ze wzmożoną siłą, podstawowe potrzeby człowieka, tu doświadcza się także narastającego lęku o siebie, o swój byt fizyczny, o życie.
Jezus doświadczył pustyni w całej pełni. Oprócz wielu prób doświadczył głodu i zapewne osłabienia. W takiej sytuacji poczucie bezpieczeństwa i dobre samopoczucie przywrócić może jedynie wzięcie do ręki kawałka chleba…, tymczasem wokół Jezusa nie było niczego, co dałoby się zjeść. To prawda, że w swej osobowej głębi Jezus był napełniony Duchem, ale Jego Ciało było coraz bardziej głodne, osłabione i zagrożone w swej fizycznej egzystencji.
W takiej to sytuacji próby, – „zadanej” przez Ojca i Ducha – wkracza, pewny siebie i swego, kusiciel. Diabeł wypatrzył odpowiedni moment, by tym skuteczniej zaatakować Boga-Człowieka i Jego Misję, otrzymaną od Ojca. Jego pierwsza kusząca wypowiedź wskazuje na to, że jest on niezłym „teo-logiem” i, a jakże, „świetnym” doradcą; zawsze kompetentnym no i (jak najbardziej) życzliwym. Pewny swej „znakomitej” wiedzy i przemawiającej (każdemu?) do rozsądku demonicznej logiki, zaczyna Jezusa pouczać, co to ma sobie On w tej chwili przypomnieć i co ma zrobić, by natychmiast położyć kres tej sytuacji dla Niego coraz bardziej nieznośnej i zagrażającej... Brakło tylko tego, by udając (szlachetne uczucia) powiedział, że Mu bardzo współczuje.
My też, jak Jezus, mamy świadomość bycia dziećmi Bożymi, i jak On bywamy poddani niejednej próbie i niejednej pokusie. Słyszymy jak coś czy raczej ktoś drwi sobie z nas, że niby to jesteśmy dziećmi Bożymi, a końca naszych prób pokus (wciąż) nie widać…
Pewno nadto dobrze znamy te pytania (zadawane sobie, zadawane przez innych i zadawane przez świat i demona):
– Dlaczego tak cierpisz? Dlaczego w ogóle musisz znosić to wszystko?
– Czy to nie jest wewnętrznie sprzeczne, gdy mówisz, że jesteś miłowanym dzieckiem Boga Wszechmocnego, a jednocześnie tak cierpisz?!
Bardzo bliski jest nam Jezus straszliwie głodny i bardzo z tego powodu cierpiący!
Przynajmniej to już nas pociesza, że w tej sytuacji Jezusa, próbowanego i kuszonego do zła, rozpoznajemy naszą sytuację dzieci Bożych, które też są próbowane i przeciągane na stronę niewiary w Miłość Boga Ojca.
Tak, jesteśmy tu na Ziemi głodni tylu brakujących nam dóbr.
Wielu brakuje najzwyczajniej chleba, bezpieczeństwa, życia chwalebnego, wyzwolonego od całej nędzy i biedy. Właściwie każdy człowiek jest głodny i spragniony również doskonałej miłości, wiedzy pełnej, idealnego piękna (ileż defektów widać w naszych ciałach) itp.
Wydaje się nam, że nasz Ojciec, Wszechmocny i Miłujący, może i powinien by zaradzić temu wszystkiemu jednym słowem, jednym gestem! A tego nie robi.
My wobec takiego toku myślenia różnie kończymy...
Jezus nie dał się diabłu wpędzić w kanał jego super-logicznego rozumowania, lecz wytrwał przy Ojcu i przy pewności bycia miłowanym Synem. Nie dał się skłócić z Ojcem, z Jego trudną i niepojętą, lecz zawsze dobrą i mądrą wolą!
Przyjdzie czas, że Jezus użyje swej Boskiej mocy (uczyni to nieraz), ale uczyni to w zgodzie z wolą Ojca i dla innych celów – niż te obecnie Mu podsuwane.
Jezus z mocą odparł prymitywny tok myślenia kusiciela, przypominając natchnione Słowo Boże: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Powiedzieć demonowi w ten sposób, to jakby go skarcić w takich jeszcze słowach:
«Nie wmawiaj Mi, że mój jedyny i największy problem na pustyni – to głód i chleb! Mój głód fizyczny – to tylko symbol duchowego głodu, który płynie z najwyższego ubóstwa człowieczej natury. Ten głód może zaspokoić tylko miłosna komunia z Bogiem!»
Odnieśmy „to wszystko”, po kolei, do siebie. Zobaczmy, czy i jak bardzo odnajdujemy się w tej Jezusowej sytuacji. I jak bardzo On solidaryzuje się z nami!
– Znajdźmy najdotkliwsze braki i głody w historii swego życia, a także obecnie, dzisiaj...; co robiliśmy z nimi kiedyś, co robimy z nim teraz?
Naprawdę, niełatwo przychodzi nam wyznawać (łącznie) Wszechmoc Dobrego Ojca i naszą godność dzieci Bożych – to z jednej strony; a z drugiej – musieć (jednocześnie) doświadczać tylu braków i ograniczeń, cierpień, prób i pokus. Jest to jednak możliwe! Za tą możliwością przemawia nie tylko przebieg kuszenia Jezusa na pustyni, ale całe Życie Boga-Człowieka pośród nas, na tej samej Ziemi, pomieszczone w tej samej Historii, co nasza.
Co powiem Jezusowi? Czego się od Niego już nauczyłem? Czego się uczę dzień po dniu?
O co Go gorąco poproszę – w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, w następne dni?
Wówczas [diabeł] wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz (Łk 4,5-8) .
Kusiciel pomimo pierwszej porażki, nie zniechęcił się. Nie odszedł od razu z „podwiniętym ogonem”. On potrafi powracać wielokrotnie, uparcie i bezczelnie. Wraca ze słodką miną przyjaciela i lepiej wiedzącego, choć tak naprawdę chodzi mu niezmiennie o zniszczenie zaufania do Stwórcy i Dobrego Ojca. Dąży do swego przewrotnego celu, wytrawnie manipulując zarówno czystą prawdą i „półprawdami”, jak też oczywistymi kłamstwami. Wytrwale i uparcie szuka punktów zaczepienia dla swojej logiki, nienawistnej i zazdrosnej.
Szatan w swej taktyce, konsekwentnie stosowanej, potrafi być super bezczelny. Potwierdzenie? – Oto (jakby nie było) Boży świat przedstawia jako swoją własność! Nie mając nic własnego (ale to absolutnie nic), gdyż wszystko jest Bożym dziełem, dokonuje wszelako uzurpatorskiego zawłaszczenia i zdaje się rozporządzać tym, co Pańskie! Twierdzi, że z tego, co Pańskie, Boże, potrafi on zrobić prezent i nagrodę za służbę… jemu!
Bodaj najstraszniejsze jest to, że diabeł oczekuje (dla …siebie) pokłonu, kultu!
Akt duchowego kultu może być wypowiedziany jedynie jako wyraz najwyższej czci i szczerego zachwytu! Ze swej najgłębszej natury jest to czyn rozumny, szczery i pełen drżenia oraz fascynacji. Diabeł tymczasem chce uczynić z kultu przedmiot bezwstydnego handlu. Bezczelnie oświadcza: Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.
W tej odpowiedzi Jezusa wyczuwa się nie tylko wielkie zdecydowanie, ale i obrzydzenie – do złożonej Mu oferty. „Ta ostra reakcja Chrystusa ma swe źródło w tym, że w tej pokusie chodziło nie mniej, nie więcej, tylko o zdradę Ojca, o zamazanie prawdy, że Mesjasz jedynie od Boga otrzymuje władztwo nad światem” (B. Dyduła SJ).
Tak zatem widzimy, że Jezus nie poszedł na najmniejszy kompromis.
Zobaczmy, jak my bywamy nakłaniani, by nie liczyć na samego Boga, lecz na siebie – na swój sukces, gwiazdorstwo, pieniądze i władzę.
Czy i mnie Boża Mądrość, zawarta w Ewangelii, nie była przedstawiana jako iluzoryczna? Czy nie słyszałem „gdzieś” w sobie, że należy się oprzeć nie na Bogu, lecz jedynie na własnej kompetencji i autonomii, gdyż liczy się jedynie bycie w centrum? Ile razy szedłem za szatańską logiką, a ile razy mówiłem wraz z Jezusem: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.
„Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Łk 4,9-12).
(Taką oto kolejność w przedstawianiu pokus znajdujemy św. Łukasza, natomiast u św. Mateusza kolejność dwu ostatnich kuszeń jest odwrotna.)
Diabeł jest rozmówcą inteligentnym i szybko potrafi się dostosować, dlatego swoją pokusę – w kolejnym podejściu – opatruje cytatem z mesjańskiego psalmu: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień (por. Ps 91). Widać więc, że potrafi on wchodzić cudzymi drzwiami, byle tylko wyprowadzić przez swoje!
Winienem się liczyć z tym, że i do mnie kusiciel przyjdzie jako wytrawny egzegeta, by pouczyć mnie, jakie to pożytki winienem dla siebie wciągnąć z mojej godności dziecka Bożego i z różnych Bożych obietnic... Z reguły proponuje on skok po sławę i chwałę, i to w wydaniu spektakularnym (a nie paschalnym, Jezusowym!)
Szatan namawia Jezusa do rzeczy niby dobrej: «Oto łatwo i szybko okaże się, że jesteś Mesjaszem – pełnym mocy; zwrócisz na Siebie uwagę. Zyskasz poklask. Sprawisz, że wszyscy pójdą za Tobą. Przecież i Tobie, i Bogu Ojcu bardzo zależy na tym, by wszyscy poszli za Tobą! „No to do roboty!” Zobacz, scenariusz sukcesu jest bardzo prosty».
Jezus odpiera i tę pokusę, odwołując się do Słowa Bożego: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. «Nie będziesz Boga szantażował! Nie będziesz żądał, by On ci coś udowodnił, zwłaszcza że chodzi ci o to, by On, Bóg Najwyższy, dostosował się do twojej logiki!».
Inaczej mówiąc: «Jeśli Bóg Ojciec mówi, że moja droga będzie wiodła „przez” wypełnienie się proroctwa, które mówi o Cierpiącym Słudze Jahwe, to ty, szatanie, nie mędrkuj! Będzie tak jak Ojciec to przewidział w swej Dobroci, Mądrości i Wszechmocy! Nie mów mi, że wiesz lepiej, niż mój Ojciec!».
Jezus nie ma wątpliwości, co do Woli Ojca. Wie, że zawrócenie ludzkiej rodziny ku Ojcu dokona się pośród cierpień i prześladowań. Wspaniała aureola Boskiej potęgi i wiecznej Chwały przyjdzie na drodze zaufania, trudów, wyniszczenia w służbie braciom; na drodze pokory, która ma się posunąć aż do śmierci i to śmierci krzyżowej!
Jezus jest zdecydowany, by absolutnie i bez reszty pozostać wiernym Ojcu i Jego zbawczemu zamysłowi! Jezus wie, że domaganie się, w tej chwili, od Ojca cudownej interwencji byłoby niepoważne, całkowicie zbędne i po prostu przeciwne Jego woli. Byłoby wystawianiem Boga na próbę, ‘kuszeniem’ Go, wymuszaniem na Nim czegoś, co nigdy nie było przewidziane w Jego zbawczych planach, a teraz służyłoby jedynie bezowocnej i pełnej próżności demonstracji mocy i wielkości Mesjasza. Dlatego Jezus odrzuca zdecydowanie i tę pokusę.
Na pustyni Jezus doświadczył bycia próbowanym co do swej ufnej wiary wobec Ojca, a także nakłaniania do zła, do grzechu! Wytrzymanie próby postu na pustyni uwydatniło moc i piękno zaufania Jezusa do Ojca, natomiast w trzykrotnym pokonaniu trzech pokus diabła znajdujemy podstawę do nadziei, że i my – przy „odrobinie” zaangażowania – damy radę wytrzymywać i pokonywać próby oraz pokusy przez nas doświadczane.
Tak, to Ojciec wystawił Syna na próbę, a uczynił to dla naszego pożytku. Z przykładu dzielnie zmagającego się Syna będą czerpać natchnienie wszystkie pokolenia wierzących, jak cierpliwie i ufnie przyjmować to, co w byciu człowiekiem jest bardzo trudne. Syn, w wielkim stylu zwyciężający bezczelne pokusy diabła, dostarczać będzie nie tylko przykładu (w sensie moralnym); On – jeśli Go o to poprosimy – przeważy szalę zwycięstwa na naszą korzyść, gdy diabeł zechce wymachiwać nam przed nosem ludzkimi ograniczeniami i biedami jako argumentem przeciw trwaniu w zaufaniu do Boga Ojca!
Słusznie możemy sobie myśleć, że skoro Jezus próbę zadaną Mu przez Ojca – wytrzymał, a pokusę – odrzucił, to i my, też bardzo próbowani i bardzo nakłaniani do zerwania z Bogiem Ojcem, też zwyciężymy. Nasza nadzieja ma swoje ugruntowanie w tym, że Jezus odniósł zwycięstwo nie tylko za Siebie i dla Siebie, ale także (poniekąd) za nas i (na pewno) dla nas.
Czy nie narażam się lekkomyślnie na pokusy przez brak stanowczości w unikaniu okazji?
Czy wypracowałem w sobie nawyk patrzenia w chwili próby na kuszonego Jezusa, aby od Niego otrzymać moc do pokonania trudności i zwycięstwa?
Czy w zwalczaniu pokus posługuję się takimi środkami jak modlitwa, umartwienie, ciągły kontakt ze słowem Bożym i unikanie dialogowania z szatanem?
Oby zawsze towarzyszyła mi świadomość, że Bóg nigdy nie dozwala kusić mnie ponad miarę; i że zawsze ukazuje mi drogę pomyślnego wyjścia z sytuacji próby i pokusy, bylebym sam zechciał tę drogę dojrzeć i nią podążać!
Częstochowa, luty 2007 – marzec 2014 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Zapraszam na mój blog: Krzysztof Osuch SJ
Nota wydawcy |
© 1996–2014 www.mateusz.pl/mt/ko